Jak pewien wierzący pojednał się z żoną

Typowy krajobraz ziemi kananejskiej. Fot. wikipedia, Davidbena

Pewien brat, który miał żonę przeciwną, która była dla niego bardzo zła, była jego największym wrogiem, udał się w tej sprawie do brata Jolly’ego. Poskarżył się mu: „Bracie, ja nigdy nie wyrobię miłości, jak ja mam tę miłość, sprawiedliwość, do żony wyrobić? Wiesz jaka ona jest? To jest gorzej niż diabeł w domu!”. A brat Jolly mówi: „Spróbuj… wiesz dlaczego nie możesz? Bo ty tylko o rzeczach złych myślisz. Zobacz czy ona ma coś dobrego i sprawiedliwego w swoim sercu.” Idzie do domu, mówi: „co tu jest u niej sprawiedliwego?” Ledwo wszedł do domu, a tu już hałas go spotkał, momentalnie na niego! A on tak mówi: „nie, ja nie mogę o tym rozmyślać… co tu dobrego jest? Patrzy, mieszkanie posprzątane, ooo! Coś jest dobrego u tej żony, sprząta mi mieszkanie. Jaka jest to jest, ale dom posprzątany. Już myśli tylko o tym: a ile jest innych żon, a jak tam wygląda u nich? Eee, to ja mam dobrą żonę. Ale tak patrzy: obiad. Smaczny, je, mówi: ona dobra gospodyni, jak wspaniale gotuje, już myśli o gotowaniu. Dalej patrzy: uprane jest, piękną czystą koszulę ma. I tak doszedł, ze coraz to szlachetniejsze rzeczy widział w tej żonie, a ona z kolei mówi: „Co się z moim mężem robi? Ja taka dobra nagle?” I to do tego stopnia, że oan stała się bardzo przyjemną żoną dla niego, ze względu na zmianę jego rozmyślania. On myślał: „ja muszę coś tej żonie dać, ona też czegoś wymaga. Jakaś wdzięczność, jakieś wsparcie, miłość. „Cokolwiek sprawiedliwego, o tym rozmyślajcie”!

__________________
Wynotowane z wykładu brata Ernesta Maszczyka pt. „Uświęcony sposób myślenia”:

—–
Zobacz inne świadectwa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *