4 rzeczy, które zdążysz zrobić przed Pamiątką

Są 4 rzeczy, które możesz, jeżeli uznasz za słuszne, zrobić jeszcze by być lepiej przygotowanym do obchodzenia pamiątki śmierci Jezusa. Wykład został wygłoszony przez Wiktora Szpunara, na spotkaniu chrześcijan w Bziance na Podkarpaciu, 26.03.2023:

Drodzy Bracia, drogie Siostry! Koniec spotkania. I dlatego powiem: dziękuję. A także: Dziękujmy. Za to spotkanie i za każdy objaw Boskiej opatrzności. A mamy za co dziękować. Mamy po dziesięć palców u rąk. Kiedy kładziemy się wieczorem spać to spróbujmy znaleźć dziesięć powodów, by podziękować Bogu. Dziesięć palców i dziesięć dobrych rzeczy. Czy to dużo czy mało? Spróbujmy przed snem. Ci, którzy mają coś do notowania, mogą sobie już teraz pomóc i zacząć pisać. Można to nazwać: „Moja lista wdzięczności”. Dziękuję Bogu za…

Dziękujemy Bogu za mało i wydaje nam się, że za pewne rzeczy nie trzeba. Do czasu, aż tych rzeczy zaczyna nam brakować. Ktoś, kto nigdy nie miał bezsennej nocy, może mieć problem z dziękowaniem za spokojny sen. Ktoś, kto nigdy nie miał migreny, raczej nie będzie dziękował, że dziś nie bolała go głowa.

A właśnie trzeba to zobaczyć. Trzeba zobaczyć, że te zwykłe, codzienne rzeczy nie są wcale oczywiste; że jeśli mam dach nad głową, ciepłą wodę, kładę się spać najedzony, mam własne łóżko – to jestem bardzo bogaty. Kiedy mam takie zdrowie, które pozwala mi przyjechać na spotkanie do Bzianki albo chociaż korzystać przez internet – to już jestem bardzo szczęśliwy. Pamiętajmy o tym.

A teraz temat: Cztery rzeczy, które zdążysz zrobić przed Pamiątką.
Tak to jest, że co roku Pamiątka śmierci naszego Pana przychodzi szybko. Smutna prawda jest taka, że wielu rzeczy już nie zrobimy przez ten tydzień:
– nie rozwiniemy takiej
cierpliwości jaką byśmy chcieli mieć
– nie staniemy się tak
spokojni jakbyśmy chcieli (albo może tak odważni w głoszeniu)
– nie nadrobimy lektury z ubiegłego roku;

– a może jeszcze przydarzy się jakiś upadek i sprawi, że poczujemy się jeszcze bardziej niegodni Pana i Jego Sprawy?

Mamy teraz dwa wyjścia. Albo się załamiemy i uznamy, że skoro nie potrafimy być doskonali to wszystko traci sens. Albo wstaniemy z podłogi i zaczniemy zmianę na lepsze. Proponuję to drugie. Ale jak zrobić to drugie? 1 propozycja:

Przypomnij sobie czego Jezus już dokonał w Twoim życiu. W Ew. Jana 14:18 Pan Jezus obiecuje: „Nie zostawię was sierotami, przyjdę do was”. Pytanie brzmi: jak do Ciebie Bracie / Siostro przyszedł Jezus? Wiemy, że przez cały WE Jezus był w niebie, więc nie będzie mowa o cielesnej obecności. Ale nasz Pan ma trzy główne sposoby, których używał i których dalej używa, żeby być z nami:
Działa przez:
1/ Słowo Boże 2/ Różne Opatrzności
3/ i przez Ducha Św., czyli św. usposobienie w nas i w braciach i siostrach

Oczywiście Jezus używa różnych posłańców (używa ludzi, aniołów, książek, nagrań itd.), żeby nas prowadzić i pomagać nam. Jednak to On jest głównym Pasterzem i Arcykapłanem, którego dał nam Bóg (E8, s. 536).

Nasz Pan jest bardzo blisko nas – to ogólne zdanie; ale przypomnijmy sobie takie chwile w życiu, kiedy Jezus był szczególnie blisko mnie i Ciebie? Czy jesteś w stanie przypomnieć sobie chwile, które wzmocniły cię duchowo? Czy widzisz tam Pana?

Pytam, bo to nasz Pan był tam obecny. Mat. 28:20 – „A oto ja jestem z wami po wszystkie dni aż po kres tego wieku” (to mówi Pan Jezus). Jeszcze List do Hebr. 7:25, mowa o Jezusie – „Dlatego też całkowicie może zbawić tych, którzy przez niego przychodzą do Boga, bo zawsze żyje, aby wstawiać się za nimi”.

Bracia i Siostry, jeżeli nie teraz, to w drodze do domu i w Waszych domach, zastanówcie się, jak Jezus realizował te obietnice w Waszym życiu. Czy nigdy Cię nie dotknął przez wykład, werset albo pieśń, która przyszła we właściwym czasie?

Za często nie doceniamy prostych świadectw, prostych rozmów i przykładów, które przybliżają nas do Boga. Pamiętam kiedy jako nastolatek korzystałem z pomocy różnych osób, by jechać z konwencji na konwencję i słuchać tam wykładów i świadectw, by poznawać tam ludzi wierzących w ewangelię. Pamiętam przykład braci i sióstr, którzy podejmowali się takiej służby i często na różne sposoby okazywali mi swoją miłość. Pamiętam jak w chwilach, kiedy byłem bardzo zniechęcony życiem i moimi wadami, ktoś zachęcił mnie do rozmowy na temat Ewangelii. Jak ktoś inny polecił mi książkę „Wędrówka Pielgrzyma”. Ktoś zachęcił mnie do czytania Psalmów, ktoś polecił fragment manny, artykuł o pokucie. Ktoś nagrał mi płytę z pieśniami Janusza Bigdy. Ktoś inny nagrał mi pieśni brata Kaliszczyka, chór Sela…

Teraz wiem, że swoim duchem i opatrznością był w tym Jezus. Tak jak czytamy słowa naszego Pana w Ew. Mateusza 18:20 – „Gdzie bowiem są dwaj lub trzej zgromadzeni w moje imię, tam jestem pośród nich”.

Czasami wystarczy spotkać kogoś kto ma piękny chrześcijański charakter i pojawia się myśl, że chciałbym być taki jak on albo taki jak ona. Kiedy ktoś nas ugościł, kiedy ktoś zrobił dla nas dobry uczynek. Można patrzeć samolubnie, można tylko brać, ale może też zrodzić się myśl, że ci ludzie naśladują Jezusa i że ja też chciałbym taki być.

Przypomnijmy sobie też takie chwile, kiedy opatrznościowo Jezus postawił nas w sytuacji, gdy to my mogliśmy komuś pomóc; albo gdy mogliśmy głosić ewangelię. Mogę podać taki przykład z czasów, kiedy podróżowałem co tydzień pociągiem. Spotkałem w pociągu starszego pana, z którym dobrze mi się rozmawiało, ale który był bardzo smutny, bo ciężko chorował i spodziewał się, że wkrótce umrze. Nie miał też prawie żadnej nadziei na przyszłość. Miałem przy sobie Boski plan wieków i miałem wielką ochotę, by dać go temu panu. Ale jakiś lęk mnie zatrzymał. Gdy miałem jechać za tydzień znowu wziąłem z domu 1 tom i ulotki o Królestwie i powiedziałem w modlitwie, że jeśli spotkam tego pana to na pewno przekaże mu te materiały. Pociąg był długi, kilka wagonów, wsiadam do jednego z nich i zgodnie z biletem szukam przedziału, a w nim siedzi tylko ten pan, z którym jechałem ostatnio. Dla kogoś to przypadek, ale nie dla mnie.
Dla mnie to dowód, że modlitwy się spełniają i że trzeba uważać, o co prosimy.

W różnych trudnościach w życiu: w szkole, w pracy, zachętą były dla mnie zebrania zborowe. Nieważne jaki był ten dzień (lepszy czy gorszy), ale w czwartki o 17:00, a później o 18:00, zawsze było zebranie; i zawsze był ten uśmiech Braci i Sióstr, że się przyszło, że będzie nas więcej. Wspólne śpiewanie, wspólne badanie Biblii, modlitwa. To wszystko było zachętą, bo Pan był z nami.

Kiedy brakuje sił, a mimo to chcemy służyć Bogu i próbujemy, wtedy jak nigdy odczuwamy takie zachęty jak Filipian 4:13. „Wszystko mogę w Tym, które mnie wzmacnia, w Chrystusie”. Czasami nie rozumiemy jak coś mogło się udać. Wiemy, że to nie było z nas, bo my już nie mieliśmy na to siły, ale jednak: dzięki Panu to się stało!

Jezus czasami przemówił też przez brata czy siostrę, którzy potrafili napomnieć, a nawet udzielić nagany. Tak, nieraz to bolało, ale doszedłem do wniosku, że ten brat i ta siostra ma rację i że muszę pracować nad sobą. Czasami dręczy nas jakaś wada, której nie możemy pokonać. Pytamy: Po co to jest? Dlaczego? Ale właśnie w tej trudności Jezus mówi do nas jak u Hebr. 2:18 – „A że sam przeszedł przez cierpienia i próby, może dopomóc tym, którzy przez próby przechodzą”. Może właśnie musimy sobie uświadomić, że bez Pana obok nie dajemy sobie rady, ale On chce nam pomóc. W ten sposób nawet nasze wady mogą nam pomóc zbliżyć się do Niego, uznać naszą potrzebę Zbawiciela, bo nawet kiedy czujemy się jak „0” to nasz Pan staje obok nas jako „1” z przodu i okrywa nas swoją doskonałością. W ten sposób powstaje „10”, a to już w Biblia bardzo piękna i znacząca liczba.

A więc, pierwsza rzecz, którą zdążysz zrobić przed Pamiątką: przypomnij sobie czego Jezus już dokonał w Twoim życiu. Niech te rzeczy będą jak Eben-Ezer, pamiątkowy kamień, który postawił Samuel. 1 Sam 8:12 – Samuel wziął potem
[po wygranej bitwie] jeden kamień, umieścił go między Mispą a Szen, nazwał go Eben-Ezer, bo powiedział:
Aż dotąd pomagał nam Pan”. Niech w naszej pamięci (a może i zapisane słowami) będą takie Eben-Ezery, takie pamiątkowe kamienie, takie świadectwa, które pomogą nam w trudnej chwili. Świadectwa, że Jezus żyje i że przez słowo, ducha i opatrzność to on prowadził nas w bitwach naszego życia. Eben-Ezer znaczy „kamień pomocy”.

2 propozycja: Zbadaj samego siebie i ustaw odpowiedni kierunek swojego życia. Wiadomo, że tydzień nie starczy na to, by zmienić swój charakter. Nie wszystko da się zrobić. A jednak tydzień wystarczy na ustalenie „gdzie jestem” i „dokąd zmierzam”. Jako pierwszy krok nasz Pan, a także apostoł Piotr podają nam proste polecenie. Zobaczmy: Dzieje 3:19. Piotr mówi: „Pokutujcie i nawróćcie się”.

Pokuta to z greki „metanoia”, przemiana umysłu, zmiana sposobu myślenia. Nawrócenie się, „epistrefo” to ustawienie dobrego kierunku dla swojego życia (dosłownie: odwrócenie się o 180 stopni). Trzymajmy się przez chwilę tego obrazu kogoś kto idzie w złym kierunku, zatrzymuje się i odwraca.

Każdy idzie jakąś drogą w swoim życiu. Co zrobić jeśli idę złą drogą. Muszę sobie uświadomić, że nie idę w tym kierunku. Wtedy mogę się zatrzymać, przeprosić Boga i poprosić, żeby pokazał mi dobry kierunek. Jeśli znam dobry kierunek to mogę poprosić Boga o pomoc i ruszyć w tym kierunku. Nie będę dziś wymieniał elementów pokuty, ale odsyłam w tej sprawie np. do E8, s. 495 („Księga Liczb”).

Nie ma chrześcijaństwa bez pokuty i może dlatego szatan stara się, żebyśmy nie pokutowali. Co na przykład robi szatan? W cudzysłowie: „Pomaga nam” bardzo wyraźnie widzieć zło u innych. A wtedy zaczynamy porównywać się z innymi. Skoro ten brat źle traktuje rodzinę, tamten oszukuje w pracy, ta siostra ciągle obmawia, tamta źle traktuje męża, no to w takim towarzystwie to JANo to JA już chyba nie potrzebuję pokuty.

Jednak apostoł Jan w 1 Liście 1:8 napisał: „Jeśli twierdzimy, że nie mamy grzechu, zwodzimy samych siebie i nie ma w nas prawdy”. Czasami to opatrzność pomaga nam zrozumieć, na jakim polu błądzimy i co mamy zrobić. Ale może dobrze byłoby zbadać samego siebie i już dzisiaj dowiedzieć się, nad czym muszę pracować?

Bardzo pomocny jest tutaj hymn o miłości z 1 Kor. 13. Czy zazdroszczę drugiemu, kiedy to jemu się powodzi, a nie mi? No, tzn. że nie mam miłości bo „miłość nie zazdrości”. Czy chełpię się tym, że to mi się udało? To nie mam miłości, bo „miłość się nie wynosi, nie jest nadęta”. Czy przypisuję drugim złe intencje? To nie mam miłości, bo „miłość nie myśli złego”, nie przypisuje drugim zła. Czy łatwo wpadam w rozdrażnienie? „Miłość nie jest porywcza, nie zachowuje się niestosownie”.

Chociaż nasze czyny są ważne, to jednak ważniejsze są nasze myśli. W wykładzie pt. „Pokoje wyobraźni” brat Detzler wyraził to tak, że jako ludzie żyjemy w dwóch światach: zewnętrznym i wewnętrznym. Świat zewnętrzny to świat realny, to jego materialne rzeczy jak sklepy, domy, miejsca pracy, spotkania jak to, ludzie… To w nim są różne wydarzenia i padają różne słowa. Jednak świat wewnętrzny też jest realny. To świat naszych myśli, uczuć i pragnień. I tam też dużo się dzieje.

Nie zawsze mamy pełny wpływ na świat zewnętrzny. Nie zawsze możemy szybko coś zmienić. Ale zdążymy w tydzień zastanowić się, czego pragnę, spojrzeć na ten świat wewnętrzny i poprosić Boga o pomoc, żebym miał też siły wprowadzać te pragnienia w życie zewnętrzne, w moje słowa i działania. Wiemy, że nasz Pan pokazał, że źródło każdego grzechu, ale też każdej dobrej rzeczy to serce człowieka: nasze myśli i uczucia. Zbadajmy nasze serca. Zbadajmy nasze źródło.

Nazywamy się badaczami Pisma Świętego, to dobra nazwa, ale jest badanie, które jest ważne tak samo jak badanie Biblii. To badanie samego siebie. Do tego nie potrzeba mieć cały czas przy sobie książek i programu „Biblia”. Trzeba użyć program „Sumienie” i zapytać siebie czy robię, mówię i czy myślę to, co dobre czy to, co złe. Wiemy, że przed Paschą Żydzi usuwali ze swoich domów wszystko, co było kwasem. Oni dobrze wiedzieli, co było kwasem, ale mieli spojrzeć na swoje własne kąty i zakamarki, i wyrzucić takie śmieci ze swoich własnych domów.

U nas te domy to umysły i serca. Jeden z elementów pokuty – rzecz, która bardzo podoba się Bogu – to przyznać się do grzechu i przeprosić. 1 List Jana 1:9 – „Jeśli przyznajemy się do naszych grzechów, On jest wierny i sprawiedliwy, by przebaczyć nam grzechy i oczyścić nas od wszelkiej nieprawości.” Można powiedzieć, że są dwa problemy z przyznawaniem się do grzechu. Jeden dotyczy relacji z ludźmi, a drugi dotyczy relacji z Bogiem.

Brat Łagowski zwracał uwagę na te problemy. Zauważył, że tata często mówi do dziecka: „idź, przeproś”, „więcej tak nie rób!”. Ale że sami rodzice nie bardzo to realizują. A wtedy dziecko myśli sobie tak: jak dorosnę to też przestanę przepraszać, bo dorośli nie przepraszają. A jaki piękny przykład daje dziecku tata, który, gdy zrobi coś źle to przychodzi nawet do dziecka i mówi: bardzo przepraszam, już tak nie zrobię, to było złe. I myślę, że stosuje się to do wszystkich naszych relacji z ludźmi.

Czasami może być problem z przyznaniem się do grzechów Bogu. „Przecież Bóg i tak to wszystko wie”. Psalm 32:5 – (Dawidowy) „Mój grzech wyznałem Tobie i mojej winy nie ukryłem. Powiedziałem: Wyznam PANU swe występki przeciw sobie – a wtedy Ty odpuściłeś winę mego grzechu. Lepiej to można zrozumieć na przykładzie:

Kiedy dziecko chodzi do szkoły i czasami źle się uczy albo źle się zachowuje, to co by wybrali rodzice? Żeby to nauczycielka zadzwoniła, żeby doniosły inne dzieci czy żeby to dziecko samo powiedziało? Żeby samo powiedziało. Bo to znaczy, że to dziecko ma zaufanie i że chce być wierne mamie i tacie; że nie chcę, żeby przeżyli taką przykrość od innych. Dziecko samo im powie i to będzie z jednej strony przykre, ale z drugiej strony miłe, bo to ich dziecko im to powiedziało.”

Bóg też chce, żeby mu powiedzieć o naszych porażkach i upadkach. Jaki będzie efekt? Łuk. 15:20 – marnotrawny syn – „Gdy syn był jeszcze daleko, jego ojciec zobaczył go, zlitował się, wybiegł, rzucił mu się na szyję i ucałował go.” (taka reakcja). Łuk. 15:6-7 – mówi dobry pasterz – „Cieszcie się ze mną, gdyż znalazłem moją zgubioną owcę! Mówię wam: Taka będzie radość w niebie z jednego opamiętującego się grzesznika.” Nie wchodzimy w dokładne omówienie tych przypowieści, ale pokazują wielką Bożą miłość i przebaczenie.

3 propozycja przed Pamiątką: znowu spójrz na Jezusa. Spójrz na Jego drogę od Jordanu do Golgoty. Jezus ofiarował samego siebie i umarł właśnie po to, żeby podnieść człowieka, który sam nie daje rady i który nie może się podnieść. On to zrobił, żeby podnieść ciebie i mnie. Efezjan 2:12-13„Byliście bez Chrystusa, odcięci i obcy przymierzom obietnicy, nie mający nadziei i bez Boga na tym świecie. Teraz zaś, w Chrystusie Jezusie, wy, którzy niegdyś byliście daleko, staliście się bliscy, przez krew Chrystusa.” I jeszcze List do Rzym. 8:33 – „Któż może wystąpić z oskarżeniem przeciwko tym, których Bóg wybrał? Bóg jest, który usprawiedliwia…”

Patrzmy na krzyż i na odkupienie. Bóg usprawiedliwia przez odkupienie w Jezusie Chrystusie każdego kto pokutuje i wierzy. Ciebie też. Jeżeli pokutujesz i wierzysz w Jezusa Chrystusa jako swojego Odkupiciela i Pana to jesteś usprawiedliwiony z wiary i czysty przed Bogiem. „Któż może wystąpić z oskarżeniem? Bóg jest, który usprawiedliwia.” – Bóg usprawiedliwia, bo nasze upadki i słabości są przykryte szatą sprawiedliwości Chrystusowej. Bóg i Jezus cierpieli po to, byśmy mogli otrzymać tę szatę. Dziękujmy za nią i ceńmy ją.

Zobaczmy z jak podłego stanu Jezus nas uwolnił i jakie to było trudne dla Niego. Jeśli dobrze zobaczysz jak Jezus Ciebie kocha to zmieni to wszystko. Jeśli to zrozumiesz to będziesz chciał albo będziesz chciała dziękować całą swoją osobą, śpiewać na chwałę Jezusa w swoim sercu. Poczujesz wielką miłość do Jezusa, że to Twoje grzechy zaniósł na Golgotę i że to za Ciebie cierpiał. A dodaj do tego, że Jezus może i chce Cię zbawić CAŁKOWICIE i dać Ci życie wieczne.

Przypomnijmy sobie przed Pamiątką te ostatnie chwile Jezusa jako człowieka. Zwróćmy też uwagę, że wg ewangelii nasz Pan istniał długo zanim został posłany na ziemię. Przebywał z Ojcem w niebie. Nie była to dla niego wycieczka, nie przyszedł tu, bo po prostu miał taką ochotę, dla własnej chwały. Ta misja miała określony cel. Kiedy Jezus tłumaczył to ludziom powiedział: „Zstąpiłem bowiem z nieba, nie aby czynić wolę swoją, ale wolę Tego, który mnie posłał” (J 6:38). Jeśli kochamy Pana Jezusa i chcemy iść za Nim to mamy tu konkretny wzór do naśladowania: iść za Jezusem to zrezygnować z własnej woli; szukać i pełnić wolę Boga.

I w ten sposób dochodzimy do czwartej propozycji rzeczy, którą zdążysz zrobić przed Pamiątką: rozpocznij albo odnów swoje poświęcenie. W Psalmie 118:27 mamy piękny typ pokazujący poświęcenie się Bogu: Ps 118:27„Przywiążcie baranki powrozami ku ofierze, aż do rogów ołtarza”.

Oczywiście nie wyjaśniam tutaj dokładnie antytypu, bo ten dotyczy szczególnej klasy ludu Bożego. Znamy to z „Cieni przybytku” i z wyjaśnień brata Johnsona.
O co tu jednak chodzi? Ogólny obraz jest taki, że bez przywiązania to zwierzę nie byłoby chętne do ofiarowania się, mogło by uciec. I tak samo jest z naszym ciałem.

Nasz stary człowiek nie jest chętny do oddania się Bogu. Tak, jako wierzący mamy chęć czynić wolę Boga, ale nasze ciało ma chęć czynić zło i nie chce się zużywać w służbie dla Pana. Ma swoje plany. W tym obrazie trzeba było przywiązać zwierzę.
A nam trzeba osobistej decyzji, że zupełnie i bez odwrotu oddaje się w ręce Boga.

Osobista, nieprzymuszona decyzja jest bardzo ważna. Kiedy w życiu wszystko dobrze się układa, możemy stać przy Panu, ale kiedy wszystko pójdzie źle, wtedy możemy się od Niego odwrócić. Dlatego Przybytek mówi: „Przywiążcie baranki powrozami ku ofierze”, a święty Paweł w Liście do Rzymian 12:1 napisał: „Proszę was tedy, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście składali ciała wasze na ofiarę żywą, świętą, przyjemną Bogu, na rozumną służbę waszą”. Sam apostoł Paweł mówił o sobie: „Razem z Chrystusem jestem ukrzyżowany, żyję zaś już nie ja, żyje we mnie Chrystus; teraz zaś, żyjąc w ciele, żyję w wierze w Syna Bożego, który mnie pokochał i wydał za mnie samego siebie” (Gal. 2:20). To może być także nasze bezpieczeństwo i radosć – Chrystus mieszkający w sercu. Jeśli zło jest dla mnie samego atrakcyjne i przyjemne (dla ciała), to w Jego obecności jest ohydne i brzydkie. Potężna pokusa, której ulegałem kiedy byłem sam, z Jezusem obok jest słaba i niegodna uwagi. Nikt nie chce grzeszyć kiedy Jezus jest obok. A kiedy kochamy Jezusa to chcemy też wiedzieć dlaczego coś mu się nie podoba. Nie chcemy czynić zła nie dlatego, że nie wolno, ale że jest złem i wzbudza naszą odrazę jako zło.

Przypomnijmy sobie jeszcze raz Samuela i jego Eben-Ezer. Niech coś nam przypomina także o naszym poświęceniu. Brat Barton, którego kazania mamy w książce „Echa pielgrzyma”, zmarł w wieku 41 lat, jeszcze przed swoim tatą. Ojciec brata Bartona znalazł w jego rzeczach pewne oświadczenie, które wyglądało jak umowa prawna. Oświadczenie brzmiało tak:

OŚWIADCZENIE O POŚWIĘCENIU

Zrzekam się odtąd wszelkich praw dla mojej duszy, mojego ciała, mojego zdrowia, mojej opinii, moich talentów i względem wszystkiego, co do mnie należy. Poświęcam się, by być własnością mego chwalebnego Odkupiciela. Ofiaruję Mu siebie samego, aby Go kochać, służyć Mu i ufać w kwestii mojego życia i zbawienia aż do końca.

Podpisano: Benjamin H. Barton
Zamieszkały: 5430 Vine St. Philadelphia
Dnia: 19 maja 1895” (dodam, że miał wtedy 21 lat)

To było jego świadectwo (oświadczenie o poświęceniu), to był jego Eben-Ezer, pamiątkowy kamień, który pomagał mu wytrwać na drodze poświęcenia. Na pewno miał ich o wiele więcej (brat Barton napisał chociażby „Postanowienie poranne”, które mamy w mannie). Twój czy mój Eben-Ezer może wyglądać zupełnie inaczej, ale niech coś (niekoniecznie rzeczy materialne) przypomina nam o podjętych decyzjach. Dziękujmy Bogu i pamiętajmy o Bożej miłości. Życzę wszystkim dobrych przygotowań do Pamiątki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *