„Chcę opowiedzieć o spotkaniu, które do dzisiaj pamiętam. Każdego ranka sobie o nim przypominam. Kiedyś odwiedziłem dom pomocy społecznej w Opolu, mieszczący się w pięknym budynku, a prowadzony na bardzo dobrym poziomie przez siostry zakonne. Żyła tam starsza, szlachetna kobieta. Nie mogła już sama się poruszać, leżała w łóżku, ale można było z nią rozmawiać. Do dzisiaj pamiętam tę rozmowę, jej atmosferę. Niedługo po niej pani ta zmarła.
Zapytałem ją: „Pani Janino, proszę tak szczerze powiedzieć, teraz już u kresu życia, jakie pani ma refleksje? Jakaś taka jedna myśl podsumowania”. Ona bez dłuższego zastanowienia wypowiedziała słowa, które nieustannie brzmią w moich uszach niczym jakiś psalm: „Jednego żałuję, drogi księże, jednego. Miałam bardzo piękne życie, wspaniałą rodzinę, dużo dzieci i wnuków. Za to wszystko jestem Bogu niezwykle wdzięczna. Jednego zaś żałuję – popatrzyła na mnie tymi starymi, szczerymi oczyma – tak żałuję, że się za bardzo o to wszystko martwiłam. Żyłam strasznie zatroskana. I teraz, gdy patrzę na to z perspektywy kończącego się życia, widzę, że było to niepotrzebne. Przecież wszystko się poukładało, a to był trudny czas, wojna i po wojnie. Zawsze mówiłam Bogu: «Ufam Tobie. Zawierzam Ci moje dzieci, moje wnuki». Naprawdę, proszę księdza, trudne to były czasy. Wydawało mi się, że inaczej się nie da. Niby ufałam Bogu, ale tak naprawdę za bardzo się troszczyłam. Teraz, patrząc wstecz, rozumiem – mój wkład był tylko częściowy i nie musiał być aż taki wielki”.
I wreszcie to zdanie, piękne zdanie tej starej kobiety, ono nieustannie mi towarzyszy: „Ilu pięknych poranków nie widziałam przez to moje zatroskanie, ile wspaniałych wschodów słońca straciłam, nieustannie myśląc o tym, co zrobię, czym nakarmię, jak sobie poradzę”.
Do dziś kiedy budzę się rano i w myśli konstruuję sobie wszystkie moje obowiązki: tutaj wykłady, tutaj to i tamto, kartki świąteczne, wyprawa na pocztę, samochód do mechanika, opony zimowe, trzeba oddać artykuł, i jeszcze ZUS… Ojej… Cały poranek zapycham zamartwianiem się. Z jakąś nieraz dziwną chęcią, prawie satysfakcją, przypominam sobie, co też mnie trudnego czeka. Wtedy wracają do mnie słowa tej umierającej kobiety, pani Janiny: „Ile ja straciłam pięknych poranków”. O świcie wstaję, odsłaniam firanki w oknach swojego pokoju, patrzę na katedrę w Opolu, na ulicę Książąt Opolskich, na piękne budynki skąpane w promieniach wschodzącego słońca i mówię: „Och, piękny poranek”. A mogę to zrobić dzięki tej kobiecie.”
_____
ks. Krzysztof Grzywocz, „Zbytnie troski”
Zobacz inne świadectwa.
Historia w formie nagrania na YouTube’ie: