Wykład wygłoszony przez brata Marka Urbana na spotkaniu zboru w Bydgoszczy, 27 lipca 2025 r. Omawia pewną opisaną w Biblii zaletę, w której chodzi o zabezpieczanie swojego i innych fizycznego i duchowego życia. Podstawą są słowa z 1 Listu do Tymoteusza 5:8 – „A jeśli kto o swoich, zwłaszcza o domowników nie ma starania, ten zaparł się wiary i jest gorszy od niewierzącego”.
Ten wykład był wcześniej wygłoszony w dwóch częściach w zborze Pana w Chełmie:
ZAPOBIEGLIWOŚĆ (PRZEZORNOŚĆ)
A jeśli kto o swoich, zwłaszcza o domowników nie ma starania, ten zaparł się wiary i jest gorszy od niewierzącego – 1 Tym. 5:8
Wersety poprzedzające nasz wersetu (1 Tym. 5:8) mówią o wspomaganiu wdów, czyli ich utrzymywaniu, bowiem w ówczesnych realiach, gdy nie było emerytur, a kobiety w ogólności nie pracowały zawodowo, lecz zajmowały się domem i dziećmi, gdy umierał ich mąż, a one zostawały wdowami, traciły źródło dochodów i nie miały środków do życia. Tak, jak pisze apostoł Paweł, w takiej sytuacji ich utrzymywanie stawało się obowiązkiem dzieci lub nawet wnuków. A jeśli nie było potomstwa, utrzymanie takiej wdowy spełniającej warunki podane przez Apostoła, przechodziło wówczas na zbór. Tak więc z kontekstu wynika, że staranie, o którym mowa w w. 8., jest staraniem o zabezpieczenie bytu swoich domowników.
Dodatkowo greka wyraźnie wskazuje na to, że chodzi o zaspokajanie potrzeb swoich bliskich, o zabezpieczenie bytu domowników (coś jak ‘zabezpieczliwość’). Użyte tu greckie słowo ‘pronoei’ składa się z przedrostka ‘pro’ znaczącego ‘wcześniej, przed, zawczasu’, oraz czasownika ‘noeo’ znaczącego ‘postrzegać, rozumieć, myśleć, rozważać’. Po złożeniu przedrostka i czasownika uzyskujemy greckie słowo ‘pronoei’ oznaczające ‘dostrzegać coś z wyprzedzeniem, myśleć o czymś zawczasu, rozważać coś wcześniej’. Z tego powodu przekład Textus Receptus oddaje ‘pronoei’ jako ’nie myśli zawczasu’.
Czasownik προνοέω ‘pronoei’ jest używany w Nowym Testamencie do opisywania czynności przewidywania lub troszczenia się o coś z wyprzedzeniem. Wskazuje na poczucie odpowiedzialności i troski, często w kontekście zapewnienia innym potrzebnych środków lub dbania o zaspokojenie ich potrzeb.
Kojarzy się z przewidywaniem i zapewnianiem środków. Używany jest do opisywania czynności rozważania przyszłych potrzeb i podejmowania kroków w celu ich zaspokojenia. Słowo to występuje w kontekstach podkreślających znaczenie odpowiedzialności i troski, zwłaszcza w odniesieniu do innych ludzi.
Występuje tylko 3 razy w NT, w naszym 1 Tym. 5:8 oraz w Rzym. 12:17, gdzie apostoł Paweł poucza wierzących: „Nikomu złem za złe nie oddawajcie, starajcie się o to, co jest dobre w oczach wszystkich ludzi.” Tutaj ‘pronoei’ jest przetłumaczone jako „starajcie się”, co podkreśla potrzebę przemyślanego i aktywnego działania, by zachować pokój i sprawiedliwość – zanim coś zrobicie, pomyślcie wcześniej, czy jest to dobre w oczach wszystkich ludzi.
Trzeci raz słowo ‘pronoei’ występuje w 2 Kor. 8:21, gdzie Paweł pisze: „staramy się bowiem o to, co dobre, nie tylko przed Panem, ale i przed ludźmi” W tym kontekście προνοέω podkreśla znaczenie uczciwości i odpowiedzialności – zarówno przed Bogiem, jak i w oczach ludzi. Zanim coś zrobimy, myślimy wcześniej, czy jest to dobre w oczach Bogach, a nawet przed ludźmi.
Pojęcie ‘pronoei’ jest zgodne z biblijną zasadą szafarstwa, w której jednostki są wzywane do mądrego zarządzania zasobami i relacjami z ludźmi, do przewidywania przyszłych potrzeb i działania z wyprzedzeniem. Myśl ta jest w harmonii z szerszym biblijnym tematem życia w sposób odpowiedzialny i z troską o dobro innych.
Czy nie kłóci się to z Mat. 6:34, który mówi: Nie troszczcie się więc o dzień jutrzejszy, gdyż dzień jutrzejszy będzie miał własne troski. Dosyć ma dzień swego utrapienia. Niniejszy werset można zrozumieć jako zachęcający do tego, by nie starać się o zabezpieczenie swojego bytu w przyszłości. Przecież, skoro dzisiaj mam co jeść, a na jutro nie mam jedzenia ani pieniędzy na jego zakup, to nie muszę się przecież martwić? Nie tak mamy rozumieć niniejszy werset. Gdy nasz Pan w Mat. 6:25-34 mówi, byśmy nie się troszczyli o różne ziemskie rzeczy, ma na myśli to, byśmy się nie zamartwiali, nie niepokoili, nie byli niespokojni o nasz ziemski byt. Angielski przekład Amplified Bible, który stara się wydobyć pełne znaczenie greckich słów użytych w Biblii oddaje niniejszy werset następująco: „Dlatego też, przestańcie martwić się i niepokoić (być ustawicznie niespokojni i zaniepokojeni) o swoje życie. W powyższej wypowiedzi nasz Pan nie zachęca nas do tego, byśmy nic nie czynili w kwestii zabezpieczenia swojego bytu, pokarmu, odzienia i tym podobnych, ale mówi nam, byśmy nie starali się o nie za bardzo. Diaglott podpisując greckie słowa pisze w w. 6:25, “Nie bądźcie zbytnio ostrożni co do waszego życia.” Istnieje zapobiegliwość, której praktykowanie jest z naszej strony jak najbardziej właściwe, a nawet konieczne, ale nie jest to przesadne martwienie się, troskanie się, które sprawia, że nie jesteśmy w stanie cieszyć się dniem dzisiejszym z powodu martwienia się, czy też obaw o dzień jutrzejszy.
Człowiek zapobiegliwy według definicji słownika Języka Polskiego PWN to taki człowiek, który przewiduje przyszłe potrzeby i przygotowuje się do ich zaspokojenia. Według Wielkiego Słownika Języka Polskiego zapobiegliwość to cecha kogoś, kto postępuje tak, by zawczasu przygotować się do zaspokojenia potrzeb lub uniknięcia czegoś niekorzystnego. Jest to cecha potrzebna człowiekowi do tego, by mógł podejmować zawczasu, z wyprzedzeniem, działania, które zabezpieczą jego byt w zarówno w teraźniejszości jak i w przyszłości.
Bóg stwarzając człowieka, wyposażył go w taką cechę, czyli w taką zdolność serca i umysłu, by człowiek mógł podejmować starania o zabezpieczenie swego bytu. Jest to niższa pierwszorzędna łaska (zaleta) charakteru. Pierwszorzędna dlatego, że jest cechą wrodzoną człowiekowi, nasz praojciec Adam nie musiał jej wytworzyć w sobie poprzez korzystanie z innych cech charakteru; lecz otrzymał ją od Boga w akcie stworzenia. A niższą jest nazywana dlatego, że nie powinna rządzić człowiekiem, lecz znajdować się pod kontrolą wyższych zalet, takich jak wiara, nadzieja, samokontrola, wytrwałość (cierpliwość), pobożność, miłość braterska i miłość bezinteresowna. To one powinny nią sterować, a zapobiegliwość powinna być używana tylko w takim stopniu, w jakim zezwolą na to wyższe pierwszorzędne zalety.
Literatura Prawdy definiuje zapobiegliwość jako cechę, dzięki której nabywamy i zachowujemy środki na teraźniejsze i przyszłe potrzeby nas samych, osób będących na naszym utrzymaniu oraz ubogich. Co oznacza, że dzięki zapobiegliwości (przezorności) zdobywamy środki konieczne do zaspokojenia obecnych i przyszłych potrzeb nas samych, osób na naszym utrzymaniu oraz takich znanych nam ubogich, którzy na to zasługują. Zdobywanie środków w praktyce oznacza wykonywanie pracy, bo większość z nas (z wyjątkiem emerytów) uzyskuje środki do życia dzięki temu, że pracuje: chodzi do pracy lub pracuje na własny rachunek, prowadząc taką czy inną działalność gospodarczą.
Warto chwilę zastanowić się nad kwestią pomagania ubogim. Wydaje mi się, że Literatura Prawdy słusznie wprowadza tu dwa ograniczenia. Po pierwsze mają to być ubodzy znani nam. Ubodzy żyjący obok nas. Nie jest naszym obowiązkiem pracować po to, by udzielać środków do życia ludziom nam nieznanym na drugim końcu świata. Gdy wybucha klęska głodu w Somalii lub Etiopii, nie musimy szukać dodatkowej pracy po to, by zdobyć pożywanie dla Somalijczyków lub Etiopczyków – nie jest to nasz obowiązek, co oczywiście nie oznacza, że nie wolno nam wesprzeć tych ludzi, jeśli w naszym posiadaniu znajduje się wystarczająco dużo środków – w Marka 14:7 czytamy przecież: Albowiem ubogich zawsze macie pośród siebie i gdy zechcecie, możecie im dobrze czynić, mnie zaś nie zawsze mieć będziecie. Chcę zaznaczyć tylko, że pracowanie na utrzymanie innych ludzi nie jest naszym obowiązkiem.
Po drugie, mamy wspierać tylko tych ubogich, którzy na to zasługują. Apostoł Paweł pisze w 2 Tes. 3:10-12: Bo gdy byliśmy u was, nakazaliśmy wam: Kto nie chce pracować, niechaj też nie je. Albowiem dochodzą nas słuchy, że niektórzy pomiędzy wami postępują nieporządnie: nic nie robią, a zajmują się tylko niepotrzebnymi rzeczami. Tym też nakazujemy i napominamy ich przez Pana Jezusa Chrystusa, aby w cichości pracowali i własny chleb jedli.
Są tacy ludzie, którzy nie chcą pracować, ale wolą żebrać, czy też zabiegają o to, by inni utrzymywali ich poprzez różne fundacje lub inne zasiłki bądź dotacje. Takich ludzi nie należy wspierać. Tak jak mówi apostoł Paweł, skoro nie chcą pracować, nie powinni też jeść. A że wszyscy jeść muszą, wszyscy powinni też pracować, chyba że uniemożliwia im to choroba lub starość. Pomaganie takim czyni im tylko krzywdę i deprawuje ich charaktery, bo robią sobie z tego styl życia i pasożytują na dobroci innych. Tak samo nie powinno dawać się pieniędzy tym, którzy potrzebują ich po to, by zaspokajać swój nałóg alkoholowy, nikotynowy, narkotykowy, itd. i itp.
Na naszą pomoc nie zasługują również ci, którzy prośbami wyrażanymi tak lub inaczej chcieliby podwyższyć swój standard życia. Tak naprawdę, nie są to potrzebujący, są to ludzie, którzy posiadają własne środki wystarczające im na prowadzenie skromnego życia i zaspokajanie niezbędnych potrzeb życiowych. Jednakże widząc, iż inni żyją na wyższym poziomie, uważają, iż ci zamożniejsi inni mają obowiązek dawać im pieniądze, by i oni mogli podwyższyć swój standard życia. Nie mają prawa stawiać żadnych żądań. Nie należy im się pomoc od innych. Nikt nie ma obowiązku pracować po to, by podwyższać poziom życia innych – przykład jednej siostry, jej emerytury i dwóch wielkich psów, na utrzymanie których nie było ją stać, więc uważała, iż bracia w zborze powinni dawać jej pieniądze. To tylko przykład braku rozsądku, a nie rzeczywistej potrzeby. Tak samo jest w przypadku tych, którzy próbują żyć ponad stan i przez to popadają w tarapaty i kłopoty finansowe. Zaciągają kredyty na rzeczy bez których można żyć, lub kupują je na raty, a potem, gdy okazuje się, że nie są w stanie płacić rat kredytowych lub opłat ratalnych, chcą, by inni opłacali ich zobowiązania finansowe.
Chrześcijanin powinien tak kontrolować i ograniczać swoje wydatki, by nie tylko nie przekraczały jego dochodów, ale by jeszcze coś mu z nich zostawało na przyszłe potrzeby, na sprawy Pańskie i dla tych znanych mu ubogich, którzy na to zasługują.
Do takowych zasługujących na pomoc należą inni chrześcijanie, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji życiowej z powodu takiego czy innego kryzysu na świecie. Czytamy bowiem w Rzym. 15:26 Macedonia bowiem i Achaja postanowiły urządzić składkę na ubogich spośród świętych w Jerozolimie. A w Gal 2:10 dowiadujemy się: mieliśmy tylko pamiętać o ubogich, czym się też gorliwie zająłem i co starałem się wykonać – chodzi o ubogich chrześcijan w Jerozolimie i Judei, których było sporo, bowiem chrześcijanie pochodzenia żydowskiego byli traktowani przez innych Żydów jako wyrzutkowie i zdrajcy, przez co byli prześladowani i nie mogli liczyć na pomoc ani życzliwość. Trudno również było im znaleźć dobrze płatną pracę. Dlatego też byli ludźmi biednymi. Ponadto występowały głody w cesarstwie rzymskim oraz w Judei, o czym jest mowa w Dz. Ap. 11:27-30. To w takich sytuacjach bracia z bogatszych prowincji cesarstwa urządzali składki i udzielali wsparcia materialnego ubogim świętym w Jerozolimie i Judei, którzy nie mogli liczyć na pomoc zamożniejszych Żydów.
Cytaty z Książki Pytań i Odpowiedzi brata Russella dotyczące pomocy ubogim:
„Jednakże, drodzy przyjaciele, w kwestii dawania ubogim braciom lub komukolwiek innemu, jest to okazja do użycia rozsądku i modlitwy. Dać nierozważnie może oznaczać zachęcanie kogoś do niewłaściwego postępowania, natomiast dać mądrze może być sposobem na pomoc komuś w dostrzeżeniu właściwej drogi.”
„Ale nie powinniśmy zapominać o tym, co mówi św. Jakub — że jeśli widzimy brata lub siostrę w potrzebie, byłoby to niechrześcijańskie z naszej strony odmówić pomocy, nawet jeśli w przeszłości postępowali nierozsądnie pod pewnymi względami. Być może nie urodzili się z tak trzeźwym umysłem, jakim ty zostałeś obdarzony. Ale prawdą jest, że większość ludzi nie ma zdrowego rozsądku, jeśli chodzi o posługiwanie się pieniędzmi.”
„Ale wierzę, że byłoby całkowicie błędne z naszej strony pozwolić komukolwiek, kogo uznajemy za prawdziwego brata w Panu, cierpieć z powodu braku podstawowych środków do życia. To, ile luksusów powinno się do tego dodać, to już inna kwestia. Znam przypadki, w których, moim zdaniem, przyjaciele może podjęli się zrobienia dla kogoś więcej, niż byłoby to, według mojego osądu, rozsądne; ale powiedziałem sobie: to nie twoja sprawa.”
„Żyjemy w czasach, jak wiesz, w których za konieczne uważa się rzeczy, które niedawno jeszcze koniecznymi nie były. Wszyscy mamy więcej wygód i błogosławieństw w sferze materialnej niż nasi dziadkowie, jestem tego pewien, i te błogosławieństwa stają się niemal koniecznością dla ludzi — przynajmniej dla niektórych. Tak naprawdę człowiek może żyć za bardzo niewiele, jeśli sprowadzić wszystko do absolutnej potrzeby. Ziemniaki są zawsze tanie; sól również; owsianka także — i naprawdę absolutne potrzeby życiowe nie kosztują wiele”.
„Pamiętajmy, że w naszych czasach cywilizacja przyjęła sposoby traktowania ludzi, jakich nie stosowano w przeszłości — i uważam, że są to bardzo dobre metody. Zamiast tego, by niewidomi żebracy siedzieli przy drodze, jak w czasach naszego Pana, cywilizacja mówi: Nie, weźmy tych niewidomych żebraków i umieśćmy ich wygodnie w porządnym domu, gdzie nie będą musieli żebrać, gdzie nie będą musieli siedzieć cały dzień na słońcu, gdzie nie zabraknie im odpowiedniego pożywienia i opieki; umieśćmy ich w odpowiednim ośrodku. Gdybym był na ich miejscu, myślę, że wolałbym pójść do takiej instytucji przygotowanej specjalnie dla mnie, niż siedzieć na krawężniku czy gdziekolwiek indziej i prosić o jałmużnę. Jednak to kwestia, którą każdy musi rozważyć sam. Ogólna zasada nauki Pana jest taka, że nie powinniśmy pozwolić, by ktokolwiek głodował — czy to przyjaciel, czy wróg. Jeśli twój nieprzyjaciel głoduje — nakarm go, a jeśli jest nagi — daj mu coś, czym mógłby się okryć. Ale to nie znaczy, że masz mu dać swoją najlepszą szatę, czy coś w tym rodzaju”.
Za czasów naszego Pana, państwo nie interesowało się biednymi, sierotami, ślepcami, trędowatymi ani żadnymi innymi nieszczęśnikami, którzy byli pozostawiani na łasce rodziny, jeśli takową posiadali, a jeśli nie, to na łasce innych, tak zwanych dobrych ludzi. Musieli żebrać i żyć z tego, co o inni udzielali im z litości. Tak było bardzo długo, aż do końca XIX wieku. Chrześcijanie żyjący w tamtych czasach nie mogli przechodzić obojętnie obok głodujących ludzi, czy też małych osieroconych dzieci błąkających się po ulicach z pustym brzuchem i bez dachu nad głową.
George Müller, chrześcijański kaznodzieja żyjący w XIX wieku, jest przykładem takiego chrześcijanina. Jego dobroczynna działalność zaczęła się od tego, że idąc ulicą swojego miasta w Anglii zauważył małe dziecko stojące przy drodze:
„Wzrok George’a Müllera przykuła pewnego razu mała żebraczka. Miała najwyżej pięć lat i niosła na plecach młodszego braciszka. Jej matka umarła w czasie epidemii cholery, która dziesiątkowała ludność Anglii. Jej ojciec poszedł do pracy w kopalni i nigdy nie wrócił. Stała tak pośrodku błotnistej ulicy – uosobienie ogromnego problemu, jakim były w ówczesnym Bristolu masy osieroconych bezdomnych dzieci.” Mimo że z trudem udawało mu się wykarmić i utrzymać własną rodzinę, George Müller otworzył swoje serce i swój dom. Dzięki wierności Bożego zaopatrzenia to, co rozpoczęło się jako Klub Śniadaniowy, gromadzący w jadalni Müllerów trzydzieścioro dzieci, przerodziło się w pięć dużych budynków, w których znajdowało kompleksową opiekę dziesięć tysięcy sierot.” George Müller prowadził sierocińce przez 63 lata do końca swojego życia.
Obecnie, w przynajmniej naszej części świata, żyjemy w państwach opiekuńczych, które maja rozbudowany system opieki społecznej, co zwalnia nas jako chrześcijan z obowiązku karmienia głodnych i zapewniania im dachu nad głową, bowiem państwo oraz różne organizacje pozarządowe tym się zajmują. Dla sierot są domy dziecka, nie błąkają się głodne po ulicach. Nie musimy zachowywać się tak, jak robił to George Müller, ale gdybyśmy byli na jego miejscu, jako chrześcijanie powinniśmy zachować się tak, jak on to uczynił. Nie moglibyśmy powiedzieć, ja zajmuję się studiowaniem Biblii i Literatury Prawdy i nic mnie nie interesuje, że wokół mnie dzieci umierają z głodu i zimna. Nie byłaby to chrześcijańska postawa.
W dzisiejszych czasach też uczestniczymy w pomaganiu biednym i chorym, ale już inaczej niż chrześcijanie robili to w przeszłości. Dziś państwo się nimi opiekuje, a my mamy w tym swój udział pracując i płacąc podatki z naszej pracy. Dzięki temu opieka społeczna (państwowa) ma pieniądze na zasiłki oraz inne formy pomocy dla tych, którzy tego potrzebują. Te pieniądze nie biorą się z nikąd, nie rośną na drzewach, a pochodzą z wszelkiego rodzaju podatków, które codziennie płacimy i nie tylko z naszych wypłat pensji lub emerytur, ale płacimy je również robiąc codzienne zakupy. W niektórych państwach dobrobytu system opieki społecznej jest aż nadmiernie rozwinięty, co szkodzi ludziom, bo sprawia, że robią się leniwi i nie mają ochoty pracować, a wolą żyć z zasiłków.
Wróćmy do naszej definicji zapobiegliwości: jest to cecha, dzięki której nabywamy i zachowujemy środki na teraźniejsze i przyszłe potrzeby nas samych, osób będących na naszym utrzymaniu oraz ubogich.
Środki te są zarówno świeckie jak i religijne. Świeckie potrzeby obejmują przede wszystkim pożywienie, odzież i schronienie, a w drugiej kolejności takie rzeczy świeckie, które są niezbędne, aby zdobyć środki zaspokajające te potrzeby: takie jak świecka edukacja, przygotowanie zawodowe, zdobycie zawodu dla siebie i swoich bliskich. Środkami, dzięki którym zapewniamy obecne i przyszłe potrzeby swoje, swoich bliskich i ubogich, są pieniądze, za pomocą których zdobywamy i zachowujemy pożywienie, odzież oraz schronienie w postaci domu, jak również wszystko, co się wiąże z posiadaniem odpowiedniego pożywienia, odzieży i domu.
Zapobiegliwość rozciąga się również poza sferę świecką. Działa również w sferze religijnej, gdzie dąży do zdobycia i zachowania środków niezbędnych do zaspokojenia obecnych i przyszłych religijnych potrzeb własnych, swoich bliskich i ubogich. Religijne potrzeby to: (1) pokarm dla serca i umysłu — Słowo Boże, (2) odzienie dla serca i umysłu — przede wszystkim sprawiedliwość Chrystusa, a w drugiej kolejności zalety serca i umysłu, oraz (3) schronienie dla serca i umysłu na czas utrapień, prób i pokus. Jak można je zdobyć i zachować?
Środkami do zdobycia takiego pożywienia, odzienia i schronienia są Duch Boży, Słowo Boże i Opatrzność. Właściwe z nich korzystanie oznacza dla nas samych studiowanie i praktykowanie Słowa Bożego; a właściwe ich użycie względem naszych religijnych podopiecznych i religijnie ubogich polega na rozpowszechnianiu Słowa wśród nich, w celu edukowania ich i przygotowywania do ich religijnego powołania, a także obejmuje wspieranie i pocieszanie ich na tej drodze. Mówiąc krótko, praktykowanie zapobiegliwości w sferze religijnej oznacza bycie dobrym chrześcijaninem, studiowanie Słowa Bożego, jego praktykowanie, pokładanie ufności i nadziei w Bogu i Jego obietnicach, itd.
Wielu ludzi nie tylko nie posiada takiej zapobiegliwości, co przejawia się w ich niedbałości i obojętności wobec zdobywania i zachowywania środków na zaspokojenie obecnych i przyszłych potrzeb własnych, swoich bliskich i ubogich, ale posuwają się jeszcze dalej na drodze braku zapobiegliwości, czy też przezorności. Niektórzy z nich są zbyt leniwi, by podjąć trud niezbędny do rozwinięcia zapobiegliwości, a następnie jej praktykowania. Inni są wielkimi marnotrawcami, przez co lekkomyślnie pozwalają, aby środki służące zaspokojeniu potrzeb własnych, swoich bliskich i znanych im zasługujących na to ubogich zostały bez potrzeby roztrwonione — czy to przez zbyt obfite używanie ich na dane potrzeby, czy też przez ich wykorzystanie na rzeczy zbędne. Jeszcze inni zupełnie ich nie używają, przez co ulegają one rozkładowi, zepsuciu lub innemu zniszczeniu. Są też tacy, którzy są rozrzutnikami, wydając i trwoniąc nadmiernie zasoby, które powinny posłużyć do zaspokojenia przyszłych potrzeb ich samych oraz innych.
Zbyt często niektórzy dają w swoim życiu przykład zasady wyrażonej słowami: „łatwo przyszło, łatwo poszło”, co widać na przykładzie tych, którzy niespodziewanie otrzymali spadki lub nagle wzbogacili się w inny sposób. Powyższe uwagi odnoszą się do braku świeckiej zapobiegliwości, lecz te same zasady mają zastosowanie do braku zapobiegliwości religijnej, który przejawia się nie tylko brakiem troski o zaspokojenie religijnych potrzeb własnych i innych, ale wręcz marnotrawstwem i rozrzutnością w zakresie sprawiedliwości Chrystusa i osobistej prawości — poprzez niesprawiedliwe życie oraz utratę Prawdy, wyższych uczuć i łask Ducha.
Jedną z części składowych zapobiegliwości jest przedsiębiorczość, czy też rzutkość, inicjatywa, która skłania człowieka do podejmowania ryzyka niezbędnego do zdobywania środków, bowiem często prawdziwym okazuje się przysłowie „kto nie ryzykuje, ten nie zyskuje”, o czym obficie świadczą sukcesy i porażki w biznesie oraz innych dziedzinach życia.
Drugą częścią zapobiegliwości jest jej zdolność do zdobywania środków, która przejawia się w tym, że ludzie wykorzystują działalność biznesową, zawodową, przemysłową, pracę fizyczną, kapitał, sztukę, literaturę, sport, rolnictwo, politykę, rząd, itd., by zdobywać środki do życia dla siebie i innych.
Trzecim elementem zapobiegliwości jest umiejętność zatrzymywania (czyli zachowywania) środków uzyskanych za pomocą wcześniej wymienionych sposobów.
Czwartym elementem jest oszczędność, czyli cecha umożliwiająca unikanie wszelkiego marnotrawstwa i nadmiaru w wydatkach związanych z zaspokajaniem potrzeb swoich oraz innych, tak aby zachować środki na przyszłe potrzeby. Dzięki byciu oszczędnymi, nie wydajemy wszystkiego, co mamy, ale zachowujemy część naszych środków na przyszłe potrzeby. Jest to zdolność do odkładania wszelkich nadwyżek na przyszłe potrzeby własne i cudze.
Piątym elementem zapobiegliwości jest gospodarność, czyli umiejętność dobrego i oszczędnego zarządzania własnym lub powierzonym mieniem. Oznacza to skuteczne i efektywne zarządzanie zasobami, które pozwala na optymalne ich wykorzystanie i osiągnięcie założonych celów. Gospodarność polega na umiejętnym zarządzaniu zasobami, takimi jak czas, pieniądze, energia czy materiały. Osoba gospodarna potrafi osiągnąć zamierzone cele przy jak najmniejszym zużyciu zasobów, a jednocześnie dba o ich optymalne wykorzystanie.
Szóstym elementem zapobiegliwości jest umiarkowanie. Przez umiarkowanie rozumiemy taką postawę, która sprawia, że zaspokajając potrzeby własne oraz tych, za których jesteśmy odpowiedzialni, unikamy luksusu, wystawności, nadmiaru i marnotrawstwa, a zamiast tego kształtujemy w sobie postawę zadowolenia z rzeczy prostych, skromnych i niedrogich, biorąc pod uwagę ich użyteczność oraz odpowiedniość do naszej pozycji życiowej.
Ostatnim siódmym elementem zapobiegliwości jest roztropność w korzystaniu z sześciu poprzednich cech, tak aby zapobiegliwość była błogosławieństwem zarówno dla nas jak i dla innych. Dzięki takiej roztropności możemy uchronić się przed jej skrajnymi wypaczeniami, w jakie zapobiegliwość może zostać przekształcona.
Zapobiegliwość może bowiem zostać wypaczona, nadmiernie się rozwinąć i doprowadzić do negatywnych przejawów przesadnej zapobiegliwości: takich jak chciwość, zachłanność, zaborczość, cwaniactwo, skąpstwo i sknerstwo.
Chciwość to nadmierna, nienasycona żądza posiadania, najczęściej bogactwa, władzy lub statusu, wykraczająca poza to, co jest potrzebne. Można ją rozumieć jako silne pragnienie zdobycia i posiadania czegoś, co przekracza zwykłe potrzeby, prowadząc do zachłanności i skłonności do egoistycznych działań.
W psychologii chciwość jest silną, samolubną potrzebą ciągłego zdobywania lub posiadania czegoś więcej niż jest to rzeczywiście uzasadnione lub konieczne. Uczucie chciwości zazwyczaj charakteryzuje kogoś, kto im więcej osiąga, tym więcej chce i nigdy nie jest tym usatysfakcjonowany. W pogoni za swoimi materialnymi potrzebami nie zna granic i często je przekracza. Chciwi ludzie są nawet w stanie złamać wartości moralne (oszukiwać, kraść a nawet zabijać), aby osiągnąć swoje cele
Chciwość to złe podejście do życia. Owładnięta nią osoba ma poczucie pustki i skupia się na obsesyjnym szukaniu pocieszenia w zdobywaniu potencjalnych dóbr, które mają wyeliminować to bolesne uczucie.
Człowiek chciwy odczuwa wewnętrzny przymus, by spełniać swoje potrzeby, negując przy tym inne – równie ważne. Im bardziej jesteśmy chciwi, tym bardziej ulegamy samozniszczeniu. Wypełnianie wewnętrznej pustki rzeczami materialnymi tylko pogłębia problem i sprawia, że czujemy się gorzej ze sobą w otaczającym świecie.
Nadmierne skupienie na sobie jest charakterystyczną cechą ludzi ogarniętych chciwością. Takie osoby zawsze stawiają siebie na pierwszym miejscu, okazując bardzo małe zainteresowanie potrzebami i uczuciami innych. Uczucie chciwości wpływa na to, że nie chcemy robić czegoś dla innych.
Osoby chciwe nie są zdolne do empatii, a żyjąc, nie troszczą się o innych. W związku z tym nie zważają na to, iż mogą być sprawcami czyjegoś bólu. Ich egocentryzm oraz niechęć do brania osobistej odpowiedzialności za swoje zachowanie i działania sprawiają, że bardzo trudno jest z nimi żyć.
Zachłanność to nadmierna i nienasycona żądza czegoś, często w kwestii pieniędzy lub dóbr tego świata. Jest to cecha osoby, która pragnie mieć więcej niż potrzebuje. Zdobywa środki i dobra materialne nie po to, aby móc żyć, ale żyje po to, by móc zdobywać środki i dobra materialne.
Skąpstwo i sknerstwo to przesadzona oszczędność, często w odniesieniu do pieniędzy, ale także do innych zasobów. Jest to cecha osoby, która niechętnie wydaje pieniądze i woli je gromadzić niż korzystać z nich. Innymi słowy, sknerstwo to brak hojności. Skąpi ludzie żałują wszystkim wszystkiego, skąpią na wszystkim. Biedne są dzieci rodziców ogarniętych skąpstwem, bowiem ich możliwości rozwoju i prosperowania w życiu zostają ograniczone poprzez sknerstwo ich rodziców, którzy żałują środków na ich rozwój, edukację i wszystkie inne, co się tylko da.
Zapobiegliwość powinna czynić nas oszczędnymi, ale nie skąpymi i sknerowatymi. Jaka jest różnica pomiędzy byciem oszczędnym, a byciem sknerowatym? Jedną wskazówką może być to, że osoba oszczędna kieruje się dwoma wskaźnikami w swoim życiu: jakością oraz ceną, zaś sknera tylko i wyłącznie ceną. Dla przykładu, oszczędni kupując sprzęt RTV/AGD będą szukać dobrego jakościowo sprzętu o relatywnie niskiej cenie, podczas gdy sknera będzie szukała sprzętu jak najtańszego, żeby po prostu działał. Ponadto osoba oszczędna odkłada pieniądze po to, by móc realizować swoje plany, ambicje i cele, a zwykły sknera po prostu chce mieć jak najwięcej pieniędzy na koncie, nie zależy mu na tym, żeby je w jakikolwiek sposób wydawać. Nienawidzi wydawania pieniędzy.
Kolejnym wypaczeniem przezorności jest cwaniactwo, czy też wykorzystywanie innych po to, by zdobyć i zachować jak najwięcej środków materialnych dla siebie. Wielu jest przedsiębiorców, którzy oszukują innych co do ilości i jakości towarów, które oferują do sprzedaży. Wielu jest naciągaczy, którzy wykorzystują łatwowierność ludzi i podstępem wyłudzają od nich pieniądze. Wielu jest oszustów, którzy fałszywie przedstawiają swoje produkty, by oszukać innych i pozbawić ich pieniędzy.
Powiedzenie „W każdym fachu są sztuczki” to zasada, którą wielu się kieruje – ze szkodą dla tych, którzy, nie znając tych sztuczek, muszą robić interesy z przedstawicielami różnych fachów.
Ograniczenie przesady w zapobiegliwości polega na wyważonym podejściu, które zachowuje troszczenie się o potrzeby własne i innych, ale nie pozwala, by troska ta przekształciła się w egoizm, materializm czy brak ufności wobec Bożej opieki i łaski. Właściwie rozwinięta zapobiegliwość nie gromadzi środków dla samego ich posiadania, ale traktuje je jako narzędzia służby — dla dobra rodziny, bliźnich i sprawy Bożej.
W tym duchu, miłość, hojność, ufność Bogu i poczucie odpowiedzialności są skutecznymi środkami powściągającymi przesadną zapobiegliwość. Gdy są obecne, pomagają utrzymać równowagę między troską o zabezpieczenie potrzeb, a gotowością do dzielenia się i życia w duchu opierania się na Bogu, nie na rzeczach.
Zapobiegliwość – czyli rozsądna troska o przyszłość, mądre planowanie i odpowiedzialne zarządzanie tym, co mamy – to coś znacznie więcej niż tylko cecha charakteru. To postawa, która ma szerokie zastosowanie w wielu dziedzinach życia.
Pierwszym i najważniejszym miejscem, gdzie zapobiegliwość się objawia, jest rodzina. To właśnie w domu – jako mąż lub żona, ojciec czy matka – mamy najwięcej okazji, by ją praktykować. To tam uczymy się odpowiedzialności, oszczędności i troski o dobro wspólne. To tam kształtują się nawyki, które przenosimy potem w inne sfery życia.
Drugim obszarem jest praca – niezależnie od tego, czy zajmujemy się handlem, rzemiosłem, sztuką, rolnictwem, nauką czy biznesem. W każdej z tych dziedzin zapobiegliwość odgrywa kluczową rolę – pomaga nam nie tylko zdobywać, ale też mądrze utrzymywać to, co już osiągnęliśmy.
Kolejna sfera to państwo. Także tutaj zapobiegliwość ma ogromne znaczenie – zarówno dla zwykłego obywatela, jak i dla polityka, urzędnika, ustawodawcy czy żołnierza. Bez niej nie ma odpowiedzialnego zarządzania, nie ma rozwoju, nie ma bezpieczeństwa.
I wreszcie – zbór, czyli duchowa wspólnota. W tej sferze zapobiegliwość przejawia się w trosce o duchowe wartości – wiedzę, usprawiedliwienie, uświęcenie, wybawienie. Dzieląc się tymi darami z innymi, nie tylko im pomagamy, ale też umacniamy własne powołanie i budujemy głębszą relację z Bogiem.
Jak więc widzimy, zapobiegliwość działa na wielu poziomach – rodzinnym, zawodowym, obywatelskim i duchowym. I właśnie dlatego jest tak konieczna.
Bo zapobiegliwość to nie luksus. To potrzeba. Jest niezbędna w codziennym życiu fizycznym – bo wiąże się z troską o jedzenie, zdrowie, ubranie, dom, komfort – czyli wszystko to, co pozwala dbać o ciało i zapewniać godne warunki życia.
Jest potrzebna dla rozwoju umysłowego – ponieważ pomaga zdobywać i utrzymywać wiedzę, rozwijać się, przygotować do życia – do radzenia sobie z jego wyzwaniami.
Jest konieczna moralnie – bo pomaga nam wywiązywać się z obowiązków wobec siebie, naszych bliskich i tych, którzy naprawdę potrzebują pomocy, a których nie powinniśmy ignorować.
I wreszcie – jest absolutnie nieodzowna w sferze duchowej. To dzięki niej jesteśmy w stanie zdobywać i pielęgnować duchowe wartości i przywileje – nie tylko dla siebie, ale też dla tych, których prowadzimy lub wspieramy na ich drodze wiary.
Szczerze mówiąc, bez zapobiegliwości nie bylibyśmy w stanie wypełnić wielu zadań, jakie stawia przed nami życie – ani tych fizycznych, ani umysłowych, ani moralnych, ani duchowych.
Dlatego właśnie warto ją pielęgnować. Warto ją rozwijać. I warto ją przekazywać – jako wartość, jako postawę, jako świadectwo odpowiedzialności za siebie i za innych.
Dlatego też zapobiegliwość trzeba kultywować, czyli świadome rozwijać i stosować w codziennym życiu.
Osoby niewierzące czy niepoświęcone mogą rozwijać zapobiegliwość po to, by zdobywać uczciwie majątek, pozycję, wiedzę i inne dobra – nawet ponad to, czego realnie potrzebują oni sami, ich bliscy czy znani im ubodzy, którzy zasługują na wsparcie.
Jednak osoby poświęcone, czyli te, które oddały swoje życie Bogu, mają inne zadanie. Dla nich rozwijanie zapobiegliwości nie powinno wykraczać poza to, co jest potrzebne – im samym, ich rodzinie i ludziom naprawdę potrzebującym, których znają. Bo właśnie tego wymaga miłość obowiązkowa. Przekraczanie tych granic może prowadzić do niewierności wobec ślubów złożonych Bogu. I przed tym ostrzega nas sam apostoł Paweł w 1 Tym. 6:6-12: „Korzeniem wszelkiego zła jest miłość pieniędzy…”.
Ale uwaga – brak zapobiegliwości również jest problemem. Jeśli ktoś z poświęconych nie potrafi jeszcze zdobywać i zachowywać tego, co potrzebne dla siebie, swoich bliskich i znanych mu ubogich zasługujących na pomoc – powinien tę cechę rozwijać. Tak mówi nasz główny werset: „jeśli kto o swoich, zwłaszcza o domowników nie ma starania, ten zaparł się wiary i jest gorszy od niewierzącego” (1 Tym. 5:8; Ef. 4:28). Ale – i to bardzo ważne – nie wolno przekraczać granicy. Kto to robi, naraża się na duchowe szkody, o których apostoł Paweł pisze w bardzo mocnych słowach (1 Tym. 6:9-10).
Jednakże jest jedna sfera, w której zapobiegliwość powinna być rozwijana bez ograniczeń – i to jest sfera duchowa. Apostoł Paweł mówi w Liście do Kolosan: „Myślcie o tym, co w górze, nie o tym, co na ziemi” (Kol. 3:2). Jest to wezwanie, by oderwać nasze uczucia od rzeczy ziemskich – poza tym, co konieczne – i skierować je ku rzeczom niebiańskim.
A czym są te „rzeczy w górze”? To Bóg, Chrystus, Prawda, wyższe uczucia, duchowe przywileje, służba braciom, pomoc ludziom – także tym, którzy są naszymi wrogami. To również obiecana natura, charakter, dziedzictwo, duchowe bogactwa, urzędy, braterska wspólnota i wieczny dom. Właśnie tego powinniśmy pragnąć, o to się starać – i nigdy tego z serca nie wypuszczać.
Jeśli zdarzy się, że nasze uczucia się od tego oderwą – natychmiast je do tych wyższych spraw zawróćmy. Ale najlepiej, jeśli nigdy, w żadnych okolicznościach, z żadnego powodu, nie dopuścimy, by się od nich oderwały. Uczmy się codziennie skupiać nasze serca i umysły na tych wyższych wartościach – aż stanie się to naszym nawykiem, niezależnie od tego, czy życie nam sprzyja, czy stawia wyzwania.
I co więcej – nie tylko mamy o tych rzeczach myśleć i pragnąć ich, ale też przy każdej nadarzającej się okazji aktywnie je zdobywać i zatrzymywać w praktyce życia. W ten sposób rozwijamy najczystsze i najszlachetniejsze uczucia – które stają się wiernymi sługami prawdy, sprawiedliwości i świętości. A to właśnie czyni naszą zapobiegliwość naprawdę szlachetną.
Podsumowując, możemy wyróżnić 2 rodzaje zapobiegliwości – świecka i religijna.
W swoim świeckim aspekcie zapobiegliwość dotyczy przede wszystkim zdobywania i zachowywania dóbr ziemskich, tych materialnych. Mówię tu także o rozwijaniu naszych zdolności — umysłu, rąk i nóg — tak, byśmy mogli zdobywać i przechowywać to, co niezbędne do zaspokojenia naszych potrzeb i potrzeb innych — w kwestiach takich jak jedzenie, ubranie czy dach nad głową.
Zapobiegliwość świecka obejmuje także przygotowanie siebie, swoich podopiecznych i innych osób do podjęcia różnych zawodów, które pozwolą im przejawiać zapobiegliwość — zarówno dla siebie, jak i dla innych.
W praktyce oznacza to, że zapobiegliwość to cecha, która pomaga nam „zarabiać na życie” — nie tylko dla siebie, ale także dla naszych bliskich i tych, którzy są pod naszą opieką. To ona pozwala nam radzić sobie w życiu, podejmując pracę, która pozwoli na utrzymanie siebie i swoich podopiecznych, a także na wsparcie znanych nam, zasługujących na to ubogich.
A teraz spójrzmy na zapobiegliwość w jej religijnym aspekcie — szczególnie w znaczeniu chrześcijańskim. Tu zapobiegliwość skłania nas przede wszystkim do dążenia do poznania Boga i Jego planu. Pobudza nas do uważnego i starannego badania Prawdy, do zdobywania jej — ale również do jej pielęgnowania poprzez częste przypominanie sobie i powtarzanie.
Ponadto, w wymiarze religijnym, zapobiegliwość zachęca nas do zdobywania i zachowywania błogosławieństw usprawiedliwienia — czyli przebaczenia grzechów i sprawiedliwości Chrystusa, a także społeczności, czyli bliskiej relacji z Bogiem. To dzięki nim mamy prawdziwe życie.
Idąc dalej, zapobiegliwość pobudza nas do dążenia do błogosławieństw uświęcenia, do stanu, w którym nasza wola jest umarła na samą siebie i świat, a żywa dla Boga. To przywilej składania swojego życia na ofiarę aż do śmierci w służbie Bożej. To także rozwijanie uczuć skierowanych ku wyższym wartościom i rozwijanie wszystkich łask.
Wypaczenia zapobiegliwości zdarzają się nie tylko w sprawach materialnych (o czym było już wcześniej), ale też w religijnych. Pozwólcie, że omówię sześć przykładów takiej duchowej przesady.
Po pierwsze duchowa zawiść, ktoś może stać się zazdrosny o duchowe przywileje i urzędy, które posiadają inni. Niestety, czasem widać to w zgromadzeniach lokalnych czy w Kościele ogólnym. Zamiast cieszyć się z błogosławieństw, które brat czy siostra otrzymali od Boga, pojawia się duch rywalizacji i zazdrości – a to szkodzi zarówno osobie zazdroszczącej, jak i całej społeczności. Efektem tego bywa niepokój, podziały, urażona duma i napięcia między braćmi. I tak, zamiast budować, ranimy Ciało Chrystusowe.
Po drugie duchowa zachłanność, ktoś może być tak chciwy duchowego pokarmu albo służby, że popada w przesadę. Z jednej strony, może niemal całkowicie poświęcić się tylko studiowaniu – kosztem innych obowiązków i równowagi w życiu. Z drugiej strony, może próbować zawładnąć każdą możliwą formą służby, wypierając innych, zamiast dzielić się okazjami do służenia. Jest to duchowy egoizm, ukryty pod płaszczykiem gorliwości.
Po trzecie pragnienie władzy, religijna żądza władzy, chwytanie po władzę – pragnienie dominacji i kontroli. Objawia się to często wśród starszych – zarówno lokalnych, jak i ogólnych – którzy bardziej chcą rządzić niż służyć. Zamiast być sługami, próbują być panami. Taka postawa niszczy ducha Chrystusowego w zborach i przynosi podziały.
Po czwarte duchowe wykorzystywanie, dochodzi do duchowego nadużycia wpływu – gdzie silniejsze umysły wykorzystują słabsze, czy to przez fałszywe nauki, czy przez niewłaściwe praktyki. To sytuacja, gdy silniejsze umysły zniewalają słabsze, i to nie przez siłę, lecz przez fałszywe nauki lub niewłaściwe praktyki. Najbardziej rażące przykłady takiego działania widzimy w historii papiestwa – zarówno tego wielkiego, jak i jego mniejszych odpowiedników.
Po piąte duchowe skąpstwo, które objawia się tym, że ktoś dzieli się prawdą – duchowym pokarmem – w sposób ograniczony, mały, wręcz głodowy. A przecież Bóg udziela nam Swoich darów hojnie – nie po to, byśmy je zatrzymywali dla siebie, ale byśmy dzielili się nimi obficie.
I wreszcie, po szóste, pojawia się duchowe sknerstwo – ktoś otrzymał prawdę, ma możliwość służenia innym, ale wszystko to zatrzymuje dla siebie. Nie dzieli się, nie pomaga, nie służy – i pozwala, by to, co żywe i święte, leżało bezczynnie.
Niech te ostrzeżenia będą dla nas lustrem. Bo nie wystarczy mieć zapobiegliwość – trzeba nią właściwie zarządzać. Niech będzie służebnicą miłości, a nie narzędziem pychy czy egoizmu. I niech prowadzi nas ku większemu oddaniu Bogu i Jego ludowi – nie ku samozadowoleniu.
I na koniec, zapobiegliwość pobudza nas do zdobywania i zachowywania zwycięstwa. Zwycięstwa w walce z diabłem, ze światem i z własnym ciałem — nad grzesznością, błędami, egoizmem i światowością, w każdym ich przejawie. Dzięki temu zwycięstwu osiągamy ostateczne zwycięstwo nad śmiercią i grobem w zmartwychwstaniu.