Drodzy Bracia, drogie Siostry! Mamy różne wykłady, niektóre zachęcają do pokuty, później do poznania Pana Jezusa. Do przyjęcia go jako swojego Odkupiciela. Ten wykład jest głównie dla tych, którzy już to zrobili. Dla tych, którzy nie tylko poznali swój grzeszny stan i uwierzyli, że tylko przez krew naszego Pana mogą otrzymać przebaczenie, ale też zdecydowali, że tak jak Jezus chcą oddać swoje życie na służbę Bogu; że decydują się na pełnienie woli Bożej w swoim życiu.
W pewnym plemieniu indiańskim był zwyczaj, by wojownicy przed bitwą zachęcali się słowami: „Jest to dobry dzień, by umrzeć”. Oczywiście Indianie, rdzenni mieszkańcy Ameryki, nie wierzyli w Pana Jezusa, oni umierali dla honoru, dla sprawy. Przytaczam te słowa: „To dobry dzień, by umrzeć”, bo jeśli oni byli gotowi umrzeć dla sprawy, dla wolności swego plemienia, za ludzi ze swojego plemienia, to my chyba tym bardziej możemy to powiedzieć w stosunku do Boga, który dał nam wszystko już teraz, a w przyszłości obiecał jeszcze dać życie wieczne. Mówię to do tych, którzy wiedzą, że całe nasze życie jest darem od Boga, że mogło nas nie być. Którzy wiedzą, że Bóg przyszedł jako pierwszy do swoich wrogów, do buntowników, czyli do nas ludzi. Przyszedł z miłością, wysyłając na świat swojego własnego Syna i nadal pragnie zbawić ludzkość mimo że jego Syn został przez większość odrzucony.
Ze swojej łaski Bóg wyciągnął nas z błota grzechu i pozwolił nam zobaczyć w Jezusie zbawiciela. Jako poświęceni podjęliśmy decyzję, że każdego dnia będziemy umierać dla swojej woli i dla woli tego świata i będziemy stawać się żywymi dla woli Boga. Jeśli każdego dnia odnawiamy ten ślub poświęcenia to tak jak indiański wojownik mówimy: „Mój drogi Niebiański Ojcze, jest to dobry dzień, by umrzeć”. Nie chodzi o jedną decyzję, nie chodzi o symbol zanurzenia w wodzie. Apostoł Paweł w 1 Kor. 15:31 napisał – „Zapewniam was, przez chlubę jaką mam z was w Jezusie Chrystusie, Panu naszym, że każdego dnia umieram.”
To umieranie człowieka oddanego Bogu ma kilka elementów:
1. Dla grzechu – Rzym. 6:2 – „Jeśli umarliśmy dla grzechu, jakże możemy życ w nim dalej?” [11] „Tak i wy rozumiejcie, że umarliście dla grzechu, żyjecie zaś dla Boga, w Chrystusie Jezusie”
2. Dla własnych teorii i błędu
3. Dla swojej własnej woli – Rzym. 8:13 – „Bo jeżeli będziecie żyli według ciała, czeka was śmierć. Jeżeli zaś przy pomocy ducha uśmiercać będziecie popędy ciała – będziecie żyli”
a) mamy tutaj uśmiercanie czyli ograniczanie popędów ciała, mamy je zatrzymywać i ożywać duchowo
b) duch to tutaj nowe serce, nowy umysł i nowa wola, które pochodzą od Boga przez Słowo Boże, przez ducha (np. od braci i sióstr) i przez opatrzności
c) sprawy ciała – są to te wszystkie nasze samolubne, ziemskie i grzeszne skłonności i to co z nimi robimy.
Te zmagania ciała i ducha nasz Pan opisał w Ew. Mat. 16:24 – „Wtedy Jezus rzekł do swoich uczniów: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje.”
Mamy tu całą naszą walkę: zaparcie się samego siebie i wzięcie krzyża to uśmiercanie wszystkiego co złe i przyziemne w nas. A naśladowanie Pana to rozwijanie w nas dobra.
Innymi słowami opisuje to Rzym. 12:1 – „A zatem proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście dali ciała swoje na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną, jako wyraz waszej rozumnej służby Bożej”
Brat Johnson komentuje te słowa w TP nr 131, s. 51 – „To cośmy ofiarowali, to wszystko co posiadamy; najpierw naszą wolę, potem nasz czas, naszą siłę, nasz wpływ, nasze myśli, ciała, nasze majątki – wszystko, co mamy i czym jesteśmy; wszystkie rzeczy, odnoszące się do obecnego życia muszą być położone na ofiarnym ołtarzu z naszym Panem Jezusem i dlatego mamy chodzić wiernie Jego śladami. Innymi słowy, musimy oddać wszystko to, co zasługa Jezusa nam przypisała, to jest – doskonałe ludzkie życie i wszystkie restytucyjne błogosławieństwa (…) Dlatego jako ludzie nic nie posiadamy.”
Spójrzmy uważniej na List do Rzymian 12:1:
– „Proszę was, bracia” – te słowa są kierowane do „braci” i do sióstr, do ludzi, którzy odwrócili się od grzechu, a potem uznali Jezusa Chrystusa jako swojego odkupiciela, to nie są słowa dla osób niewierzących
– „Proszę was” – to nie jest polecenie, nie ma nakazu poświęcania się Bogu, oddaje się Bogu ten, który z serca chcę okazać wdzięczność za Boskie miłosierdzie, za to co już otrzymaliśmy. Nie z przymusu, nie na prośbę drugich albo dla nagrody w przyszłości. Poświęcenie to jedyne godne podziękowanie jakie człowiek odkupiony z niewoli grzechu i smierci może dać temu, kto go odkupił.
– jeśli już ktoś decyduje się na oddanie swojego życia Bogu to ma to robić:
— 1 – z mocą – Apostoł Paweł mówi, że ma to być „ofiara żywa”, tzn. energiczna
— 2 – w miłości – ma to być „ofiara święta”, a duchem prawdziwej religijności i świętości powinna być miłość; prawdziwe chrześcijaństwo to miłość do Boga nade wszystko, na 1. miejscu i miłość do bliźniego jak do siebie samego:
Jeśli chodzi o gorliwość i miłość to przypomina mi się pewne świadectwo ze zboru zielonoświątkowego. Pewien chłopiec chodził na zebrania i kiedy jego serce było poruszone, kiedy słuchał kaznodziejów to zaczynał wołać: „Alleluja!”. Pewnie widział taki zwyczaj w tym zborze i dlatego zaczął to robić. Jednak nie wszystko się to podobało, niektórym to przeszkadzało. Poszli oni do cioci, z którą ten chłopiec mieszkał, która go wychowywała. Mówią do niej: „Słuchaj, zrób coś, żeby to dziecko już więcej nie wołało „Alleluja!” w zborze, bo to nam przeskadza, mamy pewien porządek, a to burzy ten porządek.” Kiedy ciocia i chłopiec wrócili do domu to ciocia mówi: „Słuchaj, czy chciałbyś dostać taki piękny garnitur?” Dziecko mówi: „Taaak, będę mógł pójść w pięknym garniturze do zboru i w takim garniturze modlić się do Boga”, mówi: chcę ten garnitur. A ta ciocia mówi: „Dobrze, kupię Ci taki garnitur, ale pod jednym warunkiem, jeśli już więcej nie powiesz w zborze: „Alleluja!”. Ten chłopiec się zgodził, bo myśli sobie, że warto, będę tak dobrze wyglądał. Ciocia kupiła ten garnitur, a kiedy poszli na to nabożeństwo serce tego chłopca znowu było przepełnione radością i chciał zawołać jak dawniej: „Alleluja!”, ale nie mógł zawołać, bo sprzedać swoje „Alleluja!” za ubranie. Milczał więc. Minęło trochę czasu i znowu chciał zawołać, ale przynjamniej sobie obietnicę, że nie może już wołać: „Alleluja!”. Tak pięknie wyglądał, ale do oczu popłynęły mu łzy. „Więc ja sprzedałem moje „Alleluja!” za garnitur?” I kiedy wrócili do domu, ten chłopiec przyniósl do cioci garnitur na wieszaku i mówi: „Weź ciocia, we ten garnitur z powrotem, tylko oddaj mi moje „Alleluja!”.”
Bracia i Siostry, może to słuchacie i powiecie, że to naiwne. Po co ten chłopak ma tak wołać. Ale potraktujmy to jak przypowieść. Jeżeli szatan zabrał nam nasze „Alleluja!”, jeżeli nie mamy ducha świętego w sercu, jeżeli nie mamy chęci do modlitwy, jeżeli nie mamy pieśni w sercu, jeżeli jest smutek i rozpacz, jeśli nie umiemy poradzić sobie z życiem, to oddajmy szatanowi to, co przyniósł, to za co sprzedaliśmy naszą moc i miłość.
Wyznajmy swoje grzechy Bogu i na nowo wróci do naszego życia „Alleluja!”. Jeśli nasze życie to dziś pewnego rodzaju duchowa ruina, jeśli wymaga remontu to możemy w tym momencie zawołać do Boga, możemy sprawić, żeby coś się zmieniło.
— 3 — Tu nie chodzi o jakieś okrzyki i nie po to opowiadam tę historię. Rzymian 12:1 mówi dalej, że ma to być „rozumna służba”; mamy oddać się Bogu na służbę w mądrości, to ma być rozsądne i przemyślane.
— 4 – ma to być ofiara w sprawiedliwości – poświęcenie jest „przyjemne Bogu”, bo ofiara Pana Jezusa czyni nas sprawiedliwymi lub usprawiedliwionymi w oczach Boga. Bóg tak na nas patrzy, dopóki my patrzymy na Jezusa jako naszą sprawiedliwość, dopóki pokutujemy za nasze grzechy i dopóki staramy się iść naprzód w poświęceniu. Pamiętajmy, że nie mamy własnej sprawiedliwości, którą możemy się pochwalić. Kiedy wierzymy w okup jesteśmy ubrani w sprawiedliwość Pana Jezusa i tylko w ten sposób możemy się podobać Bogu.
Duch poświęcenia jest też widoczny w modlitwie Pańskiej:
Mat. 6:7-8 – „Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie podobni do nich. Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie.”
Wie Ojciec wasz, czego potrzebujecie. Jak wielki to daje pokój serca.
Zobaczmy na kolejność modlitwy: Wersety 9-13 – „Wy zatem tak się módcie:
1) Ojcze nasz, który jesteś w niebie, niech się święci imię Twoje. 2) niech przyjdzie Królestwo Twoje, niech Twoja wola spełnia się na ziemi, tak jak i w niebie
3) Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj itd…
Jak ta kolejność wygląda w naszym życiu? Żyjemy w świecie bardzo zabieganym, mamy wiele spraw na głowie, wiele szczegółów musimy zakodować w naszych głowach. Martwimy się o to, co posiadamy lub czego nie posiadamy. Skupiamy się na zdrowiu fizycznym, na pracy zawodowej, na remoncie mieszkania. Jest tu dużo tego: „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisija”, ale czy jesteśmy zajęci tym, żeby przynosił chwałę Bogu, żeby starać się o sprawy Królestwa?
Jaka jest odpowiedź naszego Pana? Do czego zachęca?
Mat. 6:31-33 – „Nie troszcie się zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? W co będziemy się ubierać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się najpierw o Królestwo Boże i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane.”
Ten werset to dobry test jakie było moje poświęcenie w roku 2020. Czy martwiłem się głównie o sprawy tego świata czy może o Królestwo Boże i o Jego sprawiedliwość w moim życiu? Nie mamy być bezczynni, oczywiście, że mamy pracować dla siebie i dla swoich rodzin, mamy starać się w pracy i w szkole, ale co jest moim priorytetem na rok 21.? Czy jest w moim życiu miejsce dla Boga? Pan Jezus odwraca nasz punkt widzenia o 180 stopni:
Starajcie się o Królestwo i jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane.
W zamian za takie umieranie dla spraw tego świata, Bóg daje nam przede wszystkim pokój serca. Szedłem ostatnio ul. Gdańską i spotkałem taką reklamę:
„Śpisz spokojnie, bo jest ktoś na kim możesz polegać… PZU.” – Myślę, że my nie musimy polegać na PZU, ani na żadnej firmie ubezpieczeniowej lub na żadnym na banku. „Śpisz spokojnie, bo jest ktoś, na Kim możesz polegać… BÓG”, Mamy Boga, który jest wierny, który nas kocha i który zna nasze potrzeby i zapewnia je.
Okazuje się jednak, że ten pokój rośnie proporcjonalnie do naszego umierania dla siebie i dla świata. Życie z Panem Jezusem oznacza ciągłe umieranie; musimy każdego dnia wyzbywać tego: „ja” /”mi” /”mnie” /”moje” / ”mój”, „moje” pieniądze, „mój” czas, „mój spokój”, „moja wygoda”, „mój interes”, „moje ego”. Musimy przestać karmić nasz egoizm, a to jest bardzo trudne. Tak jak to ktoś wyraził: „Jeśli Bóg chciałby coś do mnie powiedzieć, chciałbym usłyszeć, co mówi Bóg.” Żeby usłyszeć, trzeba się skupić i wyłączyć zbędne źródła dźwięku. Trzeba umrzeć dla innych pasterzy, by usłyszeć głos dobrego Pasterza.
Jak czytaliśmy: „kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój”. Niestety, ale na krzyżu się umiera. Nie są to słowa, których lubimy słuchać, ale słowa, które potrzebujemy usłyszeć.
Pytanie: czy coś w nas umarło w ubiegłym roku? Czy chcemy żeby coś umarło w tym roku? Bo jeśli nic nie umarło, to pewnie nie zrobiliśmy też postępu duchowego. Żeby coś w naszym duchowym życiu ożyło, coś najpierw musi umrzeć.
Może to nasze ego, może to nasza wizja naszej rodziny, naszego zboru, może to nasze obrażanie się na drugich, może to nasze uprzedzenia, nasza zazdrość. Żeby rozwijać pokorę, muszę najpierw uśmiercać pychę. Żeby rozwijać pracowitość, muszę uśmiercać lenistwo. Żeby rozwijać odwagę, muszę zabijać strach. Kiedy chcemy zacząć? Wojownik – Indianin mówi: „Dziś jest dobry dzień, by umrzeć”.
Spójrzmy na Jana Chrzciciela. Jego uczniowie donieśli, że ludzie przestają do niego przychodzić i poszli do Jezusa. Jan odpowiada w Jana 3:27 – „Człowiek nie może otrzymać niczego, co by mu nie było dane z nieba.” Popularność, sława, awans w pracy, opinia u drugich, pozycja w społeczności albo w rodzinie; my cały czas za czymś gonimy. A teraz pomyślmy ile pokoju w serce może nam dać taka perspektywa: „Człowiek nie może otrzymać niczego, co by mu nie była dane z nieba”. Jan Chrzciciel w Jana 3:30 mówi o Panu Jezusie: „Potrzeba, by On wzrastał, a ja się umniejszał.”; „Potrzeba by On wzrastał, a ja [żebym się] umniejszał.”
Czy potrafimy go w tym naśladować?
Pomyślmy przez chwilę o Ijobie. Wspominał o nim wczoraj brat Marek. Mamy w Księdze Ijoba różne typy i obrazy, ale spójrzmy w odniesieniu do nas samych. Księga Ijoba to historia każdego z nas. Ijob w jednej chwili stracił wszystko: rodzinę, żonę, dzieci, majątek, biznes, pozycje społeczną. My idziemy drogą Ijoba, tyle że u nas to trwa dluzej, jest rozłożone w czasie, ale na końcu tak jak Ijob każdy z nas stanie przed bramą śmierci zupełnie sam i zostawimy wszystko za sobą. Będzie tak jak w piosence: „Pójdę boso”.
I co ja tam będę miał, gdy obudzę się w Królestwie? Z czym tam wejdę? Tylko z tym, co zbudowałem w swoim charakterze. Jeśli to ma być charakter naśladowcy Jezusa to trzeba nam będzie przejść w tym życiu przez samotność, zmęczenie, niezrozumienie, wyczerpanie w służbie dla Pana, bo to wszystko przeżywał Jezus.
Modlimy się: Boże, chcę być bardziej oddany, Boże, chcę być bardziej łagodny, chcę być bardziej, bardziej. Ale zamiast mówić, co chcę, może lepiej gdy powiem: „Boże, oto co mam i co przynoszę, żeby we mnie umarło.” Chcę żeby umarła moja wybuchowość, moja niecierpliwość, moje lenistwo, moje złe pragnienia, mój długi język. Przynieś to co masz. Problem jest taki czy jesteś gotowy, żeby to coś umarło? Czy naprawdę chcesz żeby umarło. Pisarz chrześcijański C.S. Lewis napisał: „Do Boga powinniśmy przynosić to, co jest w nas i co ma umrzeć, a nie to, co chcemy, żeby w nas było.”
Jeśli coś złego we mnie umrze to nie muszę już mówić ludziom wokół, co we mnie ożyło. Bo to widać. Jeśli więc chcę więcej oddania dla Boga i dla drugich, muszę walczyć z lenistwem. Muszę podjąć konkretne plany. Jeśli chcę więcej łagodności to nie ma innej opcji niż uśmiercać swój gniew. Nie możemy prosić o dar przebaczenia komuś, a ciągle pielęgnować naszej urazy, naszego osądzania drugiej osoby.
Jeśli jednak do czegokolwiek mamy dojść, musimy się modlić. Pewien pastor mówi, że w czasie rozmowy z kolegą usłyszał charakterystyczny dźwięk i mówi mu: słuchaj, telefon ci dzwoni. A on mówi: to nie telefon. Sięgnął do kieszeni po zegarek, nacisnął i odłożył z powrotem. Pastor zaciekawiony patrzy: co to takiego? A on mówi: wiesz, to nie telefon, ja nastawiam sobie zegarek, co godzinę mi dzwoni i nieraz jak jadę samochodem a moje myśli krązą nie tam gdzie trzeba, to co godzinę ten zegarek mi dzwoni i przypomina, że mogę się modlić. I nieraz jak jadę samochodem to dziękuję Bogu, że zadzwonił i zaczynam się modlić. Bracia i Siostry, pomyślmy jaki mądry człowiek, żeby myśli nie wędrowały gdzie nie powinny, nastawiał zegarek, który mu przypominał, że może się modlić.
Są różne momenty w naszym życiu. Może niektórzy z Was słuchają tych słów, patrzą na swoją wiarę, na swoje życie i widzą, że wszystko się sypie. Może potrzebny jest solidny remont, żeby posunąć się do przodu. Otwieramy drzwi, a tu wszystko się wali; trzeba remontować, trzeba sprzątać, trzeba nawet coś rozwalić, żeby coś zbudować.
A może to jest taki czas kiedy przeszliście wiele doświadczeń i Pan powie teraz: usiądź człowieku i trochę odpocznij. Daj sobie trochę czasu.
A może zaczęliśmy coś w roku 20-tym i teraz tak naprawdę musimy to dokończyć.
A może przed nami całkiem inna praca niż dotąd?
Nie wiem jak to będzie u Was, nawet nie wiem jak będzie u mnie, ale na pewno każdy z nas będzie potrzebował specjalnych okularów od Pana. Te okulary trochę zmieniają barwy, które widzimy. Mówił o nich ostatnio brat Łotysz. Te okulary sprawią, że w nas samych zobaczymy wady, a w innych zobaczymy zalety. Jeśli patrzymy na zalety braci i sióstr wokół nas to możemy rozwinąć w sobie podobne zalety. Jeśli widzimy w sobie wady, to logika mówi, że trzeba z nimi walczyć, że trzeba coś w nas samych uśmiercić.
Zróbmy sobie egzamin na podstawie Pisma Świętego:
TEST 1: Czy jestem tym, który sprzedaje wszystko, co ma, żeby kupić drogocenną perłę? Co ja takiego mam, czym mogę zapłacić? Co jest w ręku moim? I czy Prawda oraz Pan Jezus to dla mnie najdroższy skarb? Czy widzę tę perłę?
TEST 2: Psalm 69:10 – „Bo gorliwość domu Twego pożera mnie!” – pisze Dawid. Komentarz br. Russella: „Raz rozpalona miłość powinna prowadzić do naszego zużywania się w gorliwości.”; „Niech wszyscy, którzy pragną podobać się Panu, będą tak napełnieni tym samym duchem gorliwości dla prawdy i sprawiedliwości, że strawi on ich jako ofiary na ołtarzu Pana.” Komentarz br. Johnsona: „Gorliwość [chrześcijańska] ma charakter samoofiary, trawiąc nas i wszystko, co posiadamy, czym spodziewamy się być oraz co spodziewamy się posiąść jako istoty ludzkie.”
Drodzy Bracia i Siostry, czy posiadamy gorliwość, czy mamy „energiczne oddanie się sprawie Bożej”, czy jesteśmy aktywni dla Boga? Aktywni np. w uśmiercaniu spraw ciała i woli tego świata w nas?
TEST 3 to test Gehenny. Pan Jezus mówi, że lepiej nam odciąć rękę i nogę albo wyłupić oko, jeśli coś nas gorszy. Jeśli tego nie zrobimy teraz lub w tysiącleciu to ostatecznie trafimy do Gehenny. Lepiej wejść do Królestwa jako zwycięzca niż zachować swoje ulubione teorie i praktyki, swoje mniejsze lub większe grzeszki. Drodzy Bracia i Siostry, czy my już coś odcięliśmy, co nam przeszkadza wejść do Królestwa? A może jesteśmy doskonali i nic takiego w nas nie ma?
TEST 4 to test Jozuego. Ks. Joz. 24:15 – „Gdyby jednak wam się nie podobało służyć Jahwe, wybierzcie dziś, komu chcecie służyć, czy bóstwom, którym służyli wasi przodkowie po drugiej stronie rzeki, czy też bóstwom Amorytów, w których kraju zamieszkaliście. Ja sam i mój dom chcemy służyć Jahwe.” Podobna jest odpowiedź Dawida i ludu Bożego z jego czasów. [Słowa Dawida:] 1 Kronik 29:17 – „Wiem, o Boże mój, że Ty badasz serce i upodobałeś sobie szczerość; ja też w szczerości serca mojego ofiarowałem dobrowolnie to wszystko, a teraz z radością widzę, że i lud Twój tutaj obecny pospieszył z dobrowolnymi ofiarami dla Ciebie.” 2 Kronik 15:15 – „A wszyscy z Judy cieszyli się z tej przysięgi, ponieważ z całego serca swego przysięgli sobie i z całą chęcią szukali Boga, wskutek czego pozwolił im znaleźć pokój na wszystkich granicach.”
Drodzy Bracia i Siostry, takiego pokoju Wam wszystkim życzę. Ale żeby go mieć musimy zastanowić się poważnie komu chcemy służyć. Nie ważne, że to zrobiłem 10, 20 albo 50 lat temu. Każdego dnia odnawiajmy swoje śluby poświęcenia. Każdego dnia żyjmy tak, jakby ten dzień miał być ostatni.
Czy w tym dniu 1 stycznia 2021 roku pamiętamy o słowach 1 Kor. 6:19? – „Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest przybytkiem Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie?”
Drodzy Bracia i Siostry, jak wielu z nas myśli nieraz: „tak mi ciężko”, „takie trudne jest to życie”, „takie ogniste doświadczenia”. Jednak zastanówmy się dobrze, kiedy tak myślimy i mówimy. Brat Marek Bejger mówił kiedyś: „Bracie, Siostro, mówisz, że ci tak ciężko, że aż tak cię przygniata twój ciężar życia… Ale w takim razie: co ty tam niesiesz? Pan Jezus mówi, że jego brzemię jest lekkie.”
Mat. 11:28-29 – „Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a brzemię moje jest lekkie.”
Drodzy Bracia i Siostry, jeszcze pewna rada od brata Johnsona (to z angielskiej TP nr 646, s. 57, tłum. AU): „Każdego dnia powinniśmy oczyszczać nasz stan przed Bogiem. Każdego wieczoru powinniśmy udawać się na spoczynek w takim stanie, w jakim chcielibyśmy to uczynić wiedząc, że nie obudzimy się następnego ranka. Rankiem, zanim wstaniemy, naszą pierwszą myślą powinno być: „Jak mogę dzisiaj sprawić Panu przyjemność i być pomocnym dla innych, a szczególnie jak mogę pokonać samego siebie”? Ci, którzy nie korzystają z łaski zaoferowanej w każdej chwili potrzeby, stopniowo tak się oddalają od Boga, że wkrótce w ogóle o Nim nie myślą. Posiadają dla Niego cześć, lecz Go nie kochają. On nie jest im bliski,
i oni o tym wiedzą. Znają właściwą drogę, lecz uważają, że nie potrafią nią kroczyć. Zdają sobie sprawę, że na swych szatach posiadają plamy, lecz próbują o tym nie myśleć. Jeśli takie postępowanie będzie trwało nadal, gdzie się ono skończy?”
Jeśli jest komuś z nas bardzo, bardzo ciężko. Jeśli ktoś nie wie zupełnie co ma mówić Bogu i jak ma znaleźć pokój z Bogiem i pokój Boży, niech taki ktoś nie załamuje rąk. Niech się nie poddaje. Apostoł Paweł radzi, żeby się modlić przez duchowe wzdychanie do Boga, nawet bez słów:
Rzym. 8:26 – „Podobnie także Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami.”
Modlący się duch to nasze usposobienie: serce, umysł i wola – tam powstają wszystkie szczere modlitwy. Duch wie o co prosić, bo to Boskie usposobienie w nas. Czasami słowa nie mogą wyrazić tego, co czujemy, czasami każde zdanie modlitwy wydaje się złe. Wtedy po prostu skierujmy nasze najlepsze uczucia i myśli do Pana Boga i przypomnijmy sobie o ofierze naszego Pana na Golgocie. Niech te myśli nam stale towarzyszą.
Wszyscy jesteśmy niedoskonali, ale nasza ofiara może być sprawiedliwa ze względu na krew Pana Jezusa Chrystusa. Choćby nasze grzechy były jak szkarłat, zbieleją jak śnieg pod wpływem przelanej krwi Pana Jezusa. Nie miejmy zaufania w nas samych i w nasze szczególne zalety, które mogą się podobać Bogu. Ufajmy w sercach, że tylko sprawiedliwość Jezusa uzupełnia wszelkie nasze braki i przykrywa nasze grzechy. Pamiętajmy o tym, że Jezus nas kupił, że należymy do niego i starajmy się być mu wierni. Tej wierności oraz uzyskania życia wiecznego wszystkim Wam życzę i dziękuję.
Witam TEDI.Przeczytałem wykład noworoczny i nie widzę światła dla zbawienia słabego ci-
ała ani ducha–bo tego chrześcijanin nie posiada,STWÓRCA nie obdarzył ciała człowieka w
ducha lub duszę o czym większość jest przekonana iż posiada ducha wewnętrznego i sie-
bie oraz innych okłamuje,świadomie lub nie świadomie.Oto dowód w co stworzenie zost-
ało wyposażone:Rdz.2.7.Wtedy to JAHWE [bóg]ulepił człowieka z prochu ziemi i TCHNOŁ w
jego nozdrza TCHNIENIE ŻYCIA,w skutek czego stał się człowiek ISTOTA ŻYWĄ [nie ducha] i
jest istotą cilesną nie [duchową],gdzie po śmierci ciała chrześcijanie posyłają [ducha] do
nieba bez sądu jakby posiadali emunitet nie karalności za swoje czyny dokonane na ziemi.