„Dlatego też właśnie wkładając całą gorliwość, dodajcie do wiary waszej cnotę, do cnoty poznanie, do poznania powściągliwość, do powściągliwości cierpliwość, do cierpliwości pobożność, do pobożności przyjaźń braterską, do przyjaźni braterskiej zaś miłość.” (2 Piotra 1:5-7)
Wykład wygłoszony przez brata Marka Urbana na spotkaniu Zoomowym zboru w Bydgoszczy (18.04.2021 r.).
——–
PT 73 ’21; TP 91 ‘91(wykres łask)
POBOŻNOŚĆ
jako wyższa pierwszorzędna łaska (2 Pio. 1:5-7)
Nasz Niebiański Ojciec jest z pewnością zadowolony, kiedy widzi wdzięczność w naszych sercach i kiedy słyszy prosto z serca płynące wyrazy dziękczynienia z naszych ust. Dziękczynienie jest bowiem istotną cechą pobożności. Pobożność w dużej mierze składa się z wdzięczności czy też dziękczynienia.
Czym zatem jest pobożność? Z pewnością nie jest to zaleta, jaką należałoby przejawiać względem naszych bliźnich, czyli innych ludzi. W całym wszechświecie może być praktykowana wyłącznie względem 2 osób. Pierwszą z tych osób jest nasz Niebiański Ojciec, a drugą jest Jego Syn, a nasz Zbawiciel Jezus. W przyszłym wieku, w WT, kiedy kościół będzie panował jako podrzędna część Pośrednika, ludzkość będzie przejawiać pobożność także względem Kościoła Chrystusowego (Oblubienicy Chrystusowej). Jednakże w obecnym czasie pobożność może być praktykowana wyłącznie względem Boga i Chrystusa, którzy są jej obiektami.
Należy również podkreślić to, że pobożność jest częścią [wymogiem] sprawiedliwości. Apostoł Piotr w swoim przydawaniu w 2 Pio. 1:5-7, wymienia nie tylko siedem wyższych pierwszorzędnych zalet charakteru, ale podaje również cztery wielkie przymioty (atrybuty) Boskiego charakteru, które mamy rozwinąć w naszych charakterach: Mądrość (wiara, nadzieja (bohaterstwo, odwaga, hart ducha w Diaglocie; to nadzieja na osiągniecie zwycięstwa daje hart ducha, odwagę), wiedza), Moc: (samokontrola i cierpliwość [wytrwałość]), Sprawiedliwość: (pobożność i miłość braterska), Miłość: (miłość bezinteresowna) ‘agape’.
Widać z tego, że pobożność nie stanowi pełni wymagań sprawiedliwości, lecz jedynie ich część. Pobożność stanowi tę część sprawiedliwości, jaka jest należna Bogu i Chrystusowi.
A czym jest sprawiedliwość? Sprawiedliwość jest miłością obowiązkową, czyli dobrą wolą, jaką z obowiązku jesteśmy winni innym. Sprawiedliwość jest czymś, co się należy; czymś, co jest naszą powinnością; czymś, co jest naszym obowiązkiem; czymś, czego wymaga prawo. Jesteśmy ją winni, dlatego musimy ją czynić. Kiedy oddajemy każdemu to, co się mu należy (co jest jego prawem), wtedy czynimy sprawiedliwość (postępujemy sprawiedliwie). Mamy pewne powinności względem Boga i Chrystusa, które mamy wypełniać, a kiedy to czynimy, oddajemy Im sprawiedliwość, czyli wypełniamy tę część sprawiedliwości, którą nazywamy pobożnością.
Dlatego też pobożność definiujemy jako: dziękczynną dobrą wolę wymaganą przez sprawiedliwość i należną Bogu i Chrystusowi za dobro, jakie nam wyświadczyli.
Definicja w TP nr 419 z 1991 r. strona 91 brzmi: Dziękczynna dobra wola oparta na sprawiedliwej podstawie, którą z obowiązku winni jesteśmy Bogu i Chrystusowi za dobro.
English definition: Piety is the thankful good will based on right, and due to God and Christ for the good that They have done to us.
Bóg pragnie, aby Jego lud rozwijał dwa rodzaje miłości – miłość obowiązkową oraz miłość bezinteresowną. Miłość obowiązkowa jest czymś, co jest naszą powinnością. Jesteśmy winni dobrą wolę Bogu, Chrystusowi oraz naszym bliźnim. I właśnie pobożność jest tą dobrą wolą, jaką jesteśmy winni Bogu i Chrystusowi. Jest to dziękczynna dobra wola, bowiem Bóg i Chrystus wyświadczyli nam tak wiele dobra. 1 Jana 4:19 mówi (BG): „My go miłujemy, iż on nas pierwej umiłował”.
Pobożność jest wymagana przez sprawiedliwość, bowiem Bóg jako nasz Stwórca ma zupełne prawo oczekiwać jej od Swoich stworzeń. Zgodnie z zasadami sprawiedliwości jesteśmy zobowiązani Mu ją okazywać. Tak samo nasz Pan Jezus Chrystus jako nasz Odkupiciel ma zupełne prawo jej od nas oczekiwać – jest ona naszym obowiązkiem. Właśnie dlatego pobożność można zdefiniować jako dziękczynną dobrą wolę wymaganą przez sprawiedliwość i należną Bogu i Chrystusowi za dobro, jakie nam wyświadczyli.
Jak wielka powinna być nasza miłość do Boga i Chrystusa w pobożności?
Gdybyśmy miłowali Boga i Chrystusa taką samą miarą miłości obowiązkowej jak każdego innego człowieka, czy nawet taką samą miarą jak jakiegoś naszego ludzkiego dobroczyńcę, nie oddawalibyśmy im sprawiedliwości, czyli nie wypełnialibyśmy wymogów sprawiedliwości. Biblia wyraźnie określa, jak wielka powinna być nasza miłość w pobożności. Każdy, kto takiej miłości nie ma, nie wypełnia wymogów sprawiedliwości, czyli grzeszy, bowiem każda niesprawiedliwość jest grzechem. Można bowiem miłować Boga i Chrystusa poniżej standardu sprawiedliwości. Większość chrześcijan odczuwa jakiś tam, mniejszy lub większy, stopień miłości obowiązkowej, czyli dobrej woli czy też wdzięczności względem Boga i Chrystusa, ale przytłaczającej większości chrześcijan daleko do miłości wymaganej przez sprawiedliwość.
A zatem jaki stopień miłości do Boga i Chrystusa jest wymagany, byśmy mogli żywić pobożność, czyli być prawdziwi pobożnymi? Pismo Święte mówi, że tym wymaganym stopniem jest miłość wszechogarniająca. W Marka 12:30 czytamy: (BW) „Będziesz tedy miłował Pana, Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej, i z całej myśli swojej, i z całej siły swojej”. A według Biblii gdańskiej: „Przetoż będziesz miłował Pana, Boga twego, ze wszystkiego serca twego, i ze wszystkiej duszy twojej, i ze wszystkiej myśli twojej, i ze wszystkiej siły twojej; toć jest pierwsze przykazanie”.
A zatem kto nie miłuje Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej, i z całej myśli swojej, i z całej siły swojej, nie wypełnia sprawiedliwości. Jego pobożność nie jest tą pobożnością, o której mówi Biblia. Pobożność Biblijną ma ten, kto z dziękczynnej dobrej woli do Boga i Chrystusa miłuje Ich z całego serca swego i z całej duszy swojej, i z całej myśli swojej, i z całej siły swojej. Taki i tylko taki jest prawdziwie pobożny i postępuje sprawiedliwie względem Boga i Chrystusa. Ktokolwiek miłuje Ich mniej nie wypełnia wymogów sprawiedliwości, czyli czyni Im krzywdę, bo nie oddaje im tego, co Im się należy.
To właśnie taką wszechogarniającą pobożność apostoł Piotr każe nam przydać do naszej cierpliwości. To właśnie taką dziękczynną dobrą wolę mamy starać się rozwijać. W związku z tym można by zapytać: „co to oznacza miłować Boga z całego serca swego i z całej duszy swojej, i z całej myśli swojej, i z całej siły swojej?
Oznacza to stawianie Boga na pierwszym miejscu we wszystkim. A ktoś mógłby jeszcze zapytać, jak można jednocześnie miłować Boga i Chrystusa miłością najwyższą? Można, bowiem są Oni w doskonałej harmonii ze sobą, a każda dobra rzecz, jaka nas spotkała, została udzielona przez Boga za pośrednictwem Chrystusa. Ponieważ są Oni zjednoczeni w sercu, umyśle i celu, nie ma żadnej rywalizacji między nimi. Wszystkie rzeczy są z Ojca i przez Syna, dlatego też nie żadnej sprzeczności pomiędzy miłością, jaką mamy do Ojca i do Syna. Stawiamy Boga na pierwszym miejscu, a Chrystusa zaraz po Nim, bowiem jest On przedstawicielem/narzędziem Ojca we wszystkim.
W takim razie, co to znaczy stawiać Boga na pierwszym miejscu? Oznacza to, stawianie Go przed każdym i wszystkim – stawianie Go przed samym sobą, naszymi mężami/żonami, dziećmi, ojcem, matką, braćmi, siostrami, krewnymi, przyjaciółmi, domami, dobytkiem, ojczyzną, wiedzą, pracą zawodową, miłością do sztuki i aprobaty innych osób, swoim bezpieczeństwem, wygodą, samoobroną, życiem, pokarmem i napojem – jednym słowem przed wszystkim innym, tak by zawsze miał prymat, czyli pierwszeństwo.
Oznacza to, że wszystko co robimy, konsultujemy najpierw z pobożnością (pytamy, czy podoba się to Bogu). Staramy się, by wszystko co robimy wypływało z pobożności jako przejaw/wyraz miłości obowiązkowej do Boga i Chrystusa. Dlatego też będziemy miłowali nasze żony/naszych mężów, ojca, matkę, braci, siostry, sąsiadów, przyjaciół i wrogów, ponieważ miłujemy Go. Będziemy miłowali prawdę, ponieważ miłujemy Go. Będziemy miłowali naszą ziemską pracę w harmonii z Jego wolą, ponieważ miłujemy Go. Będziemy miłowali każde zadanie dane nam do wykonania, ponieważ miłujemy Go. Bycie pobożnym oznacza, że Bóg jest inspiracją (natchnieniem) wszystkiego, co robimy. Oznacza, że robimy, to co robimy, bowiem miłujemy Boga i Chrystusa, ponieważ są tacy dobrzy dla nas. Wszystko co czynimy, czynimy jako wyraz wdzięczności za Ich dobroć dla nas.
Pobożność nie jest ani jedynym ani nawet najwyższym rodzajem miłości, jaką mamy okazywać Ojcu i Synowi, ale jest to najmniejsza miara miłości, jaka może zostać przez Nich przyjęta. Jeśli nie jest ona przez nas praktykowana, pojawia się grzech.
Naszym przywilejem jest wychodzić ponad miłość obowiązkową i rozwijać miłość bezinteresowną do Ojca i Syna, poświęcając nasze prawa na Ich rzecz, ale zgodnie z zasadami sprawiedliwości musimy zacząć od pobożności czyli dziękczynnej dobrą woli wymaganej przez sprawiedliwość i należnej Bogu i Chrystusowi za dobro, jakie nam wyświadczyli.
To, że Bóg żąda od człowieka pobożności jest rozsądnym wymogiem. Niektórzy ludzie uważają, że wymaganie od nas tego, byśmy miłowali Pana, Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej, i z całej myśli swojej, i z całej siły swojej, jest całkowicie nierozsądne. Takowi sądzą, że Boskie pragnienie, by być na pierwszym miejscu w naszym sercu to czysty egoizm ze strony Boga. Uważają, że nie jest to właściwe.
Byłoby to niewłaściwe, gdyby takiej najwyższej miłości żądał od nas jakikolwiek inny człowiek – jakikolwiek nasz bliźni. Z pewnością jest rzeczą niestosowną, gdy my ludzi życzymy sobie, by ktoś miłował nas z całego serca swego i z całej duszy swojej i z całej myśli swojej i z całej siły swojej. Gdyby jakakolwiek istota ludzka lub anielska domagała się od nas takiej miłości, wtedy byłby to rzeczywiście egoizm w czystej postaci. Takiej miłości mogą domagać się od nas tylko, ci, którzy próbują uniemożliwić nam miłowanie Boga miłością najwyższą. Takowi w rzeczywistości chcą, byśmy uczynili ich swoim Bogiem i oddawali im miłość najwyższą, z całego serca, duszy, mocy i siły. I to, jest zdecydowanie egoistyczne, ale Boskie pragnienie, by być na pierwszym miejscu w naszym sercu nie jest egoistyczne.
Po pierwsze dlatego, że miłowanie Boga i Chrystusa z całego serca, duszy, mocy i siły jest dla naszego dobra. Jesteśmy tak zbudowani, że jeśli tego nie czynimy, stajemy się nieszczęśliwi i ponosimy straty. Pobożne życie jest dla nas błogosławieństwem. Daje nam pokój, radość i zadowolenie, umożliwiając duchowy rozwój.
Każda dobra rzecz, którą jesteśmy i którą posiadamy, pochodzi od Ojca przez Syna.
Jak. 1:17 mówi: Wszelki datek dobry i wszelki dar doskonały zstępuje z góry od Ojca światłości; u niego nie ma żadnej odmiany ani nawet chwilowego zaćmienia.
A 1 Kor. 8:16 dodaje: Wszakże dla nas istnieje tylko jeden Bóg Ojciec, z którego pochodzi wszystko i dla którego istniejemy, i jeden Pan, Jezus Chrystus, przez którego wszystko istnieje i przez którego my także istniejemy.
A zatem, jeśli wszystko czym jesteśmy i co mamy pochodzi od Boga poprzez Chrystusa, słusznym jest, by okazywać im dziękczynną dobrą wolę. Wyświadczyli nam wiele dobra. Przecież niekoniecznie musielibyśmy w ogóle istnieć. To dzięki dobroci Boga istniejemy, a skoro samo istnienie na najwyższym poziomie cielesnego bytu jest wielkim błogosławieństwem, powinniśmy odczuwać wdzięczność z tego powodu.
Stworzenie każdego atomu naszych ciał oraz organów wewnętrznych tak, by ciało mogło odpowiednio funkcjonować, a nasza osobowość wyrażać się przez nie, jest także wynikiem dobroci Boga, dlatego zawdzięczamy Mu nasze istnienie. Bóg zapewnił wszystkie materiały z jakich składają się nasze ciała, i dzięki Jego mądrości zostaliśmy tak ukonstytuowani, że staliśmy się istotami o sporych zdolnościach i umiejętnościach (wciąż widocznych pomimo upadku), i dlatego ma On prawo do korzystania z tego, co stanowi Jego własność, co stworzył i powołał do istnienia. Tak samo, jak my mamy prawo do wszystkiego, co sami stworzymy (wyprodukujemy) przy użyciu własnych materiałów i środków. Bóg ma prawo do korzystania z każdej zdolności, jaką posiadamy, bowiem to On ją stworzył i nas nią obdarzył. Z tego powodu, z punktu widzenia stworzenia jest całkowicie rozsądnym, byśmy miłowali Boga z całego serca, umysłu, duszy i siły.
A patrząc na niniejszą kwestię z punktu widzenia Opatrzności stwierdzamy, że Bóg podtrzymuje nasze życie poprzez różne błogosławieństwa, udzielając nam pokarmu, schronienia, ubioru i innych ziemskich błogosławieństw. Dlatego też jest czymś zupełnie stosownym, byśmy jako istoty ludzkie darzyli Go miłością najwyższą, z całego serca, mocy, duszy i siły za Jego opatrznościowe błogosławieństwa. A ze względu na to, że Jezus jest przedstawicielem Ojca we wszystkich tych rzeczach, też zasługuje na taką miłość.
Z punktu widzenia odkupienia też jest rzeczą rozsądną, byśmy miłowali Boga I Chrystusa miłością najwyższą. Kiedy wciąż byliśmy pogrążeni w grzechu i znajdowaliśmy się pod wyrokiem śmierci nasz Niebiański Ojciec wysłał Swojego Syna umiłowanego, by za nas umarł, byśmy mogli zostać odkupieni. Dlatego też nasze nadzieje na życie wieczne są całkowicie uzależnione od tego, co Ojciec z Synem zrobili dla naszego odkupienia. Z tego powodu mają pełne prawo do naszej dziękczynnej dobrej woli.
Rzym. 5:6-8 mówi: Wszak Chrystus, gdy jeszcze byliśmy słabi, we właściwym czasie umarł za bezbożnych. Rzadko się zdarza, że ktoś umrze za sprawiedliwego; prędzej za dobrego gotów ktoś umrzeć. Bóg zaś daje dowód swojej miłości ku nam przez to, że kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami, Chrystus za nas umarł.
Bogu i Chrystusowi zawdzięczamy również nasze oświecenie: wiedzę na temat Boskiego planu zbawienia, na temat przykazań Bożych, znajomość tego, co należy czynić, a czego trzeba się wystrzegać, w co wierzyć, a w co nie wierzyć. Z tego powodu nasz dług wobec Nich staje się jeszcze większy. Bądź co bądź Chrystus 1 Kor. 1:30: (…) stał się dla nas mądrością od Boga i sprawiedliwością, i uświęceniem, i wybawieniem.
Dar usprawiedliwienia dzięki wierze w okupową ofiarę Jezusa Chrystusa także powinien wzbudzać w nas rosnącą wdzięczność, pobudzając do miłowania Boga i Chrystusa miłością najwyższą.
Nasze uczucia wdzięczności pogłębiają się, kiedy weźmiemy pod uwagę to, jak Bóg przyjął nas do społeczności ze Sobą, jak daje nam sposobności do składania Swojego życia w ofierze i rozwijania charakteru nadającego się do Królestwa, jak wybawia nas z mocy Przeciwnika i udziela nam zwycięstwa nad światem, ciałem i szatanem.
A kiedy popatrzymy na błogosławieństwa w przyszłości, zwycięstwo nad grobem w zmartwychwstaniu, udział w błogosławieniu wszystkich narodów ziem oraz życie wieczne w rajskich warunkach na ziemi, uświadamiamy sobie tym bardziej ogrom naszego długu wobec Boga i Chrystusa. Człowiek, który będąc świadomy wszystkich tych błogosławieństw, odmawia stawiania Ich dawcy na pierwszym miejscu jest nikczemnym człowiekiem pozbawionym wdzięczności i niegodnym wszystkich dobrodziejstw oferowanych przez Boga i Chrystusa.
Gdybyśmy po tym, jak Bóg wyświadczył nam wszystko to dobro, kwestionowali Jego prawo do pierwszeństwa w naszych uczuciach, okazywalibyśmy się być podłymi niewdzięcznikami, którzy w żadnym razie nie mogą być częścią Jego ludu.
Nierozsądnym nie jest żywienie miłości najwyższej do Boga i Chrystusa. Nierozsądnym jest brak dziękczynnej miłości do Boga po otrzymaniu całości lub choć części powyższych błogosławieństw. Bóg i Chrystus mają całkowite prawo do pierwszeństwa w naszym sercu, bowiem same zasady sprawiedliwości wymagają, byśmy miłowali Boga i Chrystusa z całego serca, mocy, duszy i siły. Jest rzeczą jedynie słuszną, byśmy żywili do Nich dziękczynną dobrą wolę za dobro, jakie nam wyświadczyli.
Jakie są korzyści z posiadania pobożności?
Jeśli jesteśmy pobożni, korzyści z tego odnoszą Bóg i Chrystus, dobroczynnych skutków doświadczamy również my sami, a pewne korzyści stają się nawet udziałem innych ludzi. Dlatego też pobożność jest dobra dla każdego.
Jakie korzyści z naszej pobożności odnoszą Bóg i Chrystus? Powinni przecież widzieć owoc Swojej pracy. Powinni mieć jakieś korzyści z całego dobra, jakie nam wyświadczyli. Bóg stworzył wszystkie rzeczy według Swego upodobania i przejawy pobożności podobają się Mu. Znajduje w nich upodobanie, nie dlatego, że potrzebuje ich dla Siebie, lecz dlatego, że podoba Mu się, kiedy widzi, że dobro jest praktykowane, że dzięki temu ludzie odnoszą błogosławieństwa. Raduje to Jego serce.
Jezus mówi nam w Jana 14:15: Jeśli mnie miłujecie, przykazań moich przestrzegać będziecie. A w wersecie 21 dodaje: Kto ma przykazania moje i przestrzega ich, ten mnie miłuje; a kto mnie miłuje, tego też będzie miłował Ojciec i Ja miłować go będę, i objawię mu samego siebie. Zapewnia nas tutaj, że ci, którzy Go miłują i dowodzą swej miłości poprzez posłuszeństwo będą cieszyć się miłością Jego samego i Jego Ojca. Prawdziwości swojej miłości do Boga i Chrystusa można dowieść wyłącznie przez posłuszeństwo, daremnym jest deklarowanie swej miłości do Pana, kiedy nie jesteśmy mu posłuszni. Okazujemy wówczas tylko naszą hipokryzję.
W pewnym sensie Bóg i Chrystus miłują każdego, bowiem Biblia w Mat. 5:45 uczy, że „słońce jego wschodzi nad złymi i dobrymi i deszcz pada na sprawiedliwych i niesprawiedliwych”
a w słynnym Jana 3:16 stwierdza, że „tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny”.
Jednakże Bóg nie miłuje świata w tym znaczeniu, które występuje w 14 r. Ew. Jana, gdzie jest mowa o miłości, jaką Bóg obdarza tych, co miłują Jezusa i są w harmonii z dobrymi zasadami. Miłość jaką ich obdarza, jest miłością z upodobania w przeciwieństwie do miłości z politowania, jaką darzy świat. Bogu podobają się ci, którzy miłują Jezusa. Cieszą oni Boga, bowiem widzi On, że dobre zasady okazują się w ich charakterach. To jest zatem pierwszą korzyścią, jaką Bóg i Chrystus czerpią z pobożności. Mają radość, widząc naszą pobożność. Podoba się ona Im, tak jak dobremu ziemskiemu ojcu podoba się lojalność jego dzieci, bowiem miłuje on swoje dzieci i raduje się widząc, że dobrze postępują i dobrze się im powodzi.
Następnie pobożność chrześcijanina przynosi uznanie Bogu i Chrystusowi. Przynosi Im to zaszczyt, gdy przejawiamy pobożność, bowiem staje się ona podstawą całego naszego postępowania. Miłość obowiązkowa do Boga i Chrystusa jest fundamentem wszelkiej właściwej miłości – każdy rodzaj miłości powinien wypływać z miłości obowiązkowej. Miłość obowiązkowa do naszych bliźnich powinna wypływać z miłości obowiązkowej do Boga i Chrystusa, a miłość bezinteresowna do Boga i Chrystusa musi wypływać z takiej miłości obowiązkowej. Dlatego też pobożność jest podstawą, czyli fundamentem każdej prawdziwej miłości.
Miłość obowiązkowa wierzącego przynosi uznanie Bogu po pierwsze dlatego, że pokazuje profesjonalizm Jego umiejętności w nas indywidualnie. Można zaryzykować stwierdzenie, że największą umiejętnością Boga w Jego twórczym dziele jest umiejętność wypracowywania owoców Ducha w Jego dzieciach. Posiadając obficie owoce Ducha przynosimy Mu chlubę, a pobożność jest jednym z owoców Ducha, jedną z najwyższych zalet. Tak jak wprawny/zręczny winogrodnik zdobywa uznanie, gdy uda się mu wyhodować wspaniały szczep winogron, tak nasz niebiański Ojciec jako Wielki Winogrodnik zdobywa uznanie, gdy wytworzy w nas wspaniałe, niezrównane owoce Ducha, których nikt inny nie jest w stanie wytworzyć. Ponadto, pobożność pobudza nas do tego, by pełnić dobre uczynki, co przynosi Bogu tym większą chlubę i uznanie.
Ponadto, nasza pobożność przysłuża się Bogu, przyczynia się do realizacji Jego planu, bowiem miłość obowiązkowa jest jedną z łask współdziałających z miłością bezinteresowną w usprawiedliwieniu i poświęceniu. Dzięki ich współpracy, chrześcijanie wykonują wielu rzeczy, które posuwają Plan Boży do przodu w błogosławieniu Jego ludu oraz innych i jest to korzyść, jaką odnosi Bóg. Dawszy nam tyle dobra, sam musi uzyskać coś dobrego w zamian.
Podsumowując, Bóg uzyskuje trzy dobre rzeczy z pobożności Swoich dzieci: 1. radość i zadowolenie; 2. chlubę i uznanie; 3. służbę.
Nasza pobożność jest korzyścią nie tylko dla Boga i Chrystusa, ale również dla nas samych. Nasz mózg jest tak ukonstytuowany/zbudowany, że nie możemy mieć radości, jaką powinniśmy mieć jako odpowiednio ukonstytuowane istoty, jeśli pobożność będąca jedną z najwyższych łask, nie może działać. Bóg tak stworzył mózg człowieka, że jeśli działa w harmonii z właściwymi zasadami, uzyskujemy pokój i radość. Wśród zdolności mózgu Bóg umieścił zdolność do czci i sumienności, a niniejsze dwie zdolności odpowiednio używane wytwarzają w nas pobożność – czyli miłość obowiązkową do Boga i Chrystusa. Jeśli pozwolimy naszym zdolnościom do czci i sumienności wykonywać swoje funkcje, doznamy błogosławieństwa pokoju i radości.
Pobożność nie tylko daje nam pokój i radość, lecz jest również niezbędna dla rozwoju innych naszych zalet, bowiem udziela nam zdolności do działania poprzez inne zalety, a tym sposobem rozwija inne łaski Ducha. Pobożność pomaga nam wykonać nasze poświęcenie. Dlatego też przejawianie pobożności jest dla nas dobrą rzeczą.
Co więcej, nasza pobożność przynosi błogosławieństwa naszym bliźnim, bowiem pobudza nas do świadczenia dobra innym ludziom. Miłujemy innych, dlatego że miłujemy Boga i Chrystusa. Taki jest Boski standard. Nie mamy miłować innych ludzi w oderwaniu od Boga i Chrystusa, a nasza pobożność powinna wzmacniać naszą miłość do braci, do rodzaju ludzkiego w ogólności i do naszych wrogów. Naszą myślą powinno być, że czynimy to czy tamto, ponieważ miłujemy Boga i Chrystusa, ponieważ Oni pragną, byśmy miłowali innych, a my chcemy miłować innych, bo jesteśmy oddani Bogu i Chrystusowi, gdyż miłujemy Boga i Chrystusa.
Św. Jan pisze w 1 Jana 4:20: Jeśli kto mówi: Miłuję Boga, a nienawidzi brata swego, kłamcą jest; albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi.
Miłość do braci ma wynikać z miłości do Boga i Chrystusa. Dlatego też musi najpierw istnieć miłość do Boga i Chrystusa, zanim w sposób właściwy będziemy mogli miłować innych. A zatem gdy pobożność rządzi sercem jednostki, dobro wypływa z niego ku jego bliźnim. Pobożne serce czyni osobę lepszym mężem, lepszą żoną, lepszym synem, lepszą córką, lepszym bratem, lepszą siostrą, lepszym przyjacielem i lepszym bliźnim.
Jeśli pozwolimy pobożności wykonywać jej funkcję w naszym życiu, dokona wszystkich powyższych rzeczy, przynosząc błogosławieństwa naszym małżonkom, dzieciom, rodzicom, braciom, siostrom i bliźnim z tego powodu, że inne formy miłości wypływają z pobożności. Dlatego przydajmy pobożność do cierpliwości.
ROZWIJANIE/KULTYWOWANIE POBOŻNOŚCI
Skoro posiadanie pobożności daje takie korzyści, jak można ją rozwijać?
Jednym z najlepszych sposobów rozwijania pobożności wobec Boga i Chrystusa jest nabożne rozmyślanie o Ich dobroci do nas – rozmyślanie w sercu, a nie jedynie rozmyślanie w głowie – o tym, jak dobrym jest dla nas nasz Niebiański Ojciec i nasz Pan Jezus Chrystus. Kiedy będziemy rozmyślać o wysokości, głębokości, długości i szerokości Tego, co dla nas już uczynili, co czynią obecnie i co jeszcze dla nas uczynią, jeśli pozostaniemy wierni, wyrysuje/odciśnie to w naszym sercu uczucia miłości obowiązkowej do Nich.
Psalm 116:12 pyta: Czym odpłacę Panu za wszystkie dobrodziejstwa, które mi wyświadczył?
Chcąc rozwijać pobożność powinniśmy rozmyślać o tych wszystkich dobrodziejstwach, jakich Bóg nam udzielił nie jako o abstrakcyjnym dobrze wyświadczonym ludzkości w ogólności, czy komuś innemu, gdzieś tam i kiedyś tam, ale powinniśmy kontemplować dobrodziejstwa Pana jako przejawy Jego dobroci dla nas osobiście – jako wyświadczone nam osobiście. 1 Piotra 5:7 mówi: Wszelką troskę swoją złóżcie na niego, gdyż On ma o was staranie. Bóg dopilnowuje tego, by wszystko, co jest nam potrzebne zostało zrobione na tyle na ile pozwala na to nasz przypadek. Rozmyślajmy zatem o tych dobrodziejstwach, a nasze serca niech się nimi lubują/rozkoszują, a takie rozmyślanie połączone z lubością będzie pobudzać w nas miłość do Boga i Chrystusa, która stopniowo będzie rosnąć, aż w końcu stanie się miłością z całego serca, umysłu, duszy i siły.
Rozważajmy to, co Bóg i Chrystus uczynili dla nas w Boskim planie. Ojciec go stworzył, ustalił każdą jego część, a następnie przekazał do realizacji Synowi z pełną specyfikacją i szczegółowymi rysunkami. Bóg zaplanował, a Jezus zrealizował dzieło stworzenia człowieka, dzięki temu istniejemy. Czy to nie powód do wdzięczności do Boga i Chrystusa?
Nie zapominajmy o tym, że pozwalając nam istnieć, Bóg udzielił nam wielkiego błogosławieństwa. Samo fakt, że jesteśmy, że istniejemy jest czymś wielkim, wspaniałym. Przecież mogliśmy w ogóle nie istnieć, lub istnieć na niższym poziomie bytu. Nie było niczego szczególnego, co wymagało od Boga tego, by nas stworzył. Stworzył ludzkość z dobroci, bowiem pragnął, byśmy cieszyli się radością i dobrodziejstwami istnienia. Chociaż obecnie żyjemy pod klątwą, Bóg tak zrządził sprawy w Swoim planie, by klątwa mogła obrócić się w błogosławieństwo i byśmy ostatecznie mogli istnieć wiecznie w harmonii z doskonałymi zasadami. Taka prosta kwestia, a tak wiele dziękczynienia dla Boga może z niej wypłynąć, jeśli spojrzy się na kwestię stworzenia z tego punktu widzenia.
Tak samo błogosławieństwem jest to, że Bóg pozwolił nam zaistnieć na tej planecie. Przecież mógł przenieść nasze stworzenie na inny czas i na inną planetę, a pojawiliśmy się dość wcześnie na scenie dziejów, stworzeni na ziemi – na pierwszej planecie, jaka ma zostać doprowadzona do doskonałości. Dzięki temu możemy mieć udział w tych rzeczach, jakie stają się obecnie udziałem ludu Bożego. Gdyby Bóg poczekał ze stworzeniem nas na jakąś późniejszą epokę, stracilibyśmy wszystko to, co Jego łaska i miłosierdzie oferuje ludzkości od stworzenia naszego praojca Adama (m.in. możliwość zbawienia na poziomie Boskim, duchowym lub przywilej bycia z quasi-wybranych, który sam w sobie jest wielką wartością).
Jednakże na tym nie koniec Boskiej dobroci dla nas, to dopiero początek. Pozwalając nam żyć obecnie, Bóg sprawił, że żyjemy w Wieku Ewangelii. Gdybyśmy urodzili się w Wieku Żydowskim, nie otrzymywalibyśmy tych błogosławieństw, jakie obecnie są naszym udziałem. Cieszymy się większymi przywilejami, jakich nie posiadali Starożytni Godni. Choć, jak mówi apostoł Paweł świat nie był ich godny, nie mieli oni takiej zażyłej społeczności z Ojcem (a z Synem w ogóle nie mogli mieć) nie mieli też zrozumienia Jego planu, jakie posiadamy my. My nie musimy pytać tak, jak pytał prorok Daniel, który w Dan. 12:8 pyta: „Wprawdzie słyszałem to, lecz tego nie rozumiałem, i rzekłem: Panie mój! Jakiż jest koniec tych rzeczy?” I nie musimy słyszeć odpowiedzi, jaką on usłyszał: Idź, Danielu, bo słowa są zamknięte i zapieczętowane aż do czasu ostatecznego, bowiem my wiemy, jaki jest koniec tych rzeczy (a nawet widzimy własnymi oczyma), dla nas słowa te nie są zamknięte, gdyż zostały rozpieczętowane – pieczęcie zostały zdjęte przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, który okazał się być godny tego, by stać się Wykonawcą oraz Interpretatorem Boskiego Planu Zbawienia.
Obecnie jest więcej światła niż kiedykolwiek wcześniej. Większość wydarzeń, o których mówią proroctwa już się wypełniła, lub wypełnia się właśnie teraz. Żyjemy w okresie przejściowym kończącym WE i wprowadzającym WT. Na własne oczy oglądamy działania Pana niszczącego obecny zły świat jako wstęp do ustanowienia Jego królestwa na ziemi. Tak wiec mamy dobre powody do tego, by powtarzać za Psalmistą (118:1): Wysławiajcie Pana, albowiem jest dobry, Albowiem łaska jego trwa na wieki!
W Swej opatrzności nasz Niebiański Ojciec okazał Swą dobrotliwość względem nas dając nam przodków, którzy dziedzicznie przekazali nam korzystne religijne usposobienie. Nie każdemu okazał taki przywilej. Niektórzy z naszych bliźnich urodzili się w szczególnie niesprzyjających religijnie warunkach. Urodzili się z takimi umysłami i usposobieniem, że bardzo trudno im, lub nawet w ogóle nie są w stanie przejawiać żywej wiary i miłości najwyższej do Boga w obecnych warunkach.
W 2 Tes. 3:1,2 czytamy: Na ostatek, bracia, módlcie się za nas, aby Słowo Pańskie krzewiło się i rozsławiało wszędzie, podobnie jak u was, i abyśmy byli wybawieni od ludzi przewrotnych i złych; albowiem wiara nie jest rzeczą wszystkich.
Choć odziedziczone przez nas usposobienie religijne jest wielką wartością, nie powinniśmy się nim chełpić, bowiem posiadamy je nie dzięki temu, że sami jesteśmy tacy dobrzy, ale dzięki temu, że to Bóg dozwolił, byśmy urodzili się z takimi zdolnościami do wiary i czci, jakie umożliwiają poznanie Jego planu w czasie dominacji zła na świecie.
Ponadto, Bóg tak zaaranżował nasze otoczenie, by przychylnie usposobić nas do Siebie. Sprawił, że pragnęliśmy społeczności z Nim i Chrystusem. Przez całe nasze życie otacza nas opatrznościami kształtującymi i naginającymi nasze serca do wejścia w relację z Nim. Czy nie zasługuje na naszą miłość z tego powodu?
Ponadto, udziela nam szkolenia, przygotowującego nas do stania się przedtysiącletnim nasieniem Abrahama. Dopilnował tego, by naszym udziałem stały się takie doświadczenia i pouczenia, które będą oddziaływać na naszą wiarę i cześć oraz współdziałać z naszym otoczeniem aż nasze serca napełnią się wiarą w Boga i miłością do Niego, tak byśmy przez usprawiedliwienie i poświęcenie mogli się stać jego ludem.
A to jeszcze nie wszystko, co Bóg dla nas zrobił. Poprzez posługę Jezusa wydobył nas z ciemności do światłości, z grzechu do sprawiedliwości, z wyobcowania do społeczności oraz z wrogości do przyjaźni ze Sobą. Udzielił nam przywileju żywienia wiary w Jezusa Chrystusa jako Tego, który za każdego skosztował śmierci i dlatego też skosztował śmierci za nas. Dzięki tej wierze przyjęliśmy Go jako naszego osobistego Zbawiciela. Dzięki czemu otrzymaliśmy pokój z Bogiem poprzez próbne/tymczasowe usprawiedliwienie i mogliśmy głębiej zrozumieć okup i bardziej go ocenić.
Widząc, że jesteśmy zanieczyszczeni zmazami ciała i ducha, poprzez Swoje Słowo i opatrzności oddziaływał na nas, byśmy oczyszczali się z wszelkiej nieczystości ciała i ducha po to, byśmy mogli w poświęceniu udoskonalać świętość w bojaźni Pańskiej.
Pomyślmy o Bogu, który zarządza całym wszechświatem, a znajduje czas na to, by poświęcić indywidualną uwagę nam, by oczyszczać nas z naszych wad! My nieszczególnie byliśmy skłonni tak bardzo się zniżać do istot niższego rzędu.
Ale to jeszcze nie koniec przejawów Jego dobroci. Są one tak liczne, że nie można wręcz wymienić ich wszystkich. Bóg sprawił, by Jezus przez Swą posługę udzielił nam takich nauk, jakie oddziaływując na naszą wiarę i pobożność doprowadziły nas do poświęcenia. Tak, że w końcu powiedzieliśmy: „Oddajemy się Tobie, drogi Ojcze, czyń z nami, jak Ci się podoba!” Kiedy to uczyniliśmy, spotkało się to z upodobaniem ze strony Ojca. A wtedy nasz Pan Jezus wystąpił i powiedział: „Ojcze, gwarantuje ich Tobie, Przypisuję Moją zasługę na ich rzecz, tak by mogli zostać przyjęci przez Ciebie. Dopilnuję tego, by tak długo jak będą wierni, zostali zachowani w stanie całkowicie zadawalającym dla Twej sprawiedliwości.
Wtedy, gdy jeszcze trwało spłodzenie z ducha WE, Niebiański Ojciec udzielał kolejnego niesamowitego błogosławieństwa, o jakim my możemy tylko sobie pomarzyć, a mianowicie spładzał z Ducha Świętego. Tym sposobem członkowie Kościoła otrzymywali ducha Świętego z wszystkimi przywilejami, jakie otwierało jego posiadanie: przywilejem synostwa Bożego, braterstwa z Jezusem, szczególną opieką, opatrznością i miłością, możliwością myślenia i odczuwania w sposób typowy dla osób na Boskim poziomie bytu. Spłodzenie z Ducha otwierało możliwość wniknięcia w Słowo Boże, w wysokość, głębokość, długość i szerokość Boskiej miłości oraz dawało zdolność do tak głębokiego ocenienia tych duchowych rzeczy, że wszystkie ziemskie rzeczy, nawet te dobre ziemskie rzeczy, stawały się jako śmieci (‘gnój’ w BG), jak to pisze o tym apostoł Paweł w Fil. 3:8-11:
„Lecz więcej jeszcze, wszystko uznaję za szkodę wobec doniosłości, jaką ma poznanie Jezusa Chrystusa, Pana mego, dla którego poniosłem wszelkie szkody i wszystko uznaję za śmiecie, żeby zyskać Chrystusa i znaleźć się w nim, nie mając własnej sprawiedliwości, opartej na zakonie, lecz tę, która się wywodzi z wiary w Chrystusa, sprawiedliwość z Boga, na podstawie wiary, żeby poznać go i doznać mocy zmartwychwstania jego, i uczestniczyć w cierpieniach jego, stając się podobnym do niego w jego śmierci, aby tym sposobem dostąpić zmartwychwstania”.
Bóg udziela nam również przywileju wzrostu w łasce. Umożliwia nam odrywanie naszych uczuć od światowych rzeczy, nienawidzenie, unikanie i przeciwstawienie się złu we wszelkich jego postaciach, rozwijanie łask oraz używanie ich w Jego służbie, tak, by stopniowo stać się takim Jak On i Jezus w charakterze.
Udziela nam przywileju zużywania naszego ludzkiego wszystkiego na rzecz jego świętej sprawy i wspaniałego Planu Wieków. Wielkim przywilejem jest to, że Bóg pozwala nam, sługom nieużytecznym, spędzić resztę naszego życia w Jego służbie – życia, które i tak zostałoby nam zabrane na skutek klątwy, a tak może zostać spędzone w interesie Jego świętej sprawy.
Udziela nam również przywileju przechodzenia przez próby i doświadczenia po to, byśmy mogli dowieść naszej wierności (tak jak dowiódł Abraham). Kiedy znajdujemy się w ogniu doświadczenia, dość często nie myślimy o nich jako o przywilejach. Niemniej jednak przynoszą one wielką korzyść, wypróbowują nas i oczyszczają z żużlu i zanieczyszczeń, byśmy mogli stać się czystym metalem przyjemnym w oczach Pana.
1 Piotra 4:13: ale w tej mierze, jak jesteście uczestnikami cierpień Chrystusowych, radujcie się, abyście i podczas objawienia chwały jego radowali się i weselili.
Jak. 1:2-4: Poczytujcie to sobie za najwyższą radość, bracia moi, gdy rozmaite próby przechodzicie, wiedząc, że doświadczenie wiary waszej sprawia wytrwałość, wytrwałość zaś niech prowadzi do dzieła doskonałego, abyście byli doskonali i nienaganni, nie mający żadnych braków.
Kor. 4:16-18: Dlatego nie upadamy na duchu; bo choć zewnętrzny nasz człowiek niszczeje, to jednak ten nasz wewnętrzny odnawia się z każdym dniem. Albowiem nieznaczny chwilowy ucisk przynosi nam przeogromną obfitość wiekuistej chwały, nam, którzy nie patrzymy na to, co widzialne, ale na to, co niewidzialne; albowiem to, co widzialne, jest doczesne, a to, co niewidzialne, jest wieczne.
Żyd. 12: 5-13: Synu mój, nie lekceważ karania Pańskiego ani nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza, bo kogo Pan miłuje, tego karze, i chłoszcze każdego syna, którego przyjmuje. Jeśli znosicie karanie, to Bóg obchodzi się z wami jak z synami; bo gdzie jest syn, którego by ojciec nie karał? A jeśli jesteście bez karania, które jest udziałem wszystkich, tedy jesteście dziećmi nieprawymi, a nie synami. Ponadto, szanowaliśmy naszych ojców według ciała, chociaż nas karali; czy nie daleko więcej winniśmy poddać się Ojcu duchów, aby żyć? Tamci bowiem karcili nas według swego uznania na krótki czas, ten zaś czyni to dla naszego dobra, abyśmy mogli uczestniczyć w jego świętości. Żadne karanie nie wydaje się chwilowo przyjemne, lecz bolesne, później jednak wydaje błogi owoc sprawiedliwości tym, którzy przez nie zostali wyćwiczeni. Dlatego opadłe ręce i omdlałe kolana znowu wyprostujcie, i prostujcie ścieżki dla nóg swoich, aby to, co chrome, nie zboczyło, ale raczej uzdrowione zostało.
Innym wielkim przywilejem jest przystęp do Boga w modlitwie. To, że w czasie potrzeby możemy przyjść do Niego po pomoc, tak jak mówi: Heb. 4:16 Przystąpmy tedy z ufną odwagą do tronu łaski, abyśmy dostąpili miłosierdzia i znaleźli łaskę ku pomocy w stosownej porze.
Lista innych błogosławieństw: zapewnienie, że wszystkie rzeczy będą współdziałały dla naszego dobra; wspaniała nadzieja życia wiecznego nam wystawiona; przywilej udziału w Królestwie Chrystusa jako część przed-Tysiącletniego nasienia Abrahama błogosławiącego świat ludzkości; obietnica przezwyciężenia naszych wrogów; udzielania pomocy naszym braciom w przezwyciężaniu ich wrogów oraz ostatecznie wspieranie świata ludzkości w walce z ich wrogami podczas restytucji.
W świetle wszystkich tych dobrodziejstw, jakże moglibyśmy nie miłować Boga i Jezusa?
Rozmyślajmy o wszystkich tych dobrodziejstwach w uniżeniu ducha, nabożnie i z modlitwą, a dzięki temu będziemy mogli miłować Boga i Chrystusa z całego serca, umysłu, duszy i siły – czyli będziemy mogli stać się prawdziwie pobożnymi ludźmi, których pobożność kieruje całym ich życiem.
1 Jana 4:19: Miłujmy więc, gdyż On nas przedtem umiłował.
AMEN