Głębocznice

Głębocznica (chemin creux) w La Meauffe, Manche, France, źródło: https://en.wikipedia.org/wiki/File:La_Meauffe_-_Chemin_creux_1.JPG, dostęp: 2021-02-21

Poniższy tekst to tłumaczenie wykładu, który brat John Davis wygłosił 21 lutego 2021 r. na spotkaniu biblijnym zboru Riverside, California. 

Mój temat to GŁĘBOCZNICE*

[* Głębocznice – ang. Hollow ways – ewentualnie: WĄDROŻA, dosłownie: ZAPADNIĘTE DROGI, tj. drogi z wyjeżdżoną koleiną, tworzoną (i rozwijaną) głównie przez koła pojazdów, wozów konnych lub kopyt zwierząt gospodarskich. – dopisek tłumacza]

Większość z nas żyje w swego rodzaju twardym świecie. Mam na myśli, że żyjemy w trwałym otoczeniu, i że w większości jest ono betonowe. Świat jest zabetonowany do tego stopnia, jakiego Rzymianie – całe szczęście – nie mogliby sobie wyobrazić. Beton i stal są wszędzie. W miastach, na chodnikach, na drogach. Przeczytałem w magazynie Forbes, że Chiny w ciągu trzech lat wylały więcej betonu niż USA pomiędzy 1900 a 1999 rokiem. I pomyślałem o tym, że to raczej jakaś niewiarygodna liczba, ale zauważyłem, że historia ta – opublikowana w 2014 roku – została potwierdzona w innych miejscach. Zastanówcie się nad tym – wylano więcej betonu w 3 lata niż w 100. Cóż, powodem tego jest oczywiście to, że Chiny odnotowały późny start w ich rozwoju przemysłowym, a także posiadają ogromną populację. Warto zauważyć, że beton jest dość niszczący dla środowiska. To znaczy, że generuje dwutlenek węgiel, który trafia do atmosfery. Paradoksalnie, globalne ocieplenie, zmiany klimatyczne, z którymi teraz żyjemy, zostały zrozumiane w połowie lat osiemdziesiątych. Więc pod pewnymi względami nie ma nic nowego na świecie.

Kiedy mówię o  głębocznicach, mówię o warunkach, które poprzedzają epokę w jakiej obecnie żyjemy. To było środowisko które było miękkie – rolnicze i nietrwałe. Głębocznica jest charakterystycznym elementem krajobrazu bocage* w północno-zachodniej Francji, w Holandii, w Niemczech, i jest idealna do tworzenia okopów – czym właśnie głębocznica jest – a okopy były znaną cechą działań wojennych.

[* Krajobraz bocage – teren, w którym pola i łąki są ograniczone zboczami ziemnymi, obsadzone żywopłotami i rzędami drzew, oraz gdzie osadnictwo jest rozproszone w formie farm i małych osad. Teren w którym przeplatają się obszary zadrzewione i pastwiska, z krętymi drogami bocznymi ograniczonymi z obu stron wysokimi zboczami i kilkusetletnimi, gęstymi żywopłotami z obu stron, bardzo ograniczającymi widoczność. – dopisek tłumacza]

Głębocznica Mill Lane, Halnaker, England, źródło: https://www.flickr.com/photos/142508741@N02/29797089030, dostęp: 2020-02-21

Jeśli wzniesiesz się w górę samolotem, lub wyślesz drona w Europie, Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych, będziesz w stanie zobaczyć formacje leżące pod ziemią, które umknęły ci na poziomie terenu. To bardzo interesujące zobaczyć cywilizacje, miejsca, wioski, miasta, które zostały zapomniane/porzucone. Jest to szczególnie prawdziwe w Wielkiej Brytanii. Widok z powietrza odsłania chaty, które zostały zniszczone, mury, które zostały usunięte, nawet pola, z wciąż widocznymi bruzdami pól i ogrodami, które zostały zlikwidowane, ponieważ jakiś arystokrata lub arystokratka chcieli rozszerzyć swój ogród, więc mieszkańcy wsi zostali przeniesieni.

Ukształtowanie krajobrazu jest bardzo ważnym elementem na przestrzeni dziejów. Jest wszystkim co mamy, ale jest wystarczająco wrażliwe i kruche, by ukazać ślady stóp. I tak właśnie powstały owe szlaki głębocznic, głównie dzięki bydłu przeprowadzanemu z jednej farmy do drugiej, ludziom przechodzącym na skróty przez pola i tak dalej.

Bocage w regionie Boulonnais, Francja, źródło: https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/5/56/Bocage_boulonnais.jpg, dostęp: 2021-02-21

Historyk Eric Hobsbawm mówi o długim XIX wieku. Określa go jako okres od 1789 do 1914 roku. Nazywa go „Długim Stuleciem”, ponieważ obejmuje on trzy stulecia: XVIII, XIX i XX, a tym samym czas, który my ogólnie nazywamy Czasem Końca, który zaczyna się, jak wiecie, od 1799 roku, a kończy w roku 1914, i trwa dalej. Eric Hobsbawm przyjmuje swoje spojrzenie, licząc go od rozpoczęcia Rewolucji Francuskiej a kończy wraz z wybuchem Pierwszej Wojny Światowej.

Rewolucja francuska w latach 1789-99 była okresem, który niezwykle wstrząsnął Francją i doprowadził do rozwoju i powstania Napoleona. Pozycja Napoleona w rewolucji doprowadziła do jego przemarszu poprzez historię ludzkości, a ten przemarsz na kartach podręczników nazywa się Wojnami Napoleońskimi. Wojny Napoleońskie tak naprawdę były toczone w Europie przez Napoleona, ale miały wpływ na kontynent północnoamerykański. Możemy wziąć za przykład Wojnę Sześćdziesięcioletnią, jak są nazwano, która w Stanach Zjednoczonych była przedłużeniem wojen Amerykańsko-Indiańskich.

Wojna od 1812 do 1814 roku była okresem, w którym Stany Zjednoczone zostały uwikłane nie tylko wewnątrz swojego kraju, ale zaczęły wdzierać się do Kanady. Kanadyjscy bracia znają Laurę Secord, słynną bohaterkę, która zapobiegła inwazji Amerykanów na Kanadę (próbujących zająć Montreal) i poniekąd jej się to udało. W rzeczywistości, podczas Rewolucji Amerykańskiej w latach 1775-1776, zanim rewolucja została usankcjonowana w Ameryce, Amerykanie próbowali najechać Kanadę. Penetrując tereny Dolnej Kanady, próbowali zaatakować Montreal. Niektórzy historycy twierdzą, był to sposób na rozszerzenie zasięgu Stanów na Kanadę. Innymi słowy – zapędy imperialne. Nie powiodły się. Wspominam o tych rzeczach tylko dlatego, że wiąże się to z wojną 1812-1814, która za czasów Madisona – prezydenta Madisona – była próbą ponownej inwazji Stanów Zjednoczonych na Kanadę. Thomas Jefferson przedstawiał ją jako „zwykłą czynność marszową”. Nie okazało się to takie proste, mieliście Indian, którzy byli w Kanadzie i zawarli sojusz z Brytyjczykami. I udało się im zepchnąć Amerykanów z powrotem na południe, i wtedy właśnie Brytyjczycy zajęli Waszyngton, spalili Biały Dom, najechali Kongres, i wypędzili Amerykanów z ich własnego miasta.

Wspominam o głębocznicach wyłącznie dlatego, że jestem szczególnie zainteresowany omówieniem wojny okopowej. Wojna okopowa była cechą charakterystyczną dziewiętnastego stulecia – okresu, o którym mówimy. Wojna okopowa została użyta w Wojnie Krymskiej, mającej miejsce w latach 1853-1856. Jest to okres, w którym Florence Nightingale wykonała ogromną część swojej działalności i określiła zasady nowoczesnego pielęgniarstwa, które stosujemy do dziś.

Po wojnie okopowej Wojny Krymskiej nastąpiła Amerykańska Wojna Domowa w latach 1861-1865. Jest to dość interesujące, ponieważ Wojna Krymska była ogólnie mówiąc wojną toczoną między imperiami (między Rosją a Wielką Brytanią), a Amerykańska Wojna Domowa, która była oczywiście „wojną brata z bratem”. Obie stały się przedmiotem badań historyków wojskowości, ponieważ Amerykanie używali kolei i przemieszczali swoich żołnierzy w sposób, który wskazywał na zmianę metod prowadzenia wojny. I to było badane dość szczegółowo przez obcokrajowców, przez wojskowych na całym świecie. Amerykańska Wojna Domowa była jedną z pierwszych wojen, w której użyto wojny okopowej. Chodzi w szczególności o bitwę pod Antietam, a także Fredericksburgiem – obie miały miejsce w 1862 roku. Bitwa pod Fredericksburgiem miała miejsce w grudniu, ale ta, którą jestem szczególnie zainteresowany to Antietam z września 1861 roku z udziałem generała A.P. Hill’a, który rozmieścił swoje oddziały w tym, co nazywano „Zagłębioną Aleją”. Był to w pewnym sensie naturalny okop. I usadowili się na drodze, która posiadała twardą, gliniastą budowę, lecz posiadającą coś co przypominało – jak to nazwali – „przedpiersie”. Sięgało do wysokości klatki piersiowej człowieka, i żołnierze mogli się ukryć za jego obrzeżem. Byli atakowani przez żołnierzy Unii pod dowództwem generała French’a. Była to jedna z najtragiczniejszych bitew tej Wojny Domowej. Doszło do niej w miejscu zwanym Sharpsburg. Hill ustawił swoich żołnierzy wzdłuż owej „Zagłębionej Drogi”. Bitwa trwała około czterech godzin. Żołnierze Unii wspięli się na zbocze, zostali odparci, podeszli ponownie i znów zostali odparci. I zanim bitwa się zakończyła po czterech godzinach, 5500 ludzi było już martwych. Nazwa owej drogi została zmieniona na „Krwawą Aleję”(„Blooding Lane”), aby podkreślić wielką rzeź, która miała miejsce w tym właśnie miejscu.

Następnie zajmiemy się Wojną Francusko-Pruską, kolejnej, w której zastosowano wojnę okopową. Saperami nazywano „ludzi z łopatami”. Byli to ci, którzy kopali okopy. Przede wszystkim byli podkładaczami min, a także wykrywaczami min, tak wiec ruszali przodem z łopatami, i oczyszczali teren z wszelkich przeszkód utrudniających atak. Saperzy teraz używają bardziej zaawansowanych narzędzi. Ale to jest ich praca. Kopali więc okopy kierując się zasadą, że jeśli jesteś nisko, poniżej poziomu, na którym ktoś może cię zobaczyć, masz większą szansę na jego zastrzelenie. Wojna Francusko-Pruska miała miejsce w 1870 roku. Dla Francji była ona upokorzeniem. Niemcy wzmacniały się pod rządami Bismarcka. A Bismarck szukał przygód. Zaatakował więc Francuzów, a wojna ta była szczególnie interesująca, ponieważ pomogła skonsolidować pozostałe państewka niemieckie i dała – pod wodzą kanclerza Bismarcka –  początek potężnym Niemcom, które wyłoniły się później.

Po Wojnie Francusko-Pruskiej nastąpiła w 1905 roku Wojna Rosyjsko-Japońska. Jest to interesujące, ponieważ jest ona uważana za pierwszą Wielką Wojnę XX wieku.

Tak więc te punkty odniesienia są ważne, ponieważ można zauważyć, że jeśli zaczniemy od 1789 r. do 1914 r., to powstanie całkiem długa lista wojen, zanim jeszcze dojdziemy do Wielkiej Wojny.

Następnie dochodzimy do Pierwszej Wojny Światowej, która początkowo nazywana była Wielką Wojną. Nie nazywano jej oczywiście Pierwszą Wojną, dopóki nie wybuchła większa wojna w latach 1939-45. W czasach Pierwszej Wojny Światowej wykopano 400 mil okopów. Zastanówcie się nad tym. Bitwa nad Sommą, po Verdun – wszystkie te bitwy były brutalne – masakra młodych mężczyzn, kwiatu Europy, kwiatu Wielkiej Brytanii, była porażająca. Zmieniła dotychczasowy świat. Zmieniła życie społeczne. Miliony mężczyzn zginęło, miliony kobiet zostało wdowami, a miliony dzieci zostały bez ojca. Czegoś podobnego jeszcze nie było. Dlatego słusznie uważano ją za najgorszą z dotychczasowych wojen, aż do II Wojny Światowej. Nie będę rozwodził się nad tym okresem czasu.

Wielka Wojna, I Wojna Światowa, po jej zakończeniu w 1918 roku, została zepchnięta na margines przez najgorszą pandemię zwaną hiszpanką. Hiszpańska grypa tak naprawdę wcale nie pochodziła z Hiszpanii. Pochodziła z amerykańskiej bazy wojskowej w Kansas. Kiedy Amerykanie przystąpili do wojny w 1917 roku, przywieźli wirusa ze sobą. I rozprzestrzenił się w tych przerażających warunkach, z którymi żołnierze musieli się mierzyć w okopach. Kiedy wojna dobiegła końca, podpisano zawieszenie broni i wszyscy żołnierze zaczęli wracać do domów, do Stanów, powracając z frontu do Indii, do Wielkiej Brytanii, do Europy, a kiedy zatrzymywali się na kolejnych stacjach kolejowych w drodze do domu by wreszcie spotkać się z rodzinami – przynosili wirusa ze sobą. Stany Zjednoczone były szczególnie ciężko doświadczone. Miały miejsce dwie bądź trzy fale. Ludzie umierali setkami tysięcy. Jak obecnie, maski były używane z zachowaniem pewnego stopnia dystansu społecznego, ale można zauważyć, że owe przeżycia dla żołnierzy z 1914 r. w rzeczywistości trwały aż do 1920 r. wraz z wejściem w obecny okres Wielkiego Ucisku, po którym świat już nigdy nie będzie taki sam.

Tak więc wojna okopowa jest jedną z najgorszych. I prawie niemożliwa do prowadzenia. Jest zasadniczo statyczna i wymaga sposobu walki polegającego na niebezpiecznej wspinaczce na okop i biegiem do przodu pod gradem kul i armat. I dlatego słusznie postrzegano ich jako mięso armatnie. Była to wojna, która zmieniła świat. Była to również wojna, która zakończyła Okres Żniwa i wprowadziła do Ruchu Prawdy zrozumienie, które mamy obecnie: że Czas Ucisku rozpoczął się w sposób wyraźny i jednoznaczny.

Oczywiście, to było wtedy, a tu jest teraz. Ale ja zamierzam cofnąć się jeszcze nieco dalej. Cofniemy się teraz do innego okresu, kiedy świat był inny.

Porozmawiamy nieco o czasach osadnictwa, kiedy pionierzy zaczęli przemieszczać się przez tereny zachodniej Kanady i zachodniej Ameryki. W dużej mierze korzystali z Szlaku Oregońskiego. Szlak Oregoński biegł przez 2000 mil od Independence w Missouri do Oregon City w Oregonie. Możecie sobie wyobrazić trudności, jakie napotykali owi pionierzy. Emigrowali z miejsc, które prawdopodobnie stały się przeludnione, szukając czegoś innego (ludzie zawsze szukają czegoś innego, lepszego niż to, co mają, zarówno kiedy imigrują, jak i emigrują). Ten ruch ludzi po Szlaku Oregońskim to był nie lada wyjątkowym zjawiskiem. Szacuje się, że około 400.000 pionierów przemieszczało się wzdłuż Szlaku Oregońskiego przerywając swą wędrówkę w różnych miejscach po drodze. I co ciekawe, posiadamy ich ślady stóp, które są utrwalone w tym, co nazywa się Deep Hill Ruts (Wzgórze Głębokich Kolein) w miejscu zwanym Guernsey w Oregonie. W rzeczywistości, jeśli tam się udasz, zobaczysz, że jest to upamiętnione jako pomnik narodowy, świadczący o jednym z wielkich wydarzeń w historii Ameryki.

Teraz porozmawiamy trochę o innym Kanadyjczyku. Jest pedagogiem i hierarchiologiem* (spróbuj powiedzieć to szybko: „hierarchiolog”). Nazywa się Laurence J. Peter. Peter wymyślił coś, co nazywa się „Zasadą Petera”. Zasada Petera ogólnie stwierdza, że w hierarchii, instytucji lub firmie, pracownik w końcu dojdzie do najwyższego poziomu niekompetencji. To oznacza, że możesz być odpowiednim na swoim stanowisku, ale wtedy możesz awansować z najlepszymi intencjami, i znaleźć się na stanowisku, na którym nie jesteś zbyt kompetentny. Być może niektórzy z nas znaleźli się w sytuacji, w której zostali awansowani. Zasada Petera dowodzi, że awans to niekoniecznie dobra rzecz, i że niektórym ludziom jest lepiej tam, gdzie są, i że większość pracy, która jest wykonywana umiejętnie, polega na pozostawieniu ludzi tam, gdzie są, albo przez ludzi, którzy są kompetentni. Jest to słynna zasada, którą sformułował. Jest ona bardziej skomplikowana niż to, co przedstawiłem, ale zasadniczo jej treść jest właśnie taka. Mówi on dalej, że z upływem czasu na każdym stanowisku pojawia się pracownik, który jest niekompetentny do wykonywania swoich obowiązków. Praca jest wykonywana przez tych pracowników, którzy nie osiągnęli jeszcze swojego poziomu niekompetencji. Laurence J. Peter stwierdził jeszcze coś ciekawego. Powiedział, że rutyna to taka „mogiła z powybijanymi końcami” (czyli rów, okop). Zamierzam użyć tego metaforycznie do chrześcijańskiego życia.

[* Hierarchiologia – dziedzina nauki badająca hierarchię. Obejmuje każdą organizację, której członkowie lub pracownicy uporządkowani są według rangi, stopnia lub klasy. – dopisek tłumacza]

Jeżeli jesteście tacy jak ja, bracia, to czasami macie problemy z wiarą. Czy twoja wiara jest wystarczająco silna, aby przyjąć, że Chrystus kocha cię tak bardzo, jak mówi, że cię kocha? Co ty robisz, gdy niepokoją cię twoje grzechy (które nazwałbym „odziedziczonymi grzechami” lub „grzechami ukrytymi”)? Co my robimy, kiedy już się nawróciliśmy? Przyjęliśmy Jezusa jako naszego Zbawiciela, jako naszego Odkupiciela. A jednak nie możemy zaakceptować tego, że zostało nam przebaczone. To nie jest niezwykła sytuacja. Widzicie, nawrócenie jest wspaniałą rzeczą, kiedy przychodzimy do Prawdy; jesteśmy uradowani ponad wszelką miarę. Ale co robimy, kiedy popadamy w rutynę, kiedy nasza rutyna, którą tworzymy, jest dziełem nas samych, kiedy mamy problem z uwierzeniem, że nasze grzechy są przebaczone? Otrzymać przebaczenie w pierwszym płomieniu nawrócenia to jedna rzecz. Ale co robimy, jeżeli popełniamy kolejne grzechy? Możemy długo żyć i wciąż popełniać grzechy. Inne grzechy, które popełniamy po nawróceniu, po otrzymaniu przebaczenia. Czy są wybaczalne? To może prowadzić do okresu depresji i naprawdę wpędzić nas w coś, co nazwałbym „grobem” („dołem”).

Ps. 88:4,5: „Jestem obezwładniony boleściami, a życie moje bliskie jest śmierci. Jestem zaliczony do tych, którzy idą do grobu/dołu, jestem jak ten, który nie ma siły.”

Co my tutaj mamy? Jest to dusza, która jest pogrążona w depresji, i wątpi w jej/jego/twoją/moją zdolność do przyjęcia przebaczenia, które obiecał Pan. To jest okropne miejsce dla chrześcijanina, w którym może się znaleźć. Przypomina to takie chodzenie „w tę i we w tę” w koleinie, czym czynimy ją jeszcze głębszą. Jest to ucisk wywierany na duszę, na serce, to zżeranie ducha. Przypomina to zwierzęta, i ludzi kopiących rowy, koleiny w ziemi, chodzących tam i z powrotem, żłobiących koleinę. Jest to nieprzyjemne i brzydkie miejsce, w którym można się znaleźć.

Jako sprawiedliwi czasami zachowujemy się niesprawiedliwie. Jeżeli nie żałujemy za nasze grzechy, to jedna sprawa. Ale załóżmy, że pokutowaliśmy, a mimo to wątpimy, że dostąpiliśmy przebaczenia.

W liście do Hebrajczyków 12:1 Apostoł powiada żeby biec w wyścigu:

„Wyrzucając wszelkie przeszkody (tak właśnie jest po grecku: „wyrzucając wszelkie przeszkody”) i biegnąc w wyścigu, odrzucając grzechy, które (w jednym przekładzie – Króla Jakuba) – nas nękają”. Jest też inne tłumaczenie, interlinearne z greckiego, które odnosi się do „powszechnych” grzechów. Nie wiem, jak wiele grzechów jest „powszechnych”’. Oznacza to grzechy wygodne, grzechy, z którymi może nam być wygodnie, na które nie zwracamy wystarczającej uwagi, grzechy, które włączyliśmy – że tak powiem – do naszej osobowości, do których się przyzwyczailiśmy, i które akceptujemy. Istnieje wielka różnorodność takich grzechów – w rzeczywistości jest ich niemal niezliczona ilość. Czy to jest to, co my robimy, co ty robisz, czy co ja robię? Oczywiście problem polega na tym, że jeśli znajdziemy się w tej koleinie, z której nie możemy się wydostać, ową koleinę pogłębiamy coraz bardziej i bardziej, aż nie możemy sięgnąć wzrokiem ponad jej bokami. Znajdujemy się w miejscu, z którego nie możemy się wydostać w kierunku pionowym, a w kierunku poziomym nie mamy żadnego celu. Jest to zła sytuacja dla chrześcijanina – ale nie jest to również stan, którego nie można sobie wyobrazić. To, co musimy zrobić, to uznać, że kiedy Pan Jezus mówi, że nam przebaczył, to na zawsze, a grzechy, które popełniamy, nie są tego rodzaju, aby mogły Go od nas oddalić. To znaczy, że On nas nie odrzuci. To jest bardzo ważnym. Nie być odrzuconym przez Pana, to największa korzyść i gratyfikacja, jaką może mieć każdy chrześcijanin.

Trzy fragmenty Pisma Świętego, chciałbym wam przeczytać.

Odczytam Psalm 32:5 (to jest wersja NIV, ale dowolna wersja będzie dobrą): „Wtedy uznałem mój grzech przed Tobą i nie zakryłem mojej nieprawości. Powiedziałem: „Wyznam Panu moje przewinienia”. A Ty przebaczyłeś mi winę mojego grzechu.”

Zauważmy, że „nie zakrywamy”. Nasze grzechy uznajemy i nie zakrywamy nieprawości. „A ja powiedziałem: „Wyznam je”.” Wyznanie jest dobre dla duszy, a także skutkuje przebaczeniem, które otrzymujemy.

Ps. 103:11,12: „Bo jak wysoko są niebiosa nad ziemią, tak wielka jest Jego miłość do tych, którzy się Go boją; jak daleko jest wschód od zachodu, tak daleko oddalił od nas nasze występki.”

Wschód i Zachód nie spotykają się.

I na koniec Izajasza 38:17:

„Z pewnością dla mojego dobra doznałem takiej udręki. W swojej miłości zachowałeś mnie od dołu zagłady; wszystkie moje grzechy wrzuciłeś za swoje plecy.”

To jest bardzo obrazowy opis. To dla mojej korzyści cierpiałem takie udręki. A ty schowałeś wszystkie moje grzechy za swoimi plecami, gdzie stały się niewidoczne. Żaden chrześcijanin nie musi cierpieć udręki wyobcowania od niebiańskiego Ojca, gdy jest On tak gotowy, by nam przebaczyć. Jeżeli znajdujemy się w stanie zwątpienia i rozpaczy, przygnębienia i w koleinie rozpaczy, to wtedy jesteśmy zniewoleni. Pamiętajmy, że jeśli nie mamy przeszłości, to nie mamy też przyszłości. W rzeczywistości, przyszłość jest zamierzona, aby odkupić naszą przeszłość. Na tym polega uświęcenie i usprawiedliwienie. To są dary chrześcijanina – poświęcenie, oddanie swojego serca, umysłu i woli. To jest to, co Pan kocha w nas, ponieważ bezwarunkowo zaakceptowaliśmy, że będziemy robić to, co On chce, abyśmy robili. I owszem, zawodzimy po drodze, ale musimy ufać, że skoro On wie, gdzie leżą nasze słabości, to dokona odpowiednich poprawek.

Więc trzymaj się usprawiedliwienia. I nie pozwól, by ktoś ci je odebrał. W Ruchu zdarzały się sytuacje, kiedy brat był przeciwko bratu, siostra przeciwko siostrze, a to nie jest to, czego Pan chce. Słyszeliśmy, że w niektórych przypadkach mówiono, że taka a taka osoba, która odchodzi od wiary – oficjalnej wiary Ruchu – że straciła usprawiedliwienie. To nie jest możliwe i nie jest prawdą. Dlatego nigdy nie powinniśmy dozwolić, aby tego rodzaju działania odwetowe miały mieć dla nas jakiekolwiek znaczenie. Naszym obowiązkiem jest kochać braci nie tylko jak siebie samych, ale być gotowym oddać za nich życie, kimkolwiek by nie byli. To jest to, co spoczywa na nas, jeśli kochamy Pana tak, jak świadczymy, że Go kochamy.

Teraz zamierzam dodać małą „kodę” do mojego wykładu, mam na to kilka minut. Pamiętacie, że brat Jolly w latach 70-tych bardzo szczegółowo mówił o Quasi Wybranych. Quasi Wybrani to ci, którzy wydają się być ale nie są faktycznie wybrani, lecz w okresie czasu, w którym się pojawili – czyli w okresie Epifanii – są najlepszą kategorią wybranych, jaka jest osiągalna w tym okresie czasu.

Brat Jolly zrobił coś bardzo interesującego, i to pokazuje, jak bardzo postępowym był on człowiekiem. Powiedział o Quasi Wybranych: to jest klasa, która jest usprawiedliwiona przez wiarę, co jest sprawiedliwe.

Ale nie tylko jest to klasa usprawiedliwiona przez wiarę (klasa, która nawet jeśli nie dokonuje poświęcenia, pozostaje usprawiedliwiona), ale co ważniejsze, że to usprawiedliwienie przyznawane jest  wszystkim tym, którzy przyjmują Chrystusa – i użył takiego wyrażenia – „przyjmują Chrystusa jako Zbawiciela i Króla”. Jest to niezwykle ważne. Jest to bardzo istotne rozwinięcie prawdy epifanicznej. I to takie, z którym powinniśmy – i być może jesteśmy – w pełni zaznajomieni. Braterstwo – wszystko, co to nam mówi, to to, że mamy braci i mamy siostry, którzy należą gdzie indziej niż my. Ale to także oznacza, że oni wierzą w Chrystusa jako Zbawiciela i Króla i to jest wystarczające, bez względu na to, czy jest się baptystą, prezbiterianinem, czy wesleyaninem. To jest to, czego nauczał nasz brat Jolly.

Pójdźmy krok dalej. Poświęceni Obozowcy Epifani są to poświęceni ludzie, którzy zamieszkują Obóz Epifaniczny. Obejmuje to was, może mnie, ale nie obejmuje jedynie was i mnie. A dzieło, które trzeba wykonać, jak rozumiem, polega na rozpoznaniu tego faktu, że mamy braci i siostry w każdym miejscu. Niektórzy z nich przenigdy nie staną się epifanicznymi braćmi. Nie staną się. Spójrzcie, jesteśmy ruchem zanikającym. Możecie to dostrzec patrząc na liczbę uczestników tego Zgromadzenia. Liczebnie jesteśmy niepozorni, ale nie chcielibyśmy, aby było nas jeszcze mniej. Byłoby cudownie, gdybyśmy mieli nagły napływ braci, którzy wpadają jeden na drugiego. Tak się nie stanie. Nie każdy kraj jest w takim samym położeniu. Ale ten jest, Wielka Brytania jest, Australia jest. Teraz, mamy braci w Ruchu Świt (Dawn Bible Movement), tych którzy są Badaczami Pisma Świętego, mamy braci Prawdy wszędzie. Wszyscy są – jak uważamy – naszymi braćmi, poświęconymi. W rzeczywistości pracowaliśmy –  brat Jolly ściśle współpracował z tymi braćmi – aby opublikować, wydrukować niektóre z tomów, które ty i ja studiujemy. Oni to zrobili. To znów była jedna z postępowych działalności brata Jolly’ego, aby współpracować z braćmi, a przez współpracę z nimi potwierdzać, że oni są w rzeczywistości braćmi, których powinniśmy kochać i szanować. Według mnie, naszym obowiązkiem jest kochać tych braci. Możemy nigdy nie spotkać tych braci.

Sam znam niektórych z tych braci. Chodzą do innych kościołów, do których ja nie chodzę, ale widzę to po ich usposobieniu, po ich sposobie myślenia czy po ich poświęceniu, że oni są chrześcijanami. Ujmę to następująco: dlaczego ktoś miałby wstawać w niedzielę rano, iść do kościoła i śpiewać o Jezusie, gdyby to nic by dla niego nie znaczyło? Dlaczego przyjaciele – a jest ich teraz tak wielu w Tokio, mieście pełnym krzyży na dachach – dlaczego mieliby wstawać wcześnie o piątej rano i śpiewać pieśni Jezusowi? To jest bardzo interesujące zjawisko. Wiele mówi o świecie, w którym żyjemy. Nie trzeba wielkiej wyobraźni, aby dostrzec, że w dzisiejszym świecie jest wiele przejawów człowieczeństwa, z których znaczna część jest realizowana przez chrześcijan. Znam niektórych pracowników służby zdrowia, którzy troszczą się o nas, troszczą się o mnie, którzy w efekcie oddają swoje życie i są gotowi je oddać, aby uratować pacjenta. Ta zdolność do takiego współczucia jest częścią obrazu Boga. Nie jest niczym przesadnym wyobrazić sobie, że wśród nich są chrześcijanie. Musimy więc uznać ich za takich, ale musimy też zdać sobie sprawę, że nie wierzą oni tak, jak my wierzymy.

Prawda Epifaniczna, Prawda, Prawda Żniwna jest wspaniałą, cenną rzeczą. W pewnym sensie, nie zasługujemy na nią, ale ją posiadamy. Ale większości – muszę podkreślić – większości Quasi Wybranych i większości Poświęconych Obozowców Epifanii, możemy nigdy nie spotkać, jednakże oni wykonują wiele ciężkiej pracy, której my nie możemy wykonać, ponieważ nie posiadamy odpowiedniej liczebności, ani odpowiedniego talentu, umiejętności czy intelektu. Wielu z nich znajdziecie zajętych, np. walką z ewolucją – ewolucją człowieka. Być może znajdą się tacy, którzy mają szczególne rozeznanie w zmianach zachodzących w świecie, którzy powstaną i jak Jan Chrzciciel będą sprzeciwiać się perwersyjnym zmianom [w naszym społeczeństwie], w których małżeństwo zostaje okaleczone, a perwersja staje się powszechnie obowiązującą. Myślę, że to, co musimy zrobić, to udostępnić przesłanie Prawdy sposobami, który przemówią do takich ludzi. Ale jak już powiedziałem, większość z nich nie przyjmie Prawdy. I rzeczywiście, większość z nich wierzy w Trójcę. Brat Frank nawiązał do tego – do reformatorów – Wesleya, Lutra i Melanchtona. Oni  wierzyli w Trójcę. A więc – co z tego wynika? Jak to jest możliwe, jak to jest możliwe, aby wierzyć w Trójcę, aby paść na kolana przed Bogiem i myśleć o Nim jako o Trzech w Jednym? Cóż, wydaje się to wręcz niemożliwe, ale – jeśli będziemy czekać, aż chrześcijanie zrezygnują z Trójcy, to się nie doczekamy.

Myślę, że musimy być optymistami, przyjąć pogląd, że cokolwiek na nas przyjdzie, niezależnie od tego, jak długi będzie ten Czas Ucisku, ten długi Czas Ucisku, i mieć wiarę, że we właściwym czasie Bóg doprowadzi do pojednania człowieka z samym Sobą, i może się okazać, że wielu z tych Poświęconych Obozowców Epifanii z innych kościołów, będą stać na czele. Musi być jakaś grupa braci, która przejdzie do Królestwa. Być może – i mam nadzieję – że będzie to ktoś z nas. Być może nie będę żył wystarczająco długo, aby to zobaczyć. Lecz może się też okazać, że inni bracia, którzy wiedzą, są pobożni, poświęceni, miłujący Chrystusa i miłujący Boga, mogą tego dokonać.

To jest to, na co musimy oczekiwać, i o co musimy się modlić. Zachowajmy siebie w pokorze, bądźmy otwartymi, zainteresowanymi i zachęcającymi dla wszystkich tych, którzy przychodzą do nas, i szukają tego, co mamy do zaoferowania. I przyjmijmy ten fakt bez urazy, że będą tacy, którzy nie są przeciwko Jezusowi, ale za Nim, a my nie powinniśmy ich ganić. Nie możemy odebrać im tego przywileju, nie możemy odbierać im usprawiedliwienia ani ich marginalizować, ponieważ ono należy do nich. Zasługują na nie, ponieważ uczynili Chrystusa Zbawicielem, tak jak my uczyniliśmy Chrystusa naszym.

Na tym zakończę. Niech Bóg błogosławi te słowa. Dziękuję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *