Do spracowanych i obciążonych

Wykład wygłoszony przez Wiktora Szpunara na spotkaniu chrześcijańskim w Bziance (30 czerwca 2024 r.): 

Do spracowanych i obciążonych: Jestem częścią pokolenia, które dorastało w przekonaniu, że technologia przyniesie nam więcej wygody i odpoczynku. Niestety, rzeczywistość okazała się inna. Długie godziny spędzane przed ekranem komputera często przytłaczają nas psychicznie. Chociaż fizycznie praca przy komputerze może wydawać się mniej obciążająca, to psychicznie jesteśmy pewnie bardziej zmęczeni niż kiedykolwiek. Słyszałem powiedzenie, że dorosłość polega na spędzaniu dnia przed średnim ekranem, z przerwami na mały ekran, a wieczorem relaksowaniu się przed dużym ekranem. Nasze dni kończymy znów przed małym ekranem, co pokazuje, jak bardzo jesteśmy zależni od technologii.

Aby naprawdę odpocząć trzeba dziś szukać innych sposobów, robić coś inaczej, niż do tej pory. Dla mnie osobiście, pomocne są długie spacery, które pozwalają mojej głowie odpocząć. W taki sposób często też modlę się do Boga. Z moich obserwacji wynika, że dużo jest dziś osób spracowanych i zmęczonych różnymi ciężarami.

W tej sytuacji słowa Jezusa zapisane w Ewangelii wg Mateusza 11:28-30 stają się szczególnie zachęcające – „Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a ja wam dam odpoczynek. Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode mnie, że jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie odpoczynek dla waszych dusz. Moje jarzmo jest przyjemne, a moje brzemię lekkie.”

Adresaci zaproszenia: Oczywiście, w jakimś stopniu adresatem zaproszenia są tu właśnie ludzie zmęczeni: zawodowo, obciążeni emocjonalnie, fizycznie. Tak, na pewno, ale kontekst wskazuje, że chodzi przede wszystkim o ludzi zmęczonych ciężarem grzechu i niedoskonałości; o ludzi, którzy starali się, ale nie mogli wypełnić Prawa Mojżeszowego i dodanych przez faryzeuszy i uczonych w Piśmie reguł. Jak czytamy u Mat. 23:4: Bo wiążą [oni] brzemiona ciężkie i nie do uniesienia i kładą je na barki ludzi, lecz sami nie chcą ich ruszyć nawet palcem.”

Niektórym ludziom wystarcza tylko to, że mniej-więcej tacy jak inni. Zawsze znajdzie się ktoś bardziej grzeszny niż my, zwłaszcza, jeśli kogoś takiego szukamy. Wtedy możemy widzieć siebie prawie świętymi (tak było z faryzeuszami!). Obmawianie innych jest formą takiego dowartościowania siebie, bo my przecież nie zachowalibyśmy się w ten sposób, jak obmawiania przez nas osoba.

Byli i są jednak tacy ludzie, którzy czuli się obciążeni wadami w sobie, uczynkami, które przynosiły złe owoce, grzesznością świata wokół. Pewnie do takich ludzi należał celnik Mateusz, który jako jedyny ewangelista zapisał te słowa Jezusa. Jako Żyd i były poborca podatkowy, apostoł Mateusz świetnie zdawał sobie sprawę, jak uciskani są zwykli ludzie — nie tylko przez Rzymian domagających się podatków, ale też przez zepsuty żydowski system religijny. Dlatego zwrócił pilniejszą uwagę na to zaproszenie Jezusa do utrudzonych i przyciśniętych do ziemi różnymi ciężarami. I zapisał je dla nas.

Przez całą historię chrześcijaństwa pojawiali się ludzie o wrażliwym sumieniu, którzy szukali głębszego związku z Bogiem. Przykładem może być Jan Wesley, który mimo wielu dobrych uczynków, przez pewien czas nie miał pokoju w swoim sercu.

Zaproszony na spotkanie braci morawskich Wesley wspominał, że był zdziwiony pewnym człowiekiem, który ledwo czytał, a mimo to prowadził zebranie. Ten człowiek najpierw odczytał z 2 do Kor. 12:9, że Moc Boża doskonali się w słabości.
A potem skomentował: „te słowa są prawdą, bo ja byłem słabszy niż ktokolwiek inny stworzony przez Boga. Kiedyś często traciłem pieniądze na hazard, podczas gdy moje dzieci nie miały co jeść. Gdy piłem i byłem nietrzeźwy często biłem moją drogą żonę. Ale łaskawy Pan ocalił mnie swoją cudowną łaską. Dzisiaj w moim sercu jest pokój.

Wesley był zbulwersowany i pytał: Jak to możliwe, że taki grzeszny człowiek jak ten może mieć pokój, podczas gdy on żyje w ciągłym niepokoju a tak bardzo stara się być dobry i pobożny?

Czy i my czasami nie czuliśmy się w ten sposób? Utrudzeni, bo chcemy mieć dobry kontakt z Bogiem, ale obciążają nas nasze grzeszne myśli, słowa i uczynki. A z drugiej strony mamy dość pychy, by dziwić się jak Bóg może przyjąć innych. Ja też miałem takie przeżycia. Momenty, gdy próbowałem zdobyć uznanie Boga przez głoszenie ewangelii, przez różne uczynki. Podczas gdy Bóg czekał, aż przyjmę, że jestem grzesznikiem i że bez pomocy Jezusa nie mogę zrobić nic, co by się Jemu podobało.

Taki człowiek z ciężarem na plecach, umęczony tym ciężarem, pojawia się w „Wędrówce pielgrzyma” J.Bunyana. Inni ludzie w mieście zagłady zastanawiają się czy nie jest może chory psychicznie. Oni nie czują tego ciężaru na swoich plecach, ale ten człowiek nie może dać sobie rz tym ciężarem rady i rusza w podróż. Jego ciężar spada dopiero, gdy staje pod krzyżem. Tam jego brzemię odrywa się od pleców i wpada do grobu. Czy jesteśmy bardziej czy mniej grzeszni, tylko pokuta i wiara w okup może przybliżyć nas do Boga. Nie ma innej drogi, np. oparte na własnej sprawiedliwości.

Pan Jezus mówi: „Przyjdźcie do mnie, a ja wam zapewnię odpoczynek”. Pytanie brzmi: czy odczuwamy ciężar swojego grzechu i niedoskonałości i czy jesteśmy gotowi przyjść do Jezusa i znaleźć w Nim prawdziwy odpoczynek? Zaproszenie Jezusa dotyczy osobistej relacji z Nim jako naszym Odkupicielem. Nie chodzi o przynależność do jakiejkolwiek grupy religijnej. Jezus nie zaprasza nas do sekty, organizacji ani do kościoła, ale do bliskiej, osobistej relacji z Nim.

Głos naszego Mistrza nie ma nic wspólnego z wyznaniem wiary, bo jest wielu, którzy nie zgadzają się co do szczegółów teologii, ale zgadzają się co do Chrystusa jako Zbawiciela i Pana. Są rzeczy trudne w Biblii, ale Jezus mówi także słowa na tyle proste, aby zwykli ludzie mogli podążyć za tym co miał do powiedzenia na temat zbawienia i życia z Nim. Mogą to jednak zrozumieć wyłącznie ludzie o skruszonych sercach i smutni z powodu grzechu, tacy, którzy chcą uwolnić się od niewoli grzechu.

Możliwość przyjścia do Jezusa to wielki dar od Boga. A wszystko co można zrobić, to go przyjąć. Jak to zrobić? Trzeba zobaczyć potrzebę tego daru, tzn. uznać samego siebie za grzesznego, spojrzeć na własne grzechy, odczuwać do nich nienawiść i odrzucje; pokochać dobro, sprawiedliwość, a następnie przyłożyć serce do Bożego słowa. Boże słowo powie nam, że Syn Boży, Jezus Chrystus był gotów ponieść nasze grzechy na Golgotę i że Bóg jest chętny przyjąć już teraz każdego, kto ma tę wiarę.

1 Jana 1:8-2:2 – „Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, sami siebie zwodzimy i nie ma w nas prawdy. Jeśli wyznajemy nasze grzechy, Bóg jest wierny i sprawiedliwy, aby nam przebaczyć grzechy i oczyścić nas z wszelkiej nieprawości [jeśli jesteś na tej sali i czujesz się nieprawy i niegodny, to słuchaj uważnie: „oczyścić nas z wszelkiej nieprawości”]. Jeśli mówimy, że nie zgrzeszyliśmy, robimy z niego kłamcę i nie ma w nas jego słowa. Moje dzieci, piszę wam to, abyście nie grzeszyli. Jeśli jednak ktoś zgrzeszy, mamy orędownika u Ojca, Jezusa Chrystusa sprawiedliwego. I on jest przebłaganiem za nasze grzechy, a nie tylko za nasze, lecz także za grzechy całego świata.”

Drodzy Bracia i Siostry, właśnie teraz ktoś w Afryce, ktoś w Azji, a może ktoś za ścianą, gdzieś tu w Bziance, idzie do Pana skruszony, z wiarą w Niego jako swojego Odkupiciela. I taka osoba jest naszym bratem lub siostrą w Panu. Bo to ta wiara daje wyzwolenie, to ta wiara łamie ludzkie jarzma i zdejmuje ciężary z pleców. Jak mówi pewna pieśń to Jezus „poniósł na swoich barkach ciężary świata” – tam na Golgocie przyszłość świata i każdej osoby na tej sali, zależała od Jezusa, a On był gotów ofiarować samego siebie i umrzeć nie za swoje, ale za nasze grzechy, dla nas. Teraz Jezus przez swoje słowa, które tutaj czytamy, osobiście zwraca się do Ciebie: Synu/Córko, przyjdź do mnie, pomogę Ci, będę z Tobą, wyzwolę Cię.

Ten odpoczynek, który daje Jezus to usprawiedliwienie przez wiarę, a nie przez uczynki: Dzieje 13:38-39 – „Niech więc będzie wam wiadomo, mężowie bracia, że przez niego zwiastuje się wam przebaczenie grzechów; i przez niego każdy, kto uwierzy jest usprawiedliwiony we wszystkim, w czym nie mogliście być usprawiedliwieni przez Prawo Mojżesza.” Co za pocieszające słowa: dla Żydów wtedy i dla nas – dzisiaj.
Rzymian 3:22-25 – „Jest to sprawiedliwość Boga przez wiarę Jezusa Chrystusa dla wszystkich i na wszystkich wierzących. Nie ma bowiem różnicy. Wszyscy bowiem zgrzeszyli i są pozbawieni chwały Boga; a zostają usprawiedliwieni darmo, z jego łaski, przez odkupienie, które jest w Jezusie Chrystusie. Jego to Bóg ustanowił przebłaganiem przez wiarę w jego krew(…)”

To są piękne fragmenty. Jedno pytanie brzmi: czy my te fragmenty rozumiemy? Warto zbadać filozofię i ekonomię odkupienia; ale drugie pytanie brzmi: czy przywiązaliśmy serce do tych słów? To są wielkie obietnice, ale dadzą nam siłę tylko pod jednym warunkiem. Tylko jeśli głęboko uwierzymy, że tak właśnie jest, że Bóg naprawdę nas kocha, a odkupienie w Jezusie wystarczy, że nic nie trzeba do niego dodać, trzeba tylko wierzyć i żyć wiarą.

Nawet mało wiedzy, ale silne trzymanie się tych obietnic, które są dla nas pewne, wyzwoli w naszym umyśle i sercu wielką siłę i moc do zwyciężania trudności i znoszenia cierpień. Lecz same słowa bez naszej wiary nie zamienią się w ducha Bożego w nas. Dużo wiedzy bez wiary tylko szkodzi.

Wyobraźmy sobie, że jastrząb ściga gołębia. Gołąb jest w tej sytuacji bez szans. Może jednak ukryć się w szczelinie skały, gdzie będzie całkowicie osłonięty i bezpieczny. Skała jest ratunkiem, ale dopiero wtedy, gdy ptak wleci do tej szczeliny. Ten gołąb musi całkowicie się w niej ukryć. Tak jest z nami i z naszą wiarą w Jezusa.

Jezus przyrzeka, że to On sprawi odpoczynek. Cierpiał i umarł po to, byśmy nie musieli już dręczyć się obładowani ciężko grzechem, lękami, zmartwieniami, spracowani chciwością, samolubstwem, pożądaniem. Jezus przyszedł aby to z nas zdjąć. Czy chcesz, żeby zdjął to z Ciebie? Czy chcesz próbę podjąć? Jeśli tak to idź do Jezusa, ale porzuć wszelką inną nadzieję. Skup się na przyjściu do Jezusa. To jest skała naszego zbawienia, a bez niego nie ma nadziei.

Jan Wesley doświadczył tej zmiany myślenia, gdy znów poszedł na zebranie, a czytano tam komentarz Marcina Lutra do Listu do Rzymian. Luter pisał tam: „Wciąż są hipokrytami ci, którzy żyją cnotliwym życiem, ale nie są szczerzy w miłości. W swych sercach są wrogami Bożego prawa i lubią osądzać innych ludzi. To dlatego tylko wiara czyni człowieka sprawiedliwym i wypełnia Prawo, to wiara przynosi ducha świętego, dzięki zasługom Chrystusa. Wtedy duch święty czyni serce wolnym i daje szczęście tak, jak tego chce prawo. Wtedy dobre uczynki naturalnie wypływają z samej wiary.” Gdy Wesley usłyszał te słowa, poczuł wielki pokój i radość, dziwne ciepło w sercu. Zrozumiał, że liczy się łaska Boża, krew Jezusa i wiara wierzącego człowieka.

PYTANIE: Czy kiedyś już poczułeś lub poczułaś taki odpoczynek wiary w Jezusie? Niekoniecznie jakieś fizyczne doznanie, ale duchowy pokój w Chrystusie. Czy masz go teraz?… Bo jeśli nadal jesteśmy spracowani i obciążeni to pytanie: dlaczego?

Jeżeli to nasze grzechy nas przybijają do ziemi, nasza niezgodność z Boską wolą, to czy Jezus, którzy umarł za nas i przyjął nas kiedyś, gdy uwierzyliśmy po raz pierwszy, teraz odrzuci swoje dziecko, które do Niego przychodzi? Na pewno nie! Może po prostu musimy zrozumieć, że nadal jesteśmy grzeszni i niedoskonali, że nadal potrzebujemy pokuty i krwi naszego Zbawiciela, której On pragnie nam udzielić.

Jest taka angielska pieśń, która w tłumaczeniu mówi:Słaby i zgubiony grzeszniku, zagubiony i zostawiony na śmierć. Podnieś swoją głowę, bo właśnie idzie Miłość, przyjdź do Jezusa i żyj. I jak małe dziecko, nie bój się czołgać, i pamiętaj, kiedy idziesz, czasami będziesz upadać. Zatem upadnij na Jezusa, zdaj się na Jezusa i żyj”

Ci, którzy przychodzą do Jezusa mogą odpocząć, jak Żydzi odpoczywali w sabat. Możemy znaleźć ukojenie w całym swoim życiu i odstawić na bok niszczące nas ciężary. Jednak co dalej? Jak dalej żyć? My tego nie wiemy. Nie potrafimy sami się uświęcić. Bez dalszej pomocy stanęlibyśmy w miejscu i bardzo łatwo w tym właśnie miejscu stanąć.

Pan Jezus proponuje nam jednak swoje własne jarzmo. Dla człowieka XXI wieku niewiele to słowo znaczy. Jarzmo było jednak narzędziem używanym do połączenia dwóch zwierząt, aby razem mogły ciągnąć ciężary. W tym kontekście, jarzmo Chrystusa oznacza wspólne niesienie ciężarów z Nim.

Jezus pierwszy niósł jarzmo, a Tym, który go wspierał był sam wszechmocny Bóg. Jarzmo to wynikało z decyzji Jezusa, że zawsze będzie pełnił wolę Ojca i tak właśnie zrobił. Najpierw, gdy jako wielki pan z nieba i prawa ręka Ojca, zstąpił na ziemię i stał się dzieciątkiem w Betlejem. Potem gdy dorastał jako chłopiec i młody mężczyzna w Nazarecie. A wreszcie w wieku 30 lat gdy podjął swoje poświęcenie i gdy 3,5 roku później doprowadził je wiernie do krzyża Golgoty.

Nie powinniśmy jednak obawiać się jarzma Jezusa. | Pewien pastor powiedział, że w Zimbabwe widział mężczyznę, który orał swoje pole dwoma wołami. Był zdziwiony, bo jedno z tych zwierząt było ogromne, a drugie było tylko małym cielakiem. Ogarnęło go zdumienie. Zaczął się zastanawiać na głos: „Dlaczego ten rolnik orze pole, mając w jarzmie dwa różnej wielkości zwierzęta?” Jednak stojąca w pobliżu kobieta pokazała mu, że to jarzmo miało pewne liny, którymi cielę było tylko przywiązane do jarzma. To duży wół ciągnął cały ciężar, a mały uczył się jak się orze.

Można to porównać do tego, jak my przychodzimy do Boga jako taki mały cielaczek, ale patrzymy na Jezusa, na Jego drogę i przykład i uczymy się iść jak On, a z czasem coraz więcej ciężaru zostaje nam udzielone, dla naszej nauki i rozwoju.

Robienie czegoś, ‘niesienie jarzma’, oznacza naukę. Iść w jarzmie to znaczy prawdziwie żyć ewangelią na co dzień, rozmawiać z Bogiem i szukać jego woli. To znaczy iść za Jezusem.

Odpoczynek, a zwłaszcza odpoczynek dla duszy nie oznacza braku pracy. Mogę powiedzieć, że po pracy przy komputerze, gdy na urlopie teść zaprosił mnie do koszenia trawy, to poczułem prawdziwy odpoczynek. Nie był to zupełnie równy teren, ale mój teść nie zostawił mnie bez pomocy: przejechał kosiarką największe koło jako pierwszy i wyznaczył mi trasę. Musiałem tylko trzymać się tej trasy i robić coraz mniejsze koła.
A teść z podkaszarką cały czas był obok gotowy mi pomóc w razie problemów.

To taki bardzo prosty przykład. Ale teraz pomyślmy, jakie cudowne koło, jaki cudowny przykład całkowitego posłuszeństwa Ojcu wystawił nam Jezus. Mamy się uczyć od naszego Pana, że jest cichy i pokornego serca. To niesienie jarzma jest właśnie nauką. Jest praktycznym dowiadywaniem się, jaki jest nasz Zbawiciel i staranie się, by być podobnym do Niego – w swoim życiu, na swoją mniejszą miarę.

W Obj. powiedziano Janowi, że zobaczy lwa (lwa z pokolenia Judy, który będzie mógł zdjąć pieczęci zwoju – Obj. 5:5-6), obrócił się, spojrzał i zobaczył Baranka. Ta myśl jest ciekawa, bo pokazuje, że Jezus choć pełny odwagi i siły w swojej misji jak lew, był wobec woli Bożej łagodny jako Baranek. Cichy i pokorny.

Cichość oznacza w naszym fragmencie pojętność i łagodną uległość ucznia wobec nauczyciela. To chęć zrozumienia i wprowadzenia słów nauczyciela w życie.
Pokora oznacza zaś właściwą ocenę samych siebie. Taka pokora potrafi przyjąć rozwiązanie Boga zamiast własnego. Ona ułatwia też kontakty z innymi ludźmi. Bez pokuty niczego nie można się nauczyć i niczego nie można w sobie poprawić. Pokora w relacjach z innymi pokazuje też, że czasem musimy wybrać: mieć rację albo mieć relacje.

Jeśli będziemy próbowali iść za Panem to efekt tej nauki nasz Pan przedst. w w. 29: „a znajdziecie odpoczynek dla waszych dusz”

Brat Parylak mówił jakiś czas temu w wykładzie o siostrze, która nie ma takiego zrozumienia doktryn jak my, ale jest siostrą w Panu (a to jest najważniejsze!). Ta siostra ma syna, który został pobity do tego stopnia, że jest niepełnosprawny umysłowo. Ona mówi: „czasami dochodzę do takiego stanu, że ręce mi opadają. I wtedy mówię: 'Boże! Ja nic więcej nie mogę, o nic więcej nie proszę, nic więcej nie chcę. Niechaj się stanie tak, jak Ty chcesz i jak Ty uważasz.’ I dodaje: I nagle, napełnia mnie siła. I ten problem, chociaż nie znika, ale odstępuje i dlatego zawsze tak robię”. To bardzo dobry przykład dla nas wszystkich, w różnych doświadczeniach.

Są jednak takie momenty, kiedy wydaje się, że nawet prosić nie ma siły i nie wiadomo, co z tym zrobić. Wtedy jedyne co można powiedzieć to: „Boże, niech będzie Twoja wola, niech będzie tak, jak Ty rozporządzisz, jak Ty o to zadbasz, ja wszystko przyjmę.” I ci, którzy to robią, czasem w bardzo trudnych momentach, potwierdzają, że przychodzi wytchnienie, odpoczynek wiary. Dlatego Chrystus jest nam potrzebny, bo kiedy my jesteśmy słabi i bezsilni, On nadal jest silny i Jego siła zaczyna działać w nas. W tym jarzmie nie idziemy sami.

W tych słowach naszego Pana są dwa odpoczynki. Najpierw Pan mówi, że gdy do Niego przyjdziemy, to On da nam odpoczynek. Potem nasz Pan mówi, że jeśli będziemy nosić jarzmo i uczyć się od Niego, to my znajdziemy odpoczynek dla duszy. Ten pierwszy odpoczynek to odpoczynek wiary w okup, to pokój z Bogiem. Ten pokój daje Pan: każdemu, kto przychodzi do Boga drogą pokuty, ze szczerą wiarą w to, że ofiara Jezusa na krzyżu wystarczy. Ten drugi odpoczynek wierzący zdobywa, gdy idzie z Jezusem w jarzmie.

Ten drugi odpoczynek przychodzi stopniowo tak jak stopniowo rosną owoce ducha. Ten odpoczynek to rozwój serca i coraz większy pokój Boży i radość Ducha Bożego w sercu. Mamy tu więc (1) odpoczynek usprawiedliwienia i (2) odpoczynek poświęcenia. Ten drugi opiera się na osobistej relacji z Bogiem i z Jezusem, a nie na stopniu wiedzy lub przynależności.

Pan nas upewnia. „Moje jarzmo bowiem jest przyjemne, a moje brzemię lekkie”

Ci, którzy zostali uczniami Jezusa i stosowali się do jego nauk, przekonali się, że służba dla Boga nie jest ciężarem, ale daje prawdziwe szczęście. Uważał tak apostoł Jan, który napisał w 1 Jana 5:3: „Na tym bowiem polega miłość Boga, że zachowujemy jego przykazania, a jego przykazania nie są ciężkie.”

Te przykazania, o których mówi apostoł Jan, to nie jakiś zbiór nakazów i zakazów. Królestwo Boże to nie pokarm i napój. To nie zewnętrzne rytuały. I nie ma go też w suchej doktrynie. Jak wyraził to apostoł Paweł chodzi o wiarę, która działa przez miłość [Gal. 5:6].

Zasady Chrystusa to: Będziesz miłował Twojego Boga z całego serca swego, z całej duszy swojej i całym swoim umysłem. I z całej siły swojej. A bliźniego swego [kochaj] jak siebie samego. A do tego przykazanie miłości braterskiej, zużywanie się dla naszych braci i sióstr w wierze; gotowość, by im służyć. Czy masz taką gotowość?

Jezus mówi, że jarzmo jest przyjemne. Słowo przyjemne, w BG: ‘wdzięczne’, oznacza, że to jarzmo jest lepsze niż jarzmo własnych pomysłów i planów. To jarzmo ma większy sens niż jarzmo polityki, ludzkiej wiedzy, samolubstwa czy biznesu; to jest lepsza służba, bo ta służba daje w końcu wieczną wolność od grzechu i życie wieczne.

Im mocniejsza wiara i głębsza miłość, tym jarzmo staje się lżejsze. To jarzmo to poddanie się z serca woli Ojca Niebiańskiego i przyjmowanie Jego drogi jaka by nie była. To jarzmo jest straszne dla ludzi tego świata, ale przyjemne dla nas. Dla nich oznacza ono zniewolenie i śmierć, uważający wierzących za głupców. Dla nas to jarzmo oznacza drogę, którą dał Bóg, by dotrzeć do wolności i życia wiecznego. To jest droga, aby kiedyś samodzielnie zawsze wybierać dobrze i móc to realizować, a to jest doskonałość.

W tym jarzmie jest też niewielkie brzemię, którego Pan za nas nie poniesie. To brzemię pasuje do naszych pleców, jest dokładnie takie, jakie z pomocą Pana możemy unieść. Nie mam przyjmować żadnego dodatkowego jarzma niewoli (Gal. 5:1)

To brzemię jest małe wtedy, gdy bierzemy je na siebie z miłością. Miłość zmniejsza ciężary. A także, gdy zdajemy sobie sprawę, że ma nas wzmocnić i zmienić na lepsze. Apostoł Paweł mówił, że króciutki i lekki ucisk przynosi przeogromną i wieczną wagę chwały; gdy nie patrzymy na to, co widzialne, lecz na to, co niewidzialne [2 Kor. 4:17].

Wieczne życie, kontakt z Bogiem i chwała. To wszystko sprawia, że to, co tu nas spotka, będzie w porównaniu śmiesznie małe, niezbyt ważne – tak jest, gdy na jednej szali postawisz choćby 50 lat doświadczeń a na drugiej wieczność radości. Przypomnijmy nasz podstawowy fragment. Mat. 11:28-30. Nasz Pan mówi: „Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a ja wam dam odpoczynek. Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode mnie, że jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie odpoczynek dla waszych dusz. Moje jarzmo bowiem jest przyjemne, a moje brzemię lekkie.”

Jezus zaprasza nas wszystkich, niezależnie od naszej drogi życia. On nie wymaga, abyśmy należeli do jakiejkolwiek sekty czy kościoła, ale zaprasza nas do pokuty, do przemiany naszego myślenia i do osobistej relacji z Nim przez wiarę. Jeśli zmęczył nas ciężar grzechu i próby opierania się na własnych uczynkach, to mamy otwartą drogę. To bardzo ważny kierunek, bo Jezus zapewnia odpoczynek tylko tym, którym ciężko i zdrowie tylko tym, którzy czują się chorzy, tzn. tym, którzy rozpoznają swój grzech i chcą się z niego wyzwolić, pokutują.

Wystarczy, że przyjdziemy do Pana, a On udzieli nam odpoczynku. Pytanie: Czy przyjdziemy? Może po raz pierwszy? A może po raz kolejny po upadkach i bagnach rozterki? Po zawodnych próbach budowania bez Pana? Czy będziemy przychodzić znowu i znowu, gdy tylko trochę się odsuniemy? Pan Jezus na pewno na to czeka! Niech te pytania pozostaną z nami i niech odpowiedzi prowadzą nas bliżej Pana. Dziękuję za uwagę!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *