Chyba nikomu z nas nie jest obce to, że Jezus często przemawiał do swoich słuchaczy w przypowieściach. Wiele z nich dotyczyło co prawda Królestwa Niebiańskiego, jednak nasz Pan podawał także podobieństwa w różnych innych tematach. W zależności więc od grona słuchaczy, czy też w zależności od okoliczności podejmował taki lub innych przykład z życia wzięty, rozwijał na jego bazie pewną akcję, aby pokazać w niej głębszą myśl, aby w ten to obrazowy spsób nauczyć słuchaczy takiej czy innej lekcji.
Temat: Przypowieść o zagubionej owcy | brat Arthur Ryppa przedstawił ten wykład na spotkaniu w Chełmie, 06.08.2022
Przypowieść ta znana jest raczej wszystkim chrześcijanom, nawet i tym nominalnym z różnych denominacji. Co do wyrozumienia tej przypowieści istnieją jednak różne poglady. Ta przypowieść należy do tych, które nie zostały zinterpretowane przez naszego Pana. Dlatego tak jak to mam w zwyczaju w takich przypadkach, będę podawał najlepsze wyjaśnienie tej przypowieści jak to tylko możliwe, które mam nadzieję także będzie harmonizowało z innymi naukami Pisma Świętego. W interpretacji tej jednak będę starał się być niedogmatyczny, dopuszczając także i inne możliwości.
Przypowieść nasza została zapisana przez dwóch Ewangelistów, Mateusza i Łukasza. I choć obaj ją podają, to jednak okoliczności wygłoszenia tego kazania zdają się być inne. Wygląda na to, że nasz Pan wygłosił tę przypowieść przy dwóch różnych okolicznościach i dla innych adresatów. Sama ta przypowieść ma raczej to samo znaczenie, ale wnioski dla słuchaczy są nieco odmienne.
Łuk. 15:1-7, 10
A zbliżali się do niego wszyscy celnicy i grzesznicy, aby go słuchać. Faryzeusze zaś i uczeni w Piśmie szemrali i mówili: Ten grzeszników przyjmuje i jada z nimi. Powiedział im więc takie podobieństwo:
Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie pozostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustkowiu i nie idzie za zagubioną, aż ją odnajdzie? A odnalazłszy, kładzie ją na ramiona swoje i raduje się. I przyszedłszy do domu, zwołuje przyjaciół i sąsiadów, mówiąc do nich: Weselcie się ze mną, gdyż odnalazłem moją zgubioną owcę! Powiadam wam: Większa będzie radość w niebie z jednego grzesznika, który się upamięta, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują upamiętania.
…Podobieństwo o zgubionym groszu… Taka, mówię wam, jest radość wśród aniołów Bożych nad jednym grzesznikiem, który się upamięta.
Podobnie jak obecnie w wielu krajach istnieją różne sfery ludzi, tak też było i w dawnym Izraelu. Uczeni w Piśmie i faryzeusze uchodzili za coś lepszego, tj. przynajmniej w swoich oczach i tak siebie traktowali. Jak sama nazwa wskazuje Uczeni w Piśmie należeli do ludzi wykształconych (szczególnie w Prawie Bożym), umieli pisać, czytać i wykładać nauki zakonu i różne zapisy ich tradycji żydowskiej. Pospolity lud tego raczej nie potrafił. Faryzeusze z kolei uważali siebie samych prawie za świętych, postrzegali siebie jako tych, którzy przestrzegają prawo Boże co do joty, tj. co do najmniejszego przykazania zakonu. O innych zwykłych ludziach twierdzili oni, że są grzesznikami i że są odcięci od więzi z Bogiem. Dlatego też nie chcieli z nimi obcować, a nieraz też bardzo pogardliwie się do nich odnosili.
Jezus natomiast zachowywał się przeciwnie do nich. On dopuszczał do siebie zwykły lud. Jezus był największym uczonym ze wszystkich uczonych w Piśmie, znał cały ST na pamięć i znał też nie tylko jego literę ale rozumiał także i jego ducha. Pomimo tego Jego potężny zasób wiedzy nie uczynił Go wyniosłym i zarozumiałym. W swoim charakterze był niewinny, święty i odłączony od grzechu i to jako jedyny z rodzaju ludzkiego. Pomimo tego ta Jego kryształowa sprawiedliwość nie czyniła Go pysznym czy nieczułym na potrzeby i słabości innych.
Czytaliśmy, że Faryzeusze i Uczeni w Piśmie szemrali przeciwko Jezusowi. Według ich wyrozumienia przebywanie z grzesznikami doprowadzało daną osobę do zanieczyszczenia. Oni więc pośrednio oskarżali Jezusa, że był nieczysty, że popełnia grzech, ponieważ nie tylko, że przebywał wśród grzeszników, ale nawet z nimi jadał, co miało miejsce np. także w Jerychu u celnika Zacheusza. Przez wieki utarły się w nich pewne standardy myślenia, stąd też wszystko to, co nie zgadzało się ich utartymi poglądami, krytykowali i poddawali w wątpliwość. Ich postawa po części wynikała z tego, że mieli zbyt wysokie mniemanie o samych sobie, tj. przejawiali oni znaczną miarę zarozumiałości i pychy. Taki arogancki duch jak wiemy nie jest pochodzenia boskiego. Jego autorem jest przeciwnik Boga, dlatego przy innych okazjach nasz Pan Jezus czasami nazywał ich dziećmi diabelskimi. I choć oni sami o sobie myśleli, że są wiernymi sługami Boga, że dobrze rozumieją jego Prawo i wiernie przestrzegają wszytkich przepisów zakonu, to jednak przejawiali oni w swojej postawie uczynki i ducha diabła.
Myślę, że już sama ta postawa, Jezusa z jednej strony a Uczonych w Piśmie i Faryzeuszy z drugiej, daje nam do myślenia i skłania nas do tego, abyśmy w naszym życiu na co dzień unikali tej złej wyniosłej i pogardliwej względem innych postawy a brali przykład z naszego Pana.
Czasem i w naszym otoczeniu możemy spotkać takie osoby, które same o sobie twierdzą, że są wybranym ludem Bożym. Czasem mogą pogardliwie odnosić się do innych, dlaczego ci inni chodzą tam czy tam, spotykają się gdzie indziej, choć rzekomo tylko oni są prawdziwymi dziećmi Boga, tylko oni są uczniami i naśladowcami Jezusa. Niestety taka mowa ich zdradza, ich uczynki świadczą o tym, że znajdują się oni w opozycji do ducha i nauk naszego Mistrza.
Strzeżmy się więc drodzy, abyśmy i my sami nie popadli w tego typu sidła. Nawet gdybyśmy czasem my sami, w naszej nieświadomości albo nadgorliwości chwilowo poddali się takiemu złemu, pogardliwemu duchowi, to pamiętajmy o tym, że Jezus nawet i do Ap. Piotra w pewnym momencie jego życia powiedział: Idź precz ode mnie, szatanie (przeciwniku). Dlatego dajmy się wtedy jak najszybciej skorygować w tym względzie w naszej postawie.
Wracając do Ew. Łukasza zauważamy, że Jezus rozpoznał w zachowaniu jego słuchaczy niesmak. Ich gesty, ich spojrzenia a także ich słowa zdradziły ich arogancki sposób myślenia, dlatego wtedy opowiedział im tę przypowieść.
Ogólnie mówiąc przedstawiona jest tutaj postawa wielkiego i miłującego Pasterza oraz Jego współtowarzyszy. Ich szczególne zainteresowanie dotyczy tych, którzy się zagubili, którzy pobłądzili, którzy nie wiedzą tak do końca, gdzie jest ta prawowita droga. Kiedy oni takich odnajdują i sprowadzają ponownie do domu, to posiadają oni z tego wyjątkowy rodzaj radości. Ten rodzaj radości jest bardzo specyficzny, ponieważ okazuje się, że większa jest radość nawet z jednego pokutującego grzesznika niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie muszą być szukani i nawracani.
Już sama świadomość tego, że całe Niebiosa na czele z samym Bogiem kierują się takimi szlachetnymi uczuciami, dodaje nam szczególnej otuchy. Okazuje się, że upadek i niedoskonałości Adama oraz jego potomstwa nie stanowią ciągłej i wiecznej bariery do tego, abyśmy mogli powrócić z naszego zabłąkania do ponownej harmonii z całym światem duchowym. Biblia przedstawia nam Boga jako tego, który nie tylko posiada surową sprawiedliwość, która jest podstawą Jego tronu, ale przedstawia nam Go także, jako miłującego Boga, który znalazł sposób na to, aby nam całkowicie przebaczyć, jeżeli tylko okazujemy pokutę (grzesznik, który się upamięta.)
Ps. 103:8-13
Miłosierny i łaskawy jest Pan, Cierpliwy i pełen dobroci. Nie prawuje się ustawicznie, Nie gniewa się na wieki. Nie postępuje z nami według grzechów naszych Ani nie odpłaca nam według win naszych. Lecz jak wysoko jest niebo nad ziemią, Tak wielka jest dobroć jego dla tych, którzy się go boją. Jak daleko jest wschód od zachodu, Tak oddalił od nas występki nasze. Jak się lituje ojciec nad dziećmi, Tak się lituje Pan nad tymi, którzy się go boją.
Czyż słowa te nie są pocieszające i gwarantujące lepsze jutro?! Ta przypowieść o prawdziwym pasterzu, który miłuje swe owce i troszczy się o nie, który sam udał się za tą jedną zagubioną, aż ją znalazł i przyprowadził z powrotem, daje nam dobrą ilustrację o Boskiej opiece. Być może, iż to ma być główną lekcją tej przypowieści. Ale może też jest tak, że różne szczegóły tego podobieństwa mogą także obrazować niektóre szczegóły Boskiego planu zbawienia.
Tutaj dochodzimy właśnie do tego punktu, gdzie musimy zadać sobie konkretnie pytanie: Kto lub co przedstawione jest w tej przypowieści. Choć ogólnie podałem już pewną sugestię, to teraz chcę być bardziej konkretny.
Tak jak powiedziałem, w kręgach chrześcijańskich istnieją różne interpretacje. Często jest jednak tak, że są one mało konsekwentne. Niektórzy mówią, że w tym całym stadzie tych stu owiec pokazany jest cały ziemski rodzaj ludzki, a ta jedna błądząca owieczka, to grzesznicy z tej ludzkiej rasy. Taka myśl wydaje się być jednak mało logiczna, ponieważ wychodziłoby na to, że tylko niektórzy z ludzi pobłądzili i potrzebują specjalnego poszukiwania, a cała reszta, większość, jest sprawiedliwa. Czy taka interpretacja może być prawdziwa? W pięknym proroctwie mesjańskim z Izaj. 53 czytamy między innymi, że Wszyscy jak owce zbłądziliśmy, każdy z nas na własną drogę zboczył, a Pan jego dotknął karą za winę nas wszystkich (V6). Ap. Paweł Liście do Rzymian potwierdza tę myśl.
Rzym. 3:10-12
Jak napisano: Nie ma ani jednego sprawiedliwego, Nie masz, kto by rozumiał, nie masz, kto by szukał Boga; Wszyscy zboczyli, razem stali się nieużytecznymi, nie masz, kto by czynił dobrze, nie masz ani jednego.
Jak więc można zinterpretować tę przypowieść? Patrząc na nią z szerszego punktu widzenia (zgodnie z innymi wersetami Pisma Św.) możemy przyjąć, że ta jedna zbłąkana owieczka przedstawia nam cały rodzaj ludzki, samego Adama oraz jego potomstwo, wszystkich upadłych ludzi. Jeżeli tak jest, to kogo obrazuje pozostałe 99 owiec z tego stada? Przedstawiają one te moralnie wolne istoty, które nie potrzebują pokuty, bo nigdy nie upadły. A jakie istoty nie upadły? Istoty duchowe różnych rang, te które zachowały świętość i nie uległy pokusom szatana. Są to święci cherubini, serafini, księstwa, zwierzchności, moce, państwa i aniołowie, jako najniższa ranga istot duchowych. Głównym i nadrzędnym pasterzem tego stada jest sam Jehowa Bóg, ale tutaj mamy przedstawionego Jego najwyższego z wszystkich podpasterzy – Jezusa.
Ap. Jan w swojej Ewangelii napisał, że przez Logosa wszystko powstało, a bez niego nic nie powstało, co powstało. A Ap. Paweł do braci Kolosan napisał tak: Ponieważ w nim zostało stworzone wszystko, co jest na niebie i na ziemi, rzeczy widzialne i niewidzialne, czy to trony, czy panowania, czy nadziemskie władze, czy zwierzchności… (1:16).
Z punktu widzenia istot duchowych Jezus w swej preegzystencji w Ks. Daniela nazwany jest także Archaniołem Michałem, tj. najwższym z wszystkich rang anielskich, On był ich przełożonym. Z punktu widzenia wszystkich istot moralnie wolnych czy to duchowych czy ziemskich nasz Pan w tej przypowieści przestawiony jest jako Pasterz. Jako taki, opuścił On tę niebiańską część stada na pewien czas, pozostawiając ją swoim innym wiernym podpasterzom. On zauważył, że tych 99 owiec nie zbłądziło, że ci wszyscy aniołowie różnych rang są nadal sprawiedliwi i że przez jakiś czas poradzą sobie w niebie bez niego. Dlatego zdecydował się przyjść tutaj na ziemię. Logos stał się człowiekiem, aby jako ten dobry Pasterz mógł odszukać i odzyskać rodzaj ludzki, tę zagubioną owcę z boskiego stada.
Podsumowując więc te dotychczasowe rozważania możemy powtórzyć praktycznie za Jezusem, że z tego punktu widzenia w niebie jest więcej radości z ludzi, którzy zostali odzyskani z grzesznego stanu wyobcowania od Boga niż z samych świętych aniołów, którzy nigdy nie byli wyobcowani i nigdy nie potrzebowali odkupienia.
Kiedy nasz Pan kierował tę przypowieść głównie do Faryzeuszy i Uczonych w Piśmie, to lekcja dla nich była prosta i bezpośrednia. Oni przejawiali bardzo odmiennego ducha niż Bóg, niż Jezus lub niż sprawiedliwi aniołowie. Ich ludzkie, bardzo przyziemne spojrzenie, ich samolubne, pyszne i wyniosłe usposobienie nie było w harmonii z duchem Bożym. Jeżeli chodzi o takie osoby, które posiadają takiego podobnego ducha jak oni, to kontekst tej przypowieści pozwala także na wyciągnięcie jeszcze innych wniosków. Kilka wersetów dalej Łuk. 16:14,15 Jezus powiedział do Faryzeuszy tak: Wy jesteście tymi, którzy chcą uchodzić w oczach ludzi za sprawiedliwych, lecz Bóg zna serca wasze. Gdyż to, co u ludzi jest wyniosłe, obrzydliwością jest przed Bogiem. Z punktu widzenia Prawa Bożego oni nie byli sprawiedliwi, ale jedynie za takich chcieli uchodzić, według ich własnego mniemania i w oczach innych ludzi.
Kiedy Pan Jezus powołał Mateusza celnika na ucznia, to przy tej okazji odbyła się duża uczta z udziałem wielu innych celników. I przy tej okazji Uczeni w Piśmie i Faryzeusze szemrali przeciwko Panu. Jezus powiedział im wtedy: Nie potrzebują zdrowi lekarza, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem wzywać do upamiętania sprawiedliwych, lecz grzesznych (Łuk. 5:27-32).
Nasz Pan jako dobry Lekarz wiedział dobrze, kto Go najbardziej potrzebuje i w jaki sposób najlepiej ulżyć tym, którzy sami odczuwają, że są chorzy i że są w potrzebie. To nie znaczy, że Uczeni w Piśmie i faryzeusze nie byli duchowo chorzy i że nie potrzebowali usług naszego Pana, ale trzeba powiedzieć, że oni sami nie przyznawali się do swojej własnej choroby związanej z grzechem, dlatego też nie byli gotowi na przyjęcie z rąk Jezusa odpowiedniego lekarstwa.
Wynika z tego, że Jezus nie powoływał i dziś także nie powołuje takich osób, które same o sobie twierdzą, że są sprawiedliwe. Z reguły takie osoby są zbyt dumne z siebie, są zbyt wyniosłe, aby przyznać się do swoich własnych słabości i prosić o miłosierdzie. Także i nasze doświadczenie życiowe pokazuje, że ci którzy są zadowoleni ze swojego własnego stanu, nie przykładają większej uwagi do poselstwa Ewangelii. I przeciwnie, ci którzy mają na tyle pokory, aby uznać swój własny nędzny grzeszny stan, oni uświadamiają sobie potrzebę pokuty i pomoc Zbawiciela. Serca tych osób, które przyznają się do braku sprawiedliwości, okazują się być lepszą glebą dla poselstwa Ewangelii.
Jednak misja Jezusa polegała nie tylko na tym, aby jedynie poszukiwać tę zaginioną owieczkę. Z drugiej strony objawił On światu prawdziwy charakter Jego Ojcieca Niebiańskiego. Jezus nakłaniał słuchaczy do naśladownictwa i do tego, aby upodabniali się do Boga. Do Ap. Filipa powiedział: Kto mnie widział, widział Ojca (Jana 14:9). A w Kazaniu na Górze powiedział: Bądźcie wy tedy doskonali, jak Ojciec wasz niebieski doskonały jest (Mat. 5:48). A jaki jest ten Ojciec Niebiański, Bóg Wszechmogący? Zagniewany na Amen, mściwy, przygotowujący dla większości ludzi wieczne męki w piekle? Nie! Już w Ps. 103 czytaliśmy o niektórych Jego przymiotach.
Łuk. 6:35, 36
Ale miłujcie nieprzyjaciół waszych i dobrze czyńcie, i pożyczajcie, nie spodziewając się zwrotu, a będzie obfita nagroda wasza, i synami Najwyższego będziecie, gdyż On dobrotliwy jest i dla niewdzięcznych, i dla złych. Bądźcie miłosierni, jak miłosierny jest Ojciec wasz.
To Boskie miłosierdzie wysłało swego umiłowanego Syna jako tego wielkiego Podpasterza, aby ten stał się naszym Odkupicielem i pomógł nam powrócić do Boskiej łaski z naszego pobłąkanego stanu. Jego miłosierdzie będzie tak długo podążać za tą zagubioną owcą, aż każdy pojedyńczy potomek Adama zostanie doprowadzony do odpowiedniej znajomości Prawdy i otrzyma pełną sposobność do tego, by powrócić do owczarni Bożej pełnej sprawiedliwości i łaski. To wielkie dzieło udania się za zgubioną owcą rozpoczęło się już przy pierwszym adwencie Jezusa. Ono także trwało przez cały WE. Ale na tym nie koniec. Jak wiemy, w tym celu ustanowione zostanie ziemskie Królestwo Mesjasza, w którym głównie Klasa Kościoła, ale także i inne klasy będą mogły pod kierownictwem tego wielkiego Pasterza i Wybawiciela współpracować z Nim w zanoszeniu poselstwa Boskiej łaski do całej rodziny Adama.
Ten czas należy jeszcze do przyszłości. Ale czy jest coś, co my w tym względzie już teraz, obecnie, możemy czynić? Owszem! Proporcjonalnie do tego, jak my sami stajemy się podobni do obrazu Boga i Jezusa, starajmy się i my przejawiać zainteresowanie grzesznikami, z którymi się spotykamy. Nie bójmy się ich, nie brzydźmy się nimi, nie pogardzajmy nimi.
Nie mam na myśli tutaj jawnych i dobrowolnych grzeszników, którzy z premedytacją gwałcą prawo Boże i szkodzą innym bliźnim, ale takich, którzy być może przez dziedziczenie lub przez ich złe otoczenie, złe środowisko są mniej lub bardziej pogrążeni w grzechu, w niewiedzy czy w jakichś przesądach. To mogą być nasi krewni, sąsiedzi, współpracownicy itp. Rozumiem, że każdy z nas, kto posiada pewną miarę ducha Bożego, chętnie zrobi wszystko, co w jego mocy, aby w jakiś sposób dotrzeć do takich grzeszników z Dobrą Nowiną. Możemy czynić to ustnie, ale także poprzez różne pomoce literatury biblijnej. Nie pozwólmy na to, aby ona zaszła kurzem w naszych szafach. Starajmy się w miarę naszych indywidualnych możliwości na jej propagowanie. Z pomocą idzie nam dzisiaj także internet. Tak jak rybak dobiera stosowną przynętę w zależności od okoliczności, starajmy się i my głosić Słowo Boże taktownie i zachęcająco.
Mimo wszystko nie spodziewajmy się, że już dzisiaj nawrócimy świat, że już w tym czasie dokonamy tej pracy, którą Bóg przewidział na przyszłość. Nie spodziewajmy się, że uda nam się już dziś doprowadzić wszystkich grzeszników do pokuty. Dlatego też nie musimy poświęcać całego naszego czasu na nawracanie świata. Istnieje jeszcze i inna praca, którą nam Pan obecnie powierzył. Ta praca dotyczy nas samych, dotyczy naszych relacji jeden względem drugiego. Celem tej pracy jest dbanie jeden o drugiego, dbanie o tych, którzy poczynili już kroki pokuty, którzy poczynili już krok poświęcenia, dbanie o tych, którzy postępują wąską ścieżką i starają się naśladować Jezusa.
Godność czy wartość życia ludzkiego jest nieoceniona. Jak widać podczas różnych konfliktów zbrojnych, podczas wojen czy aktów terorystycznych, dla niektórych życie ludzkie nie odgrywa żadnej roli. Jest to niestety bardzo głęboki objaw upadku człowieka, jest to objaw dalekiej utraty obrazu Bożego w człowieku, nawet jeżeli ci oprawcy i agresorzy powołują się na samego Boga. Jest to nieraz podyktowane częściowym lub całkowitym zagłuszeniem sumienia i brakiem rozeznania co jest dobre a co złe. Nie tak jednak powinno być wśród nas. Dlatego każdy z nas powinien zadać sobie pytanie: Jakiego ducha ja sam przejawiam wobec moich bliźnich? Czy są oni obiektem mojego zainteresowania? W jaki sposób objawia się to w moich kontaktach z ludźmi w ogólności, z bliskimi, z przyjaciółmi, z rodziną cielesną czy z rodziną duchową?
W tym miejscu jest stosowny czas na to, aby przytoczyć tę przypowieść, ale z Ew. Mateusza, która wypowiedziana była raczej w innych okolicznościach i w stronę innych słuchaczy.
Mat. 18:1
W owym czasie przystąpili uczniowie do Jezusa, pytając: Kto też jest największy w Królestwie Niebios?
Lekcja o prawdziwej wielkości, ostrzegająca przed gorszeniem maluczkich
Mat. 18:10-14
Baczcie, abyście nie gardzili żadnym z tych małych, bo powiadam wam, że aniołowie ich w niebie ustawicznie patrzą na oblicze Ojca mojego, który jest w niebie. Przyszedł bowiem Syn Człowieczy, aby zbawić to, co zginęło. Jak się wam wydaje? Gdyby jakiś człowiek miał sto owiec i jedna z nich zabłąkałaby się, czyż nie zostawi w górach dziewięćdziesięciu dziewięciu i nie pójdzie szukać zabłąkanej? A jeśli mu się uda ją odnaleźć, zaprawdę powiadam wam, że się z niej bardziej raduje niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu, które się nie zabłąkały. Tak też nie jest wolą Ojca waszego, który jest w niebie, aby zginął jeden z tych małych.
Znaczenie tej przypowieści samo w sobie pozostaje takie samo. Jednak konstekst wskazuje na to, że lekcja dla słuchaczy, jest owszem podobna ale nieco inna. Tam chodziło o faryzeuszy i Uczonych w Piśmie i głównie o ich zarozumiałość i pogardę względem grzeszników, a tutaj chodzi o naśladowców Jezusa i m.in. o ostrzeżenie przed gorszeniem maluczkich. Dlatego też każdy z nas powinien samego siebie zbadać, jak wiele z ducha Bożego posiada, jeżeli chodzi o troskę o innych, szczególnie tych, którzy są słabi. Jak wiele mojego czasu poświęcam na to, aby pomagać bliźnim np. wyjść z różnych trudności życiowych, z różnych prób, z zagubienia, ze stanu pustynnego oddalonego od Boga? Ile moich sił witalnych poświęcam na to, aby szukać pojedyńcze zagubione owce z rodzaju ludzkiego?
Oczywiście można powiedzieć, że to sam Bóg jest tym, który głównie interesuje się ludźmi. To On głównie prowadzi to dzieło troski nad rodzajem ludzkim i że On też w tym celu wysłał tutaj na ziemię swego Syna. Owszem, miłość Boga oraz miłość Jezusa dla Adama i jego potomstwa jest o wiele wiele większa od tej, którą my możemy w sobie wyrobić. To jest prawdą, natomiast tak jak już wspomniałem, zachęcani jesteśmy przez Słowo Boże do naśladownictwa charakteru Boga i Jezusa. Sami dobrowolnie chcemy kroczyć ich śladami i taka jest również wola Boża wobec nas tj. uświęcenie wasze (1. Tes. 4:3).
Dlatego faktem jest, że nasze osobiste zbawienie w Boskim porządku ma pierwsze miejsce. Natomiast chcąc być aktywni w Jego służbie jako poświęceni, dbamy także w dalszej kolejności o zbawienie innych. Przywołam tutaj krótko jeszcze raz postać Ap. Piotra. Kiedy po zaparciu się swojego Pana, Piotr nawrócił się na właściwą drogę, Pan Jezus powiedział do niego trzykrotnie: Paś owieczki moje (Jan 21:15-17). Ale jak pogodzić te dwie myśli: Z jednej strony mamy dbać o wszystkich bliźnich i szukać różne zabłąkane i zagubione owieczki. Z drugiej strony mamy dbać o owieczki już nawrócone. Dobrą odpowiedź na to pytanie daje Ap. Paweł, który napisał do Galacjan, że w miarę naszych możliwości mamy dobrze czynić wszystkim, a najwięcej domownikom wiary (Gal. 6:10).
W tej kwestii nikt z nas nie może decydować za drugiego. Każdy z nas posiada na tyle ducha zdrowego rozsądku, aby zadecywać, w jaki sposób zużywać swoje siły witalne dla bliskich. Z pewnością i różne okoliczności Pańskiej opatrzności pomogą nam odpowiednio pokierować naszym postępowaniem. Jeżeli więc nasza duchowa rodzina, tj. domownicy wiary, wymagają od nas całego naszego czasu, jaki jesteśmy w stanie im ofiarować, to automatycznie nie będziemy mieć tego czasu, aby coś więcej robić dla zgubionych owiec ze świata. Wtedy główna nasza praca polegać będzie na tym, aby pomagać w udoskonalaniu tych, których Pan już znalazł i powołał.
Chwilami może być jednak odwrotnie. Jeżeli ogólny stan zdrowia domowników wiary, z którymi mamy łączność jest zadowalający, a opatrzność Pańska skieruje naszą uwagę na potrzeby naszych bliźnich według Adama, naszych bliźnich cielesnych, to wtedy jest rozsądne, aby i im odpowiednio usługiwać naszymi siłami witalnymi, aby pomagać im w ich zabłąkanym stanie, aby przyprowadzać ich na właściwą ścieżkę, tj. do harmonii z boskimi zasadami. Ale tak jak powiedziałem, tutaj każdy z nas musi indywiudalnie podejmować decyzje.
Jak wiemy, niektórzy zastrzegają sobie, że nasz Pan przyszedł odszukać tylko nielicznych wybranych, ich kościół, ich organizację, ich ruch. Ale jak się okazuje tak nie jest. U Mateusza czytaliśmy, że Syn Człowieczy przyszedł po to, aby zbawić to, co zginęło. Ew. Łukasz dodaje, aby szukać i zbawić (19:10).
A co zginęło? Czy tylko wybrana garstka ludzi, albo czy tylko predestynowani, przeznaczeni na to, aby pójść do nieba, tylko Maluczkie Stadko? Nie. Nie tylko nieliczni z ludzi zaginęli, ale zabłąkała się cała rasa ludzka, Adam i jego całe potomstwo. Dlatego też wielki Pasterz, który przyszedł tutaj na ziemię, będzie odzyskiwał absolutnie wszystko to, co zostało w Adamie utracone. Bóg zapewnił, aby każdy człowiek wcześniej czy później uzyskał możliwość doprowadzenia go do poznania Bożej prawdy i do udzielenie mu zupełnej sposobności wyleczenia ze stanu grzechu i śmierci (czy to w WE, czy w WT).
1 Tym. 2:3, 4
Jest to rzecz dobra i miła przed Bogiem, Zbawicielem naszym, który chce, aby wszyscy ludzie byli zbawieni i doszli do poznania prawdy.
Obecnie radość w niebie ograniczona jest do pojedyńczych osób, do jednostek, które pokutują i nawracają się z ich zabłąkania. Przy końcu Tysiąclecia, a w zasadzie po Małym Okresie, nastąpi jednak dopełnienie tej wielkiej, szczególnej i zupełnej radości z nawrócenia całego posłusznego rodzaju ludzkiego. Obyśmy i my sami mogli mieć udział w tej radości. AMEN
______
Przydatne materiały:
– Zainteresowanie niebios grzesznikami (WT, 15 marca 1914, R-5426),
– Tom O Biblii, zalety literackie Biblii, E12, s. 45,
– Tom o Biblii, urzędy Jezusa, E12, s. 264.