Rozważania na temat cichej i głośnej modlitwy

Bracia Russell i Johnson podali nam taką definicję modlitwy:

Modlitwa chrześcijańska jest to wyrażone lub niewyrażone szczere pragnienie serca, udające się do Boga o dobre rzeczy w imieniu Jezusa.” R1864 (Manna 10.06), TP 1928 str.13

Wnioskujemy z tego, że wyrażenie pragnienia serca odbywa się głośno wypowiadającymi słowami. Natomiast niewyrażenie pragnienia serca odbywa się w myślach.

Dlatego myślę, że warto zastanowić się nad różnymi aspektami cichej (czyli tej w umyśle) i głośnej modlitwy.

Wykład wygłoszony przez brata Mirosława Sellina na spotkaniu w Bydgoszczy, 17.10.2023: 

W czasach Savonaroli niektórzy twierdzili, że cicha modlitwa jest niebezpieczna i zwodnicza dla chrześcijanina. Oto niektóre z ich argumentów:

  • ciche modlitwy mogą odprawiać tylko mnisi i duchowni, ponieważ oni wiedzą jakie słowa mogą dobierać i zanosić do Boga. Inni powinni głośno wypowiadać modlitwy regułki. To jest dla nich bezpieczniejsze.

  • lepiej modlić się głośno, ponieważ korzyść z tego ma i modlący jak i ci, którzy go słuchają.

  • Nasz Zbawiciel też odmawiał głośne modlitwy. Tym sposobem dał nam przykład.

  • W Piśmie Świętym mamy niezliczone przykłady głośno wypowiadanych modlitw.

  • W cichej modlitwie mogą pojawiać się myślowe fantazje. W głośnej modlitwie takie rzeczy nie mogą się przydarzyć.

Jednak modlitwa głośna bez umysłowej nie jest modlitwą. Jeżeli modlimy się głośno nie włączając w to modlitwy myślą, to oznacza to mechaniczne wypowiadanie słów i oznacza to, że nie jest to modlitwą według powyższej definicji, ponieważ brakuje tam szczerego pragnienia serca. Jak mamy udawać się do Boga o dobre rzeczy w imieniu Jezusa, gdy najpierw w myślach nie rozważymy, co jest w oczach Boskich dobre?

Czyli modlitwa bez udziału umysłu nie jest modlitwą.

Jeżeli serce się nie modli, to język trudzi się na próżno” Jan Kasjan (s. Prepodobnyj Kassian Rimljanin (ok. 360, zm. ok. 435 w Marsylii) – mnich, teolog, asceta)

niewiele modli się ten, co modli się tylko, gdy klęka; ten jednak nie modli się nigdy, kto klęcząc już, aby się modlić, wciąż pozostaje roztargniony i błądzi swymi myślami”

Augustyn (354-430)

Czy nie przeżywaliśmy takich przypadków, że modliliśmy się na kolanach, wypowiadaliśmy po cichu słowa modlitwy, lecz myślami byliśmy gdzie indziej?

Jana 4:21-23

Jezus powiedział do niej (Samarytanki): Kobieto, wierz mi, że nadchodzi godzina, gdy ani na tej górze, ani w Jerozolimie nie będziecie czcić Ojca. Wy czcicie to, czego nie znacie, a my czcimy to, co znamy, ponieważ zbawienie pochodzi od Żydów. Ale nadchodzi godzina, i teraz jest, gdy prawdziwi czciciele będą czcić Ojca w duchu (przez umysłowe ocenienie Boskich zasad, a nie przez ceremonie, jak to było na tej świętej górze Samarytan Garizim czy w świątyni w Jerozolimie) i w prawdzie.”

Z tych słów Jezusa wynika, że Bóg szuka pobożności wewnętrznej, a nie przesadnych ceremonii. I tak było też w Kościele Pierwotnym, że wierni w tamtych czasach oddawali się tak mocno sprawom ducha, że nie mieli w pamięci spraw światowych i nie mieli takiej potrzeby, aby dopiero przy pomocy śpiewów, najlepiej chóralnych, lub organowej muzyki nastroić się duchowo swoimi umysłami. Bo tylko wtedy w jakiś sposób umieją oderwać się od spraw tego świata. Tak to wygląda niestety w dzisiejszych kościołach nominalnych.

Nie chcemy przez to powiedzieć, że głośno wypowiadane modlitwy są bezwartościowe. Lecz takiej modlitwie musi towarzyszyć modlitwa w myślach, dając impuls tej głośnej modlitwie. Brat poproszony do głośnej modlitwy w Zborze najczęściej wcześniej w myślach przemyśliwał o wielu dobrych rzeczach, które chciałby wyrazić w modlitwie, gdyby został do niej poproszony. Tylko dlatego w naszych modlitwach słyszymy prośby za solenizantami, za tymi, którzy są przed jakąś operacją, którzy przechodzą przez trudne doświadczenia itd., ponieważ brat, który wyraża to w modlitwie głośnymi słowami wcześniej o tym rozmyślał.

Stąd, gdy przy głośnej modlitwie czasami zdarzy się, że będziemy lekko błądzić naszymi myślami, to te wcześniejsze, modlitewne rozmyślania w myślach sprawią, że pomimo tego wyrazimy nasze dziękczynienia i prośby naszymi słowami.

Wiadomym jest, że żyjąc w tym świecie, który nie jest Boskim Porządkiem, wykonując różnego rodzaju obowiązki musimy w nich też zaangażować nasze umysły. Dlatego nie jesteśmy w stanie ciągle żyć w umyśle w duchu modlitwy. Stąd powinniśmy każdą chwilę, która nas od tych światowych obowiązków uwalnia poświęcić na rozmyślania o dobrych rzeczach, które podobają się Bogu.

Czy możemy sobie wyobrazić, jak wyglądałaby głośna modlitwa w Zborze, brata, który nie miał czasu wcześniej rozmyślać o Boskich rzeczach w umyśle, lecz tak jakby bezpośrednio z jego myślami związanymi z obowiązkami światowymi zostałby powołany do modlitwy?

Czy modlimy się głośno czy cicho nasz umysł powinien być tak blisko Boga, że mówiąc do niego będziemy mówić do Niego jako do osoby nam bliskiej.

Nasz Pan powiedział, że „Jeźli mię kto miłuje, słowo moje zachowywać będzie; i Ojciec mój umiłuje go, i do niego przyjdziemy, a mieszkanie u niego uczynimy.” Jana 14:23.

Dlatego możemy tak jak Dawid powiedzieć „Posłucham, co będzie mówił Bóg, PAN” Ps.85:8 (9) .

To wewnętrzne wysłuchanie jest możliwe, gdy Bóg jest obecny w naszych umysłach i sercach. Nie gdzieś daleko. I to powinno być odczuwane w naszych modlitwach.

„Nie myślmy, że modlitwa jest tylko mówieniem do Boga. Modlitwa jest bardzo często nasłuchiwaniem, co Bóg mówi do nas.” – S. Wyszyński

Ten fakt bliskiej obecności Boga sprawia, że w modlitwie skupiamy się aby wszystkie słowa było dobrze wypowiedziane, abyśmy nie musieli się powstydzić przed Naszym Stwórcą. Staramy się w modlitwie niczego nie opuścić. W głośnej modlitwie często już ją kończymy i słuchacze też tak to czują, że ta modlitwa się kończy i w tym momencie przypomina nam się, że jeszcze jakaś rzecz nie została wypowiedziana i wracamy to tej zapomnianej myśli i ją wypowiadamy. Przypomniało nam się, że wcześniej w myślach rozważaliśmy te rzeczy a teraz głośno się modląc zapomnieliśmy to wypowiedzieć.

Ale bywa też i tak, że nasze myśli są tak głęboko skupione na uczuciach i pragnieniach serca, na tej bliskości Boga, że nasz język nie potrafi tego ubrać w odpowiednie słowa. Dla słuchacza brzmi to chaotycznie i nieskładnie, ale są tam uczucia serca.

Gdy modlimy się w myślach to nie musimy tego wyrażać wargami. Znam siostry i braci, którzy zawsze tak czynią. Ich cicha modlitwa jest czasami tak „głośna”, że można usłyszeć poszczególne słowa ich modlitwy. Widocznie taką mają potrzebę. I nie jest to niczym złym.

Ale faktem jest, że jak to wyraził Psalmista Ps.10:17 Usłyszałeś pragnienia pokornych, PANIE”.

Czyli nawet nie wyrażając swoich pragnień słowami, Bóg ich wysłucha.

Być może brat Russell i Johnson mieli m.in. ten werset na myśli podając swoją definicję modlitwy. Podobne zdanie wyraził też Augustyn:

Nasze pragnienia zawsze się modlą, choćby wargi milczały.”

A przy okazji warto wiedzieć, że to właśnie Augustyn jest autorem słów często przytaczanych przez braci w wykładach:

Gdzie Bóg jest na pierwszym miejscu, tam wszystko jest na swoim miejscu.”

Lecz te pragnienia o których mówi Psalmista, brat Russell, Johnson, czy Augustyn muszą oczywiście pojawić się w umyśle. Taka osobista modlitwa powinna odbywać się w tajemnicy dla bliźniego.

Czego Bóg chce od ciebie, to musisz omówić z NIM w cztery oczy.” (Edyta Stein – ur. 12 października 1891 we Wrocławiu, zm. 9 sierpnia 1942 w Brzezince (KL Auschwitz-Birkenau – niemiecka filozof pochodzenia żydowskiego, konwertytka, zakonnica, patronka Europy.)

Natomiast modlitwy w Zborze muszą być oczywiście wyrażane głośno i słowami. Lecz jak powiedzieliśmy będzie ona owocna, gdy poprzedzi ją umysłowe rozmyślanie. Ona powinna być odmawiana żarem ducha. Wtedy będzie bardziej owocna dla wypowiadającego i słuchających go braci i sióstr. Będzie ona też prędzej wysluchana przez Boga, gdy ON zauważy, że wypowiadane myśli wypływają bardziej z serca anieżeli z dbałości o jakość wypowiadanych słów.

Modlitwa całej wspólnoty jest wyrażana głośno przez brata jako przedstawiciela poproszonego do tego przez Zbór. Ale ona powinna też pobudzić wszystkich uczestników nabożeństwa do odczuwania odpowiedniego ducha na to nabożeństwo a przy okazji pobudzić innych do wewnętrznych modlitw umysłu.

Trzeba też tutaj powiedzieć, że w naszych prywatnych modlitwach możemy sobie pomagać modląc się za pomocą głosu a nawet innych pobożnych gestów naszego ciała (na przykład klęknięcie, złożenie rąk, zamknięcie oczu itd.). Ale kiedy nasz głos lub te gesty naszego ciała przeszkadzają nam w modlitwie to powinniśmy ich zaniechać. Na przykład klęcząc z zamkniętymi oczyma można też szybko usnąć. Ważniejsze od tych rzeczy jest bowiem aby trwać w jedności z Bogiem.

Nasz Pan w ważnych modlitwach starał się modlić sam i w odosobnieniu.

Łuk.22:39-41 „Potem wyszedł i udał się według swego zwyczaju na Górę Oliwną, a szli za nim także jego uczniowie. Kiedy przyszedł na miejsce, powiedział do nich: Módlcie się, abyście nie ulegli pokusie. A sam oddalił się od nich na odległość jakby rzutu kamieniem, upadł na kolana i modlił się”

Mat.14:22,23 „Zaraz też Jezus przymusił swoich uczniów, aby wsiedli do łodzi i wyprzedzili go na drugi brzeg, a on tymczasem odprawi tłumy. A odprawiwszy je, wszedł sam na górę, aby się modlić. A gdy nastał wieczór, nadal był tam sam.”

Jesteśmy przekonani, że w większości te modlitwy były ciche – w myślach. On wiedział, że dla jego Ojca ważne były myśli umysłu a nie wypowiadane słowa.

Mat. 6:7,8 „A modląc się, nie bądźcie wielomówni jak poganie; oni bowiem sądzą, że ze względu na swoją wielomówność będą wysłuchani. Nie bądźcie do nich podobni, gdyż wasz Ojciec wie, czego potrzebujecie, zanim go poprosicie.”

To świadczy dobitnie o tym, że Nasz Stwórca raczej bardziej ceni nasze serce a nie nasze słowa.

W modlitwie lepiej mieć serce bez słów niż słowa bez serca.” (Gandhi)

Izaj.29:13 „Mówi więc PAN: Ponieważ ten lud zbliża się do mnie swymi ustami i czci mnie swymi wargami, a jego serce jest daleko ode mnie”

Prorok Izajasz mówi tutaj wyraźnie, że można głośno pięknie się modlić, ale tak naprawdę nie ma w tym uczuć, nie ma w tym serca. To udowadnia po raz kolejny, że modlitwa bez udziału uczuć i serca jest bezwartościowa.

Gdy faraon zbliżał się swoimi wojskami do Izraelitów to Pan powiedział do Mojżesza:

2 Mojż.14:15 „I rzekł Pan do Mojżesza: Cóż wołasz (BT dodaje nawet – głośno wołasz) do mnie?”

A przecież nigdzie tam w tym opisie nie przeczytamy, żeby Mojżesz głośno wołał do Pana. To jest dowodem na to, że było to „wołanie umysłu”, które usłyszał Pan.

E11 str.261 czytamy: Przekład A.V. nie tłumaczy poprawnie części wersetu 15, którą oddaje następująco: „Dlaczego wołasz do mnie?” Bardziej poprawnie oddaje to zdanie Rotherham: „Jakie zawołanie chcesz mieć do mnie?”, tj. powiedz mi, czego żarliwie pragniesz, bym uczynił? Następnie, nie czekając na prośbę, Pan, który czytał pragnienie serca Mojżesza, poleca mu uczynić to, co będzie konieczne, by zrealizować to pragnienie – wybawić Izrael. Powyższe uwagi dowodzą, że pytanie Boga nie było skarceniem Mojżesza, jak sugeruje to przekład A.V.”

Dlatego też Dawid takimi słowami modli się w Psalmie 142:

1 Pieśń pouczająca Dawida, jego modlitwa, gdy był w jaskini. Swoim głosem wołam do PANA; swoim głosem modlę się do PANA.

2 Wylewam przed nim swoją troskę i opowiadam mu swoje utrapienie.

3 Gdy mój duch jest we mnie zdruzgotany, ty znasz moją ścieżkę; na drodze, którą chodziłem, zastawili na mnie sidło.

4 Oglądałem się na prawo i spojrzałem, ale nie było nikogo, kto mnie znał; nie było dla mnie ucieczki, nikt się nie troszczył o moją duszę.

5 PANIE, wołam do ciebie, mówiąc: Ty jesteś moją nadzieją, ty jesteś moim udziałem w ziemi żyjących.

6 Wysłuchaj mego wołania, bo jestem bardzo udręczony; ocal mnie od moich prześladowców, bo są mocniejsi ode mnie.

7 Wyprowadź moją duszę z więzienia, abym chwalił twoje imię; sprawiedliwi otoczą mnie, gdy okażesz mi dobroć.

On był w jaskini. Tam ukrywał się przed wrogami. Te wołanie o którym on tutaj mówi nie było raczej wyrażone głośno. On był tam sam. Ten jego głos, o którym on tutaj wspomina, nie musiał być więc głośnym głosem. Był to raczej głos wewnętrzny pochodzący z serca i umysłu.

Mat.6:6 czytamy słowa Naszego Pana: „Ale ty, gdy się modlisz, wejdź do swego pokoju („tameion”), zamknij drzwi i módl się do twego Ojca, który jest w ukryciu, a twój Ojciec, który widzi w ukryciu, odda ci jawnie.”

Nasz Pan chce tutaj wyraźnie powiedzieć: kiedy będziesz odmawiał modlitwę wejdź do swojego pokoju, komory, izdebki (tak podają różne polskie przekłady). W starożytnych domach „tameion” to sekretna izba, magazynek, komórka. Dalej Nasz Pan mówi: zamknij za sobą drzwi, dzięki temu będziesz daleko od ludzkiej wrzawy i wszelkiej światowej troski. Te zamknięcie drzwi może też oznaczać symbolicznie zamknięcie ust, czyli jest to nawołanie do modlitwy w milczeniu, swoim sercem.

Tutaj widzimy też wyraźnie po raz kolejny przewagę cichej modlitwy nad tą głośną.

Modlitwa cicha jest najbardziej bezpieczna. Chroni modlącego od zewnętrznych wpływów, które mogą taką modlitwę zakłócić.

Nie ma nic piękniejszego od godziny, w której człowiek staje przed Bogiem i się modli!” (Coppe (1842-1908) – francuski poeta)

Oczywiście żadna modlitwa nie będzie ani skuteczna, ani bezpieczna, gdy zabraknie u modlącego żywej wiary i głębokiej pokory. Gdy u modlącego występuje pokora to modlący nie będzie szukał tego co do niego należy, nie będzie powątpiewał, lecz będzie całkowicie wszystko zawierzał Bogu.

W jakiej sprzeczności do tych wskazówek Naszego Pana są modlitwy w niektórych nominalnych kościołach, gdzie ważniejsze podczas tych modlitw są różnego rodzaju gestykulacje, okrzyki, można powiedzieć taki pewnego rodzaju show.

Gdy byliśmy dziećmi to nasi rodzice uczyli nas modlitwy. Ja pamiętam, że były to modlitwy mówione głośno. Do czego miała nas ta nauka zaprowadzić? Oczywiście do tego, abyśmy poczuli z czasem ducha modlitwy i odczuli potrzebę osobistego kontaktu z Bogiem. To podniosło nasz umysł bliżej ku Bogu, zapaliło w nas ogień do świętych kontemplacji. I dlatego z czasem zaczęliśmy modlić się po cichu. Żeglarz, gdy dopływa do portu najczęściej opuszcza swój statek albo chory, gdy osiągnie stan zdrowia porzuca lekarstwa. Tak również i my z czasem doszliśmy do wyższego poziomu modlitwy. Z dziecięcej głośnej, z powtarzanymi regularnie zdaniami do cichej, wypływającej z uczuć i serca.

Niestety w nominalnym chrześcijaństwie wielu jest dalej w takim „dziecinnym wieku” i zamiast takiej dojrzałej modlitwy wolą w kółko powtarzać „Ojcze Nasz”, „Zdrowaś Mario”, odmawiać różańce itd. Obserwując dzisiejszych chrześcijan możemy zauważyć, że wielu z nich stosując tylko na głos mówioną modlitwę, biorąc udział tylko w różnych ceremoniach zrobili niewielki albo nawet żaden duchowy postęp. Oni nie mają duchowego smaku, są rozkochani w rzeczach ziemskich.

Dlaczego tak jest? Ponieważ nie praktykują modlitwy cichej, dojrzałej, który dałaby im wewnętrzną radość. Gdy jej nie mają szukają zamiast tego tej radości zewnętrznej, czyli światowej.

Apostoł Paweł tak to opisuje:

1 Kor.2:14 „Lecz cielesny człowiek nie pojmuje tych rzeczy, które są Ducha Bożego. Są bowiem dla niego głupstwem i nie może ich poznać, ponieważ rozsądza się je duchowo.”

Duch modlitwy powinien się przejawiać we wszystkim, co mówimy i czynimy, czyli że serca nasze mają ciągle odwoływać się do Pana po kierownictwo we wszystkich sprawach życiowych. Mamy czynić wszystko na co nas stać w sposób przyjemny Panu, abyśmy przez Niego byli osłonięci od pokus, które w przeciwnym razie mogłyby być ponad naszą wytrwałość, abyśmy w końcu byli zbawieni ode złego i otrzymali miejsce w Królestwie Pana. To są rzeczy, o które powinniśmy prosić w modlitwie, czego nauczył nas Nasz Pan w Modlitwie Pańskiej.

I utrzymanie takiego ducha jest możliwe tylko wtedy, gdy będziemy codziennie oddawać się modlitwie w myśli a tylko przy odpowiednich okazjach pomagając sobie głosem.

Wspominaliśmy tutaj o głośnych modlitwach w zgromadzeniu, ale również przy wspólnym posiłku i w czasach specjalnych potrzeb powinniśmy głośno modlić się do Pana. Widzimy więc, że jako chrześcijanie jesteśmy uprzywilejowani modlić się zarówno wspólnie głośno z braćmi jak i cicho, prywatnie.

Jak już wspomnieliśmy, chrześcijanin nie powinien być jednak zaabsorbowany medytacją do tego stopnia, by nie móc pracować lub wykonywać żadnej innej czynności, do której jest zobowiązany. Jednak duch modlitwy ma mu towarzyszyć tak, by w każdej sprawie życia, w każdym kłopocie zawsze wykazywał chęć zwrócenia się do Pana z prośbą o Jego błogosławieństwo oraz aby miał skłonność do oglądania się na Niego we wszystkich codziennych zmartwieniach, gdyż należymy do Pana.

W taki sposób można prowadzić życie modlitewne „bez przestanku” 1 Tes.5:17. A to możliwe jest tylko wtedy, gdy zachowamy ducha tej wewnętrznej, cichej modlitwy.

Wróćmy teraz wspólnie do argumentów ze strony 1. Czy są one słuszne?

Filip.4:6 „Nie troszczcie się o nic, ale we wszystkim przez modlitwę i prośbę z dziękczynieniem niech wasze pragnienia będą znane Bogu.”

Ps. 91:15 „Będzie mnie wzywał, a wysłucham go; będę z nim w utrapieniu, wyrwę i uwielbię go”

Manna na 29 kwietnia – komentarz brata Johnsona:

Przywilejem chrześcijan jest modlenie się do Boga przez Chrystusa, by w ten sposób w każdej chwili mieć przystęp do Boga w modlitwie. Mają oni zapewnienie, że otrzymają łaskawą odpowiedź. Bóg jest też z nimi ze Swoim współczuciem, miłością i pomocą we wszystkich ich utrapieniach. Bóg na pewno wyzwoli ich z ucisku, gdy tylko ten osiągnie zamierzony cel. W czasie ucisku jest On ich podporą, a w Swoim chwalebnym Królestwie przygotował dla nich najwyższe zaszczyty możliwe do osiągnięcia.

Zachowania takiego modlitewnego Ducha życzę Wam wszystkim i sam tego pragnę.

Amen.

Oparte w większości na rozważaniach Savonaroli (członka gwiazdy Okresu Filadelfii) (1452-1498) pt. „Na obronę i pochwałę modlitwy myślnej”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *