Historia mojej mamy – Ireny Ćwierdzińskiej

Swoją mamę, Irenę Ćwierdzińską, wspomina syn – Robert. Dzieli się też dowodami Boskiej opatrzności, które dostrzegł w życiu swej rodziny.

Moja mama urodziła się w 1935 roku w rodzinie katolickiej, w województwie wielkopolskim, koło Wrześni. Dziadkowie byli praktykującymi katolikami, zwłaszcza dziadek, u którego w rodzinie było w okresie powojennym dwóch księży.

Moja mama, już jako mała dziewczynka, rozmyślała, dlaczego jej rodzice (a moi dziadkowie) modlą się do obrazków i figurek. Przemyślenia miała nietypowe jak na swój dziecięcy wiek, czyli 6 lat. Rozważała, jak te martwe przedmioty mogą kogokolwiek wysłuchać. Czy nie lepiej modlić się do Boga, który jest w Niebie?

Chciała powiedzieć o swoich przemyśleniach i wątpliwościach, ale bała się rodziców, którzy byli mocno wierzącymi katolikami. Jednak Pan Bóg tak pokierował, że po pewnym czasie jej mama (moja babcia) również zaczęła mieć wątpliwości co do prawdziwości swojej wiary.

Pan Bóg tak pokierował sprawami, że moja babcia spotkała na swojej drodze ludzi, którzy czytali Biblię i na swój sposób ją komentowali.

Dziadek został w tym czasie wzięty do niewoli niemieckiej, na roboty.

Mama, jako młodziutka dziewczynka, była wtedy bardzo szczęśliwa, że mogła poznać prawdziwego Boga. Głęboko wierzyła, że Stwórca poruszył serce jej matki, by i ona mogła Go poznać.

Cieszyła się, że może się modlić do prawdziwego Boga, a nie do figurek i obrazów, które są tylko martwymi rzeczami. Czytała Biblię z ogromnym zapałem i uczyła się na pamięć wersetów.

Po wojnie moja mama w dalszym ciągu mieszkała ze swoimi rodzicami w wiosce, niedaleko Wrześni. Tam też zaczęła uczęszczać do wiejskiej szkoły. Podczas okupacji było to niemożliwe, ponieważ naukę pobierać mogły jedynie niemieckie dzieci.

Szkoła w tamtym czasie była bardzo religijna. Na korytarzu stała figurka Marii i pani nauczycielka kazała się do niej modlić. Mama oczywiście nie miała zamiaru tego robić, więc pani nauczycielka bardzo się zdenerwowała i zaczęła mocno krzyczeć na mamę. Dzieci zaczęły ją wyzywać, że wierzy w psy i koty. Wszyscy, oprócz rodzonej siostry, stanęli przeciwko niej.

Mama nie przejęła się tym. Miała taki spokój w sercu i odważnie zaczęła odpowiadać wszystkim dzieciom, broniąc swojej wiary. Dzieci momentalnie odstąpiły ją i przestały wyzywać. Moja ciocia, siostra mamy, stawała często w jej obronie.

Nawet babcia chciała interweniować, ale mama tłumaczyła jej, że tak musi być, że ten, kto wierzy w prawdziwego Boga, nie uniknie prześladowań. Miała naprawdę ogromną odwagę, mimo że była osobą bardzo cichą i nieśmiałą. To Pan Bóg dodawał jej odwagi.

W ten sposób z osoby cichej i nieśmiałej zmieniła się w bardzo odważną. To wszystko dzięki silnej wierze. Doskonale zdawała sobie sprawę, że Bóg jest z nią, dlatego nie bała się tych krzyczących i wyzywających dzieci. Stanęła w obronie Stwórcy, tak jak Go rozumiała.

Mama z moją babcią i ciocią mieszkały wspólnie z babci siostrą oraz jej dziećmi. Nie było łatwo, ponieważ gospodarz, u którego mieszkały sprzyjał Niemcom i chciał za wszelką cenę wyrzucić wszystkich z domu. Jednak znów Bóg cudownie zainterweniował.

Moja babcia poszła porozmawiać z Niemcami o zaistniałej sytuacji, a oni wykazali pełne zrozumienie. Co więcej, zagrozili gospodarzowi, że jeśli wyrzuci rodzinę mojej babci z domu, wtedy oni wyślą go na roboty do Niemiec.

W końcu z niemieckiej niewoli wrócił dziadek. Był bardzo zły, gdy dowiedział się, że babcia, mama i ciocia przestały chodzić do kościoła. Babcia próbowała mu wyjaśnić, z jakich powodów tak się stało. Z czasem dziadek stracił wiarę i przestał chodzić na nabożeństwa. Obwiniał Boga o wojnę, a także doszedł do wniosku, że gdyby Bóg był, z pewnością nie dopuściłby do wojny.

Chociaż sam nie uczęszczał do kościoła, wyzywał rodzinę, że chodzą do jakiejś sekty.

Założyciel tego ugrupowania uważał z kolei, że jego wierzenia są w pełni słuszne. Co więcej – miał się za namaszczonego i dobrze wykładającego Słowo Boże. Mimo że sam wykładał Biblię, to posiadał tomy br. Russella. Nie pozwalał jednak ich czytać innym braciom i siostrom.

Znał Badaczy Pisma Świętego ze zboru Pana we Wrześni. Często krytykował prawdę i brata Russella. Pewnego razu chciał udowodnić swoją rację i pokazać, jak to Badacze źle wierzą. Zdecydował się na dość ryzykowne posunięcie. Wysłał współwyznawców do zboru wrzesińskiego, by ośmieszyć tam poglądy Badaczy.

Plan założyciela grupy prawie się powiódł. Prawie wszyscy wrócili do swojego wodza i przyznali mu rację. Jedynie babcia z moją mamą nie zamierzały już wracać. Bardzo spodobały się im nauki głoszone w tamtejszym zborze i rozpoznały, że są one zgodne z Pismem Świętym.

Cieszyły się, że poznały prawdę biblijną. Czuły, że jeszcze mocniej przybliżyły się do prawdziwego Boga. Założyciel grupy, gdy dowiedział się, że kobiety nie mają zamiaru wrócić, bardzo żałował swojej lekkomyślnej decyzji.

Moja mama zaczęła czytać tomy brata Russella i sprawdzała czy zawarte tam nauki są zgodne z Pismem Świętym. Pan Bóg zaczął otwierać jej umysł oraz serce. Dzięki poznawanej prawdzie, jej dotychczasowe poglądy zmieniły się o 180 stopni. Mama z babcią zaczęły wtedy regularnie uczęszczać na nabożeństwa zborowe.

Irena Ćwierdzińska

Moja mama w 1967 roku w sercu była już osobą poświęconą i uczestniczyła czynnie w uroczystościach Pamiątki Pańskiej. W grudniu na konwencji badaczy Pisma Świętego w Warszawie przyjęła chrzest wodny.

Pojechała na spotkanie sama, bez babci, która powstrzymywała ją przed przyjęciem chrztu. Babcia często dopytywała mamę, czy ta aby na pewno dobrze przemyślała swoją decyzję. Poza tym obawiała się, że jej córka nikogo tam nie zna. Mama była zdecydowana. Chciała przyjąć chrzest i twierdziła, że choć po ludzku nie zna tam nikogo, to duchowo zna się ze wszystkimi.

Na konwencji poznała dużo starszego od siebie brata w Panu – mężczyznę bardzo zadbanego i przystojnego. Był wdowcem. Jego pierwsza żona przez długie lata chorowała, a on się nią opiekował. Dzięki temu nauczył się wykonywać wszystkie obowiązki domowe.

Różnica wieku była duża, dlatego mama nie zdecydowała się na dalszą znajomość. Później, po przyjeździe z konwencji, bardzo żałowała tej decyzji. Chciała napisać do niego, ale nie znała adresu. Miejscowi bracia znali jednak adres przewodniczącego bydgoskiego zboru.

Pan Bóg tak pokierował, że pewien pielgrzym z Bydgoszczy przyjechał z poszukiwanym bratem do Wrześni. I właśnie tak moi rodzice ponownie się spotkali, a w marcu 1968 roku wzięli ślub i zamieszkali… właśnie w Bydgoszczy.

Mojej mamie wciąż nie dawała spokoju pewna sprawa. Otóż wciąż rozmyślała, czy pod wpływem Prawdy choć trochę zmieniło się jej zachowanie. Modliła się, by Pan Bóg dał jej odpowiedź, czy wiedza biblijna, którą ma, idzie w parze z naprawą charakteru. Odpowiedź dostała za jakiś czas. Pewnego dnia jej koleżanka z pracy stwierdziła, że moja mama znacząco odróżnia się od innych ludzi w zakładzie. Zwróciła przy tym uwagę na jej wyjątkowe, życzliwe usposobienie. Mama była bardzo wdzięczna Bogu za odpowiedź. Zmotywowało ją to do dalszej pracy nad swoim charakterem.

Warto w tym miejscu wspomnieć, że ojciec miał dwie córki z pierwszego małżeństwa. Niestety nie zaakceptowały one mojej mamy. Przez lata przysparzały jej sporo gorzkich doświadczeń. W końcu starsza z nich, gdy przekonała się, że ojciec jest szczęśliwy z moją mamą, zmieniła swoje podejście i zaczęły się obie przyjaźnić.

W 1969 roku urodził się mój brat Leszek, który był wcześniakiem i po dziesięciu dniach zmarł.

Mama bardzo to przeżyła. Prosiła Stwórcę o dziecko, bo bardzo kochała dzieci. Pan Bóg wysłuchał jej prośby i pobłogosławił. I tak, w 1971 roku, urodziłem się ja.

Moja mama nie pracowała zawodowo, dlatego poświęcała mi cały swój czas. Oprócz tego sumiennie studiowała Biblię i tomy. Na zmianę z moim ojcem uczęszczała do zboru w Bydgoszczy.

Gdy skończyłem 6 lat, ojciec trafił do szpitala. Lekarze nie dawali mu szans na przeżycie, ponieważ miał tętniaka w głowie. Tętniak mógł w każdej chwili pęknąć. Mama gorąco się modliła. Prosiła Boga, że jeśli jest to Jego wolą, niech jej mąż przeżyje. Martwiła się też o mnie, bo nie chciała, bym przedwcześnie stracił ojca.

Czekaliśmy także na nowe mieszkanie.

Mieszkaliśmy wtedy na Śródmieściu. Pewnego dnia, gdy mama szła po mnie do szkoły, wydarzył się cud. Chciała przejść przez ulicę, ale nie mogła ruszyć nogami. W tamtym momencie nie miała pojęcia, co się dzieje. Stała jak sparaliżowana. Nagle zza zakrętu przejechał samochód, którego wcześniej nie zauważyła. Dopiero wtedy poczuła, że „ktoś puścił jej nogi” i mogła bezpiecznie przejść na drugą stronę.

Doskonale wiedziała, że to Stwórca wysłał swojego anioła. Co więcej, Pan Bóg tak pobłogosławił, abym nie został sam bez rodziców. Jestem Mu za to ogromnie wdzięczny, bo miałem wspaniałych rodziców. Wychowali mnie najlepiej jak umieli i zaszczepili prawdziwą wiarę w sercu. Dzięki temu także ja, w wieku 17 lat, poświęciłem się Bogu na służbę.

Stwórca wciąż nam błogosławił, gdyż Ojciec przeżył i w 1979 roku mogliśmy wprowadzić się do nowego mieszkania na osiedlu. Mama była szczęśliwa, że i tym razem Bóg ją wysłuchał. Całe życie czuła Jego kierownictwo oraz opiekę. Była osobą bardzo gorliwą i poświęconą.

Ojciec zmarł w 1986 roku. Byli z mamą szczęśliwym małżeństwem, bo przez całe swoje życie ufali Panu Bogu. On zawsze ich prowadził.

Po śmierci ojca dziadkowie wprowadzili się do naszego nowego mieszkania. Babcia bardzo poważnie zachorowała. Miała marskość wątroby i lekarze, gdy ją operowali i zobaczyli, co jest w środku, szybko zaszyli ją z powrotem. Powiedzieli, że przeżyje najwyżej dwa tygodnie i umrze. Wydarzył się jednak kolejny cud w naszej rodzinie. Pan Bóg pobłogosławił i okazał łaskę. Babcia wyzdrowiała i przy dosyć dobrym zdrowiu żyła jeszcze osiem lat. Dziadek nie był człowiekiem poświęconym, ale w starszym wieku czytał Biblię.

Pan Bóg, jak tylko pamiętam, zawsze był obecny w mojej rodzinie i wpływał na umysły i serca wszystkich, a także na mojego dziadka. Jestem Mu wdzięczny, że miałem tak wspaniałą rodzinę i czekam na poranek zmartwychwstania, kiedy ich znów zobaczę!

Robert Ćwierdziński

______
Zobacz inne świadectwa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *