Pewien 93-letni mężczyzna we Włoszech przeżył epidemię korona-wirusa podczas długiego pobytu w jednym ze szpitali. Podczas wypisu ze szpitala otrzymał fakturę: szpital poprosił go o zapłacenie za jeden dzień używania respiratora. Staruszek rozpłakał się, a lekarz widząc to prosił by nie płakał z powodu rachunku, bo przecież żyje, a życie ważniejsze od pieniędzy.
To, co odpowiedział mężczyzna, sprawiło, że rozpłakał się personel medyczny: „Nie płaczę z powodu pieniędzy, które mam zapłacić. To nie stanowi problemu. Płaczę ponieważ przez ponad 93 lata oddychałem powietrzem Boga, a nigdy za to nie płaciłem. Tymczasem za używanie respiratora w szpitalu mam zapłacić 500 euro za jeden dzień. Czy wiesz ile jestem winien Panu Bogu? Nigdy wcześniej nie dziękowałem Mu za to!”
Kiedy oddychamy swobodnie, bez bólu i choroby, nie myślimy, że każdy oddech jest darem Boga.
—
Nie wiemy czy te zdarzenia rzeczywiście miały miejsce. Opowieść pozwoliła nam jednak na chwilę się zatrzymać, więc dzielimy się nią z Wami.
Myślę, że dopełnia tę historię pewne świadectwo umieszczone w komentarzu pod nią na Facebooku. Nie będę podawał kto je dodał:
„Ja się wywaliłam na rowerze w wielki piątek. Oczywiście bolało i karetka była. Jednak, leżąc na chodniku, z ręcznikiem pod głową wetkniętym mi przez przypadkowego rowerzystę i odpowiadając co minutę przejeżdżającym ludziom (niemieckojęzycznym), że jest ok i dziękuję za wodę i karetka już jedzie i i i… i pan mnie okrył swoją bluzą i osłaniał mnie przed słońcem (które w jego mniemaniu pewnie mnie raziło… mimo okularów przeciwsłonecznych) poczułam jakby dotyk Boga.
Odczuwałam błogość, że tacy ludzie są mili, przypadkowi ludzie.
I TO jest najpiękniejsze.
Można psioczyć na ten świat, a można też odczuwać WDZIĘCZNOŚĆ, która jest bardziej przyjemna dla naszego ducha.
P. S. To jest prawdziwa historia.”