Bardziej ewangeliczni

Tytuł wykładu to słowa wyjęte z pewnego artykułu brata Bernarda Hedmana. Brat Hedman był ostatnim redaktorem „Teraźniejszej Prawdy” i „Sztandaru Biblijnego”, którego dzieło jest w pełni uznawane zarówno wśród braci i sióstr skupionych wokół ŚRME (LHMM), jak i w tzw. Opozycji. Ale czy jego rady zostały tak naprawdę wzięte pod uwagę w tych obu grupach? Będę bardzo dużo cytował z jego artykułów, będę podawał źródła, by każdy mógł zajrzeć sobie do tych artykułów i samodzielnie je przemyśleć. To będzie trochę takie wspomnienie tego sługi, ale przez jego nauczanie.

Wykład wygłoszony przez brata Wiktora Szpunara na spotkaniu zboru w Bydgoszczy, 7 grudnia 2025 r. 

TP nr 486, s. 44 (2003 r.)pytanie o nasze podejście do innych chrześcijan:

Fragment odpowiedzi:

Bernard W. Hedman przy pracy w swoim biurze.

„A zatem jako epifaniczni bracia musimy być bardziej tolerancyjni w naszym podejściu niż 53 lata temu i stać się bardziej ewangeliczni w naszym podejściu. Z drugiej strony powinniśmy być ostrożni, by pamiętać o tym, kim jesteśmy oraz o znaczeniu br. Johnsona i Prawd Epifanii pośród nas, które są powodami, dla których w ogóle istniejemy oddzielnie.”

I z tej samej strony: „Nasze podejście [do innych] nie powinno być „ile błędu oni mają?” (któremu jesteśmy wielce skłonni opierać się), lecz powinniśmy raczej pytać „ile prawdy oni mają?” oraz budować na prawdzie, jaką oni posiadają, chociaż z naszego punktu widzenia może zostać ona uznana za niewielką. Św. Paweł był dobrym przykładem w Dz. Ap. 17:22,23: on dopasowywał się do różnych zdolności i osobliwości wszelkiego rodzaju … ludzi, by obdarzyć ich błogosławieństwami”

Przypomnijmy te słowa apostoła Pawła z Dz. 17:22-23 (było to na ateńskim areopagu): „Mężowie ateńscy, widzę, że pod każdym względem jesteście nadzwyczaj religijni. Przechadzając się bowiem i przypatrując waszym świętościom, znalazłem też ołtarz, na którym było napisane: Nieznanemu Bogu. Ja głoszę wam tego, którego nie znając, czcicie.”

Doskonały sposób głoszenia Ewangelii. Odszukanie punktu zgody, tego, co nas łączy. Apostoł Paweł znalazł taki punkt z wyznawcami skrajnej formy politeizmu.

Skąd w ogóle potrzeba takiego stawania się bardziej ewangelicznymi i bardziej tolerancyjnymi w naszym podejściu? Co to za 53 lata o których wspomina brat Hedman? Te 53 lata to czas od śmierci brata Johnsona (1950 r.) do napisania tego artykułu (2003 r.). Czy wniosek jest taki, że brat Johnson był zbyt mało ewangeliczny i zbyt mało tolerancyjny? // A może coś zmieniło się w sytuacji wśród ludu Bożego, na co powinniśmy zwrócić uwagę?

Co ukształtowało nas jako epifanicznych badaczy Pisma Św. tak, że mamy raczej skłonność do twardych debat i polemiki, a także bardziej do uderzania w błąd i błądzących niż do delikatnego wskazywania na prawdę? Co sprawiło, że jesteśmy zbyt mało ewangeliczni?

Niektóre z przyczyn wynikają z naszej historii. Bardzo dobrze widać to na obrazie CIENI Przybytku, na którym, jak dowiadujemy się z wyjaśnień sług prawdy pokazane są m.in. różne wydarzenia paruzji i epifanii. W czasie paruzji i służby brata Russella kończyła się praca wyboru kapłanów. Był duży ruch w stronę do świątnicy i ze świątnicy. Korony MS były tymczasowo udzielane a potem odbierane, gdy objawiała się niewierność Bogu. Działo się to pośród przesiewań i ogromnych doświadczeń.

Po zakończeniu tej pracy i po śmierci br. Russella, jedną z prac, które w epifanii podejmował brat Johnson i skupiony wokół jego pracy ruch epifaniczny, było opieranie się tzw. kozłowi Azazela, a więc błędom i złemu duchowi, które były wprowadzane do ludu Bożego z powodu cielesnych wad członków klasy wielkiej kompanii.

Jedna i druga praca już dawno się skończyła. Pozostało jednak dawne nastawienie, które nie do końca odpowiada czasom, w których żyjemy i misji, która jest przed nami do wykonania. Dlatego, szczególnie po roku 2000, brat Hedman dużo pisał na temat potrzeby byśmy stali się bardziej tolerancyjni i bardziej ewangeliczni w naszej pracy. | Chcę przytoczyć kilka fragmentów z artykułów opublikowanych w latach 2000-2003, czyli w ostatnich latach służby brata Hedmana, który zmarł 30 stycznia 2004 r.:

1 Sz.B. nr 179, s. 5 (2003 r.) – „W naszych poglądach nie powinniśmy być sekciarscy. Pan odłączył dla siebie chrześcijan w wielu dziedzinach życia i w różnych instytucjach oraz denominacjach religijnych. Wszyscy, którzy przyjmują Chrystusa jako Zbawiciela i Króla, są Braćmi i Siostrami w wierze.”

Myślę, że dobrze to widać w historii opowiedzianej w jednym wykładzie, którego słuchałem: „Pewien brat w Chrystusie jako zaproszony mówca ze Stanów przyjechał kiedyś na spotkanie biblijne do Polski. Było to na wsi i pewna staruszka – gorliwa, poświęcona katoliczka bardzo chciała z nim porozmawiać. Przeszła wiele kilometrów pieszo, żeby tylko porozmawiać. Gdy temu bratu to powiedziano, wyszedł na podwórku i rozmawiał tam z tą staruszką. Bracia i siostry byli ciekawi, jaka to będzie dyskusja. Ale zaczęli się dziwić, bo nie poruszano żadnych spornych kwestii, żadnych doktryn. Ten brat zadał tej staruszce te same pytania, które wcześniej tego dnia zadał chętnym do symbolu chrztu. Gdy odpowiedziała, że wierzy w Jezusa Chrystusa jako swego Zbawiciela i że oddała życie Bogu to uścisnął jej dłoń i powiedział, że podaje jej dłoń jako siostrze w Jezusie Chrystusie. Było to dwoje ludzi, którzy patrzyli na Jezusa i wierzyli, że otrzymają zbawienie przez Jezusa. To wystarczyło, by stali się dla siebie duchowym bratem i siostrą.”

2 – Sz.B. nr 157, s. 19 (2001 r.) – „Niektórzy dzisiaj popełniają ten sam błąd [który popełnił faryzeusz z przypowieści o faryzeuszu i celniku]. „Boże, dziękuję Ci, że jestem członkiem takiego a takiego kościoła i że mam Prawdę. Dziękuję Ci, że nie jestem jak inni Chrześcijanie” – i tak dalej. Musimy być ostrożni. Może być wielu takich, którzy nie mają światła Prawdy, jakie my mamy, ale są wierniejsi niż my.”

Dalej na tej stronie jest zacytowana Ew. wg Mateusza 5:3 – „Błogosławieni ubodzy w duchu, ponieważ do nich należy królestwo niebieskie”.

I komentarz brat Hedmana: „Błogosławieni Pana muszą być pokorni („ubodzy w duchu”), mając niską samoocenę. Jeśli się wywyższają we własnej opinii, nie należą do tego Królestwa. Jeśli są pyszni, Bóg będzie się im sprzeciwiał. Błogosławieni pokorni, bez względu na to, czy są Żydami, arystokratami, czy też celnikami i grzesznikami. Błogosławieni są ci, którzy nie są bogaci we własnej samoocenie. Błogosławieni miłosierni – ci, którzy mają współczucie i ducha przebaczenia wobec innych, którzy są słabi i zbłądzili.”

Nie nośmy głowy zbyt wysoko. Benjamin Franklin opowiadał kiedyś spotkanie z pewnym duchownym, Cottonem Matherem. Gdy się żegnali, po spotkaniu, pastor prowadził go skrótem przez wąski korytarz, w którym nisko zawieszona była belka. Franklin, młody i pewny siebie, rozprawiał na jakiś temat i nie zwracał na nic uwagi. Nagle pastor zawołał: „Pochyl się! Głowa w dół!”. Ale Franklin nie zdążył – uderzył głową w belkę. Wtedy pastor powiedział coś, co Franklin zapamiętał do końca życia: „Jesteś młody, a świat stoi przed tobą. Pochylaj się, idąc przez życie — a unikniesz wielu twardych uderzeń.”

3 – Sz.B. nr 157, s. 19 (2001 r.) – „Szatan jest sekciarzem i wprowadził wiele szkody do prawdziwego ludu Pana, wikłając go w sekciarstwo poprzez łączenie się w przeciwne sobie grupy. Powinniśmy pokonywać mur sekciarstwa i uprzedzeń.”

4 – Sz. B. nr 179, s. 6 (2003 r.) – „Mamy budować mosty nad wielką przepaścią, która oddziela nas od otaczającego świata, aby ci, którzy obecnie nie znają Pana i Prawdy, mogli się przekonać. Musimy być czujni, zawsze gotowi, by głosić Słowo dla Pana, by świadczyć o Jego Prawdzie.”

Pokonywanie murów i budowanie mostów: oto nasza praca na dzisiaj. Ale ostrożnie, by nie stracić tej prawdy, którą mamy.

5 – Sz.B. nr 146, s. 32 (2000 r.) – myślę, że to jest cytat jednej z wczesnych Strażnic brata Russella, jeszcze z XIX wieku. Wybrał go jednak i umieścił w Sztandarze Biblijnym brat Hedman, przez co zaktualizował nam te słowa – „Strzeżmy się formalizmu i stawania się członkami organizacji religijnych, które dążą do krępowania i ograniczania nas. Biblijne zasady są jedynymi zasadami, jakich będziecie potrzebować.

…Nie próbujcie krępować sumień innych ludzi i nie pozwalajcie drugim krępować waszych. Wierzcie i bądźcie posłuszni tak dalece jak możecie rozumieć Słowo Boże dzisiaj, i tak z dnia na dzień wzrastajcie w łasce, znajomości i miłości … Poznanie doktryn nie jest ostatecznym celem naszych spotkań, lecz raczej budowanie charakterów na podobieństwo Chrystusowe.”

6 – Sz.B. nr 179, s. 5 (2003 r.) – „Wszystko co mówimy i czynimy powinno mieć na względzie postęp sprawy Mistrza. Kiedy świat patrzy na chrześcijanina, powinien dostrzegać, że on lub ona postępuje z Chrystusem.”

Mam tu znowu pewną historię. „Mężczyzna mało zainteresowany sprawami duchowymi, utrzymywał kontakty sąsiedzkie z chrześcijaninem mieszkającym obok. Rozmawiali przez płot, pożyczali sobie narzędzia… Niestety, żona niewierzącego sąsiada zachorowała na raka i zmarła. Oto fragment listu, który później napisał:Byłem w całkowitej rozpaczy. Przygotowania do pogrzebu i samą ceremonię przetrwałem jak w transie. Po ceremonii poszedłem na spacer wzdłuż rzeki i chodziłem bez celu przez całą noc. Nie byłem jednak sam. Mój sąsiad – chyba się o mnie bał – został ze mną przez cały ten czas. Nic nie mówił, nawet nie szedł obok mnie. Po prostu szedł ze mną. Kiedy słońce w końcu wzeszło nad rzeką, podszedł i powiedział: „Chodźmy na śniadanie”. Chodzę teraz do kościoła. Do kościoła mojego sąsiada. Chcę się dowiedzieć więcej o religii, która może zapewnić mi taką troskę, jaką okazał mi mój sąsiad. Chcę kochać i być tak kochanym przez resztę mojego życia”.  —

List do Rzym. 12:9 (Przekł. Literacki EIB) – „Miłujcie innych szczerze; a nie dla pozoru”. Traktujmy ludzi życzliwie, a kiedyś otworzą swoje serca i umysły na prawdę, którą chcemy się podzielić. Może stanie się to już teraz, a może stanie się w Królestwie. Próbujmy jednak nie ustawać na tej drodze. Nie miejmy w głowie wciągania kogoś do naszego zboru albo grupy, ale raczej pokazanie mu Pana Jezusa jako drogi zbawienia i jako Pana i Króla.

7 – Sz.B. nr 179, s. 6 (2003 r.) – „[To jest ciąg dalszy tego poprzedniego fragmentu, że świat ma w nas widzieć, że postępujemy za Chrystusem…] To nie znaczy, że chrześcijanin ma być smętny, surowy i pozbawiony poczucia humoru … mamy korzystać ze świata, lecz nie nadużywać go. Wszędzie wokół nas są cierpiący, niedoceniani i zbłąkani. Jako chrześcijanie nie możemy ich lekceważyć, bo Chrystus ich nie lekceważył. Chociaż nasz Pan był zdeterminowany w oddaniu się swej misji – kładąc swoje życie dzień po dniu, a ostatecznie na krzyżu, jako Odkupiciel człowieka – On współczuł otaczającym Go ludziom, Żydom i poganom. Jego współczucie i wielkoduszność wyrażały uczucia Ojca, którego obecnością Jezus się rozkoszował. Niech tak będzie z każdym z nas.”

Żyjemy w takiej epoce skupienia na „ja”. Na sobie samym i sobie samej. Autor zachęca tu do pewnego wyjścia z tego kręgu i z tej perspektywy skupionej na sobie.

Myślę, że poglądy z tych artykułów dają szeroki punkt widzenia. Dzięki nim można lepiej dostrzec działalność chrześcijan w różnych sferach, ktoś pomaga potrzebującym, ktoś rozdaje Biblie. Różne grupy głoszą różne nauki (pewne głoszą baptyści, inne ŚJ, itd.). Bóg używa różnych ludzi – nie jest w żaden sposób ograniczony. Jeżeli dostrzegamy w innych ludziach Bożych sług to będzie nam łatwiej docenić ich pracę i w miarę możliwości wspierać ich pracę (choćby przez modlitwę i dobre słowo). Będzie nam też łatwiej służyć tym ludziom taką częścią ewangelii, którą my sami posiadamy.

Każdy ma oczywiście swoją własną służbę od Boga i miejsce w gronie dzieci Bożych. Odnajdujemy się na tej duchowej mapie przez nasze sumienie, które – na podstawie Biblii, opatrzności, modlitwy i ducha świętego – może nam powiedzieć, co robić w danym miejscu i czasie.

„Bardziej ewangeliczni”. Co przez to rozumieć? Br Arthur Ryppa przypomniał mi w Kiczycach o myśli siostry Marii Kwaśniewskiej, którą przynajmniej kilka razy powtarzała. O tym, że chciałaby w naszych wykładach i w naszym głoszeniu ewangelii więcej słyszeć o Jezusie. Prawda Biblii jest chrystocentryczna. My też powinniśmy pokazywać na Niego, szczególnie jako Zbawiciela i Króla.

Po wielu latach różnych sporów doktrynalnych i organizacyjnych pewne rzeczy mogły się trochę zatrzeć, choć nie powinny. Możemy być czasami zbyt zajęci wykazywaniem naszych racji. Może za bardzo skupiamy się na śledzeniu błędu u drugich. Może za bardzo staramy się podkreślić, że nasze postępowanie było wierne, a nasze zrozumienie słuszne. I może nam w życiu i w głoszeniu umykać to, co najważniejsze. To, że nikt nie przychodzi do Ojca inaczej niż przez Jezusa; że to On jest naszą drogą, prawdą i życiem. I że tylko okup Jezusa daje nam możliwość usprawiedliwienia przed Bogiem i zdobycia życia wiecznego; wreszcie, że tylko Jezusa możemy w 100% naśladować! Jak tydzień temu powiedział brat Marek Bejger: „Drudzy nie są dokładnie tacy jak my. My wszyscy mamy być podobni do Pana, a nie jedni do drugich na swój własny wzór”.

W pewien szabat w synagodze Jezusowi podano zwój i przeczytał z niego fragment z Izaj. 61:1-2„Duch Pana BOGA jest nade mną, bo Pan mnie namaścił, abym głosił dobrą nowinę cichym, posłał mnie, abym opatrzył rany skruszonym w sercu, abym zwiastował uwięzionym wyzwolenie, a związanym otworzenie więzienia; abym ogłosił miłościwy rok PANA”

Jezus powiedział, że to Pismo wypełniło się tego dnia. To było Jego posłannictwo leczyć pokorne i skruszone serca. On skupiał się na tym, by leczyć, a nie żeby łamać serca. Duch święty pobudza nas by to samo robić dzisiaj.

Ps. 34:18 zapewnia: „Bliski jest Pan skruszonym w sercu i wybawia złamanych na duchu”; Bóg nie odrzuca pokornych i złamanych, lecz właśnie takich podnosi, leczy i pociesza. My też nie mamy ranić i kruszyć serc. Mamy tylko szukać tych, którzy już są zranieni – zawiedzeni, zrozpaczeni, rozczarowani sobą lub światem. I to do nich duch święty nas posyła.

„Zwiastowanie wolności więźniom” to ogłoszenie wyzwolenia z grzechu i śmierci – do wolności, którą daje tylko Jezus. On otwiera oczy duchowo ślepych i prowadzi ludzi do światła prawdy. A już niedługo otworzy oczy tych, którzy śpią w prochu ziemi.  Jezus ma taką moc i ma do tego prawo.

Jezus nie cytuje już tego, bo nie było to ważne w tamtym czasie,
ale Izaj. 61:2-3 mówi dalej: „Abym ogłosił … dzień pomsty naszego Boga; abym pocieszył wszystkich płaczących; abym sprawił radość płaczącym w Syjonie i dał im ozdobę zamiast popiołu, olejek radości zamiast smutku, szatę chwały zamiast ducha przygnębienia”

Żyjemy w „dniu pomsty”, w ucisku. Jednak to, co możemy powiedzieć chrześcijanom i światu jako nieliczni, to fakt, że Bóg nie zniszczy ludzkości, ale zniszczy zły porządek, by zrobić miejsce dla Królestwa pokoju i sprawiedliwości. Takie słowa będą podnosiły na duchu, ale nie wszystkich. One są przeznaczone dla „płaczących w Syjonie”. Dla tych w chrześcijaństwie, którym nie podobają się obecne warunki.

Wiemy, że ewangelia nie trafia dziś do wszystkich ludzi, ale właśnie ten zbadany fragment pokazuje, że nie musi. Nie powinniśmy się tym zniechęcać. Nasza ewangelia nie jest dla tych, o których mówi Amos 6:1 – „Biada beztroskim na Syjonie i pokładającym ufność w górze Samarii.” Nas interesują ci płaczący w Syjonie, a nie ci ‘beztroscy’, czyli zadowoleni z siebie, obojętni, którzy nie uznają swojego złego stanu. Nie powinniśmy też przeklinać tych miejsc, gdzie nas nie przyjęto i tych ludzi, którzy nas dzisiaj odrzucają.

NIE naśladujmy Jakuba i Jana w tym gdy chcieli spuścić ogień na miasta Samarytan, ale naśladujmy Jezusa, który przyszedł, aby zbawić ludzkie dusze, a nie je zatracać. A kiedy byli przepędzani mówił: „idźmy do innego miasteczka”. Mówił też byśmy pomiędzy ludźmi byli roztropni jak węże (czyli: mądrzy, sprytni, pomysłowi w tym co dobre) i niewinni (albo: szczerzy, prości, łagodni, nieskazitelni) jak gołębice.

Nasza postawa będzie wtedy miała dobry wpływ na drugich. Czasami potrzeba nam użycia wyobraźni. Co i jak zrobić, żeby zaciekawić naszych znajomych ewangelią? Możliwe, że zaciekawimy prawdą nowe osoby.
A może uda nam się pojednać też z braćmi i siostrami, którzy cały czas są blisko? Takie rzeczy nie są niemożliwe, choć oczywiście spodziewamy się ich więcej, gdy ucisk będzie narastał i gdy będzie zakończony. Wtedy znikną wszystkie organizacje, które ograniczają lud Boży dzisiaj.

Mamy jednak przykłady takie jak opisane w TP nr 478, s. 79 (2001 r.). Chodziło o Polskę w tamtym czasie: „Niektóre zbory, szczególnie na wschodzie spotykają się z obiema grupami dla społeczności i słuchania Słowa Pańskiego. Mogą to być małe kroki w kierunku Tysiąclecia, kiedy to będzie Jedna owczarnia i jeden pasterz” (Jan 10:16).

Te obie grupy to w tamtym czasie Zrzeszenie Wolnych Badaczy i ŚRME. Teraz jednak też takie relacje są budowane. Już w roku 1989 w TP nr 402, s. 101-102, brat Hedman pisał:

„Innym zagadnieniem jest nasz związek z pozostałymi grupami braci w Prawdzie. Przeżyliśmy z tymi grupami różne etapy doświadczeń. Czasy Pastora Russella i czasy brata Johnsona, gdy ten ostatni zbijał ich błędy. (…) W ostatnich dziesięciu latach miały miejsce dalsze próby nawiązania kontaktów z nimi przez br. Gohlkego i innych braci, aby im dowieść, że naprawdę pochodzimy z tej samej rodziny, że często w to samo wierzymy i pragniemy im pomóc o tyle, o ile to jest możliwe.

Widzę zatem wzmożoną aktywność względem tych grup a my staramy się być bardziej pojednawczy. Niektórzy z tych braci nigdy nie słyszeli o Świecko Domowym Ruchu Misjonarskim ani o br. Johnsonie. Nie znają oni naszego prawdziwego stanowiska ani podstawy naszych nauk.

Mamy do czynienia z inną generacją ludzi w Prawdzie. Wśród nich jest wielu poświęconych i możemy im pomóc przez głoszenie posłannictwa o poświęceniu bez względu na wyznanie, o niesekciarstwie i o wzajemnych stosunkach wyznaniowych. Może zauważyliście, że TP i SZ.B. zrobiły pewien krok, aby z tymi braćmi rozmawiać przyjaźnie. Nade wszystko jednak Słowo Boże musi być wpierw „czyste, potem spokojne”. Naszej służby nie możemy doprowadzić do granicy kombinacjonizmu lub poświęcić prawdę.”

Kombinacjonizm to ruch zjednoczeniowy i połączeniowy w chrześcijaństwie. Prowadzi do łączenia sekt i ugrupowań formalnie zamiast łączenia się braci i sióstr na podstawie Biblii, oddolnie, w lokalne, niezależne zbory. Na tym polega także różnica między ekumenią, a biblijną jednością.

Proponuję, żebyśmy spojrzeli znowu na obraz Cieni Przybytku. Mówiłem na początku, że pewne działania dotyczące świątnicy i dziedzińca już się skończyły (nie ma już na ziemi ani klasy kościoła ani WK). Co teraz się dzieje z punktu widzenia tego, jak widzimy wypełnianie się obrazu Przybytku?

Na obecny czas w obozie wokół Przybytku pokazane jest nadal chrześcijaństwo, ale teraz są w nim zarówno poświęceni i usprawiedliwieni ludzie, jak i ci, którzy są chrześcijanami tylko z nazwy, nominalnie. Poza obozem znajduje się reszta ludzkości: muzułmanie, hinduiści, buddyści, agnostycy, ateiści itd.

To co robi lud Boży z grup badaczy Pisma Świętego to wskazywanie ludziom w obozie na białe zasłony dziedzińca, które pokazują Chrystusa jako Zbawiciela i Króla. Mamy zachęcać tych, którzy mają otwarte oczy i uszy, by przyszli bliżej. Robimy to głównie dlatego, że zbliża się czas, kiedy po przebraniu się w szaty czci i chwały antytypiczny arcykapłan (czyli Chrystus) wyjdzie do obozu i pobłogosławi najpierw tych, którzy będą przed nim zgromadzeni.

Wyobraźmy sobie 12 pokoleń Izraela, obóz, jako całe chrześcijaństwo w jego podziałach. Wiemy z pism brata Johnsona, że w WE było tam dwanaście głównych podziałów denominacji chrześcijańskich i każdej powierzono pewne prawdy do pielęgnowania. Był (1) Juda – prezbiteranie; (2) Isaszar – uczniowie Chrystusa, (3) Zebulon – adwentyści, 4) Ruben – grekokatolicy, (5) Symeon – rzymskokatoliccy, (6) Gad – episkopalanie, (7) Efraim – luteranie, (8) Manases – kongregacjonaliści, (9) Beniamin – sekty fanatyczne, (10) Dan – baptyści, (11) Aszer – metodyści, (12) Naftali – unitarianie-uniwersaliści. (Zobacz szczegóły: E8, s. 11)

Każda z tych grup i tysiące denominacji, które się z nich wywodzą, mają swoje główne prawdy. Dobrze, gdybyśmy je poznali i gdybyśmy umiejętnie przy ich pomocy umieli pokazywać ludziom z tych grup, jak mogą zdobyć więcej prawdy. Jak pisał brat Hedman powinniśmy bardziej patrzeć, jakie mają prawdy, a nie – jaki mają błąd.

W czasie Epifanii, w naszych czasach, wszystkie te grupy i zorganizowane kościoły jako takie oddalają się coraz bardziej na tyły obozu i ostatecznie wyjdą poza ten obóz (po ucisku już nie będzie denominacji a tylko ludzie, którzy się z nich wywodzą). I ostatecznie w obozie zostaną tylko ci, którzy będą trzymali się Pana Jezusa jako Zbawiciela i Króla.

Będziemy się różnić. Ale nie będą już nas dzielić płoty naszych denominacji, bo spali je ogień ucisku. Tacy wierzący będą coraz bliżej siebie nawzajem, bo będzie ich coraz mniej. Kiedy więc hipokryci i ci, którzy szukali korzyści, opuszczą chrześcijaństwo, to ludzie z różnych grup staną się sobie bliscy i będą się nawzajem bardziej cenić. To jak na Syberii i w ZSRR w trudnych czasach, gdzie na początku pytano tylko czy wy ‘wieruszczi’ czy wy ‘niewieruszczi’ – wierzący czy niewierzący?

Ap. Paweł pisał w 2 Tym. 4:2 (Literacki EIB) – „Głoś Słowo! Bądź gotowy w porę i nie w porę [BW: ‘w czas dogodny i w czas niedogodny’, dla ciebie], aby poprawić, upomnieć, zachęcić – z całą cierpliwością [gr. makrothymia – długocierpliwość, nieskwapliwość, wyrozumiałość], umiejętnie.” Mamy dać świadectwo ewangelii, kiedy nam to odpowiada i kiedy nam to nie odpowiada. Głosić prawdę w duchu miłości i rosnąć w podobieństwie do Chrystusa. Na tym polega nasza ewangeliczność. Naśladujmy Jezusa i ogłaszajmy światu, jak dobry jest Pan, jak wielkim jest Królem i Zbawicielem; i jak dobry i szeroki jest Boski plan zbawienia.

W TP nr 434, s.47 brat Hedman pisze (ja zacytuje to z tłum. br Adama Urbana z oryginału angielskiego, ale różnica jest niewielka): „Każdego dnia powinniśmy oczyszczać nasz stan przed Bogiem. Każdego wieczoru powinniśmy udawać się na spoczynek w takim stanie, w jakim chcielibyśmy to uczynić wiedząc, że nie obudzimy się następnego ranka. Rankiem, zanim wstaniemy, naszą pierwszą myślą powinno być: „Jak mogę dzisiaj sprawić Panu przyjemność i być pomocnym dla innych, a szczególnie jak mogę pokonać samego siebie?”.

Jakie są obietnice dla takich osób?

Ps. 91:14-15 – „Wybawię go, bo mnie umiłował, wywyższę go, bo poznał moje imię. Będzie mnie wzywał, a ja go wysłucham; będę z nim w utrapieniu, wyrwę go i otoczę chwałą.”

Tym, którzy pokochali Boga, Bóg nie obiecuje lekkiej drogi i tego, że zawsze będziemy rozumieli, czemu stało się tak czy inaczej w naszym życiu. Bóg jednak obiecuje, że w naszej rozpaczy, w naszych smutkach i w radościach On zawsze nas wysłucha i że będzie z nami obecny w różnych utrapieniach (nie będziemy sami).

Bóg obiecuje też, że tych którzy go kochają, tak czy inaczej wyprowadzi w końcu z doświadczeń i utrapień, i że na koniec udzieli wiernym nagrody.

4 obietnice dla człowieka, który przylgnął do Boga i umiłował go:
1) WYSŁUCHANIE ZE STRON BOGA („wysłucham”)
2) OBECNOŚĆ BOŻA W RÓŻNYCH NASZYCH DOŚWIADCZENIACH
(„będę z nim w utrapieniu”)
3) WYPROWADZENIE NAS Z DOŚWIADCZEŃ I UTRAPIEŃ („wyrwę go”)
4) NAGRODZENIE CZŁOWIEKA, KTÓRY ŻYJE Z BOGIEM („otoczę chwałą”)

Pytaniem nie jest, czy Bóg spełni swoje obietnice. Bóg na pewno to zrobi, bo jest wierny i zawsze spełni to, co obiecał. Bóg kocha spełniać swoje obietnice. Ale czy jestem człowiekiem, który umiłował Boga i poznał Jego imię? I czy stanę się „bardziej ewangeliczny”?

1 thought on “Bardziej ewangeliczni”

  1. Dziękuję za to poświęcenie bratu Hedmanowi, za jego łagodne usposobienie i mądre słowa, które jednoczyły ludzi i pozwalały dostrzec w nich to, co najlepsze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *