Jeden talent

Nie umiał grać ani śpiewać,
I mówić, modląc się zagrzewać.
Nad książką długo nie wytrzymał
Ze smutkiem sam się na to zżymał.
Gdy inni pięć talentów mieli,
Jemu Pan tylko jeden przydzielił.
„Zrobię z nim wszystko, co w mej mocy,
Gdy Pan udzieli mi pomocy.”
Raz z drżącą ręką łez pełnym okiem
Słowa z miłością wyrzekł głębokie
Do kogoś, kto właśnie strapiony siedział,
I walkę męczącą przerwał, tym co powiedział.

Wnet dziecko małe już wiedziało,
Dokąd z kłopotem udać się miało.
On kochał ptaki, kwiaty i drzewa,
Czynił to każdy, kto z nim przebywał.
Życie wpływ także na wygląd miało
I z twarzy jego promieniowało.
Ciepło i światło z twarzy mu biło
i wszystko wokół rozjaśniło.
Gdy przyszła choroba, on śmiał się z tego
I uspokoił tym każdego.
Na koniec wszystkim rzekł: „Do widzenia”.
I przyznać trzeba doznał spełnienia.

  • z tomiku „Wiersze Brzasku”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *