O dawnych konwencjach

Poznań, 19 lipca 1946 r.

„Skromne obiady przyrządzano na wsiach dla wszystkich w jednym kotle, a w miastach kwaterowano i goszczono w swoich domach. W takich warunkach rozwijała się wzajemna ofiarność, duch miłości i pogłębiały się duchowe więzy ludu Bożego w Polsce. Dobry przykład szedł z góry. Dzieci nie witały Johnsona recytacją wierszy i kwiatami. W Lublinie gościł i nocował w jednopokojowym mieszkaniu z trzyosobową rodziną Sadowskich.”

„Pierwotnym, podstawowym założeniem zjazdów krajowych, w sukurs literaturze, było wyjaśnianie zarysów poselstwa Teraźniejszej Prawdy. Jaką wiedzę prezentowali i przekazywali słuchaczom pielgrzymi, dowiódł tego Johnson w swych wielokrotnych doktrynalnych usługach na konwencjach w Polsce. Jeżeli ktoś miał trudności w rozumieniu treści, w zebraniu pytań otrzymywał wyczerpujące wyjaśnienia. (…) O wewnętrznej potrzebie korzystania z przywileju uczestniczenia na konwencjach, świadczą opisy osób podążających na nie nieraz ponad 200 km pieszo, na rowerach i furmankami. W miastach nie czekały na nich noclegi w hotelach, ale jak [niektórzy] we Lwowie: spanie na strychu na rozścielonych gazetach i kartonach. Podobnie było z wyżywieniem, chociaż na wsiach gorący posiłek z jednego kotła był zapewniony i spanie w stodołach na sianie.

Godna upamiętnienia jest posługa s. Gajdowej z Bełżca, znanej z nadzwyczajnej gościnności, która wypieki i różne produkty jej rąk i serca, przywiozła dla uczestników konwencji lwowskiej. Ten przypadek nie był odosobniony, bo za nim jawi się w nieodległej historii cała plejada braci i sióstr z ogromnym poświęceniem, w prymitywnych warunkach przygotowujących gościnę dla uczestników. Niestety to już historia, bo kto dziś zechciałby się tak trudzić? Takie i tym podobne drobne ofiary „maści szpikanardowej” uzupełniały wykłady, stąd bez przesady mogły być zwane „duchowymi ucztami”.

Do Jana Kuca 26 maja 1937 r. na temat programu [konwencji] Johnson pisał: „Musimy mieć więcej zebrań świadectw na naszych konwencjach. Każde popołudnie od 14 do 15 godziny chcemy mieć zebranie świadectw. Każde ranne zebranie powinno się zacząć śpiewem, odczytaniem Ślubu i Manny oraz modlitwą; potem śpiew aż do rozpoczęcia się wykładu. Tekstem przewodnim świadectw będzie werset Manny przypadający na ów dzień. Przed każdym wieczornym zebraniem powinno być 30 min. śpiewu. Trzy wykłady wystarczą braciom”.

Jak pisał brat Johnson w sprawozdaniu w  1946 roku: „Na wszystkich konwencjach, każdego dnia wygłaszano trzy wykłady i [odbywały się] dwa zebrania świadectw (…) zebrania pytań wykazały poważne badanie Słowa Prawdy (…) zgłodniali zostali nakarmieni i orzeźwieni Słowem i Duchem Bożym (…)” (TP 1946, s. 85)

Konwencja – Lwów, rok 1934, na środku siedzi brat Johnson

_____
Wynotowane z „Historii badaczy Pisma Świętego”, tom V (Juliana Grzesika).

Zobacz inne świadectwa.

2 thoughts on “O dawnych konwencjach”

  1. Znam ten fragment sprawozdania z 1946 roku. Jak to się stało i kiedy, że ten zwyczaj zaginął?
    Cytat poniżej?

    „Na wszystkich konwencjach, każdego dnia … odbywały się „dwa zebrania świadectw”.

    Pozdrawiam
    Gustaw

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *