Nagranie wykładu, który Adam Urban przedstawił w Suścu, rok 2004:
…
[PT 254; 593 p.69-70; 293 p.50-5]
MURY JERYCHA
Księga Jozuego 6-7
Wykład przeznaczony dla umęczonych doświadczeniami życia. Ma na celu wykazać, że nie jest to nic innego jak uśmiercanie starego człowieka i tworzenie nowego pod kierunkiem Jezusa. Liczne cytaty z literatury prawdy pozwalają lepiej zrozumieć to, co się z nami dzieje, i nabrać otuchy i siły do dalszej walki w tym kierunku.
Jerycho leżało w tej samej żyznej dolinie co 450 lat wcześniej Sodoma. Ziemia ta była obiecana Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi. Teraz nadszedł czas jej otrzymania przez ich potomków, a miejscem wkroczenia do tej ziemi było właśnie Jerycho.
Dla Jerycho nadszedł czas sądu – zostało potępione i przeklęte, by być zniszczonym, tak jak wcześniej Sodoma. Jednak sposób jego zniszczenia odmienny, gdyż zniszczenie Jerycha miało ilustrować coś innego niż Sodomy (której zniszczenie ilustracją wiecznego zniszczenia tych podlegających wtórej śmierci – Judy 7).
Jerycho miało ilustrować niszczenie starego człowieka przez nasze NS / nowy umysł, wolę i serce, co głównym i jedynym celem naszego poświęcenia, pod wodzą Jozuego = Jezusa (jako typ / antytyp ilustruje ono historię ludu B. i Babilonu).
Zauważmy, że walczyli tylko obrzezani (5:1-7) [obrzezanie symbolem poświęcenia = odcięcia, wyrzucenia z serca miłości do grzechu, siebie i świata – RZYM:2:28-9 + KOL:2:11].
JERYCHOŃCZYCY = naturalne, najczęściej grzeszne skłonności
IZRAELICI = NS / nowa natura = nowy umysł, wola, serce
MURY JERYCHA = cielesna wola broniąca dostępu
Zdobycie miasta przez okrążanie go 7 dni a 7-dmego dnia nawet 7 razy. Taka taktyka wymagała od Izraelitów wiary w to, że takie chodzenie i trąbienie ma jakikolwiek sens, co = nasza zupełna wiara w możliwość zwycięstwa taktyką proponowaną przez Boga; („bez wiary nie można podobać się Bogu” ; „przydajcie do wiary waszej …”).
Dopiero po okazaniu wiary mury naszej cielesnej woli mogą upaść, choć nie naszą a Boską mocą, jednak to my musimy zabijać Jerychończyków.
Cuda Jezusa dotyczyły tylko tych, którzy posiadali dostatecznie dużo wiary – innych pomijał („niech ci się stanie według wiary twojej”; „wiara twoja cię uzdrowiła”; „wiara .góry przenosi”).
- 8:22-5 – stopniowe uzdrowienie
- Mat. 15 : 22-28 – kobieta kananejska
- 7:32-4 – niemy i głuchy, a Jezus znakami wzbudza wiarę
Czasami była to wiara innych niż uleczani – sługa setnika, córka Jaira, Łazarz, opętani.
Bez wiary w to, co wiemy o Boskim charakterze i planie wobec nas nigdy nawet nie rozpoczniemy zabijania grzechu w nas (bo nie pozwoli stara wola).
Bez stałego jej przejawiania nie będziemy mogli tej walki kontynuować, gdyż załamią nas przeciwności walki z samym sobą.
Zatem wiara przewodem wszelkich błogosławieństw (niestety większość (w tym i nas) to ludzie małej wiary (por. Piotra na morzu); stąd i małe błogosławieństwa.
Wydaje się to trochę dziwne, gdyż wiara jest bardzo powszechnym zjawiskiem w świecie – każdy komuś lub w coś wierzy:
- rolnik wierzy że zasiane ziarno wyrośnie z ziemi i przyniesie mu plon i dlatego jest gotowy wrzucać je w ziemię, co dla kogoś nie wierzącego w taki mechanizm byłoby marnotrawstwem;
- ludzie wierzą, że pieniądze pozostawione w banku przyniosą dobry zysk i dlatego nie boją się zostawiać ich i odchodzić z kwitkiem;
- rodzice wierzą że ich dziecko pozostawione w przedszkolu powróci do nich po paru godzinach a wysłane na obóz czy kolonię nawet po paru tygodniach itd.
Dlaczego wierzymy w takie rzeczy, a często brakuje wiary w to co mówi i robi Bóg?
Chyba dlatego, że z tymi pierwszymi stykamy się my i inni – widzimy, że to działa i nabieramy zaufania. Boga często traktujemy z dystansem – czytamy, mówimy i słuchamy o Nim, ale nigdy lub zbyt rzadko mamy z Nim naprawdę do czynienia – jest On niemal nieobecny w naszym życiu. Nie powierzamy Mu naszych dóbr, pieniędzy, dzieci, lecz postępujemy z nimi po swojemu.
Dlaczego? Bo nie dbamy o rzeczy duchowe, nie obchodzi nas Jego oferta i w związku z tym nigdy nie przekonaliśmy się, że jest On co najmniej tak samo godny zaufania jak ziemia, w którą wrzucamy ziarno, jak banki w których zostawiamy nasze pieniądze, jak opiekunowie którym powierzamy nasze dzieci. Do właściwego duchowego rozwoju niezbędne jednak to, o czym mówi Paweł w 2 Kor.4:16-18:
Dlatego nie upadajmy na duchu; bo choć zewnętrzny nasz człowiek niszczeje, to jednak ten nasz wewnętrzny odnawia się z każdym dniem. Albowiem ten króciuchny i lekki ucisk nasz nader zacnej chwały wieczną wagę nam sprawuje; gdy nie patrzymy na rzeczy widzialne, ale na niewidzialne; albowiem rzeczy widzialne są doczesne, ale niewidzialne są wieczne.
Stałe używanie wiary (nie tylko do pierwszych trudności, doświadczeń, kar), powiększa ją, a wraz z nią rosną błogosławieństwa, rozwija się charakter:
„Za każdym razem, gdy przechodzimy przez jakiś konflikt i wciąż zachowujemy nie tylko umysłową ocenę prawdy, lecz także naszą ufność w Boga, nasze poleganie na Jego obietnicach, prawość naszego serca i dążeń oraz gorliwość dla sprawiedliwości – nasz charakter wzmacnia się, staje się bardziej symetryczny, bardziej podobny do Chrystusowego; dzięki temu stajemy się bardziej przyjemni dla naszego króla, który właśnie w tym celu poddaje nas dyscyplinie” (PT 472, p.53 – Jolly])
Dlatego szatanowi tak zależy na zabiciu prawdziwej wiary, co czyni przez
- błędy (szczególnie u nominalnych, gdyż w ten sposób nie mają oparcia dla swej wiary)
- „czynienie wszystkiego, co w jego mocy, by nasze życie uczynić nieprzyjemnym i nieszczęśliwym” (PT 240), i w ten sposób zachwiać wiarę ludu Bożego.
Rola wiedzy, znajomości (PT 221, p.54):
Łaska i pokój niech się wam rozmnoży przez poznanie Boga i Jezusa, Pana naszego. Jako nam jego Boska moc wszystko co do żywota i do pobożności należy darowała przez poznanie tego, który nas powołał przez chwałę i przez cnotę (2 Ptr 1:2,3).
Z powodu błędów – z powodu zablokowania poznawania Boga i Jezusa – szatan zatrzymał masy chrześcijaństwa w prawdziwym rozwijaniu charakteru. Nawet najlepsi z nich po otrzymaniu pewnych błogosławieństw tracą je, po czym często je znowu odzyskują, by ponownie je utracić, i tak przez cały czas – nie rozmnażają i nie przydają swych łask, lecz są zamknięci w kole stałego ich przydawania i tracenia, nie robiąc prawie żadnego postępu.
Dlaczego? Ponieważ nie znają rzeczy, które są niezbędne do:
- utrzymania początkowych błogosławieństw otrzymanych po okazaniu wiary w Jezusa
- przydawania, rozmnażania początkowych łask i pokoju
Dlaczego nie znają? Bo nie pozwala na to błąd.
Zobaczmy na przykładzie wiecznych mąk jako kary dla wszystkich z wyjątkiem wierzących. Pierwsza myśl nawet u tych najlepszych to ocalić samego siebie od tej strasznej wieczności ognia, a następnie możliwie największą liczbę innych. W ten sposób główny nacisk kładziony jest na „zbawianie grzeszników” przez pokutę i wiarę, co bardzo dobrym, lecz nie wystarczającym krokiem w kierunku do Boga, gdyż następnym jest całkowite oddanie się Bogu w celu prowadzenia naszej reformy i trwanie w tym stanie do końca życia. Z tego właśnie powodu na zawsze w najlepszym razie pozostają niemowlakami w chrześcijańskim rozwoju, w stanie wspomnianym przez Pawła w 1 Kor.3:1-3: A ja, bracia, nie mogłem wam mówić jako duchowym, ale jako cielesnym i jako niemowlątkom w Chrystusie. Karmiłem was mlekiem, a nie karmiłem was pokarmem, boście jeszcze nie mogli znieść, owszem i teraz jeszcze nie możecie, gdyż jeszcze cielesnymi jesteście. Bo ponieważ między wami jest zazdrość i swary i podziały, czyż nie jesteście cieleśni i czy według człowieka nie chodzicie?
Taki stan niemowlaka możliwy także dla nas, którzy znamy prawdę i nie jesteśmy krępowani przez błąd, jeśli znając prawdę i właściwy sposób postępowania, nie praktykujemy tego i nie walczymy z cielesnością starego Adama. Wtedy w wynikach jesteśmy równi tym, którzy prawdy w ogóle nie znają (bo nie mamy żadnych lub prawie żadnych), a dodatkowo obarcza nas odpowiedzialność za niestosowanie prawdy = grzeszenie przeciwko Duchowi Świętemu.
Bóg dozwala na błędy szatana dla próbowania ludzi, a szczególnie ludu Bożego:
- w przypadku nominalnych próba ta już na wstępie pozostawia ich na boku jako tych, którzy nie mają dostatecznej wiary ani miłości do prawdy i sprawiedliwości, by zwyciężyć w obecnych warunkach. Tacy w ogóle nie przejawiają większego zainteresowaniami sprawami Boga, w czym pomagają im różne błędy
- w przypadku poświęconych pewne błędy w interpretacji rozdzielają godnych od niegodnych przez przesiewania, których celem próbowanie nie naszej GŁOWY, umysłu, lecz naszego SERCA. BEZ WZGLĘDU NA TO JAK BARDZO RÓŻNIMY SIĘ Z INNYMI NA PUNKCIE INTERPRETACJI, ROZUMIENIA PEWNYCH SPRAW, NIE WOLNO NAM PRZEJAWIAĆ WOBEC NICH UCZUĆ WROGOŚCI, NIECHĘCI, ZAWIŚCI ITP., GDYŻ TEGO WŁAŚNIE OCZEKUJE OD NAS SZATAN JAKO DOWODU JEGO SUKCESU I NASZEJ PORAŻKI. Takie reakcje dowodem braku posiadania ducha Chrystusowego, a „kto ducha Chrystusowego nie ma, ten nie jest jego”. Wielu z poświęconych (w tym i nas) nie zdaje tego egzaminu.
Ciekawy cytat Johnsona na temat relacji między poznawaniem a rozwojem w charakterze:
Gdy rośnie nasza osobista wiedza o Boskim planie i charakterze, muszą także rosnąć nasze łaski, ponieważ ci, którzy nie podejmują uczciwych wysiłków dochodzenia krok po kroku do harmonii z tym, co widzą w Boskim charakterze, wkrótce tracą zainteresowanie taką wiedzą; natomiast ci, którzy przejawiają zainteresowanie, które skłania ich do dalszego badania, z konieczności muszą także rosnąć w łasce. A gdy rośniemy w łasce, rośniemy także w pokoju, ponieważ pokój także jest rzeczą postępującą. (PT 221, p.55).
[warto dobrze się nad tym zastanowić]
JERYCHOŃCZYCY
Wszyscy mieszkańcy Jerycha przeklęci – niech będzie to miasto przekleństwem Panu, ono, i wszystko co w nim jest (6:17) = każdy aktywny (=żywy) wpływ lub zasada starego człowieka jako sługa grzechu – cielesności – musi być zniszczony – Kol.3:5-9:
Umartwiajcie [= zabijajcie] tedy to, co w waszych członkach jest ziemskiego: wszeteczeństwo, nieczystość, namiętność, złą pożądliwość i chciwość, która jest bałwochwalstwem, z powodu których przychodzi gniew Boży na dzieci nieposłuszeństwa. Niegdyś i wy postępowaliście podobnie, kiedy im się oddawaliście, ale teraz odrzućcie i wy to wszystko: gniew, zapalczywość, złość, bluźnierstwo i nieprzyzwoite słowa z ust waszych; nie okłamujcie się nawzajem, skoro zewlekliście z siebie starego człowieka wraz z uczynkami jego.
+
Efez.4:22: Zewleczcie z siebie starego człowieka wraz z jego poprzednim postępowaniem, którego gubią zwodnicze żądze.
Jednak pewne rzeczy nie miały być zniszczone, lecz oddane na rzecz Pana (w.19,24). Wszystkie nasze posiadłości – te bardziej i te mniej wartościowe (naczynia złote i srebrne + miedziane i żelazne) – oddane w służbie dla Pana i do Niego od tej pory należące – nie wolno ich już używać samolubnie, gdyż odtąd jesteśmy tylko ich szafarzami.
Jeśli po poświęceniu wciąż żyjemy samolubnie i – jak Achan – chcemy odżywiać starego Adama, efektem są pewne problemy dla całego zgromadzenia, a dla nas samych ostateczna zguba.
Lecz w Jerychu była też Rachab, początkowo jako mieszkanka miasta skazana na śmierć wraz ze wszystkimi, lecz ostatecznie zachowana (wżeniła się potem w pokolenie Judy i stała się nawet jednym z przodków Jezusa). Są nią niektóre elementy naszej starej natury, których kiedyś używaliśmy jako wrogów nowej natury dla służenia grzechowi (zawód, zdolności, talenty do przemawiania, śpiewu, opowiadania, pozostałości naszego podobieństwa do Boga itp.), lecz po poświęceniu możemy je równie dobrze wykorzystywać dla służenia prawdzie i sprawiedliwości.
Wraz z całym upadłym człowieczeństwem najpierw uznane za martwe, a następnie przez poświęcenie ożywione do nowego życia dla Boga dzięki ofierze Jezusa (czerwony sznur z okna, którego wywieszenie dowodem trwania przy okupie Jezusa w stanie poświęcenia – 2:18,19; jakże podobne do przebywania Izraelitów w domu z pokropionymi odrzwiami).
Dlaczego to Rachab wywiesza czerwony sznur ofiary Jezusa? Bo Rachab to te elementy naszej ludzkiej natury, które nadają się jeszcze do wykorzystania dla celów nowego umysłu, woli i serca w nas, czyli w zasadzie te lepsze części naszego człowieczeństwa, a to właśnie one reagują na wezwanie Boga „Synu mój, daj mi serce twoje, a oczy twoje niech strzegą dróg moich”.
Bóg pociąga nas resztkami Swego obrazu w nas, które to resztki pragną (lub nie) społeczności z Nim i takie właśnie jest znaczenie Jana 6:44.
Jak umartwiać, zabijać tych Jerychończyków?
Johnson wiele oddzielnych artykułów poświęcił tematowi rozwijania podobieństwa do Chrystusa, których szczegółów nie sposób teraz wymienić. Podam tylko pewne myśli ogólne – zasada używania / praktykowania lub nieużywania / niepraktykowania.
Przykłady z życia:
- nauka jazdy rowerem czy samochodem od niezdarnych początków, przez zniechęcenia aż do mistrzowskiego opanowania kierownicy i jazdy nawet bez trzymania rąk
- chory przykuty długo do łóżka traci umiejętność chodzenia.
Te dwie sytuacje dowodzą, że praktykowanie bądź niepraktykowanie pewnych umiejętności prowadzi albo do ich mistrzowskiego utrwalenia albo utraty.
Podobnie jest duchowo: zalety można nabywać przez ich praktykowanie a wady usuwać przez ich niepraktykowanie.
Każde użycie jakiejś zalety, łaski w sytuacji jej wymagającej wzmacnia ją i czyni nas gotowymi na okazanie jej w jeszcze większym stopniu w przyszłości, nawet w trudniejszych sytuacjach.
Podobnie każde nieużycie wady w sytuacji ją uaktywniającej osłabia ją aż do ostatecznego zaniku.
Lecz i odwrotnie: „Każda zatrzymana zła myśl lub słowo zatwardza charakter i jeszcze bardziej skłania go do niesprawiedliwości”.
Co może pomóc w praktykowaniu / niepraktykowaniu wad, które Pieśń 2:15 nazywa „lisami” – PT 293]:
- Odrywanie naszych uczuć od nich
- Głuchość na ich wezwania do zaspokojenia
- Unikanie zła (sytuacji sprzyjających grzechom)
- Odraza do zła
- Sprzeciwianie się złu
- Ograniczenia. wad poprzez łaski, zwłaszcza wyższe pierwszorzędne
- Zastępowanie wad przeciwnymi im łaskami (na ile już je mamy)
Najlepiej zacząć na poziomie myśli:
„Ktokolwiek zachowa czystość myśli, nie będzie miał wielkich trudności w zachowaniu czystości słów i czynów” (PT 50, p.4).
Zatem:
- jeśli przejawiamy obmowę, nie róbmy tego, a jeszcze lepiej mówmy o innych dobrze
- jeśli mamy za mało wiary, używajmy tej jaką mamy
- mamy skłonności do zazdrości, radujmy się z przywilejów innych (bardziej niż z własnych)
- jesteśmy podatni na złośliwość, mściwość – próbujmy być miłosierni, pobłażliwi …
Taką właśnie metodę zastosuje Bóg w WT w postaci „laski żelaznej”, która będzie „zmuszała” ludzi do nieużywania upadłych skłonności i zachęcała do używania dobrych, szlachetnych i sprawiedliwych, przez co wielu rozwinie w sobie te pożądane zalety, nawet jeśli początkowo głównym motywem może obowiązek i strach przed karą.
Ale czy nasze doświadczenia życiowe nie wymagają niekiedy więcej wiary, pokory, cierpliwości, miłosierdzia, dobroci, miłości … niż w danym momencie posiadamy ?
Jeśli jesteśmy wierni – NIE – tylko tyle, na ile nas w danej chwili stać, choć często jest to na krawędzi naszej wytrzymałości, i wtedy wydaje nam się, że to już za dużo.
By zdobyć niezbędny rozwój, jakiego dostarcza nam Pan, z naszej stroni wystarczy pozostawać martwym dla siebie i świata a żywym dla Boga, co sprawi że będziemy reagować na to, co On czyni w nas i dla nas, nawet jeśli jesteśmy nieświadomi konkretnego celu prób. Nie musimy też rozumieć, a w niektórych przypadkach nawet próbować zrozumieć szczegółów Jego szczególnego postępowania, ponieważ w większości przypadków znajomość taka często prowadziłaby do wtrącania się i przeszkadzania Jego stosownym zabiegom i celom. Praca naszego Pana w rozwijaniu i próbowaniu nas jest najbardziej skomplikowanym dziełem we wszechświecie, a dla pomyślnego zakończenia wymaga umiejętności połączonej ze sprawiedliwością i miłością oraz mocy najwyższego stopnia (PT 256 p.45).
Nie stawiaj żadnej bariery Jego potężnej dającej życie sile sprawiającej w tobie wszelkie upodobanie Jego woli. Całkowicie poddaj się Jego słodkiej kontroli. Oddaj swój wzrost w Jego ręce tak zupełnie, jak zupełnie oddałeś swoje wszystkie inne sprawy. Pozwól Mu kierować nim tak, jak On chce. Ufaj Mu całkowicie i zawsze. Przyjm opatrzność każdej chwili, która przychodzi do ciebie z Jego drogich rąk jako niezbędne słońce lub rosa dla wzrostu w danej chwili. Mów ciągłe „tak” woli twego Ojca” (nieznany pisarz chrześcijański – PT 472, p.53).
Jeśli nie znajdziemy się w królestwie, będzie to nasza własna wina (PT 191).
A powodem brak miłości do Boga, Jego charakteru. Im bardziej poznajemy Jego charakter, tym bardziej jesteśmy Nim oczarowani, zafascynowani, a to co nas fascynuje, wzbudza chęć imitacji, naśladowania; stąd tak ważne miłowanie się w dobrych rzeczach i poznawanie ich.
Tymi, którzy miłują Pana i którzy w konsekwencji otrzymają Królestwo, będą ci, których miłość została wypróbowana przez próby i pokusy w drodze do niego. Ci, którzy nie miłują Boga z całego serca, u których własne ja lub inny bożek zajmuje pierwsze miejsce, zostaną doprowadzeni przez świat, ciało lub diabła do, jakiegoś rodzaju buntu przeciwko Boskiemu Słowu lub Boskiej opatrzności: będą mieli myśli i teorie, które będą woleć od planu Pana; ich własne teorie i plam po przeanalizowaniu zwykle okażą się być oparte na samolubstwie, ambicji lub złym duchu zazdrości, nienawiści itp.
Postępowanie Pana i słowa Pana tracą dla takich powab, a oni sami odpowiednio tracą zainteresowanie nimi; jak ci, którzy odwracali się od Pana w czasie pierwszego adwentu mówiąc „twarda ta mowa”, nie chcą już dłużej Nim chodzić (PT !97 p.52).
Jeśli miłujemy Boga nade wszystko (z całej duszę i siły) powinniśmy być gotowi zrezygnować ze wszystkiego, o czym wiemy że się Jemu nie podoba, i czynić wszystko, o czym wiemy, że Mu się podoba („wyłupić prawe oko i rękę”; 1 Jan 5:2-3).
Powinniśmy pełnić wolę Boga nawet za cenę ofiarowania ciała (PT 30 p.67).
Czy nie ma innej drogi? Czy musimy rozwijać charakter w walce i cierpieniach?
Gdybyśmy mieli doskonałe skłonności przy narodzeniu, wystarczyłoby zwykłe posłuszeństwo Boskim zasadom, by bez walki z sobą rozwinąć doskonały charakter (jak Adam).
Skoro jednak dziedziczymy niedoskonałe skłonności i dodatkowo żyjemy w niedoskonałych warunkach, potrzeba stałej walki choćby po to, by nie powiększać już odziedziczonej nieprawości (tego właśnie nie czyni ogół, i dlatego upadek człowieka narasta). [por. brudny kamień pozostawiony sam sobie, który w najlepszym razie pozostaje taki sam, a zwykle staje się jeszcze brudniejszy).
Usprawiedliwienie z wiary, które pokrywa nasze braki, na przestrzeni naszego życia ma stawać się naszą rzeczywistą, nie tylko przypisaną sprawiedliwością, choć do końca życia obecne będę zmazy charakteru wymagające szaty Jezusa:
BÓG NIE PRZYJĄŁ NAS JEDNAK W STANIE NIECZYSTYM PO TO, BYŚMY W TAKIM STANIE POZOSTAWALI, LECZ SIĘ Z NIEGO PRZY JEGO POMOCY PODNOSILI
Jeśli nie będziemy wystarczająco wierni w sprzeciwianiu się skłonnościom starej, upadłej natury, stracimy udział w danej klasie a dodatkowo będziemy musieli przejść przez jeszcze cięższe doświadczenia, by oczyścić się i znaleźć choćby w klasie restytucyjnej (por. WK) .
Im ciężej pracujemy, by wypełnić Boską wolę w nas i tej części Jego dzieła nam powierzonej, tym większy jest nasz pokój i prawdziwy odpoczynek(PT 81 p.120).
W takim stopniu, w jakim używamy Słowa, by oderwać poleganie serca w usprawiedliwieniu od śmieci grzechu a w poświęceniu od śmieci samolubstwa światowości – Pan nie będzie stosował symbolicznego węgla nieprzyjemnych doświadczeń; lecz jeśli nie będziemy dostatecznie gorliwi w tym, Pan włoży do pieca Swego tygla niezbędny węgiel, który podgrzeje go do wysokiej temperatury, by w ten sposób poleganie serca poświęconego zostało oderwane od śmieci naszego samolubstwa i światowości (1 Kor.11:31,32: „gdybyśmy się sami sądzili …”). Czyni to nie dlatego, że ma przyjemność w zadawaniu nam bólu, jako że te oczyszczające procesy z pewnością są bolesne, lecz po to, by nie tylko nie dopuścić do potępienia nas ze światem, lecz także po to, abyśmy pozbyli się naszych śmieci i stali się czystym złotem. Ci, których śmieci są nie do rozdzielenia od złota uświęcającego ich serce – pomimo całego ognia, jakiego Pan używa – muszą zostać usunięci z tygla jako członkowie wtórej śmierci i wyrzuceni na stos odpadów rudy złota (PT 350 p.i2).
Nawet gdy jest nam ciężko i smutno, Bóg jest z nami i …
… pomaga przez usuwanie smutku poprzez różne przejawy Swej opatrzności, gdy wypracuje on już w nas duchowe owoce, w którym to celu dozwolił On na niego; tak jak nie pozwoli On, aby przygniatał nas ciężar choćby o deko za ciężki, a dla naszego dobra nie powstrzymuje ani deka ciężaru niezbędnego dla udzielenia nam błogosławieństwa, jakie poprzez ten smutek przewidział dla nas – tak po tym, gdy przyniesie on pożądany skutek, nie pozwala, by przygniatał on nas choćby przez chwilę za długo (PT 300, p.163j.
Jeśli z Jego łaski doświadczenia nie mogą być dla naszego dobra, zostaną oddalone. On za bardzo nas kocha, by dozwolić na jakikolwiek zbyteczny smutek, jakiekolwiek zbyteczne cierpienie (PT 349 p.203).
Pamiętajmy przy tym, że nic nie dzieje się w naszym życiu z przypadku:
Rzeczy, o których sądzimy, że są winą innych lub też mogły spotkać nas przypadkiem są, całkowicie … pod Boskim nadzorem; wiemy, że Bóg nie narusza niczyjego sumienia, lecz współpracując z okolicznościami życia wiele rzeczy wykorzystuje do realizowania Boskich celów nas dotyczących; odwróci On od nas wszystko to, co mogłoby być dla naszej szkody (PT 31 p.84).
Obyśmy wszyscy mogli podnieść okrzyk radości na widok upadających murów naszej cielesnej woli, trąbiąc / ogłaszając Boskie poselstwo przeciwko grzechowi, samolubstwu i światowości, pamiętając że bez pokonania własnej woli nigdy nie będziemy mogli wejść do Jerycha ani zabijać jego mieszkańców = grzeszne skłonności starego Adama.