Ze smutkiem, a jednocześnie pełni nadziei na zmartwychwstanie informujemy, że siostra Elżbieta Rucińska we wtorek, 1 lipca 2025 roku zakończyła swój ziemski bieg. Przeżyła 66 lat. Oto nieco wspomnień na temat siostry Eli. (ws)
W tę niedzielę jechałem w Bydgoszczy tramwajem i mijałem kamienicę przy ul. Focha, w której mieszkali, a teraz mieszka Czesław i zrobiło mi się bardzo smutno. Smutno, bo to miejsce było takim jasnym, ciepłym punktem na mapie. To miejsce gdzie zawsze były otwarte drzwi i otwarte serca.
Gdy przyszło się do domu Siostry Eli i Brata Czesia, czas przestawał istnieć. Potrafili ugościć najlepiej, jak mogli. Gdy ktoś przychodził Ela potrafiła wyciągnąć z lodówki wszystko co miała. Ja też nieraz miałem okazję przyjść tylko coś podrzucić, załatwić, a zostawałem potem na ciasteczko, kawę, herbatę i jeszcze ciepły obiad albo kolację.
Rozmawiało się o wszystkim, ale zawsze te nasze rozmowy schodziły na tematy Królestwa Bożego na ziemi i na lepsze czasy, kiedy nie będzie już żadnych chorób i bólu. To nie były takie zwyczajne rozmowy. To były rozmowy pełne wiary i przekonania, że tak właśnie będzie. Bo tak właśnie myślała siostra Ela, swoje życie oparła na wierze w Boga i w Jezusa Chrystusa, swojego Odkupiciela i odkupiciela wszystkich ludzi. Wierzyła, że śmierć jest nieświadomym oczekiwaniem, czymś podobnym do snu, z którego Jezus obudzi ją w słusznym czasie w swoim Królestwie, tutaj na ziemi i że wszyscy się w tym Królestwie spotkamy. Ta nadzieja dodawała jej sił w trudnych chwilach.
Poza miłością do Boga i do Pisma Świętego, tym, co napędzało Siostrę Elę była wielka miłość do swojej rodziny: do męża, do trzech córek z mężami, do wnuków i wnuczek, i do rodzeństwa, a także do ich rodzin. Ważna była też dla niej duchowa rodzina i przejmowała się losem wszystkich swoich bliskich, a często nawet dopiero poznanych osób. Zawsze była ciekawa świata i drugiego człowieka.
Wiemy, że przez wiele lat Ela bardzo ciężko chorowała, ale ta choroba była jakby tylko w tle. Nawet gdy była w ciężkim stanie, Ela martwiła się o innych i myślała o nich. Była na bieżąco ze wszystkimi sprawdzianami wnuków, zawsze do nich pisała. Życzyła im powodzenia, a gdy w ostat. miesiącach nie miała już siły na pisanie, nagrywała im swój głos i dzieci prowadziły z nią takie rozmowy przez nagrywanie się i przesyłanie sobie nagrań.
Była bardzo dumna ze swoich dzieci i wnuków. Wspierała, trzymała kciuki za wszystkie pomysły i plany swoich córek z mężami, modliła się za nich wszystkich. Kochała widzieć szczęście innych i umiała się cieszyć razem z innymi.
Z mężem przeżyli 48 lat w małżeństwie. Byli z sobą na dobre i złe, mimo różnych trudnych doświadczeń, które ich nie omijały. Ela była wielką miłością Czesława, który troszczył się o nią w tych najtrudniejszych momentach i był przy niej aż do końca. Jako małżeństwo dali nam wszystkim dobry przykład. Ich rozmowy bywały zabawne. Potrafili napięcie rozładować przez żarty. Na przykład mówili do siebie po nazwisku, albo bardzo formalnie, ale z takim błyskiem w oku jak młoda para zakochanych.
Jedna znajoma napisała: „wspominam Elę jako Osobę niezwykle empatyczną. Gdy dowiedziała się o moich problemach psychicznych, zaraz do mnie zadzwoniła porozmawiać. Sama w tamtym czasie bardzo już chorowała i nie miała wiele siły. Pomimo tego potrafiła w delikatny, nienarzucający się sposób zapytać, co się stało? Gdy dowiedziała się, w czym dokładnie tkwi problem, znajdowała prawdziwe słowa wsparcia. Potrafiła nie tylko pocieszyć, ale też PRAKTYCZNIE doradzić, jakie kroki dobrze byłoby dalej podjąć. Nie ukrywam, że było mi wstyd w niektórych momentach, gdy na coś narzekałam, a Ela potrafiła mnie wesprzeć, choć sama nie czuła się najlepiej.”
Chcę jeszcze pokazać Elę w kilku takich migawkach (a to dobre słowo, bo lubiła oglądać fotografie).
Niektóre sprzed lat, ale zostały zapamiętane:
Pewnego razu, kiedy dowiedziała się, że brat ze zboru stracił pracę, a jego żona nie pracowała i mieli dzieci, a zbliżały się święta. Ela pojawiła się u nich w domu obładowana różnymi zakupami. Innym znów razem, w trudnych czasach, gdy prawie nic nie było w sklepach, do rodziny, która spodziewała się dziecka przyprowadziła ni stąd ni zowąd wózek dla dziecka, którego potrzebowali, a o którym wiedziała ona, że stoi na strychu u jej koleżanki z pracy, prawie nowy i nikomu niepotrzebny.
Nie, siostra Ela nie była doskonała, tak jak nikt z nas doskonały nie jest, ale miała gorące serce i oczy otwarte na drugich, potrafiła się też przyznać do błędu i przeprosić, co nie jest łatwe ani zbyt częste wśród ludzi.
W swoim życiu kierowała się zasadą: „czyń drugiemu to, co chciałbyś, aby on czynił tobie.”
Kiedy była jeszcze zdrowa, a nawet w początkach choroby bardzo lubiła spacery na świeżym powietrzu. Najczęściej spotykałem ją gdzieś w parku przy Placu Wolności, ale najbardziej lubiła chyba wędrować z wnukami i mężem po naszym bydgoskim Myślęcinku. Lubiła też (kiedy córki były jeszcze w domu) wspólne wypady na wieś do przyjaciół i tam w otoczeniu przyrody, którą się zachwycała, umiała naprawdę cieszyć się życiem i śpiewać na łące na chwałę Bogu. Lubiła śmiech, sama lubiła się śmiać i lubiła słońce. I choć na koniec było to już bardzo trudne, to we starała się szukać pozytywów. Gdy w maju złamała nogę i po półrocznym leżeniu w łóżku karetka zabrała ją do szpitala na prześwietlenie i założenie gipsu, ona cieszyła się, że przez ten jeden moment, kiedy przenosili ja z karetki do szpitala, widziała niebo i czuła ciepło słońca.
Chciałem Wam o Niej powiedzieć chociaż tyle. Ela była bardzo odważna i silna. Teraz, gdy jej zabrakło, musimy się trzymać i wspierać. Przenieść do własnego życia coś z tego, jak ona naśladowała Jezusa. Wierzyła i ja wierzę, że teraz nas nie słyszy, że odpoczywa po swoim Biegu Poświęconego Bogu życia, że śpi snem śmierci. Ps. 147 mówi jednak o Bogu, że „On uzdrawia skruszonych w sercu i opatruje ich rany”. A Ks. Obj. 21:4 dodaje, że przyjdzie czas, kiedy „Bóg otrze wszelką łzę z oczu ludzi, i śmierci już nie będzie ani smutku, ani krzyku, ani bólu nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły.”
Co by mogło uzdrowić nasze rany i co by mogło otrzeć wszelką łzę? Myślę, że tylko jedno: ZMARTWYCHWSTANIE, ponowne spotkanie. Biblia daje taką nadzieję i opisuje ją na przykład prorok Izajasz, gdy w 35. rozdziale swojej księgi stwierdza: „Odkupieni PANA powrócą i przyjdą na Syjon ze śpiewem, a wieczna radość będzie na ich głowach. Dostąpią radości i wesela, a smutek i wzdychanie znikną.”
Wreszcie, w Ewangelii wg Mateusza 18:11 nasz Pan Jezus mówi, że „Syn człowieczy przyszedł ocalić to, co zginęło”. Oznacza to nie tylko przywrócenie umarłych do życia, ale też przywrócenie utraconych warunków ogrodu Eden i tego stanu człowieka, gdy był on przed Bogiem „bardzo dobry”, doskonały. Będzie to jak zstąpienie nieba na ziemię, czas wielkiej radości, na którą czekała Ela.
***
Pożegnanie od Agnieszki:
Elunia dzisiaj Ciebie żegnamy…
Będzie mi i nam Wszystkim Ciebie Bardzooo Brakowało ❣️
Jestem wdzięczna, że się poznaliśmy, smutna, że Ciebie już nie ma i pełna nadziei, że jeszcze kiedyś się spotkamy i porozmawiamy
Będę Bardzo Tęsknić za naszymi rozmowami, wspólnie spędzanym czasie, za Twoje ciepło i uśmiech oraz za przepyszne obiadki.
Dzielnie Kochana walczyłaś ❣️
Pozostaniesz w Moim sercu i wspomnieniach ❤️
Śpij Kochana i do zobaczenia ❤️
,,Błogosławiony niech będzie Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa, Ojciec miłosierdzia i Bóg wszelkiej pociechy.
Który pociesza nas we wszelkim utrapieniu naszym, abyśmy tych, którzy są w jakimkolwiek utrapieniu, pocieszać mogli taką pociechą, jaką nas samych Bóg pociesza” – 2 Koryntian 1:3,4
***
***
____
Zobacz inne świadectwa.