Jeść czy nie jeść

Wykład brata Adama Urbana pt. „Jeść czy nie jeść”. W oparciu o 2 Księgę Królewską 4:42-44. Wygłoszony na konwencji Świeckiego Ruchu Misyjnego „Epifania” w Gliwicach, 30.07.2012 r. Zapraszamy do wysłuchania:


MP3: 


Treść wykładu:

Drodzy Bracia i Siostry!

Witam Was wszystkich z tego miejsca.

Także ja rozpocznę od pozdrowień, które przywożę od Zboru, którego jestem członkiem w Chełmie, jak również i od Zborów, którym usługiwałem, to Polska taka sama, jak Brata Staszka Ozimka, czyli lubelskie, podkarpackie, tamte tereny głównie, i Ci Braterstwo prosili także, aby ich pozdrowienia przesyłać w dalszych moich kontaktach z ludem Bożym.
Temat naszego wykładu, który jest ostatnim w dniu dzisiejszym, to:

JEŚĆ CZY NIE JEŚĆ

Jak się można domyśleć, nie będziemy mówili o jedzeniu ziemniaków i kotletów, tylko o jedzeniu lub nie jedzeniu pokarmu duchowego. Wyjdziemy od historii opisanej w Starym Testamencie, 2 Król 4:42-44.

„Potem przyszedł pewien człowiek z Baal-Szalisza, i przyniósł dla męża Bożego chleby z pierwszego ziarna, 20 chlebów jęczmiennych, i wór świeżego ziarna. A on rzekł: daj go tym ludziom, niech jedzą. A jego sługa rzekł: Co, mam to dać dla setki ludzi? A on na to: daj ludowi, niech jedzą, gdyż tak mówi Pan, to jest, żeby jeść i żeby zostawić. A gdy im to dał, jedli i zostawili według słowa Pańskiego.” Czytam ten werset w poprawnym tłumaczeniu, końcówka – za chwilę do niej, do tego powrócę – nie jest dokładnie tłumaczona przez polskie przekłady.

Antytyp tej historii wiąże się z artykułem Brata Johnsona, w angielskiej Teraźniejszej Prawdzie ukazał się w sierpniu w roku 1919, znamy go także w języku polskim „Wezwania, Przesiewania, Broń Ku Zabijaniu”. Brat Johnson taki artykuł napisał i rozpropagował go wśród ludu Bożego. Właśnie on jest tym człowiekiem z Baal-Szalisza, który przyszedł do Elizeusza, do zwolenników Towarzystwa w funkcji rzecznika Pana do opinii publicznej. I przyniósł tam 20 chlebów jęczmiennych, wór świeżego ziarna, ogólnie mówiąc, prawdy powyższego artykułu.

Elizeusz, czyli wodzowie Towarzystwa, polecił, aby ten pokarm został dany był ludziom, niech jedzą. Skierował te słowa Elizeusz do sługi swego, do Rutherforda, który był dyrektorem, wówczas zatem on był tym, który mógł to wykonać, ale sługa Elizeusza, Rutherford, gardził prawdami podanymi w tym, artykule, tak samo jak wszystkimi innymi, jakie Brat Johnson zaczął podawać, stąd: Co? „Mam to dać dla setki ludzi?” I usiłował nie dopuścić, aby zwolennicy Towarzystwa karmili się artykułem Brata Johnsona „Wezwania, Przesiewania, Broń Ku Zabijaniu”.

Elizeusz więc powtórzył polecenie, by Bracia badali nauki, jakie podają Słudzy Pana, nawet ci słudzy, którzy nie byli wówczas związani z Towarzystwem. ″Daj to tym ludziom, niech jedzą″ – ponowienie polecenia dla sługi. Co więcej, za drugim razem Elizeusz dodał: gdyż ″Tak mówi Pan″ – odwołał się do wersetów, które zalecają ludowi Bożemu doświadczanie duchów, czy pochodzą od Boga.

Dla nas najważniejsza jest druga połowa wersetu 43. Jej różne tłumaczenia to:

Biblia Gdańska: „Daj ludowi, aby jedli,”. Początek jest poprawny w każdym – „Daj ludowi aby jedli, albowiem tak mówi Pan,” i teraz ta druga część: „będą jedli i zbędzie”.

Biblia Warszawska tą końcówkę mówi: „najedzą się i jeszcze pozostanie”. Biblia Tysiąclecia tą końcówkę tłumaczy: „nasycą się i pozostawią resztki”.

Dosłownie ta końcówka wersetu 43, jak podaje Brat Johnson, brzmi: „to jest żeby jeść i żeby zostawić”.

Tłumacze nie wiedzieli jak sobie poradzić z tymi dwoma czasownikami, no bo jak to: jeść czy nie jeść? To mówili: „zjedzą i zostanie”, i „się najedzą i jeszcze zostanie”. Nie o to chodziło. To jest, żeby jeść i żeby zostawić.

W antytypie słowa te wyrażają zasadę przyjmowania przez lud Boży Prawd podawanych przez Sług. Zasada jest taka, jak wynika z tego, zaraz będziemy o tym mówili, że przyjmujemy jako lud Boży tylko to, co uważamy, uznajemy za Prawdę. Nie przyjmujemy tego, co uważamy za nieprawdę. Tak samo, jak robili Bracia w Berei, na każdy dzień badając pisma, czy się tak rzeczy mają.

Werset 44-ty mówi o wykonaniu dwa razy powtórzonego polecenia Elizeusza, „a gdy im to dał, jedli i zostawili według słowa Pańskiego” – Słowa Jehowy. Oto dokładne, dokładna interpretacja tego wersetu przez Brata Johnsona, Epifaniczny tom 3-ci, strona 313, ten tom jeszcze w tym roku powinien trafić do Braterstwa [jest już dostępny – dopisek ws].

Tę część artykułu [chodzi o artykuł – przypominam – „Wezwania, Przesiewania, Broń Ku Zabijaniu”]. Tę część artykułu, która się nie podobała członkom Towarzystwa – tutaj może małe wyjaśnienie. Ci, którzy znają ten artykuł wiedzą, że on mówi o 6-ciu przesiewaniach, które się przetoczyły przez Paruzję, a szóste było na początku w Epifanii i płynęło od Towarzystwa. Oni byli głównymi autorami. Wobec tego Bracia z Towarzystwa zaakceptowali pięć przesiewań z Paruzji, bo one im pasowały według ich punktu widzenia, ale jeśli chodzi o szóste przesiewanie, które przypisywało Towarzystwu główną rolę, no to wiadomo, że im się te Prawdy nie podobały.

I jak Brat Johnson mówi, tę część artykułu dotyczącą 6-go przesiewania zostawili niezjedzoną według Słowa Pańskiego, które nakazuje odrzucenie kwestii uznawanych przez kogoś za błędną, bez względu na to czy rzeczywiście jest ona błędna czy nie. Nie powinniśmy rozumieć, że wyrażenie „według Słowa Pańskiego” oznacza, iż interpretacja ta, czyli ta Brata Johnsona z tego artykułu, nie była według Słowa Pana, ponieważ jest ona prawdziwą interpretacja szóstego przesiewania i broni ku zabijaniu. Powinniśmy rozumieć, iż oznacza ono, że zgodnym ze Słowem Pana jest nie przyjmowanie tego, co komuś wydaje się nieprawdą.

Czy dobrze rozumiemy, co tutaj Brat Johnson pisze? Członek Gwiezdny? Powtórzę.

Tę część artykułu zostawili niezjedzoną według Słowa Pańskiego, które nakazuje od rzucenie kwestii uznawanych przez kogoś za błędną, bez względu na to czy rzeczywiście jest ona błędna, czy nie. I końcówka: Powinniśmy rozumieć, iż oznacza ono, że zgodnym ze Słowem Pana jest nie przyjmowanie tego, co komuś wydaje się nieprawdą.

Brat Johnson zaleca zasadę, jako pochodzącą od Boga, by nie przyjmować Jego własnych nauk, jeśli komuś wydają się one nieprawdziwe.

Zatem jeżeli komuś wydaje się nieprawdą nauka, która w ostatnich latach, szczególnie w Stanach Zjednoczonych wzbudziła wiele wątpliwości, że Młodociani Godni pojawili się po roku 78-mym, oczywiście 1878-mym, czy dopiero po 1881-szym, nie powinien przyjmować tej nauki, jeżeli uważa ją za nieprawdę. Tego Pan od niego oczekuje. Jeśli ktoś ma wątpliwości, że odwołam się do najnowszej, najnowszego problemu, który może wystąpić wśród naszej społeczności, że Poświęcony Obóz Epifanii musi umrzeć w całości przed Nowym Przymierzem, czyli że nikt z tej klasy nie wejdzie za życia do Królestwa, niech tego nie je. Pan tego od niego oczekuje, niech w to nie wierzy, niech tego nie przyjmuje. Ma zostawić tę część niezjedzoną.

Dlaczego Pan tak nam radzi? Bo aby dobrze się rozwijać jako chrześcijanie, musimy postępować zgodnie ze Słowem Bożym oraz naszym sumieniem. Bo wszystko, co robimy bez przekonania, bez wiary co do słuszności danej rzeczy, jest grzechem. Wszystko, co robimy bez przekonania, bez wiary, co do słuszności danej rzeczy jest grzechem. Wynika to z linii prostej ze słów Pawła – Rzym. 14:23: „Ten, kto ma wątpliwości, gdy je, jest potępiony, bo nie postępuje zgodnie z przekonaniem lub wiarą to jest „pisteizm” to słowo można tłumaczyć jako „wiara” lub jako „przekonanie”. Wszystko zaś, co nie wypływa z przekonania, albo wiary – można to tłumaczyć tak i tak – jest grzechem. To słowa Pawła. Ten, kto ma wątpliwości, gdy je, jest potępiony, bo nie postępuje zgodnie z przekonaniem. Wszystko zaś co nie wypływa z przekonania, z wiary, jest grzechem.

No ale ktoś powie, jak to się ma do posłuszeństwa? Przecież powinniśmy przyjmować to, co jest nam podawane przez narzędzie Pańskie do przyjęcia, do uznania. Odwołam się zatem do artykułu na temat Posłuszeństwa, mamy go także w naszej polskiej Teraźniejszej Prawdzie, chociażby numer 322 i tam znajdujemy następujący opis Boskich oczekiwań od nas pod tym względem. „Bóg oczekuje od posłuszeństwa Sobie, przede wszystkim pod kątem zasad przedstawionych w Jego Słowie, zawartych w Jego doktrynach, przykazaniach, obietnicach, napomnieniach, proroctwach, historiach i typach – to po pierwsze. Słowo Boże – nasz pierwszy przewodnik. Po drugie albo drugorzędnie oczekuje od nas posłuszeństwa pod kątem Swego Ducha rozumianego jako wola, która pragnie czynić Boską Wolę, jako duchowe zdolności wszczepione do naszych organów mózgu [wtedy, kiedy było jeszcze spłodzenie z Ducha] jako wyższe uczucia oraz łaski szczególnie wyższe pierwszorzędne i trzeciorzędne.” Właśnie to odpowiada naszemu sumieniu. Bóg nas prowadzi poprzez Swoje Słowo, Ducha i Opatrzność. Tym duchem jest sumienie, które w zależności od każdego z nas może być inne, w zależności ile Ducha Pańskiego posiada, mniej lub więcej. Ile by nie posiadał, musi być mu posłuszny, bo to jest jego cały Duch Boży, jaki ma. Nikt z nas nie ma więcej, niż ma, czyli ten Duch Pański, którego mamy, to jest wszystko, co mamy. I powinniśmy być posłuszni, bo to jest dla nas nasze sumienie w odróżnianiu dobra od złego.

„Wreszcie [wracamy do cytatu] oczekuje od nas posłuszeństwa pod kątem Swej Opatrzności, w jej zarysach zachęcających i ograniczających, przyjemnych i nieprzyjemnych,  przeszłych i teraźniejszych.” Krótko mówiąc, jeśli chodzi o tą Opatrzność, bez względu na to, jaka jest Boska Opatrzność w naszym życiu, nie wolno nam występować wbrew Słowu oraz nie wolno nam występować wbrew sumieniu, Jego Duchowi w nas na naszym, na danym etapie naszego rozwoju. Bo jak Pan dozwala na różne nasze doświadczenia, to my nie możemy się w nich zachowywać niezgodnie ze Słowem i niezgodnie z duchem, jakiego do tej pory udało nam się rozwinąć w naszym poświęceniu.

Zasada „posłuszeństwo lepsze jest niż ofiara” odnosi się – chyba to dla nas jest oczywiste – tylko do posłuszeństwa Bogu, któremu lepiej być posłusznym, niż ofiarować wbrew takiemu posłuszeństwu. Rzeczywiście, Bogu powinniśmy być najpierw posłuszni, a potem ofiarować, niż ofiarować wbrew posłuszeństwu Bogu. Pamiętamy pytanie Jana i Piotra do Kapłanów, którzy zabraniali im uczenia o Jezusie. Dz. Ap. 4 rozdział, nie będę czytał, bo każdy wie, jak oni powiedzieli, żeby nie głosili tego Jezusa. Wtedy pytanie padło: „Czy słuszna to rzecz przed Bogiem raczej was słuchać aniżeli Boga, sami osądźcie”. Gdy pomimo tego zakazu ponownie głosili i ponownie zostali  aresztowani, Jan z Piotrem, i usłyszeli po raz wtóry zarzut kapłanów: „Nakazaliśmy wam surowo, abyście w tym imieniu nie uczyli”, odpowiedzieli oni jedynie: „Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi”. Znamy to z Nowego Testamentu.

Posłuszeństwo innym ludziom zawsze jest ograniczone

Cytat z tego samego artykułu o „Posłuszeństwie”. „We wszystkich przypadkach,  gdzie należne jest posłuszeństwo, powinno być okazywane chętnym sercem. Jeśli jednak przełożeni w państwie, rodzinie lub społeczeństwie polecają nam czynić to, czego Bóg zabrania, albo nie czynić tego, co Bóg nakazuje, nie powinniśmy być im posłuszni.”

Ale ktoś powie, ale przeczytałeś tylko o przełożonych w państwie, rodzinie lub społeczeństwie,  naszych relacjach społecznych. Znowu, jak każą nam robić coś, czego Bóg zabrania, albo zabraniają coś, co Bóg nakazuje, mamy być im nieposłuszni.

Ktoś powie: a co z posłuszeństwem przywódcom religijnym? Czy fakt, że ktoś jest Sługą Boga i to postawionym przez Pana ponad nami, wyższym Sługą, zobowiązuje nas do posłuszeństwa takiemu słudze w tym, co on głosi, albo co on robi? Cytat z tego samego artykułu o posłuszeństwie: „Jeśli chodzi o przywódców religijnych, którzy żądają posłuszeństwa, żaden z nich nie ma pozwolenia albo aprobaty, albo usankcjonowania – angielskie słowo „sanction”, które kojarzy się z polskim „sankcją” albo „pozwoleniem”, „aprobatą”. Nie powinni go oni – przywódcy religijni – nie powinni go oni żądać a lud Boży nie powinien im podlegać. Powinien raczej odmawiać im posłuszeństwa. I cytat Brata Johnsona, nie mój, z Mat. 23:8: „Ale wy nie pozwalajcie się nazywać Rabbi – nauczycielami, bo tylko jeden jest nauczyciel Wasz, Chrystus, a wy wszyscy jesteście Braćmi.” Równy poziom. Chociaż starsi Bracia, młodsi Bracia, ale równy poziom. Nie poziom nauczyciela i ucznia – ja mówię, a wy macie tylko słuchać i przyjmować.

Jak widzimy z tych cytatów, w każdej naszej społecznej relacji powinno być okazywane ograniczone posłuszeństwo innym ludziom; dziecko wobec rodzica, uczeń wobec nauczyciela, pracownik wobec pracodawcy itd.

Ale w sferze religijnej nie ma żadnego posłuszeństwa, nawet ograniczonego innemu człowiekowi, innemu słudze. Dlaczego? Bo każdy z poświęconych winien jest posłuszeństwo tylko jednej istocie – Bogu, no i naszemu Panu, bo oni są „jednym”. A Bóg nikogo innego nie stawia na równi z sobą.

Nie możemy być posłuszni kilku głowom. Ścinamy naszą głowę, rezygnujemy z naszej woli i z woli każdego innego człowieka. Przyjmujemy jedną głowę po poświęceniu i tej jednej Głowie mamy być posłuszni. Nie mamy innych głów, którym przy okazji mamy być posłuszni. Spowodowane jest to także tym, że każdy z nas musi budować własną strukturę wiary i charakteru.

Wszyscy słudzy Boga od Diakona i Starszego w Zborze, przez Ewangelistów, Pielgrzymów, Przedstawicieli w poszczególnych krajach aż do Sługi na czasie mają tylko służyć ludowi Bożemu Prawdą. Służyć i jeszcze raz służyć. Nie są oni przedstawicielami Pana wobec żadnej jednostki i ani wobec żadnego Zboru. Mają służyć Prawdą na czasie. A każdy z ludu Bożego ma z tej Prawdy korzystać w takim zakresie, w jakim uważa to za słuszne. „Jeść lub nie jeść” – według Słowa Pańskiego – wracam do początku wykładu.

Ci wszyscy słudzy mają dawać świadectwo Prawdzie wszędzie tam, gdzie zostaną zaproszeni. Do wszelkich Zborów, czyli dowolny Zbór gdyby jakiś poprosił:
– Chcielibyśmy posłuchać waszej wykładni, zrozumienia. Przyjedźcie i nam powiedzcie.
– Dobrze, ktoś pojedzie i wam opowie.

Do wszystkich Zborów ludu Pana, do radia, gdyby chcieli z nami wywiady prowadzić i o to nas pytać, do telewizji, stowarzyszeń, klubów, osób prywatnych, gdziekolwiek, bo to jest Ruch Pański, który on prowadzi, żeby dawał świadectwo Prawdzie, gdzie są uszy ku słuchaniu, bo oni są sługami Pana, żeby nieść Słowo Prawdy tam, gdzie tej Prawdy chcą słuchać.

Ale ktoś powie: ale czy Pan nie ma takich sług, którzy poza służbą otrzymali od Niego także pewne funkcje rządzące? Posłuchajmy Brata Johnsona z 8-go tomu, który mamy po polsku. Strona 324: „wyłącznie Pan Jezus jest Panem Kościoła, Głową Ciała, Kościoła powszechnego, tak jak wyłącznie On jest też Głową kościołów lokalnych [czyli Zborów]. Z wyjątkiem Apostołów i Onego Sługi, użytych przez Niego jako szczególnych Jego przedstawicieli w funkcji rządzenia, innych przedstawicieli używa On do celów służenia, a nie rządzenia – zarówno w Kościele powszechnym, jak i w kościołach lokalnych.”

Z wyjątkiem Apostołów i Onego Sługi, trzynaście osób (co można o nich wszystkich powiedzieć? – że nie żyją) użytych przez Niego jako Jego szczególnych przedstawicieli w  funkcji rządzenia – i to też w niepełnych funkcji rządzenia, tylko funkcji rządzenia przez podanie zasad organizacji ludu Bożego, które oni podali i według tych zasad lud Boży powinien być zorganizowany. Między innymi, że ma być, że ma nie słuchać – w sensie tego, w co wierzy, co jest mu podawane – ślepo. Innych przedstawicieli używa on do celów służenia, a nie rządzenia, i to w Kościele powszechnym – słudzy powszechni, czy też w kościołach lokalnych.

Teraz odwołam się do nieco dłuższego cytatu, przerywanego może pewnymi komentarzami, z artykułu „Dwa domy zbudowane i próbowane”. Jest po polsku, Teraźniejsza Prawda polska nr 234 i co tam znajdujemy?

„Przede wszystkim Chrystus staje się dla nas mądrością od Boga. Wierni biorą go za swego nauczyciela, Chrystusa. On podaje im oczywiście tylko Prawdę. Natomiast szatan podaje im mieszankę prawdy i błędu. [I pada logiczne pytanie autora:] Skąd mają wiedzieć, jakie rzeczy trafiają do nich od Chrystusa, a jakie od szatana? Pan daje im pewne kryteria, pewniki, przy pomocy których wierni mogą rozpoznać Prawdę i błąd na każdy religijny temat. Istotą tych pewników, kryteriów jest harmonia myśli. Harmonia ta musi istnieć pod siedmioma względami. Jeśli istnieje, wierny naśladowca Pana może być pewny, że posiada Prawdę na w ten sposób zharmonizowany temat. Aby nauka była prawdziwą, musi być zgodna [i teraz jak się Braterstwo domyślacie – siedem pewników jest wymienionych, Brat Staszek je wymieniał, ja je pominę]. Wierni budują na Chrystusie w mądrości, jako skale przez poddawanie każdej myśli, jaka jest przedstawiana im do przyjęcia sprawdzianowi tych 7-miu pewników i przez przyjmowanie jej tylko wtedy, gdy przejdzie, albo wytrzyma ono tę próbę. Tak budują element wiary swej struktury we właściwy sposób, z właściwych materiałów. W ten sposób i tylko w ten sposób budują w mądrości na Chrystusie jako skale.”

[A potem Brat przechodzi do tych, którzy tak nie robią.] „Ale utracjusze koron nie wypełniają Jego słów odnośnie przyjęcia Go jako ich nauczyciela. Nie przywiązują wagi do tego, by każdą myśl podawaną im do przyjęcia analizować, badać przy pomocy siedmiu pewników, jako sprawdzianu Prawdy i błędu. W rezultacie wchłoną mniej lub więcej błędu. Niektórzy z nich popadają w krańcowość przyjmowania obojętnym i ślepym umysłem wszystkiego tego, co prawdziwy lub fałszywy przewód [zauważmy: prawdziwy lub fałszywy, nieważne jaki, każdy przewód jest, tak samo ma być traktowany] co prawdziwy lub fałszywy przewód Pana im podaje. W katolickich częściach dużego i małego Babilonu wymaga się nawet od nich, by zamykali oczy, otwierali usta i połykali wszystko, co jest im podawane. Na tej podstawie [i teraz zauważmy, bo ja czasami spotykam się z tą myślą, jak Bracia mi mówią, że tak powinniśmy podchodzić do Prawd nam ogłaszanych. Brat Johnson tu podaje jako najgorszy przykład z katolickich części dużego i małego Babilonu, czyli zamknięcie oczu, otworzenie ust, łykanie wszystkiego.] Na tej podstawie, że to nie do nich, lecz do Boga należy zachowanie przewodu w czystości, natomiast ich zadaniem jest picie wszystkiego, co przechodzi przez przewód.”

Ten cytat wyraźnie nam pokazuje, kto odpowiada za to, w co my wierzymy i co my praktykujemy. Nie nauczyciel, lecz my osobiście, każdy z nas. Wydaje mi się, że bardzo często za dużo oddajemy w ręce drugiego człowieka, licząc, że on nas zaprowadzi nas do zbawienia, a my mamy być mu posłuszni. Tak jest w kościołach nominalnych. Tam ksiądz podobno wszystko potrafi załatwić.

Nie można uznawać niczego, na czyjąś odpowiedzialność. I żaden prawdziwy Sługa Boga tego nie oczekuje. Tak czasami docierają o mnie takie sygnały wprost, że „jeśli my czegoś nie rozumiemy, jeśli nawet nie rozumiecie moich nauk, albo coś się wam nie zgadza, to przyjmijcie to, a za ewentualne błędy odpowiadam ja, a nie wy.” A takie podejście jest przytoczone przez Brata Johnsona jako najgorsze w najgorszych częściach dużego Babilonu. To jest po prostu zwykłe sekciarstwo. Obce prawdzie paruzyjno-epifanicznej, chociaż opisane w naszej literaturze. Takie podejście jest opisane w naszej literaturze. Gdzie? Zobaczmy.

Jest to w kilku miejscach. Ja wybrałem 2-gi tom epifaniczny, mamy go też po polsku, strona 111. „Doktryna Boskiego Prawa duchowieństwa posłużyła szatanowi za podstawę do nauczania, szczególnie przez kler, następujących myśli [i czasami takie same myśli słyszę od niektórych Braci]: Bóg przemawia do ludzi przez duchowieństwo [no, my byśmy powiedzieli przez Sługę na czasie, albo przez innych Braci]; przedstawiciele tego duchowieństwa są więc jego rzecznikami przedstawiającymi prawdę; sankcjonuje On ich nauki; [to był punkt 3-ci i] (4) ludzie powinni więc czystym, niewątpiącym umysłem wierzyć i praktykować nauki kleru.” To nie jest pochwała takie go podejścia, to jest mocna krytyka Brata Johnsona. Jest to coś, co zostało skrytykowane jako występujące w nominalnym chrześcijaństwie. Nie wprowadzajmy w Prawdzie paruzyjno-epifanicznej czegoś, co Pan przez Członków Gwiezdnych potępił w systemach nominalnych.

Wracamy do cytatu z artykułu o „Dwóch domach zbudowanych i próbowanych”. „Pomimo przeciwnych temu nauk i ostrzeżeń, niektórzy traktowali w ten sposób nawet prawdziwy ludzki przewód, Onego Sługę. Ostrzeżenia, żeby nie przyjmować niczego bez upewnienia się co do prawdziwości. Zamiast słuchać Jego instrukcji, by budowali osobistą strukturę wiary, której integralne istnienie nie musi być zależne od jakiejkolwiek ludzkiej istoty, niektórzyuczynili sobie z niego kulę [podporę]. Gdy on zmarł, a oni nie posiadali niezależnej struktury wiary, która mogłaby wytrzymać próbę dzięki swej własnej, tkwiącej w niej sile [bo nie rozwinęli się], musieli znaleźć kolejną kulę [kolejną podporę], którą szatan podał im w postaci Towarzystwa jako przewodu, za którym ślepo podążają w jego licznych błędach, doktrynie i praktyce, przeciwnych naukom, które [zauważmy słowo] połknęli od Onego Sługi.”

Połknęli od Onego Sługi – co z tego, że to była Prawda? Jak łykniemy coś, czego nie strawimy, spróbujmy to zrobić na dowolnym fizycznym pokarmie. Łyknijmy cos bez pogryzienia, zobaczymy czy to wyjdzie nam na dobre.

Właśnie to łykanie bez  sprawdzania, bez upewnienia się, bez uczynienia naszą własną, naszym własnym pokarmem, było powodem szybkiego odejścia Rutherforda od Prawd Paruzji. On łykał i powtarzał. A że miał wrodzony talent, to pięknie powtarzał i zyskał uznanie Braci. Ale on nigdy nie uczynił tej Prawdy Paruzyjnej swoją własną strukturą wiary i charakteru. Zatem nie było dla niego problemu żeby od niej odejść.

Wracamy do cytatu.

„Z punktu widzenia mądrości, oczywiście budują oni na Chrystusie jako piasku, to jest budują taką strukturę wiary, która w czasie próby jest porzucana przez Chrystusa, tak jak piasek w czasie powodzi porzuca postawiony na nim budynek.”

No i teraz Brat Johnson opisuje to, co my znamy, ale trzeba to przypomnieć. Tą siostrę, która chciała wejść do Królestwa trzymając się Brata Russella.

„Na początku naszej służby jako Pielgrzyma pewna siostra powiedziała nam: Bracie, jestem pewna, że osiągnę Królestwo. Na pytanie: skąd była tego pewna, odpowiedziała: Brat Russell, jako On Sługa dostanie się do Królestwa [słuszna dedukcja], a ja będę trzymać się pół jego fraka i w ten sposób osiągnę Królestwo. Zapytana: co przez to rozumie? – odpowiedziała: Brat Russell jest Onym Sługą [i teraz zauważmy jej argumentację], więc ja będę wierzyła we wszystko, co On naucza i robiła wszystko, co On każe i to doprowadzi mnie do Królestwa. [Komentarz Brata Johnsona do tego:] Zamiast poddawać jego nauki, do czego on często nawoływał, opisanemu powyżej sprawdzianowi i przyjmować i praktykować je dopiero wtedy, gdy w wyniku tego sprawdzianu okazywały się one słuszne, ona ślepo uchwyciła się, albo przywiązała się do niego praktykując czczenie aniołów, zamiast uchwycić albo przywiązać się Pana i w ten sposób nie zbudowała niezależnej struktury wiary, która mogłaby wytrzymać każdą próbę niezależnie od narzędzia, przez które poznała ona Prawdę. Takie postępowanie [ciąg dalszy cytatu] zawsze prowadziło do utraty korony.”

Jak ktoś tak z nas robi, ma gwarancje przegranej. Tak jak mówi o niej, utrata korony. A co zrobią później, czy się oczyszczą czy nie, to dopiero pokaże ciąg dalszy ich doświadczeń.

„Takie postępowanie zawsze prowadziło do utraty korony, jak dowodzi tego wybór przez Giedeona jego 300 wojowników.”

Temat Giedeona, 300 wojowników, kiedyś dawnymi laty często był u nas powtarzany, ostatnio jest mniej popularny, na to konto często ogólnikowo Bracia się do nas zwracają z wykładem na temat „Posłuszeństwo lepsze od ofiary”, ogólnikowego, bez szczegółów, które ja na przykład podałem z fragmentów tego samego artykułu, ponieważ w ogólnikowym przedstawieniu tematu można go skierować to „Posłuszeństwo lepsze niż od ofiary” w dowolnym kierunku. Zasada jest słuszna, no ale trzeba podać szczegóły, jak ono wygląda, gdzie jest ograniczone a gdzie nie ma go wcale, np. wobec przywódców religijnych.

Pamiętam gdy byłem małym chłopcem jeszcze, jak Brat Jolly na konwencji podawał kiedyś przykład, że ogólnikami posługuje się szatan, kiedyś i podawał jako przykład, że pewien Brat przyszedł do niego i chciał donieść na innego Brata mówiąc, że on ma trzy żony. I on go zapytał: a jak one mają na imię? I zatkało go, bo nie przygotował się dobrze, nie przygotował sobie jakichś fikcyjnych imion tych żon. Myślał tylko, że rzuci na brata oszczerstwo o cudzołóstwo, ale już nie był w stanie powiedzieć jak te żony trzy pewnego Brata mają na imię.

Wracamy do cytatu: „10 000 przedstawia poświęconych. [Pamiętamy 32 000, 22 000, 10 000 i 300 tylko zostało jak spadało.] Zostali oni poddani próbie co do sposobu picia wody. Ci, którzy pili ja na kolanach, w której to pozycji nie spoglądali i nie mogli spoglądać do góry, ani nie sprawdzali i nie mogli sprawdzać wody, zostali postawieni na bok. Natomiast ci, którzy pili ją stojąc, wychłeptując ją ze swych podniesionych rąk, to wymagało od nich spoglądania do góry, także zostali postawieni osobno. Ci pierwsi – w liczbie 9700 – są typem utracjuszy koron, którzy nie spoglądając w czasie picia wody wyłącznie na Pana, kłaniali się w ludzkiej służalczości posłannikom.”

Prawdziwym Posłannikom się kłaniali. I co z tego, że oni się kłaniali komuś prawdziwemu, i co z tego, że oni przyjmowali Prawdę? Nie czynili tej Prawdy częścią swej własnej struktury wiary i charakteru. Zatem nie mieli tego charakteru.  Ich postępowanie jest dokładnie tak samo błędne, jakby zupełnie odrzucili Prawdę i karmili się błędami. Taki sam efekt by był, nie ma rozwiniętego charakteru.

„Kłaniali się w ludzkiej służalczości Posłannikom i jako czczący aniołów dokładnie nie sprawdzali ani nie mogli sprawdzać przedstawianej im Prawdy, połykając ją bez odpowiedniego zbadania, tracili korony.”

Ciąg dalszy:

„Trzystu [tych trzystu którzy robili inaczej], przedstawia Maluczkie Stadko, które było bardzo aktywne podnosząc wodę w swoich rękach, w badaniu Prawdy mocno ją chwytając, które przyswajając ją spoglądało na Pana jako Dawcę Prawdy, którą małymi porcjami, lecz szybko przyjmowało ją, gdy przyklejała się ona do języka biblijnej Prawdy, jaką już posiadali.”

Przyklejała się do języka biblijnej Prawdy, którą już posiadali Prawda do Prawdy, rosa na rosę.

„I które nie czciło Posłanników – przewodu tego strumienia Prawdy, chociaż właściwie przychodzili do nich po Prawdę.”

Bo Pan podaje Prawdę nie przez wszystkich, wybiera Swoje Narzędzia, a nasz stosunek do tych Narzędzi ma być taki, jaki tutaj cały czas próbujemy dowieść.

„I otrzymywali ją od nich. Dlatego ci drudzy budowali na Chrystusie w mądrości jako na skale. Natomiast ci pierwsi budowali na Nim w mądrości jako na piasku.”

Jest bardzo dużo innych stosownych cytatów, z pod pióra obydwu Członków Gwiezdnych, choćby manna z 12 grudnia (20 grudnia – m. dop.), komentarz epifaniczny: „Dzieci Boże, szczególnie te będące nauczycielami, nie powinni przyjmować przedstawianych im opinii ślepo i bezmyślnie. Powinni je studiować i analizować co do ich zgodności wzajemnie ze sobą [i tam siedem pewników jest podanych]. Takie studiowanie jest konieczne, jeśli chcemy być uznanymi robotnikami dla Boga.”

Nie powinniśmy zatem przyjmować niczego tylko dlatego, że podał to upoważniony Sługa Boży, szczególnie jeśli nie rozumiemy danej kwestii, albo gdy nam się coś nie zgadza. Nikt chyba nie podpisuje umowy, której zapisów nie rozumie, nikt nie spożywa pokarmu, ani nie pije napoju, którego składu nie zna, bo przecież może zjeść lub wypić truciznę.

Teraz zajrzymy do szóstego tomu paruzyjnego, do Brata Russella, jego komentarz na temat Gal. 6:6. Biblia Gdańska mówi to, tłumaczy ten werset: „A niech udziela ten, który bywa nauczany w słowie temu, który go naucza ze wszystkich dóbr.”

Nieco lepsze tłumaczenie wydaje mi się jest w kodach – polecam Braterstwu „Kody” Vocatio, dosłowny przekład, naukowy przekład, słowo w słowo jak jest w oryginale; gdyby Brat Johnson to zobaczył, to na pewno by podskoczył z radości, on sam dokonywał takich przekładów dla pewnych wersetów, a tu mamy po kolei w czterech tomach. I te kody mówią, tłumaczą ten werset tak: „Niech będzie wspólnikiem zaś pouczany o słowie dla nauczającego we wszystkich dobrach.”

Co pisze Br. Russell? Wsłuchajmy się.

„Werset ten pozostaje w zgodzie ze wszystkimi innymi dowodzi, że Bóg tak to zaplanował, aby nauczać Swój lud poprzez wzajemne uczenie się jeden od drugiego. Nawet najskromniejszy z Jego stadka ma myśleć sam za siebie i w ten sposób osobiście  rozwijać zarówno swą wiarę jak i charakter [nawet najmniejszy, najskromniejszy ma myśleć sam za siebie]. Niestety [ubolewa Brat Russell] owa tak ważna sprawa jest powszechnie zaniedbywana przez tych, którzy wzywają imienia Chrystusowego [miał na myśli nominalne chrześcijaństwo]!”

„Powyższy werset rozróżnia nauczycieli i uczniów. Uczniowie jednak mają mieć wolność przekazywania i oznajmiania swoim nauczycielom wszelkich zagadnień, jakie zauważają i jaki zdają się mieć związek z omawianym tematem. A mają to czynić nie tak, jakby sami chcieli być nauczycielami [czyli narzucać swój punkt widzenia], lecz tak, jak inteligentny student zwraca się do starszego Brata też studenta [zobaczmy jak o sobie, członku Gwiezdnym Brat Russell mówi: jestem Twoim starszym Bratem też studentem. Mów mi, co ci się nie zgadza, będziemy razem dochodzili czystości, zaraz zresztą będzie o tym mówił].”

„Uczniowie nie mają być maszynami, ani obawiać się porozumiewania [albo mówienia, albo kontaktowania się, albo nawiązywania dialogu (angielskie słowo, które można tłumaczyć na wiele różnych sposobów)].”

„Uczniowie nie mają być maszynami, ani obawiać się porozumiewania [o tym co myślą z drugą stroną – z nauczycielem]; czy też mówienia, kontaktowania się, nawiązywania dialogu. Przez zadawanie pytań i zwracanie uwagi na to, co im wydaje się złym a co dobrym w zastosowaniu Pisma Świętego, biorą oni udział w pracy mającej na celu utrzymanie Ciała Chrystusa i jego nauk w czystości.” Biorą udział wspólny z tym nauczycielem, Bratem Russellem, Bratem Johnsonem, ma na celu utrzymanie Ciała Chrystusa i jego nauk w czystości. Zatem wszyscy odpowiadamy za utrzymanie Prawdy na czasie w czystości.

Nie ma jednego sługi ani kilku sług, którzy  są wyznaczeni, aby tej czystości pilnować. To jest odpowiedzialność nas wszystkich.

Tak mówi Brat Russell – jedna osoba odpowiadająca dwunastu Apostołom. Dwanaście Apostołów kiedyś i w Paruzji jeden Brat Russell, to taka sama waga nauk i taka sama pozycja w Boski Planie.

Wracam do cytatu.

„Tak więc mają oni być krytykami. Zamiast być zniechęcani do takiego postępowania, zamiast słyszeć, że nie wolno im krytykować nauczycieli, czy kwestionować jego wyjaśnień, są oni zachęcani do dialogu, do krytyki.” Dziwnie to może brzmieć, w związku z tym, jak niektórzy podchodzą do tych spraw.

Pytanie do nas teraz: czy jesteśmy tacy? Uczniowie – nauczyciele. Zamiast słyszeć, że nie wolno im krytykować nauczyciela czy kwestionować jego wyjaśnień, są zachęcani do dialogu, do krytyki. Nie krytyki, żeby popisać, że ja lepiej coś rozumiem, tylko do krytyki: Bracie, coś mi się tu nie zgadza, jeśli tak, no to jakie z tego wynikają wnioski? i Brat mówi: no, rzeczywiście masz może rację, to rozważymy, ja ci wytłumaczę. Czy jesteśmy tacy? Czy jesteśmy gotowi wstawiać trudne pytania i wyrażać nasze wątpliwości? Tego oczekuje od nas Pan. Taka jest interpretacja przez członka gwiezdnego Gal. 6:6. „Niech będzie wspólnikiem zaś pouczany o Słowie, dla nauczanego we wszystkich dobrach.”

Brat Russell pisze, że raczej nie chodzi tutaj o dzielenie się majątkiem z nauczycielem.

Wspólnikiem” – tzn. żebyśmy wspólnie karmili się Prawdą, wspólnie dochodzili. Ty jesteś nauczycielem – dobrze, przychodzę do Ciebie, bo Ciebie Pan wybrał i Ty mnie uczysz. Ale ja jak czegoś nie rozumiem, ja Ciebie mam pytać i zwracać na trudności związane z tą nauką i Ty wtedy mi tłumaczysz. Ja wtedy zrozumiem lepiej, a może sam zrozumiesz, że coś nie tak i wtedy przemyślisz, pomodlisz się do Pana, Pan Ci pozwoli głębiej tą sprawę ponownie zrewidować – tak robili Brat Johnson, tak robił Brat Russell.

Brat Russell – czy wiemy jak „Cienie Przybytku” powstały? „Cienie Przybytku” powstały, bo Brat Russell nie wiedział o co chodzi. I mówi do członków Domu Biblijnego: Bracia, ja nie rozumiem o co chodzi, módlcie się do Pana, żebym zrozumiał, i tak prosił kilka razy. Sam się modlił i oni się modlili, i w końcu zrozumiał.

Czyli na przykład: Jeżeli mamy – i znowu odwołam się do tej nauki, że cała klasa Obozu Epifanii ma umrzeć przed końcem, przed Nowym Przymierzem. Więc naturalnym w naszym umyśle powinny się pojawić pytania i nie powinniśmy się bać ich zadać.

Jeżeli tak – ma umrzeć – to czy i kiedy zostanie zamknięte powołanie do tej klasy? To jest naturalne pytanie, które się każdemu z nas powinno od razu naciskać na umysł.

Jeśli tak, co będzie z tymi, którzy się poświęcą po tej klasie, po powołaniu, po zamknięciu powołania do tej klasy?

Albo pytanie: Kto będzie pomagał Godnym w zaprowadzaniu Królestwa wśród żyjących, jeżeli w chwili Nowego Przymierza, jego inauguracji cały Obóz Epifanii będzie w grobie?

Mamy takie wątpliwości, mamy takie pytania. Ale bardzo często, jak widzę z własnego doświadczenia, paraliżuje nas strach, żeby o tym powiedzieć, tak wzajemnie ze sobą. Jeden Brat z drugim Bratem. Szczególnie paraliżuje ten strach tych z nas, którzy mamy jakieś stanowiska w ludzie Bożym i boimy się ich utracić. Uważamy, że zbytnia dociekliwość może nam zaszkodzić.

Każda nowa Prawda powinna nas cieszyć, być tematem naszych rozmów, jak było za pierwszego adwentu, kiedy uczniowie biegli wzajemnie do siebie mówiąc: słyszałeś, jakiś Mistrz mówi, chodzi, to ten Mesjasz, który był przysłany, chodź, zobaczymy, on coś tu mówi. To było przedmiotem ich rozmów.

Tak było w Paruzji. Budzenie Samuela. Pamiętamy, jak był Samuel budzony? „Samuelu, Samuelu” – on biegnie do Helego i on mówi: „otom ja, wołałeś mnie Panie? Nie, nie, idź śpij.” Tam było aż tak cztery razy. Co to budzenie Samuela oznacza? Prawdy tomów paruzyjnych Brata Russella. Samuel, to Maluczkie Stadko w nominalnym systemie jeszcze. Ale poświęceni Bracia, oni Prawdą żyli. Więc jak ukazywały się tomy Brata Russella, oni ochoczo reagowali, takie jakieś myśli tu są napisane, my, nas to ciekawi, biegną do Helego – do swoich wodzów w nominalnym chrześcijaństwie – mówiąc: co to jest? Skąd to się wzięło? Co tu – te rzeczy są bardzo ciekawe. Oni wygaszają ich zainteresowanie: Nie przyjmujcie się tym, dajcie sobie temu spokój, idźcie spać. I tak cztery razy, aż do czwartego
tomu. Jak czwarty tom się pojawił, już nie dali się uśpić.

My wolimy nie rozmawiać o niejasnych Prawdach, by nie podpaść. Nie wiem komu?! Nie wiem dlaczego?! Co za duch nas panował? Boimy się, że ktoś doniesie tam gdzie trzeba na nas, a jeżeli już prywatnie zdobędziemy się na chwilę szczerości, często kończymy to rozmową: Bracie, tej rozmowy nie było. Ja miałem takie rozmowy. Bracie, tej rozmowy nie było. Jak to nie było? Nie było, bo boimy się, by za naszą szczerość nie spotkała nas kara od człowieka. A przecież Bóg słyszał tą rozmowę. Ale my się Boga już nie boimy. Boimy się tylko jeszcze człowieka. Co to jest? Obłuda tylko czy coś więcej?

Jeśli przyjmujemy jakąkolwiek naukę nie rozumiejąc jej lub mając do niej jakiekolwiek wątpliwości, popełniamy duchowe samobójstwo. Jeśli doradzamy taki sposób postępowania innym, popełniamy duchowe zabójstwo. Zabijamy naszych Braci i przyczyniamy się do ich porażki w poświęceniu.

Dlaczego? Bo na pewno nie rozwiną w ten sposób charakteru do żadnej klasy Królestwa, nawet restytucyjnej. Na dowód 1 Tym 1:5.

„A końcem przykazania jest miłość z czystego serca i z sumienia dobrego, i z wiary nieobłudnej.”  (Mam na ten temat oddzielny wykład, to tylko fragment do wiary nieobłudnej.)

„A końcem przykazania” – ostatecznym celem tego końca naszego rozwijania charakteru, „jest miłość” – ta agape, ta najwyższa, „z czystego serca (jedynka)”, „z sumienia dobrego (dwójka)” i „z wiary nieobłudnej (trójka)”. Paweł stwierdza tutaj, że zamiarem Boga jest rozwinięcie w nas miłości bezinteresownej – korony charakteru, „a końcem przykazania jest miłość” – do tego zmierzamy. Jak rozwiniemy, będziemy mieli zbawienie – w takiej czy innej klasie ludu Bożego. Więc Paweł stwierdza, że zamiarem Boga jest rozwinięcie w nas miłości bezinteresownej, która wypływa z!, oparta jest na! i działa w harmonii z trzema pozostałymi głównymi łaskami charakteru  – mocą, sprawiedliwością i mądrością.

Ktoś powie: ale przecież Paweł nic tutaj nie mówi o mocy, sprawiedliwości ani mądrości. Mówi. Mówi odwołując się do głównych składników tych trzech zalet.

„A końcem przykazania jest miłość z czystego serca”. Czyste serce to wola, chęć pragnienia wielbienia Boga z całej siły. A siła naszej woli, to moc.

„Końcem przykazania jest [też] miłość … z sumienia dobrego”. Dobre sumienie, to sprawiedliwość. Właściwe postępowanie wobec Boga i człowieka.

„Końcem przykazania [w końcu] jest miłość … z wiary nieobłudnej”. A wiara to mądrość. Ponieważ mądrość składa się z wiary i nadziei – pragnienia i oczekiwania przyszłego dobra. Tu mamy pokazaną drogę do rozwinięcia pełni charakteru z miłością na czele. „Końcem przykazania jest miłość z czystego serca, z sumienia dobrego i z wiary nieobłudnej.” Wiara, to główny element mądrości obok nadziei.

Jeżeli tak, jeżeli Bóg chce rozwinąć w nas charakter prowadzący do miłości a ta droga prowadzi między innymi przez wiarę nieobłudną, bo to jest miłość – między innymi – z wiary nieobłudnej, a wiara – przypominam definicję, to co? – umysłowa ocena i poleganie sercem (na czym?) na tym, co umysł najpierw ocenił.

Jak możemy coś ocenić, jeżeli czegoś nie rozumiemy? Albo rozumiemy ale widzimy, że nie ma w tym harmonii ani logiki. Tak jak nie ma tej logiki a nauce o trójcy czy nieśmiertelności duszy. Jak możemy polegać na czymś, czego nie rozumiemy? Tniemy swój korzeń na samym dole. To tak, jakbyśmy mieli roślinkę, której odetniemy korzeń i mówi: teraz rośnij.

Cechy Prawdy to: prostota, harmonia i przekonująca moc dla poświęconego umysłu i serca.

Cechy błędu są dokładnie przeciwne: zawiłość, dużo niezrozumiałych słów i treści. Książki na temat błędów nominalnego chrześcijaństwa są zwykle bardzo grube. Tam jest mielenie, mielenie, bez sensu, bez końca, nikt nie wie o co chodzi, w końcu ci, którzy próbują to zgłębić, to uznają, że to są za głupi, żeby to zgłębić, pozostawiają tą kwestię niby filozofom.

Druga rzecz, druga cecha błędu, to brak logiki no i brak mocy. Jest nieprzekonujący. A Prawda jest prosta, harmonijna i ma przekonującą moc dla poświęconego umysłu i serca.

Jeśli nie widzimy w danej nauce tych cech Prawdy, czy możemy na niej polegać sercem? Czy jest to wiara, która zaprowadzi nas do rozwinięcia miłości? Jeśli tak, to Paweł nie wiedział co pisze. Najbardziej łagodne sformułowanie dla takiej osoby to, że jest to niemądry. Głupi, głupi budowniczy.

Postępowanie inne niż według zasady „jeść i zostawić” jest próba osiągnięcia końca przykazania przez praktykowanie wiary obłudnej, które nie może zakończyć się powodzeniem. Nie ma końca przykazania w postaci prawdziwej miłości bez wiary nieobłudnej. Wiara, ocena umysłem – przypominam – i poleganie sercem. Musimy daną rzecz zrozumieć i musimy dostrzec w niej cechy Prawdy. Potem dopiero możemy na tym polegać. Końcem przykazania opartym na wierze obłudnej jest wypaczony charakter zasługujący na miejsce poza obozem Wieku Tysiąclecia i Wieków Przyszłych.

Na koniec chciałbym przytoczyć jeszcze tylko jeden werset, bo ta rzecz czasami występuje – 1 Kor. 4:6. Też ten problem dostrzegam. To tak o tak zwanych prawdach, które nie są nigdzie opublikowane, ale zostały zasłyszane przez kogoś i są przytaczane jako dowód, przeciwko czemuś innemu, przeciwko temu, co jest napisane. Na szczęście Paweł to też przewidział. 1 Kor. 4:6: „A ja odniosłem to do siebie samego i do Apollosa przez wzgląd na was Bracia, abyście na nas się nauczyli nie rozumieć więcej ponad to, co napisano. Żeby nikt z was nie wynosił się nad drugiego, stając po stronie jednego nauczyciela przeciwko drugiemu.” Nie rozumiejcie Bracia więcej ponad to, co napisano. Bo jeżeli jest coś dla nas ważnego i tego nie mamy napisanego w literaturze, tylko ktoś podobno to usłyszał, ktoś komuś powtórzył, przy stole siedzieli, ktoś tak powiedział. To znaczyło, że Pan zaniedbał, nie podał informacji przez Narzędzia Swoje, które są dla nas ważne, że te informacje mają teraz przechodzić kanałami od tyłu, tak jak Mojżesz podobno też miał dużo więcej objawień, niż te, co spisał i tam podobno przekazał wtajemniczonym.

Każda podawana nam Prawda jest po to, żeby ją jeść i żeby ją zostawić, zależnie od tego, co nasz poświęcony umysł ocenia po rozważeniu, sprawdzeniu z punktu siedmiu pewników. Taką zasadą powinniśmy się kierować, jeżeli chcemy odnieść zwycięstwo z naszym poświęceniu, w przeciwnym wypadku mamy gwarancję utraty stanowiska przed Panem, tak jak Nowe Stworzenia miały gwarancje utraty korony za takie właśnie postępowanie, tak jak czytałem to w cytatach Brata Russella.

Dziękuję Braterstwu za wysłuchanie. Niech Pan doda Swoich Błogosławieństw.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *