Kilka lat temu nasza droga siostra … opowiedziała mi o pewnym bracie. Powiedziała: „Bracie Jolly. Brakuje nam tego brata, on nie przychodzi już na zebrania”. Zapytałem o niego, i otrzymałem taką odpowiedź. „Och! Bracie Jolly, on już nie przychodzi na zebrania, on po prostu nie przychodzi”. A następnie dodała: „Być może mógłbyś pojechać i odwiedzić go, może mógłbyś pojechać i zobaczyć się z nim”. „No cóż — powiedziałem — jestem tutaj tylko przez trzy dni konwencji w Chicago, ale zobaczę, czy będę mógł pojechać”. Porozmawiałem z br. Johnsonem. Przewodniczyłem tej konwencji i br. Johnson powiedział: „Tak bracie Jolly, jedź, a ja dopilnuję, by ktoś zajął się zebraniami po południu. Ty jedź i zobacz, czy możesz pomóc temu bratu”.
Pojechałem odwiedzić tego drogiego brata. Zajął się interesami. Interesy to nic złego w pewnym wymiarze, z pewnymi ograniczeniami. Lecz jego interes stał się niestety czymś w rodzaju jego religii. Ucieszył się widząc mnie. Znaliśmy się bardzo dobrze i ja ucieszyłem się widząc jego. Usiedliśmy więc i w czasie rozmowy powiedziałem: „Bracie! Powodem, dla którego przyjechałem cię tutaj odwiedzić jest to, że brakuje mi ciebie na konwencji. Pytałem o ciebie i powiedziano mi, że prawdopodobnie nie będzie ciebie na konwencji”. „Nie — odpowiedział — nie spodziewam się tam znaleźć”. Zapytałem: „Dlaczego? Rozumiem, że nie uczęszczasz już na zebrania [w miejscowym zborze]. Dlaczego?”
„No cóż — powiedział — bracie Jolly, jest pewna siostra, która za każdym razem, gdy ja … no po prostu nie mogę z nią wytrzymać”. Tak się złożyło, że była to siostra …, ta sama siostra, która tęskniła za nim i wysłała mnie, bym spróbował mu pomóc. Ale on po prostu nie mógł z nią wytrzymać.
Powiedziałem: „Bracie, Biblia mówi ci, byś nie opuszczał społecznego zgromadzania się, szczególnie gdy się on dzień przybliża”. „No tak Bracie, ale — powiedział — ja mam spokój”. Odpowiedziałem: „Tak, ale jest to spokój w stanie śpiączki!” On na to: „Mam więcej spokoju zostając w domu, czytając i badając niż wtedy, gdy jadę na zebrania”. Powiedziałem: „Tak, ale jest to spokój w stanie śpiączki. Kołyszesz siebie do snu. Twoje stare ciało jest w kołysce, a ty poruszasz tą kołyską, próbując się uśpić i nazywasz to spokojem. Jest to spokój dla starego człowieka, a nie pokój dla nowego serca, umysłu i woli”.
„Cóż — powiedział — jestem dzieckiem Króla”. Odpowiedziałem: „Tak, ale jesteś dzieckiem nieposłuszeństwa. Są dwa rodzaje dzieci Króla — dzieci posłuszeństwa i dzieci nieposłuszeństwa. Jesteś dzieckiem Króla, ale jakim dzieckiem jesteś?” Zachęcałem go, by powrócił. „Bracie — powiedział — nie porzucam prawdy, jestem w prawdzie”. Ale w nim nie było prawdy. On gasił ducha. Powiedziałem mu: „Bracie, odejdziesz od prawdy. Jeśli nie powrócisz do społeczności z braćmi, będziesz coraz bardziej oddalał się od Pana. Weź kawałek węgla i pozostaw go samego, węgiel zgaśnie. Jeśli masz dwa kawałki węgla razem, wzajemnie podtrzymują żarzenie się, czy nie jest tak? Tak też mówi nam księga Przypowieści”.
Nie powrócił do ludu Pana. Nie powrócił, by karmić się padliną i ponownie stał się robakiem. Czy możemy przegrać jako orły? O tak. Biblia pełna jest ostrzeżeń dla orłów Pańskich, że mogą być odrzuceni, mogą nawet zaginąć, doświadczyć zagaszenia ducha, i ostatecznie popełnić grzech przeciwko Duchowi Świętemu, za który nie ma przebaczenia. O, jakże starannymi powinniśmy być, by być ożywionymi przez Boskiego Ducha Świętego!
_______
Powyższe świadectwo pochodzi z wykładu brata Raymonda G. Jolly’ego pt. Wzburzanie gniazda („Teraźniejsza Prawda”) nr 425, listopad-grudzień 1992, s. 85-86).
Zobacz inne świadectwa.