W pierwszej części („Plamka ślepa albo martwy punkt”) staraliśmy się skierować światło na takie miejsca, których zwykle w sobie nie widzimy. W tym drugim wykładzie chciałbym żebyśmy skupili się na pewnych pozytywnych biblijnych radach: jak możemy lepiej żyć jako chrześcijanie na co dzień? | Praktyczne życie wg nauki Chrystusa
Będzie to lekcja z Listu do Rzymian 12:9-21. I tym razem też za tym wykładem stoi pewne nagranie. Wysłuchałem kiedyś takiego archiwalnego wykładu brata Augusta Gohlke pt. „Praktyka życia według nauki Chrystusowej” i wykład ten bardzo do mnie osobiście trafił, a myślę, że rzadko mamy czas wracać do tych dawniejszych nagrań, więc warto będzie wiele z tych myśli przypomnieć, no i dodać kilka myśli, które nie pojawiły się w tamtym wykładzie.
Nagranie wykładu ze zboru Pana w Katowicach (11.10.2021 r.):
Myślę, że nie spotykamy się tylko po to, żeby wspólnie badać Biblię i w ten sposób rozwijać się w wiedzy. To jest za mało. Pismo Swięte pokazuje nam, że bardzo ważne są czyny, stosowanie się do nauk Biblii. W tym sensie Biblia jest podobna do projektów, które są potrzebne do budowy domu. Nikt nie zbuduje domu bez projektu, ale nie zbuduje go też jeśli tylko będzie badać te projekty, ale nigdy nie spróbuje zacząć budowy.
Inaczej mówiąc: życie chrześcijanina nie ma być tylko czytaniem o miłości, ale ma się stawać miłością w praktyce. A do tego potrzebujemy wskazówek i pomocy. W roku 1897 brat Russell zaproponował czytelnikom (R-2202), by w niedzielę rano co tydzień czytali na przemian Hymn o miłości (1 Koryntian 13) i pierwszą część Kazania na górze (Mateusza 5:1-16). Miało to potrwać rok. W jedną niedzielę bracia i siostry czytali Hymn o miłości, a w kolejną Kazanie na górze itd… Do tego niedzielnego czytania br. Russell proponował, by codziennie rano nawet w krótkiej modlitwie prosić Boga o pomoc w pracy nad miłością w naszych myślach, słowach i czynach, a wieczorem przychodzić do Pana i szczerze rozmawiać z Nim o swoich zwycięstwach i porażkach w tej pracy.
Brat Russell wierzył, że Słowo Boże ma cudowną moc przemiany nas, jeśli tylko będziemy te wersety czytali, myśleli o tym i codziennie starali się wprowadzać nauki naszego Pana w czyn.
Nie tylko brat Russell w to wierzył. W XIX wieku w Afryce działał misjonarz dr Robert Moffat (przetłumaczył on Biblię na język tswana, którym posługuje się kilka milionów mieszkańców RPA, Botswany, Zimbabwe i Namibii). Głosił on między innymi plemionom, które zajmowały się pasterstwem. Pasterze ci byli znani jako dosyć agresywni, skłonni do walki o swoją przestrzeń, wojujący z innymi i sami między sobą. Pod wpływem kazań Moffata wielu z nich uwierzyło jednak w Pana Jezusa i tu zaczęła się ich przemiana. Ci, którzy wcześniej bili się ze sobą, zaczynali pomagać sobie, rozmawiać ze sobą.
Dr Moffat opowiedział przy tym jedną ciekawą historię. Pewnego dnia jeden chłopiec, który był pasterzem, poprosił misjonarza o pomoc, by stać się dzieckiem Bożym. Moffat pomógł mu wyznać swoje grzechy, prosić Boga o przebaczenie. Powiedział mu też jak ważne jest oddanie się Panu Jezusowi na służbę i posłuszeństwo Jemu. Ten chłopiec był bardzo gorliwy, tak że misjonarz z radością podarował mu Biblię.
Kilka tygodni później ten młody człowiek przybiegł do domu misjonarza. Wołał i płakał: „Ojcze, Ojcze Moffat! Nasz pies pasterski zjadł dużą część mojej Biblii!”. Misjonarzowi zrobiło się szkoda chłopaka i obiecał, że znajdzie dla niego drugą Biblię tak szybko, jak to możliwe. Chłopak był jednak niepocieszony. „Ale pomyśl o psie!” – mówił. „Nie martw się, kilka stron papieru nie zrobi mu krzywdy. Jest stworzony, żeby gryźć kości, pamiętasz?” – odpowiedział doktor Moffat.
„Ojcze, nie rozumiesz!” odpowiedział pasterz. „Byłem kiedyś bardzo złą osobą. Nikogo nie kochałem i nienawidziłem wiele osób. Odkąd Biblia weszła do mojego serca zacząłem kochać sąsiadów, wszystkich ludzi. Nikogo już nie chcę skrzywdzić! A teraz pies ma w sobie Biblię. Czy nadal będzie zabijał lwy, wilki i dzikie psy, które polują na nasze owce? Ta miłość z Biblii może go zmienić.”
Bracia i Siostry, śmiejemy się z tej historii, ale czy w nas jest taka wiara w przemieniającą moc Biblii? Oby tak było. Oczywiście z tym zrozumieniem, że Biblia może zmienić człowieka, który wchodzi z nią w kontakt. A jak w rozwijaniu tej praktycznej miłości mogą nam pomóc rady św. Pawła?
List do Rzymian 12:9: Miłość niech będzie bez obłudy. | [większość cytatów z BT5]
Miłość nie ma być jak ubranie, które wkładamy od święta. Nie powinniśmy też rozwijać pewnych części miłości dla samolubstwa, dla własnych celów.
Pewna mama zabrała swego synka do sklepu, zrobiła dosyć duże zakupy. Sklepikarz bardzo ją lubił, bo była stałą klientką. Miał on na swojej ladzie cukierki i powiedział chłopcu, żeby wziął sobie trochę cukierków z miski. Mały chłopiec wahał się jednak, nie chciał sam wziąć tych cukierków. Wtedy sklepikarz ponownie go zachęcał. On jednak stał nieruchomy. I wreszcie sprzedawca sam wziął cukierki i podał je chłopcu. Gdy mama wyszła z synem ze sklepu, zapytała go: Dlaczego nie wziąłeś kilku cukierków, gdy sprzedawca ci je dawał? A chłopiec odpowiedział: „Sprzedawca ma większą rękę niż ja…”
Jak widać, na zewnątrz ten chłopiec był wzorem skromności, ale w gruncie rzeczy miał on całkiem inne pobudki (więcej cukierków). Nieraz i my możemy sprawiać pozory miłości, czasem pokory, a w sercu mieć inne, samolubne pobudki.
Greckie słowo oznaczające obłudę to hypokrisis (Strong 505, 5272). Znamy polskie słowo hipokryta. Nie każdy jednak zna pochodzenie tego słowa. Wzięło się ono ze starożytnego teatru. Aktorów w sztukach teatralnych nazywano w Grecji „hipokrytami”, „obłudnikami”, ponieważ grali to, czym w rzeczywistości nie byli. Nasza miłość nie ma być aktorska. Nasza miłość ma być pozbawiona hipokryzji. Najostrzejsze słowa naszego Pana skierowane są przeciw obłudnikom.
W Mateusza 23:25-26 czytamy: – „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo dbacie o czystość zewnętrznej strony kubka i misy, a wewnątrz pełne są one zdzierstwa i niepowściągliwości. Faryzeuszu ślepy! Oczyść wpierw wnętrze kubka, żeby i zewnętrzna jego strona stała się czysta.”
Tymi kubkami jesteśmy my sami. Próba zmian zewnętrznych zachowań bez zmiany serca to gra pozorów. To się nie uda. (To jak myć garnek, ale tylko na zewnątrz, kto chciałby później używać tego garnka?)
w. 9 mówi dalej: … Miejcie wstręt do złego, podążajcie za dobrem.
Ten werset nie mówi, żeby nie robić złych rzeczy… ze strachu, np. jakie będą konsekwencje. Raczej podkreśla, żeby zrozumieć czemu to, co robię, jest złe. Żeby zobaczyć, co jest wstrętne w danej rzeczy, która nie podoba się Bogu. W tłum. BG ten fragment brzmi: Miejce w obrzydliwości złe, imając się dobrego.
Czasownik „imać” ma to samo źródło jak rzeczownik „imadło”. Mamy mocno chwycić się dobrego. Greckie słowo w tym tekście to kollao (Strong 2853). Mamy się dosłownie skleić, zespolić, albo złączyć się z dobrocią. To samo słowo użyte jest u Mateusza 19:5 – „Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się [gr. kollao] ze swoja żoną, i będą oboje jednym ciałem.” Jak mąż i żona mają być jednością, tak chrześcijanin ma złączyć się z dobrocią.
w. 10: W miłości braterskiej nawzajem bądźcie życzliwi.
Zwrot „bądźcie życzliwi” nie wyraża w pełni myśli apostoła. Apostoł Paweł używa słowo „filostorgos”, co znaczy kochajcie czule, jak w rodzinie…
Tak powinniśmy traktować nasz zbór, lecz tak powinniśmy też postrzegać innych braci i siostry. Jesteśmy jedną rodziną ze wszystkimi, którzy pokutują za grzechy i z serca wierzą w Jezusa Chrystusa jako swojego zbawiciela. A jeszcze bliższą rodzinę stanowią ci, którzy decydują się poświęcić, oddać swoje życie dla Boga.
Zwrot bracia, greckie adelfos, użyty jest w NT około 230 razy do opisania duchowych relacji ludu Bożego. Pytanie: czy ja traktuje drugich jak braci i siostry? Czy są to dla mnie tylko słowa czy o wiele więcej = rzeczywistość.
w. 10 … W okazywaniu czci jedni drugich wyprzedzajcie.
Lepiej ten fragment oddaje Biblia Poznańska: wyprzedzajcie się wzajemnie w okazywaniu szacunku. Nie mamy czcić jeden drugiego, zwłaszcza nie mamy czcić różnych religijnych przywódców, bo jeden jest nasz Pan i jest nim Jezus Chrystus. Mamy jednak szanować jeden drugiego w miłości. Ładnie napisano o pewnym muzyku: (cytuję) „To, co podziwiam w tym człowieku najbardziej, to jego pragnienie, aby ci, którym akompaniuje wypadli i brzmieli jak najlepiej. Obserwowałem go w takich sytuacjach i jestem zachwycony. Bez przerwy kontroluje głośność swej gry, tak by nie zagłuszyć wokalisty. Biegniki i tremola, które wypływają spod jego palców tylko podkreślają cudzy występ. Gdy zachodzi potrzeba potrafi nawet zatuszować czyjeś błędy. Co najważniejsze, największą satysfakcję sprawia mu to, gdy osoba, której akompaniował, została przez słuchaczy nagrodzona pochwałami za dobre wykonanie.”
Pytanie: A jak ja się czuję, gdy to ktoś inny, a nie ja jest wyróżniany / szanowany? Czy potrafię się z nim cieszyć i wspierać? I drugie: jak w ogóle traktuję braci i siostry, a także innych ludzi wokół? Jak patrzę na innych ludzi?
Jest taka opowiastka o starszej kobiecie w pewnym mieście, która lubiła siadać w bramie miasta. Była bardzo mądra i lubiła rozmawiać z podróżnymi. Pewnego dnia obok bramy przechodził wędrowiec z workiem na plecach. Gdy zobaczył kobietę zapytał ją czy w tym mieście jest ktoś, kto mógłby mu udzielić gościny, bo jest w podróży i szuka jakiegoś miejsca na nocleg i czegoś do jedzenia. Ta kobieta – zamiast odpowiedzieć – zadała mu pytanie skąd idzie. Mężczyzna trochę się zdziwił, ale powiedział: pochodzę z… [i tu wstawmy z Bydgoszczy, albo z Katowic]. Wtedy ta kobieta zapytała: a jacy tam sa ludzie? Jacy są twoi bliscy z tego miasta, jacy sąsiedzi? Ten człowiek posmutniał i powiedział: „trudno w to uwierzyć, ale tam nie ma ani jednego dobrego człowieka, dlatego właśnie wyruszyłem w drogę, bo tam nikt się nikim nie zajmuje, ludzie są nieprzyjemni i źli.” Wtedy kobieta popatrzyła na niego i powiedziała: mam dla ciebie niestety złą wiadomość, bo mieszkańcy tego miasta są dokładnie tacy sami jak ci z Katowic. Mężczyzna zasmucił się, wziął swój worek i poszedł dalej. Po jakimś czasie szedł kolejny wędrowiec i zapytał o to samo, czy ktoś tutaj udzieli mu gościny i czy go nakarmi. Kobieta jak wcześniej zapytała: a skąd jesteś? A on mówi: pochodzę z Katowic. Wtedy kobieta znowu zapytała: „a jacy są ludzie w Katowicach? Mężczyzna rozpromienił się i powiedział: to bardzo dobrzy ludzie, bardzo gościnni, zawsze pomagają, kocham moje miasto, lubię tam być, ale teraz niestety jestem w drodze”. Wtedy kobieta powiedziała: wejdź do naszego miasta, bo ludzie u nas są dokładnie tacy sami, jak ci, o których opowiadasz. I na pewno znajdziesz tu gościnę.
Oczywiście, to taka bajka, ale nawet w bajce też jest ziarno prawdy. Czasem wiele zależy od naszego podejścia do drugich. Od tego jak patrzymy na świat.
w. 11: Nie opuszczajcie się w gorliwości. Bądźcie płomiennego ducha. Pełnijcie służbę Panu.
(Według Biblii Gdańskiej: W pracy nie leniwi, duchem pałający, Panu służący.)
Nie powinniśmy być leniwi. W angielskich tłumaczeniach mamy tam słowo „slothful”, a „sloth” to po prostu LENIWIEC, takie zwierzę. A jak wiadomo leniwce poruszają się bardzo wolno i bardzo chętnie i długo śpią. Nie powinniśmy tacy być ani w ziemskich sprawach, ani w duchowych. Przyp. Sal. 20:13 – „Nie kochaj spania, abyś nie zubożał; miej oczy otwarte, a będziesz miał chleba pod dostatkiem.” Przyp. Sal. 20:4 – „Nie pracuje leniwy w jesieni, więc w żniwa na darmo szuka plonu.”
Życie daje nam różne możliwości – możliwość powiedzenia komuś słowa zachęty lub ostrzeżenia; możliwość udzielenia pomocy lub pociechy. Jedną z tragedii naszego życia jest niewykorzystanie nadarzających się możliwości. A jak mówi przysłowie: „Są trzy rzeczy, które mijają bezpowrotnie – wystrzelona strzała, wypowiedziane słowo i stracona okazja”.
Mamy też napomnienie, że nasz duch powinien być w punkcie wrzenia („płomienny”/ ”pałający” duch, czyli usposobienie w nas). Taki na pewno był apostoł Paweł. Niestety dzisiaj wśród nas, wierzących, bardzo aktualny jest problem zboru w Laodycei. W Ks. Objawieniu 3:15-16 czytamy: „Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, wyrzucę cię z moich ust [BG].”
Dzisiaj ludzie krzywo patrzą na entuzjazm. Takiego gorliwego ducha można zgasić i czasami gaśnie wśród nas. Czemu duch gaśnie, co gasi ducha? Błędne nauki – to na pewno (a nieraz przesadny nacisk na to, co uważamy za prawdę, gdy nie jest to zbyt istotne), surowe reguły, formalizm, ceremonializm, światowy duch troski o to życie, legalizm, pozabiblijne zasady i zarządzenia, niszczenie osobistej wolności. Jeśli chcemy ducha, nie możemy być więźniami litery, bo duch zgaśnie.
w. 12: Weselcie się nadzieją. W ucisku bądźcie cierpliwi, w modlitwie wytrwali.
Mamy cieszyć się w nadziei. Wybierając się na jedną ze swoich wschodnich kampanii Aleksander Wielki rozdawał swoim przyjaciołom różnego rodzaju dary. W swojej szczodrobliwości rozdał prawie cały swój majątek. „Panie – powiedział jeden z jego przyjaciół – nie będziesz miał nic dla siebie”. „Ależ mam – odpowiedział Aleksander – ja wciąż mam nadzieję”.
O ile więcej radości posiadają wierzący. Jak wielką mamy nadzieję Królestwa!
Apostoł mówi dalej: w ucisku bądźcie cierpliwi… Jak pamiętamy Nabuchodonozor bardzo się zdziwił, gdy zauważył, że Sadrach, Mesach i Abedneg, których rzucił do rozgrzanego piecia, nie ponieśli żadnej szkody. Potem zapytał: „czy do płomieni wrzucono trzech ludzi?”.
Powiedziano mu, że tak. Daniela 3:24-25 „Oto – powiedział – ja widzę czterech mężów chodzących wolno w środku ognia i nie ma na nich żadnego uszkodzenia, a wygląd czwartej osoby podobny jest do anioła”. Razem z Chrystusem człowiek może pokonać wszelkie przeciwności. Tam w ogniu spaliły się tylko powrozy, które wiązały trzech młodzieńców. W każdym ucisku ta właśnie świadomość, że nasz Pan jest z nami, może być pocieszeniem.
Lecz to poczucie obecności Pana wyrabia się w modlitwie i czuwaniu. Dlatego św. Paweł napisał: W modlitwie wytrwali… Jest to coś w rodzaju prywatnego telefonu do nieba. Możemy użyć tej linii telefonicznej kiedykolwiek zajdzie potrzeba. Możemy dzwonić w swojej sprawie, albo w sprawie kogoś innego. Ludzie czasami nie odbierają (to normalne), czasem linia jest zajęta, gdy ktoś inny dzwoni, ale Bóg zawsze jest gotowy i chętny wysłuchać naszych modlitw. A ten przewód, który do Boga Ojca prowadzi, to Pan Jezus.
Pytanie: czy odczuwamy taką potrzebę – potrzebę społeczności z Bogiem.
No i czego oczekujemy od modlitwy – spełnienia naszej woli czy zrozumienia i przyjęcia woli Ojca? Do Ezechiela Pan Bóg powiedział (Ks. Ezechiela 3:22): „Wstań i wyjdź w pole, a tam się z tobą rozmówię!” Nasz Pan mówi, że czasem najlepiej „wejść do swojej komory”, udać się w miejsce, gdzie możemy być spokojni i sami. Potrzebujemy prywatnej, osobistej relacji z Bogiem.
w. 13: Zaradzajcie potrzebom świętych. Przestrzegajcie gościnności.
Mamy większe obowiązki wobec braci w Panu niż wobec innych ludzi. Nie znaczy to, że nie mamy angażować się w żadną pomoc innym ludziom. Ale może być tak, że bierzemy udział w różnych akcjach pomocy, a najbliższa rodzina duchowa cierpi głód, biedę lub nie daje sobie rady w innych sprawach (a te potrzeby nie muszą być materialne).
Jako bracia i siostry powinniśmy uczyć się rozumieć i wyczuwać potrzeby innych z duchowej rodziny, nie zawsze czekać aż sami poproszą nas o wsparcie.
Oczywiście, bez narzucania się, lecz z taktem, szczerze i z pokorą. Ten werset nie znaczy, że jedni powinni wykorzystywać drugich. On zachęca wszystkich do pomagania, lecz sami nie powinniśmy nigdy wykorzystywać współbraci.
Mamy starać się służyć, a nie żądać służby.
Z drugiej strony dobrze jest we właściwy sposób przyjmować pomoc. Czasem ktoś z serca chciałby usłużyć, a przez własną dumę a czasem mylnie rozumianą skromność bracia i siostry odrzucają pomoc drugich. To też jest niedobre i też gasi ducha.
„Przestrzegajcie gościnności.” Chrześcijański dom powinien być w jakiś sposób otwarty, ale to znów nie powinno być wykorzystywane przez drugich (na przykład przez przesiadywanie do późna w nocy). Jednak zasadą naszego Pana jest gościnność. Hebrajczyków 13:2 – Nie zapominajmy też o gościnności, gdyż przez nią niektórzy, nie wiedząc, aniołom dali gościnę. Słowo użyte tam w grece to filoksenia czyli mówiąc ogólnie przychylna postawa wobec innych / wobec obcych. Nie trzeba mieć warunków, by gościć drugich w domu, żeby mieć taką przychylną postawę, prawdziwą życzliwość i ciepło dla drugiego człowieka. To może się stosować w zborze, w pracy, w szkole czy w podróży.
w. 14: Błogosławcie tych, którzy was prześladują. Błogosławcie, a nie złorzeczcie.
Największą siłą pociągającą ludzi do chrześcijaństwa było właśnie to pogodne przebaczenie, wypowiadane przez męczenników wszystkich wieków. Szczepan kiedy umierał przebaczył tym, którzy go kamienowali (Dz 7,60). Wśród morderców był młody człowiek Saul, który później stał się Pawłem, apostołem pogan i sługą Chrystusa (i który przekazuje nam Boże myśli w Liście do Rzymian). Na pewno śmierć Szczepana w jakimś stopniu przyczyniła się do nawrócenia Pawła do Chrystusa. Augustyn z Hippony powiedział: „Kościół zawdzięcza Pawła modlitwie Szczepana”. Wielu prześladowców stało się później wyznawcami wiary, którą tępili, ponieważ widzieli przebaczających chrześcijan.
Pytanie: Czy ja potrafię grzecznie odpowiadać nawet w małych sprawach, w małych sprzeczkach? Czy szybko się złoszczę, gdy coś jest tylko troszkę nie po mojej myśli?
w. 15: Weselcie się z tymi, którzy się weselą, płaczcie z tymi, którzy płaczą.
Wspólny płacz, wspólne przeżywanie trudności; to bardziej łączy niż wspólny śmiech i radowanie się. Ale ciekawe jest, co napisał kiedyś Chryzostom na temat tego wersetu: „Większego chrześcijańskiego opanowania wymaga radowanie się z radującymi niż płacz z płaczącymi. Natura doskonale wypełnia tu swoje zadanie, nawet zatwardziałe serca potrafią płakać nad nieszczęściem innych; druga strona wymaga jednak bardzo szlachetnej duszy, która nie tylko powstrzymywałaby się od zazdrości, ale czułaby się naprawdę zadowolona z radości innej osoby”. To prawda, trudniej jest pogratulować komuś sukcesu, szczególnie jeżeli jest on dla nas rozczarowaniem, niż współczuć pogrążonym w smutku i żałobie. Dopiero po śmierci własnego „JA” będziemy cieszyć się z powodzenia innych jak ze swojego.
(Może omówimy jeszcze króciutko wersety 16 i 18, a pozostałe zostawimy na inny raz, jeśli będzie taka możliwość.)
w. 16: Bądźcie zgodni we wzajemnych uczuciach. Nie gońcie za wielkością, lecz niech was pociąga to, co pokorne. Nie uważajcie sami siebie za mądrych.
W Biblii Gdańskiej napomnienie brzmi: wysoko o sobie nie rozumiejąc, ale się do niskich nakłaniając…
Do niskich nakłaniając – nie ma tu rodzaju nijakiego: nie chodzi o małe rzeczy, nic nie znaczące rzeczy; jest tutaj rodzaj męski, osobowy: do ludzi maluczkich, niskiego rodu… Nakłaniajcie się: do wzgardzonych, biednych i niepopularnych, niskich pod względem finansowym i intelektualnym. Brat Russell dodaje w komentarzu do tego wersetu ważną myśl: [ale] „Nie w sposób protekcjonalny, lecz z prawdziwą sympatią i miłością.” Skłaniajmy się jedni do drugich w miłości, wiedząc, że to Pan nas zebrał i zjednoczył.
w. 18: Jeżeli to jest możliwe, o ile to od was zależy, żyjcie w zgodzie ze wszystkimi ludźmi.
Pokojowość musi zastąpić kłótliwość u dzieci Bożych. Nie tylko pokojowość, ale też staranie o to, aby podobać się drugim i utrzymać zgodę z nimi:
Pytania do sprawdzenia siebie:
1. Co takiego robię, lub czego nie robię, co irytuję moją żonę i dzieci, lub też rodziców, rodzeństwo lub współlokatora?
2. Co takiego robię, lub czego nie robię, w miejscu pracy czy w szkole, co irytuje współpracowników, nauczycieli czy kolegów?
3. Co takiego robię (lub czego nie robię), co irytuje moich przyjaciół i znajomych?
Reguły życia podane przez św. Pawła nie są łatwe. Jak też ktoś napisał:
„Życie to język obcy: wszyscy ludzie kaleczą jego wymowę”.
Tak jest też z naśladowaniem Pana Jezusa. Lecz brat Russell zauważył słusznie w reprincie 694: „Jeśli chciałbyś czynić dobrze, czyń dobrze. Jeśli chciałbyś pomagać ludziom, pomagaj ludziom. Jedyny sposób aby nauczyć się czynić pewną rzecz polega na czynieniu jej. A to oznacza, że zanim nauczysz się czynić dobrze, będziesz czynił źle. Będziesz popełniał gafy, będziesz doznawał niepowodzeń. Jednak wytrwaj, a w końcu nauczysz się swojej lekcji i przy okazji również wielu innych.”
I tego właśnie sobie i wszystkim braciom i siostrom serdecznie życzę!