Jakość życia

Kochani Bracia i Siostry.

Minęły wakacje. Ludzie, na ile tylko mogli, robili sobie przerwę od spraw ważnych aby odpocząć, aby zregenerować swoje siły. Nic w tym dziwnego, bo każdy potrzebuje odrobinę relaksu, oddechu od stresu, odpoczynku od codziennych obowiązków. To między innymi z tego powodu Pan Bóg ustanowił siódmy dzień tygodnia dniem odpoczynku. Wiedział bowiem, że takie, nawet chwilowe, odwrócenie myśli od ciążących nam problemów i przekierowanie ich na sfery, dla których w zagonionej codzienności nie mamy specjalnie czasu, jest niezbędne dla naszej psychicznej i duchowej równowagi.

Przeciążenie psychiki w znaczący sposób zabiera radość życia i negatywnie wpływa na jego jakość. A przecież tak niewiele trzeba aby ten destrukcyjny wpływ, o ile nie całkowicie wyeliminować, to przynajmniej ograniczyć. Powodów do stresu, do niepokoju, do obaw w szybkim tempie przybywa i w tym czasie końca przybywać będzie, dlatego chciałbym dzisiaj Braterstwu zaproponować temat, który choć z pozoru może wydawać się lekki, to jestem przekonany, że jego znaczenie jest o wiele większe, niż może się wydawać na pierwszy rzut oka. Zatytułowałem go:

Jakość życia

Wykład wygłoszony przez brata Jarosława Ślipka na spotkaniu zboru w Bydgoszczy: 

Od dłuższego czasu czułem wewnętrzną potrzebę, aby ten temat poruszyć. Aby podzielić się z Wami tym co siedzi w moim sercu i w mojej głowie, co nagromadziło się tam na skutek wieloletnich obserwacji. Zaczął on kiełkować około 10 lat temu, gdy jeden z plantatorów papryki zapytał z rozgoryczeniem Donalda Tuska:

– Jak żyć Panie Premierze? Jak żyć?

Wtedy te słowa odbiły się szerokim echem w całej Polsce. Było to pytanie zrozpaczonego człowieka, który stanął w obliczu klęski spowodowanej przez pogodę.

Podobnie my stanęliśmy kiedyś przed Panem i zadaliśmy podobne pytanie:

– Panie Boże! Jak żyć?

W odpowiedzi Pan Bóg wskazał nam kierunek poświęcenia i zaprosił do podążania za Panem Jezusem. Ale podobne pytanie nadal zadajemy niemal codziennie, ale już w znacznie mniejszej skali, bo dotyczącej konkretnych problemów, z którymi przychodzi się nam mierzyć.

I wydaje się, że jesteśmy w tej komfortowej sytuacji, że dzięki Prawdzie odpowiedź Pana Boga zarówno na to zasadnicze, jaki i te codziennie ponawiane pytania, jest w zasięgu naszego duchowego wzroku i słuchu. Nic tylko brać i czerpać pełnymi garściami.

Rozum, prawda

Tę odpowiedź znajdujemy nie tylko w opatrznościach, ale przede wszystkim znajdujemy ją w Biblii, a szczególnie w Ewangeliach. To ze słów naszego Pana wypływa niewyczerpane źródło wiedzy, które powinno zostać przez nas wykorzystane do zdobywania mądrości. Analizując Jego nauczanie, przypatrując się Jego postępowaniu, możemy, używając rozumu, wzbogacać naszą duchowość by stawać się lepszymi ludźmi.

I to nie dlatego, że takie jest przykazanie, że taki obowiązek wypływa z naszych zobowiązań wobec Pana Boga, lecz dlatego, że po prostu pragniemy takimi być. Że model myślenia i postępowania, jaki pokazał Pan Jezus, podoba się nam, że jest przez nas uważany za najlepszy.

Dlatego źródłem naszej mądrości, motywem naszych planów życiowych, jest prawda i jej duch, które można znaleźć tylko w Biblii. Zatem podstawowym narzędziem do kształtowania naszego duchowego życia powinien być rozum inspirowany prawdą biblijną, tworząc w wyniku życiowego doświadczenia coś co nazywamy mądrością. Bez niej łatwo zbłądzić i zdążać w złym kierunku. A jest to szczególnie ważne dla chrześcijanina.

Tracąc z oczu podstawowy cel, jakim jest naśladowanie we wszystkim naszego Pana, wpędzamy się w kłopoty, a tym samym obniżamy jakość naszego życia.

Pokój Boży

Nawet najdrobniejsze uchybienia powodują rany na naszym sumieniu. Są to rany, które nam dokuczająą, które naruszają nasz wewnętrzny chrześcijański spokój, który nasz Pan nazwał pokojem Bożym, strzegącym naszych serc i umysłów. Ale do tego jeszcze wrócimy pod koniec naszych rozważań.

Definicja jakości życia

Od razu na początku warto by było określić co rozumiemy przez jakość życia i jakie czynniki mają na to wpływ. Istnieje około 100 różnych definicji jakości życia. Nas interesuje najbardziej ta dotycząca poświęconych dzieci Bożych, ale zanim do niej dojdziemy warto zapoznać się z ogólnymi myślami, które pozwolą nam lepiej uchwycić poszczególne wątki i uwarunkowania tego tematu.

Wg WHO (Światowa Organizacja Zdrowia) to stan pełnego dobrobytu społecznego, psychicznego oraz fizycznego. WHO określa ją w sześciu wymiarach, którymi nie będziemy się zajmować. Jednak te ogólne obszary związane z naszym ciałem, naszą psychiką i naszym otoczeniem jak najbardziej pasują do treści naszych rozważań. Zanim jednak do tego przejdziemy chciałbym podać kilka uwag natury ogólnej.

Jak łatwo się domyśleć, nie da się ustalić sztywnych norm czy parametrów, dzięki którym można by obiektywnie porównywać jakość życia różnych osób. Oceny poszczególnych sfer życia mają bowiem  znaczenie tylko w relacji do wartości, jakie przypisuje im dana osoba.

Na przykład ilość posiadanych pieniędzy w małym stopniu przyczynia się do jakości życia osoby o nastawieniu niematerialistycznym, oczywiście o ile te które posiada, pozwalają na zaspokojenie jej niezbędnych potrzeb. Ona nie potrzebuje samochodów, jachtów czy dalekich podróży, dlatego brak środków na ten cel nie jest dla niej żadnym problemem. Za to kawałek ogródka, w którym może uprawiać roślinki, jest dla niej źródłem szczęścia. Ale gdyby ten ogródek jej zabrać, jej jakość życia znacząco by spadła. Ale jednocześnie dla kogoś, kto np. lubi podróżować, posiadanie ogródka jest tylko utrapieniem, kulą u nogi, bo ciągle trzeba coś w nim robić zamiast wyruszać w trasę. Taka osoba jest zainteresowana zupełnie czymś innym i brak ogródka nie miał by negatywnego wpływu na jakość jej życia. Co więcej, zabranie ogródka być może odczułaby jako podniesienie jakości życia. Dlatego warto znaleźć inny wskaźnik, który umożliwiłby taką ocenę.

Rozbieżność

Mówiąc z jeszcze innego punktu widzenia poziom jakości życia zależy od tego, jak duża rozbieżność występuje między stawianymi sobie celami, a ich osiąganiem. Im więcej z naszych planów i zamierzeń udaje nam się zrealizować, tym wyższe zadowolenie, a tym samym wyższa odczuwana przez nas jakość życia. Im mniej udaje się nam osiągnąć, tym większy jest poziom naszego niezadowolenia, a tym samym niższa jakość życia. Dlatego aby samemu nie obniżać poziomu jakości życia nie można sobie stawiać nierealnych celów. Nasze cele powinny być wypadkową:

  • naszych indywidualnych predyspozycji,
  • uwarunkowań zewnętrznych i możliwości,
  • naszej motywacji.

Na przykład:

  1. jeżeli ktoś nie posiada predyspozycji do przemawiania, nie powinien sobie stawiać za cel bycia mówcą, bo ciągły brak realizacji tego marzenia napełnia go frustracją i zniechęceniem. A to znacząco obniża jakość jego życia i wpływa również na jego relacje z innymi ludźmi.
  2. Jeżeli ktoś nie ma analitycznego umysłu, jak np. ja, nie może oczekiwać, że będzie w stanie zrozumieć, a tym bardziej tłumaczyć innym, najbardziej skomplikowane prawdy.
  3. Jeżeli ktoś nie ma słuchu, to nie powinien marzyć o tym aby być muzykiem.

Oczywiście od razu zaznaczam, że nie stawianie sobie żadnych celów, albo poniżej naszych możliwości, jest ślepą uliczką i wcale nie prowadzi do szczęścia. Za to stawianie sobie celów ambitnych, ale realnych, i konsekwentne dążenie do ich realizacji, daje ogromną satysfakcję a tym samym znacząco wpływa na wzrost jakości naszego życia.

Jeżeli nasze marzenia motywują nas do aktywności w celu ich spełnienia, to może to być dla nas dźwignią podnoszącą jakość naszego życia, natomiast tkwienie w nierealnych marzeniach podkopuje jego podstawy.

Obszary jakości życia

Tak jak wcześniej wspomniałem można wydzielić przynajmniej trzy obszary, które mają wpływ na jakość naszego życia:

  1. sfera naszego ducha, czyli naszego sposobu myślenia i odczuwania,
  2. sfera naszego ciała, naszego zdrowia i sprawności fizycznej,
  3. czynniki społeczne, zewnętrzne, na które mamy ograniczony wpływ, lub nie mamy żadnego.

Spróbujmy pokrótce omówić je wszystkie.

1

I tak pierwszy z tych obszarów obejmuje wszystko to jak patrzymy na świat, jak widzimy innych, a przede wszystkim jak oceniamy samych siebie. Jeżeli nasze poczucie własnej wartości jest bardzo niskie, to nie możemy oczekiwać, że będziemy zadowoleni z życia. W głębi serca ciągle będziemy czuć się gorsi, niedoceniani. Towarzyszyć nam będzie poczucie niespełnienia. Może pojawić się zazdrość, że inni mają lepiej, a przynajmniej, że nie mają takich problemów jak ja. To rodzi niepotrzebną gorzkość i psuje zadowolenie z życia. Takie nastawienie zaślepia i unieszczęśliwia, bo zamiast skupić się na tym co mamy, usilnie myślimy o tym czego nie mamy.

A co więcej! Pomimo takiego myślenia najczęściej nie robimy nic aby to osiągnąć.

Wydaje się, że w naszych czasach ludzie zupełnie odmienili swoje nastawienie do życia, ponieważ:

  • poświęcają mnóstwo czasu na rozpamiętywanie przeszłości,
  • marzą o przyszłości, a jednocześnie
  • całkowicie zaniedbują teraźniejszość.

I tak ucieka czas, który można by wykorzystać na cieszenie się życiem. A przecież cieszenia się życiem nie można odkładać na później. Bo o jakość swojego życia trzeba dbać tu i teraz. Bo jakość życia mierzy się niemierzalnym poczuciem szczęścia. I to dotyczy również chrześcijan.

SAUL

I tu dobrze byłoby zajrzeć do Biblii i wspomnieć jako przykład króla Saula. On był przecież królem całego Izraela. Miał wszystko to, o czym inni ludzie mogli tylko pomarzyć. Żył w luksusie, ludzie mu usługiwali, mógł wydawać rozkazy, które w mgnieniu oka były wykonywane. Otaczał się pięknymi kobietami. Był przystojny, silny, zdrowy. Cóż chcieć więcej od życia? A czy on był szczęśliwy?

Nie. Bo nie potrafił się cieszyć z tego co ma. Zazdrościł Dawidowi, który poza samym sobą nie miał prawie nic. A przy tym Saul, zaślepiony zazdrością, nie dostrzegał, że Dawid był jego oddanym i w pełni lojalnym sługą. Dlatego starał się go zabić.

Widzimy więc na tym przykładzie, że samo posiadanie nie jest gwarantem szczęścia i zadowolenia. Choć może mieć pewien wpływ na jakość życia, to na pewno nie jest warunkiem najważniejszym, a tym bardziej koniecznym. O wiele ważniejsze jest „być” niż „mieć”. To co siedzi w głowie decyduje o tym jak patrzymy na siebie i innych.

Polskie przysłowie mówi, że u sąsiada trawa zawsze wydaje się bardziej zielona. Coś w tym jest bo u Andrzeja i Asi zawsze jest zieleńsza i bardziej soczysta niż u nas. Ale niezależnie od tego to powiedzenie wyraźnie wskazuje na życiową mądrość, iż tkwi w nas niedocenianie tego co mamy.

DAWID

Kolejny biblijny przykład. Tym razem ponownie wspomniany przed chwilą Dawid, który w czasach królowania Saula miał bardzo niewiele. Jednak z czasem został królem i wówczas to on miał wszystko. Bogactwo, piękne żony. Ale spodobała mu się Batszeba i wtedy zapomniał o tym co ma. Robił dokładnie to samo co Saul wobec niego. W swym zaślepieniu dopuścił się nawet zabójstwa Uriasza, prawowitego męża Batszeby i swojego w pełni lojalnego poddanego. Do pionu ustawił go dopiero prorok Natan opowiadając mu, znaną nam przypowieść o bogaczu, który zabił jedyną owieczkę biednego sąsiada. Prorok wyraźnie przekazał Dawidowi jednoznaczne słowa Boga:

– Dałem ci dom Saula, cały jego majątek, całe jego bogactwo, a nawet jego żony, dałem ci cały dom Izraela i Judy, a gdyby tego było ci za mało, to dałbym ci jeszcze więcej. 2 Sam. 12

Czyli mówiąc inaczej:

– Dostałeś ode mnie wszystko, a nawet więcej niż ci potrzeba, więcej niż posiada ktokolwiek.

A jednak zlekceważyłeś to!

PRZYSIĘGA

To jest dzisiaj coraz bardziej powszechne. Lekceważenie tego co się posiada, lekceważenie własnych zobowiązań wobec innych, i lekceważenie innych ludzi. Co więcej!  Nawet lekceważenie obietnic i przysiąg stało się normą.

To jest przerażające z jaką łatwością i beztroską ludzie łamią dzisiaj dane przez siebie słowo.

Biblia radzi nie przysięgać, ale jednak myślę, że dwie takie okoliczności w pełni można uznać jako zasadne. Pierwszą jest ślub poświęcenia. To nic innego jak przysięga złożona Bogu. Druga, tym razem wobec człowieka, to przysięga małżeńska. A jednak pomimo złożonej przysięgi masowo rozpadają się małżeństwa, a niektórzy rezygnują ze swojego poświęcenia. O ile w przypadku poświęcenia takie przypadki są mniej widoczne bo rzadsze i dotyczą sfery duchowości, a przez to mniej widocznej dla oka, o tyle w przypadku małżeństw jest to powszechne. Głównie młodzi ludzie, ale nie tylko, nie przywiązują do ślubu żadnej wagi. Rozstanie nie jest już problemem. A nawet większość nawet nie ślubuje i żyje ze sobą bez ślubu. Tak jest prościej w przypadku rozstania, które już od początku wspólnego życia jest brane pod uwagę jako możliwa opcja. To tak jak jazda pociągiem w jednym przedziale. Pasażerowie jadą razem, ale w pewnym momencie wychodzą z przedziału i wysiadają z pociągu. Taki jest duch obecnych czasów, który usilnie usiłuje przedostać się również pomiędzy nas. Naprawdę trzeba się mieć na baczności.

Standardy chrześcijańskie wymagają aby nasze słowa miały wielką wartość

Każda nasza słowna deklaracja, czy też zwykłe zapewnienie, mają mieć najwyższą moc, a cóż dopiero obietnice składane w formie ślubowania. Żadne nasze rozczarowanie, zniechęcenie, zmiana planów nie mają prawa ich wzruszyć. Niestety we współczesnym świecie już tak nie jest. I taki duch niestety bardzo mocno usiłuje oddziaływać również na nas. Jest on wszechobecny i coraz bardziej powiększa swoje wpływy.

Każde niedotrzymanie słowa, każde złamanie obietnicy, narusza nasz wewnętrzny spokój. Tworzy rysę na naszym sumieniu. Jest jak rysa na okularach, która cały czas wpada w nasze duchowe oko. Choć odwracamy głowę, to ona pozostaje ciągle przed oczami bo porusza się wraz z okularami. Nie można odwrócić wzroku aby jej nie widzieć. Oczywiście taki stan bardzo negatywnie wpływa na jakość naszego życia. Jest nam po prostu z tym źle, nawet jeżeli sami przed sobą wstydzimy się do tego przyznać.

Dlatego lepiej nie obiecywać niż nie dotrzymywać.

W dzisiejszym świecie na pierwszym miejscu jest „mieć”, a nie „być”, i to stan posiadania świadczy o prestiżu, jest powodem do uznania. Ale co z tego, skoro nawet ludzie posiadający ogromny majątek, pławiący się w luksusach, popełniają z rozpaczy samobójstwa, zazdroszcząc często tym, którzy mają niewiele, ale są za to szczęśliwi. Którzy niczym filmowi Shrek i Fiona żyją spokojnie na tym swoim symbolicznym bagnie, choć inni patrzą na nich z politowaniem, myśląc:

– Trzeba być nienormalnym, by być szczęśliwym mając tak mało i żyjąc w takich warunkach.

Ale myślę, że chyba jednak lepiej być nienormalnym, w takim właśnie rozumieniu.

Ad. 2

Drugim obszarem, który ma wpływ na jakość naszego życia, jest stan naszego ciała, czyli inaczej mówiąc, stan naszego zdrowia. W zdrowym ciele zdrowy duch.

Niepełnosprawność, osłabienie chorobą, zmniejszenie własnych możliwości wynikające z wieku, z pewnością są czynnikami, które destrukcyjnie wpływają na nasze poczucie szczęścia. Potrzeba bardzo wiele siły i pogody ducha, wiary w Pańskie obietnice, by nie poddać się zniechęceniu. Można wręcz powiedzieć, że pogodzenie się z ograniczeniami jest warunkiem koniecznym by być szczęśliwym mimo wszystko. Ogromną rolę mogą w tym odegrać nasi bliscy: rodzina, przyjaciele, Bracia i Siostry poprzez gotowość niesienia pomocy, ale także poprzez pokrzepiające słowa:

Przyp. 12:25

Zmartwienie w sercu człowieka przygnębia go, lecz słowo dobre znowu go rozwesela.

Nasze rozmowy, nie tylko na tematy Prawdy, ale również dotyczące naszych życiowych doświadczeń, czy różnych innych spraw, nawet zupełnie nie związanych z Prawdą, są elementem, który nas scala, który pozwala budować więzi, przez które przekazujemy sobie pozytywną energię, tak bardzo nam potrzebną do szczęśliwego życia. Dobre słowa, te symboliczne złote jabłka, mają nas budować, a nie poróżniać. Miłość ma budować jak największą strefę komfortu dla wszystkich Braci i Sióstr, ma scalać nas tym co jest dla nas cenne i co nas buduje, a marginalizować to, co nas może poróżnić. Ma dostarczać dodatkowe paliwo do walki z tym co nas zniechęca.

Ad. 3

I tak możemy płynnie przejść do trzeciego obszaru, który determinuje jakość naszego życia.

Jak wcześniej wspomniałem są to czynniki zewnętrzne, na które mamy ograniczony wpływ, lub nie mamy żadnego. Jednym z czynników na który mamy wpływ jest społeczność braterska. Przede wszystkim ta zborowa, ale również poza zborowa, np. taka jak ta. Poza naszymi domami i najbliższymi rodzinami, to Zbór, jest naturalnym miejscem, w którym czujemy się, a przynajmniej powinniśmy się czuć, bezpiecznie, jak wśród najbliższych przyjaciół.

Ale człowiek z czasem przyzwyczaja się do wszystkiego. Wszystko trochę powszednieje. Gdy podczas Jego pobytu we Wrocławiu pytaliśmy Brata Ralpha Grygiela o to co najbardziej zaskoczyło Go w Polsce, bez zastanowienia odparł, że najwspanialszym doznaniem jego podróży do Polski była społeczność z Braćmi i Siostrami, ich ilość, ich serdeczność. Oni tego w Kanadzie nie mają, dlatego dla niego to było takie „Łał”. A my w większości mamy to na co dzień.

Ogromny wpływ na jakość naszego życia mają nasze relacje z innymi ludźmi. W przypadku środowiska braterskiego (a szczególnie zborowego) dotyczy to oczywiście naszych wzajemnych relacji. Ich kształtowanie wymaga aktywności wszystkich stron. Samo się nie zrobi. To nie jest tak, że jedni gromadzą, a inni tylko czerpią z tych zapasów.

AUTORYTETY

Oczywiście w każdej grupie są jednostki, których osobowość wywiera większy wpływ na innych. Wszyscy potrzebujemy autorytetów, które będą nas inspirować, a może nawet i fascynować swoimi wypowiedziami, sposobem myślenia czy podejściem do życia. I to głównie ich sposób bycia determinuje to, w jaki sposób odnosimy się do innych Braci i Sióstr. Jeżeli tacy nieformalni, i najczęściej mimowolni, „przywódcy” kładą nacisk na karność, surowość, to i cały Zbór będzie wobec siebie odnosił się z zachowaniem pełnego formalizmu, z obawą aby nie naruszyć sztywnych, niepisanych zasad. Wówczas symbolicznie nie będziemy w sabat zbierać kłosów i nie uratujemy wołu, który wpadnie do dołu. A jednak Pan Jezus mówił, że można.

Jeżeli jednak nacisk kładziony jest na przyjaźń, na otwartość i szczerość, to nie będziemy obawiać się popełnienia gafy albo narażenia się na śmieszność czy naganę. Pozytywna energia, którą generujemy, musi być tworzona przez wszystkich. Oczywiście w miarę możliwości.

Często źle oceniamy swoje możliwości, tzn. zbyt nisko, a zbyt wysoko oceniamy możliwości innych Braci. Ale tak jest do czasu weryfikacji. Wówczas okazuje się jaka jest prawda. Przeżyłem to widząc jak Bracia z tzw. „świecznika” nie sprawdzili się w czasie próby, a Siostry i Bracia, którzy prawie nigdy zwracali na siebie uwagi nie mieli żadnych wątpliwości i obaw, by stanąć przy Panu.

INNE NATURY

Ale podkreślę, że tworzenie tej atmosfery jest nie tylko przywilejem ale i obowiązkiem każdego z nas.

Nie jest też tajemnicą, że każdy ma nieco inną naturę.

  • Jedni są bardziej, a inni mniej radośni.
  • Niektórych cechuje optymizm, a innych pesymizm.
  • Jedni mają nadmiar poczucia humoru, a inni go nie posiadają prawie wcale.

Są to cechy, z którymi jesteśmy zrośnięci i które nam towarzyszą w każdej chwili i w każdej sytuacji. Jeżeli jesteśmy radośni, pozytywnie nastawieni do życia, to fajnie.  Gorzej gdy wszystko widzimy w ciemnych barwach, a to co nas urazi przykleja się do naszego serca i uwija sobie gniazdko w naszym umyśle. To nie jest dobry układ. Powiedział bym nawet, że nieco toksyczny. Takie nastawienie zabiera sporo radości z życia. Uniemożliwia korzystanie z tych możliwości, których całą masę mamy do dyspozycji, które są w naszym zasięgu. Ale pociechą jest to, że nigdy nie jest za późno aby podjąć walkę z takimi cechami naszej osobowości. A warto to zrobić, bo to głównie my sami jesteśmy odpowiedzialni za obniżanie jakości swojego życia.

Oczywiście ogromny wpływ na nasze życie mają czynniki zewnętrzne, na które nie mamy wpływu. Np. Bracia na Ukrainie nie mają wpływu na to, że żyją w kraju, w którym toczy się wojna. Ale pamiętajmy, że ma na nie wpływ nasz Bóg, któremu powierzyliśmy wszystkie swoje sprawy, a nasza ufność bazuje na pewności, że On dotrzyma swojej obietnicy, że wszystko co nas spotyka będzie w ostatecznym rozrachunku dla naszej wiecznej korzyści.

Tę cześć wykonuje Bóg. My natomiast mamy wpływ na samych siebie i dlatego powinniśmy wykrzesać z siebie wystarczającą moc, by zmieniać swoje usposobienie na pogodne i optymistyczne.

Jednym z narzędzi, które mamy do dyspozycji jest właśnie społeczność braterska. Oddziałujemy przecież na siebie w sposób ewidentny. Zarażamy się wzajemnie naszymi emocjami, niezależnie od tego czy są to obawy czy radości. Dlatego warto wysyłać w tę naszą wspólną przestrzeń pozytywną energię, bo ona może dużo zdziałać. Ona oddziałuje nie tylko na innych, ale przede wszystkim na nas samych. Skupiając się na pozytywnych emocjach rozwijamy je w sobie, ograniczając jednocześnie wpływ tych negatywnych. Po pewnym czasie takie skupienie na pozytywach stanie się naszym nawykiem, a nawyk po pewnym czasie staje się częścią osobowości. A przecież o to nam chodzi, aby kształtować i krystalizować w sobie dobre cechy. Ponadto warto pamiętać o tym, iż pozytywne cechy przyciągają pozytywy, a negatywne cechy przyciągają negatywy. Jeżeli emanujemy złością, to jednocześnie przyciągamy złość. Nasz odbiornik dobroci jest wówczas nieczynny. Warunkiem, aby zaczął odbierać dobro, jest rozpoczęcie wysyłania własnego dobra. Odbiornik zła najlepiej odłączyć od zasilania, by czasem sam się przez przypadek nie uruchomił.

Dlatego aby korzystać z pozytywnej energii Braci i Sióstr, musimy usilnie pracować nad wysyłaniem własnych pozytywnych uczuć. To będzie z ogromną korzyścią dla wszystkich. Przychodząc na zebranie, przebywając pośród braci, z którymi jest nam dobrze, budujemy swoje poczucie szczęścia. Podnosimy jakość naszego życia. Mówimy często, że społeczność braterska jest takim zaczątkiem Królestwa. Tylko czy aby rzeczywiście tak myślimy?

Nie jest to absolutnie zarzut tylko zachęta aby każdy sam sobie odpowiedział, czy czuje się dobrze wśród Braci. A może coś mi przeszkadza? Może czegoś brakuje?

To jest pole nad którym trzeba wspólnie pracować. Ale aby rozpocząć tę pracę potrzebna jest świadomość nad czym mamy pracować. Aby być skutecznym trzeba to nazwać po imieniu. Szczerze. Bez obaw o złe zrozumienie. Owszem. Sam byłem niejednokrotnie świadkiem sytuacji, w których braterstwo byli wobec siebie niemili, a nawet w pewnym stopniu agresywni. Z pewnością były to sytuacje wyjątkowe, jednak nie da się ukryć, że psujące atmosferę. Być może nie warto przełykać tego w milczeniu tylko od razu zapytać:

– Dlaczego się tak do mnie odnosisz Bracie lub Siostro. Czy było, lub może co gorsza w moim postępowaniu nadal jest coś czego nie zauważyłem, a czym sprawiłem Ci przykrość?

Zgodnie z biblijną zasadą chyba lepiej wyjaśnić to najszybciej jak tylko można. Trzeba likwidować wszystkie małe liski, które psują naszą winnicę. A wszystko po to, abyśmy czuli się ze sobą wspaniale. Zadowolenie z naszych duchowych relacji ma ogromny wpływ na jakość naszego życia, bo dla poświęconych dzieci Bożych sfera duchowa jest najistotniejsza.

Czasami zdarza się, że w wykładach lub wypowiedziach Braterstwa pojawiają się myśli które natychmiast wywołują w nas alergiczną reakcję:

– On/ona na pewno mówi to do mnie albo o mnie.

I choć to pewnie nieprawda, to dobrze, że tak myślisz Bracie/Siostro. Bo skoro tak pomyślałem, skoro odniosłem to do siebie, to znaczy, że w moim sercu, w moim umyśle są ukryte wątpliwości, które być może obciążyłyby moje sumienie, gdybym nie blokował im wydostania się na światło dzienne. Więc zamiast skupiać się na wyimaginowanych złych intencjach Brata lub Siostry, lepiej je odważnie przemyśleć i uczciwie wyciągnąć wnioski. To nie tylko zdejmie z nas dotychczas ukrywany ciężar, ale również pozytywnie nastawi do tego, kto mimo woli zmobilizował nas do zajęcia się tym problemem. Zamiast złości pojawi się wdzięczność.

Choć staramy się być coraz bardziej niezależni od warunków zewnętrznych i ustabilizowani w naszej wierze i postawie życiowej, to jednak cały czas jesteśmy trochę jak gąbka. Chłoniemy to co przekazują nam inni. Jeśli otaczamy się osobami wiecznie niezadowolonymi z życia, utyskującymi, ciągle czującymi się pokrzywdzonymi, to ich negatywne uczucia zaczną do nas przenikać. Również zaczniemy dostrzegać w naszym życiu prawie wyłącznie wady. Tacy przyjaciele nieświadomie będą podcinać nam skrzydła, nieświadomie wdeptywać nas w ziemię.

Natomiast jeśli w naszym otoczeniu znajdują się ludzie pogodni, pełni energii i dobrych uczuć, to ich entuzjazm udzieli się nam. Przez samą swoją obecność i pozytywną energię będą nas ciągnąć do góry za przysłowiowe uszy, motywując do działania i walki z własną słabością. Dlatego warto tworzyć jak najlepszy klimat pomiędzy nami. Klimat tworzony z najdrobniejszych gestów, słów, uczuć czy modlitw. Każdy Zbór powinien być miastem ucieczki od otaczających nas niesprzyjających warunków.

Ale to wszystko to tylko teoria.

PRZYKŁADY

To może trochę przykładów jak na co dzień poprawiać jakość swojego i przy okazji cudzego życia.

  1. Na początek płaszczyzna małżeńska.

Jest rodzina, dzieci. Mąż ciągle zapracowany, nie ma na nic czasu. Żona przy dzieciach, też nie ma na nic czasu. I tak mija dzień za dniem, miesiąc za miesiącem, rok za rokiem. Każdy kolejny dzień robi się coraz bardziej szary niż poprzedni. Ciągła monotonia zabija entuzjazm, który towarzyszył im na początku. Marzenia, aspiracje zostały wyparte przez szarość codzienności. I choć każde z miłością i troską wykonuje swoje obowiązki, to tego światła w życiu jest coraz mniej.

Jakiś czas temu oglądałem reportaż o Japończykach, którzy przechodzą na emeryturę. Okazuje się, że oni nie potrafią żyć ze swoimi małżonkami, bo przez całe lata jedno było w domu, a drugie w pracy i właściwie nawet po wielu latach małżeństwa, nie mieli ze sobą nic wspólnego. Łączące ich więzi miłości powoli, w sposób niewidoczny, rozluźniają się aż ulegają rozerwaniu. Po przejściu na emeryturę rozchodzą się.

A przecież tak czasem tak niewiele trzeba by wprowadzić do życia jakiś pozytywny akcent. Są różne elementy zarówno wysokobudżetowe jak i niskobudżetowe, a nawet bezbudżetowe.

Mąż przychodzi z pracy i przynosi żonie kwiaty.

– Kochanie. Widzę jak się poświęcasz dla nas, ile trudu wymaga to od Ciebie, ile troski wkładasz w wychowanie naszych dzieci. Widzę Twoje zmęczone oczy. Bardzo to oceniam i żałuję, że tak mało mam udziału w tej pracy. Bardzo Ci za to dziękuję. Może powinienem coś zmienić w moim życiu aby było Ci lżej?

Jestem pewien, że takie słowa byłyby jak balsam. Wpuściłyby w taki związek sporo światła.

Oczywiście zawsze może pojawić się jakaś wątpliwość, bo to dzisiaj nie są standardowe zwyczaje. Pamiętam jak czasem przynosiłem Eli kwiaty, to pierwszym skojarzeniem Mamy było:

– Chyba coś przeskrobałeś?

Z kolei żona może powiedzieć mężowi od czasu do czasu:

– Dziękuję ci, że jesteś w moim życiu, że zawsze mogę się do ciebie zwrócić z każdym problemem, że starasz się mnie zrozumieć. Twoja obecność dodaje mi sił i poczucie bezpieczeństwa. Widzę jak wiele pracujesz aby o nas zadbać, aby zapewnić nam wszystko co potrzebne. Ale bardzo mi przykro, że przez tę ciągłą pracę tracisz chwile, które mógłbyś spędzić ze mną i z naszymi dziećmi. Może przeanalizujmy, z czego moglibyśmy zrezygnować abyś mógł więcej czasu spędzać z nami. I ja i dzieci tęsknimy za tobą.

Każdy facet, choć często przyjmuje pozę twardziela to tak naprawdę jest bardzo czuły na takie słowa. Jego poczucie własnej wartości, a tym samym poczucie szczęścia, natychmiast mocno urośnie.

Mały chłopiec i wazon

Ale czynnikiem blokującym nas jest strach przed zmianami.

W internecie można znaleźć pewną historyjkę. Wprawdzie jest ona przeznaczona dla dzieci, ale jej przesłanie jest aktualne dla dorosłych. Otóż mówi na o pewnym małym chłopcu, któremu do wazonu wpadła moneta powiedzmy 1 złotowa. Oczywiście próbował ją wyjąć. Wsadził więc swoją małą rączkę do wazonu, chwycił monetę i zadowolony próbował wyjąć rączkę. Ale ona utknęła w wazonie. Próbował na różne sposoby ale ręka za nic nie chciała wyjść. Poszedł więc do Taty i poprosił o pomoc. Próbowali wlać olej, mydliny, ale nic to nie pomagało. W tej bezsilności tata powiedział do siebie na głos:

– Dałbym nawet piątaka aby dowiedzieć się jak uwolnić tę rękę bez rozbijania wazonu.

Nagle dał się słyszeć metaliczny dźwięk i ręka chłopca była wolna. Zdezorientowany Tata odwrócił wazon i wypadła z niego złotówka. Pyta syna:

– Jak to się stało, że tak nagle udało się wyjąć Twoją rękę?

– Tatusiu. Trzymałem w ręku moją złotówkę bo nie chciałem jej znowu stracić. Ale gdy usłyszałem, że mogę od Ciebie dostać 5 złotych to ją wypuściłem.

Okazało się, ze ręka przez otwór przechodziła, ale zaciśnięta pięść już nie.

Drodzy.

Czasem warto coś stracić by zyskać coś wartościowszego. Czasem nie wyobrażamy sobie abyśmy mogli z czegoś zrezygnować i trzymamy się tego kurczowo nie zdając sobie sprawy, że to coś nas ogranicza, blokuje nasz rozwój albo wręcz nam szkodzi. Dlatego Pan, który ma swoje metody aby to zmienić, wkracza czasem do akcji i robi to za nas. Po swojemu. I nagle okazuje się, że to nie była strata tylko uwolnienie, otwarcie innych możliwości, które dają nam o wiele więcej radości i korzyści. Pan „… sam bowiem powiedział: Nie porzucę cię ani cię nie opuszczę.” Żyd.13:5.

Podam Wam jeszcze PRZYKŁAD Z MOJEGO ŻYCIA: Wyrzucenie mnie z pracy.

  1. Innym sposobem może być załatwienie kogoś choć na godzinę by przypilnował dzieci i pójść tylko we dwoje na spacer trzymając się za ręce jak za kawalerskich czy panieńskich czasów. Taka krótka randka we dwoje.
  2. Takim sposobem jest np. przynoszenie ciasta, albo nawet zwykłych ciastek czy czekolady na zebranie. Jakie to miłe i jak dobrze wpływa na nasze wspólne przebywanie. To nie kosztuje wiele, ale daje dużo satysfakcji. Czujemy się dzięki temu bardziej rodzinnie i swojsko, bo mamy świadomość, że ktoś myślał o tym jak zrobić nam przyjemność, że mu na tym bardzo zależy. Może następnym razem to ja zrobię innym niespodziankę?
  3. Wspólne wyjazdy również mają na to wielki wpływ. Wyjazdy turystyczne. Spotkania w domach. Jak bardzo wiąże to nas ze sobą. Pozwala pokazać jakimi jesteśmy na co dzień, bez garniturów czy odświętnych sukienek. Pozwala na tworzenie dodatkowych więzi.
  4. Co stoi na przeszkodzie aby zastanowić się, co mogę uczynić, aby na twarzy tego Brata lub tej Siostry ponownie zagościł uśmiech?

Może warto czasem powiedzieć po wykładzie Bratu Starszemu:

– Tą myślą trafiłeś dokładnie w to co leżało mi na sercu. Cieszę się, że Pan podsunął ci tę myśl.

Albo Bratu diakonowi:

– Bardzo się cieszę z twojej służby, bo dzięki niej nie jestem w domu sama. Prowadzisz transmisję z zebrania i dzięki łączom internetowym mam możliwość społeczności braterskiej. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy, że choć przez chwilę nie muszę być sama tylko ze swoimi myślami.

Albo otwarcie powiedzieć patrząc w oczy:

– Jak się cieszę, że Cię widzę Bracie/Siostro. Ostatnio byłem dla Ciebie szorstki i niegrzeczny. Miałem chyba gorszy dzień. Bardzo Cię za to przepraszam i jednocześnie dziękuję, bo dzięki Tobie wreszcie zauważyłem swój błąd, a patrząc na Twoją powściągliwą postawę i umiejętność przebaczania mam motywację do walki z własną impulsywnością.

Warto wychylić się ze strefy własnego komfortu aby zrobić dla innych coś, co dotychczas wydawało mi się szalone. Szalone w takim znaczeniu, że nigdy tego wcześniej nie robiłem.

Co mam na myśli? Np. uczestnictwo w zebraniu świadectw. Przełamanie oporu przed otwarciem się przed Braćmi.

Bo chodzi o to, żeby pokonywać z miłości do Braci własne ograniczenia. Chodzi o to, abyśmy czuli się w gronie braterskim tak jak wśród przyjaciół. Abyśmy potrafili zdjąć z siebie szatę ogłady i mieli odwagę by po prostu być sobą.

Bo przyjaciel to ktoś taki, kto wie o tobie niemal wszystko i pomimo tego chce z tobą być. Kto myśli o tobie pozytywnie. Kto zauważa twoje zalety zamiast wyszukiwać wad, czyli mówiąc wprost, kto widzi w tobie dobro. Starajmy się być dla siebie prawdziwymi przyjaciółmi. To jest inwestycja w przyszłość naszą i innych. Dlatego warto być wdzięcznym, gdy ktoś mówi nam wprost o tym co go boli, nawet gdy nas to mocno zaboli. Bo któż się na to zdobędzie, jeżeli nie przyjaciel. Kierując się wyłącznie ogładą będziemy unikać tego typu niemiłych sytuacji.

Zbliżamy się do końca rozważań, a tak właściwie to powinniśmy zacząć od konieczności postawienia sobie pytania:

– Czy w ogóle czuję potrzebę poprawy jakości mojego życia? Może wszystko jest tak dobre, że nie ma co poprawiać?

Profesor i kawa

I znowu zaproponuję Wam pewną historyjkę.

Pewien profesor zaprosił swoich dawnych uczniów na kawę. Gdy przyszli oczywiście postawił na stole dzbanek i sporo różnych filiżanek i garnuszków. Wszyscy zrobili kariery, byli dobrze sytuowani. Gdy już jakiś czas miło rozmawiali, wspominali dawne czasy i opowiadali o swoich osiągnięciach, stary profesor tak do nich powiedział:

– Opowiadaliście dużo o tym, co udało się wam w życiu osiągnąć, jakie macie sukcesy. Ale muszę wam powiedzieć, że wszyscy macie jeden problem, który wam w życiu przeszkadza. Nie widzicie tego co najważniejsze. Zaprosiłem was na kawę i postawiłem na stole dużo różnych kubków. Ale wy nie skupiliście się nie na kawie tylko na kubku. Każdy z was starał się wybrać ten najpiękniejszy, najokazalszy i podglądał z jakich kubków piją inni. Kawa okazała się najmniej istotna. A to przecież kawę wypiliście, a kubki i tak zostaną w moim domu. Nie zabierzecie ich ze sobą. Kubki są do pice kawy a nie tylko po to by być. Bez kawy są bezużyteczne.

Drodzy!

W życiu chodzi o to, aby wyciągać z niego esencję, to co jest rzeczywiście istotne. Każdy z nas pije swoją symboliczną kawę i każdy z innego kubka. Lepiej skupić się na smaku własnej kawy niż rozmyślać o tym, jak zdobyć kubek taki jaki posiada ktoś inny. Swoją kawę można dosłodzić, dolać mleka, dodać kardamon lub inną przyprawę. Tak aby jej smak był idealny dla nas. Taką kawą można, a nawet trzeba, się rozkoszować już dzisiaj. Kubek nie zmieni jej smaku. Może się bowiem zdarzyć, że pogoń za innym kubkiem zajmie nam całe życie i nawet nie spróbujemy jak smakuje w nim kawa.

Kochani.

Od średniowiecza ustalił się model chrześcijanina, który ma strapioną twarz, który patrzy w niebo nie widząc ziemi. Radosny chrześcijanin to rzecz wstydliwa. Ale „bycie w Prawdzie” wcale nie oznacza bycia posępnym i sztywnym. A powinno być wręcz przeciwnie. Prawda ma nas uczynić coraz bardziej empatycznymi, przyjaznymi, pogodnymi, nawet pomimo …! Prawda jest Boskiego pochodzenia dlatego jej moc jest ogromna. Wystarczy się poddać jej duchowi aby podnosić jakość swojego życia.

Pewien stopień ogłady, którzy jedni mają rozwinięty bardziej, a inni mniej, nie jest radowaniem się. To, że jesteśmy uśmiechnięci, wcale nie musi oznaczać, że się radujemy. Bo braterska radość to chęć bycia razem, to tęsknota za społecznością, to chęć wspólnego spędzenia czasu. Tak jak u Żydów. Gdy modlili się to tańczyli. I to nie był taniec typu ostrożne i niepewne, pełne wstydliwości i skrępowania, posuwanie nogi za nogą. To był raczej żywiołowy taniec, pełen ekspresji, w który wkładali wszystkie swoje uczucia. Tak jak Maria po cudownym przejściu przez Morze Czerwone.

To wiara w Boga, w Jego obietnice, ma nam dawać poczucie szczęścia, ma nas czynić radosnymi.

Jak zatem poprawić sobie jakość życia? Co zrobić, żeby dobrze czuć się z innymi?

Wiem, że to trudne bo każdy ma inną naturę. Jednak kluczem jest to, aby dobrze czuć się z samym sobą. Jeżeli ktoś ma problem z akceptacją samego siebie, to również z innymi będzie czuł się niekomfortowo. Nasze wady, nasze frustracje odbierają nam radość życia. A przecież można nad tym zapanować. Apostoł Paweł w Filip. 4 mówi jak to zrobić.

Filip. 4:4-7

(4) Radujcie się w Panu zawsze; powtarzam, radujcie się.

(5) Skromność wasza niech będzie znana wszystkim ludziom: Pan jest blisko.

(6) Nie troszczcie się o nic, ale we wszystkim w modlitwie i błaganiach z dziękczynieniem powierzcie prośby wasze Bogu.

(7) A pokój Boży, który przewyższa wszelki rozum, strzec będzie serc waszych i myśli waszych w Chrystusie Jezusie.

W odczytanych tekstach Apostoł Paweł mówi o wartości wewnętrznego pokoju, który oznacza odpoczynek serca i umysłu, który jest najwyższym poziomem jakości życia, bo jest to pokój Boży, czyli pochodzący od Boga. Ten pokój jest w stanie zabezpieczyć nasze serca i umysły od nadmiernej troski i niepokoju, od strachu i beznadziei.

Jako pierwszy warunek osiągnięcia takiego pokoju jest wymienione poczucie wewnętrznej radości, co Paweł podkreśla powtarzając tę myśl dwa razy. Tak więc wydaje się, że kluczem do uzyskania tego tak upragnionego pokoju jest osiągnięcie radości wynikającej z uwolnienia się od trosk i kłopotów poprzez ufne powierzenie ich Panu, o czym mówił wiersz 6. Oczywiście ono wynika z bliskich relacji z Panem, z głębokiej wiary w Jego obietnice dotyczące indywidualnej opieki nad każdym poświęconym naśladowcą Jezusa.

Dlatego zachęcam wszystkich: przypatrzmy się uważnie naszemu życiu.  Na pewno są w nim rzeczy, które wydają nam się aż tak oczywiste, iż zapominamy o tym, że jesteśmy szczęściarzami, że je mamy. W księdze Przypowieści czytamy:

Przyp. 17:22

Radość serca wychodzi na zdrowie, duch przygnębiony wysusza kości.

Mówi się, że najważniejszym związkiem człowieka jest małżeństwo. Ale można zaryzykować stwierdzenie, że najważniejszy i najbardziej fundamentalny związek każdy z nas tworzy z samym sobą. Jeżeli nie czujemy się dobrze ze sobą, to z pewnością nie będzie nam dobrze z nikim innym. Skoro mamy Braci miłować taką miłością jaką miłujemy samych siebie, to nie możemy nie kochać siebie. Nie posiadając miłości własnej nie będziemy jej mogli przekazać innym. Dlatego najlepszym dobrym uczynkiem, który możemy zrobić dla siebie i Braci, to być szczęśliwymi.

Łączące nas więzi braterskiej miłości dają każdemu z nas nie tylko przywilej, ale również obowiązek dbania o jakość swojego życia, bowiem to ma również bezpośredni wpływ na jakość życia naszych Braci i Sióstr.

Podejmijmy zatem wysiłek walki ze swoim zniechęceniem lub nieufnością dla wspólnego dobra nas wszystkich, tak aby nasze środowisko braterskie było miejscem, w którym pokój Boży wypełnia nas bez żadnych ograniczeń.

Niech nam w tym wszystkim Bóg błogosławi.

A zakończę myślą z księgi Nehemiasza:

Neh. 8:10

 (10) I rzekł do nich: Idźcie, najedzcie się tłustego jadła i napijcie się słodkich napojów, udzielcie też tym, którzy nic nie przygotowali, gdyż dzień dzisiejszy jest poświęcony naszemu Panu; nie smućcie się, wszak radość z Pana jest waszą ostoją.

Amen.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *