Wiara i łatwowierność

„Według wiary waszej niech się wam stanie…” – Mat.9:29

Słowa te przypominają nam, jak wiele zależy od naszej wiary, jak ważna jest ona w naszym duchowym życiu.

Wykład wygłoszony przez brata Leszka Szpunara na spotkaniu zboru w Bydgoszczy, 12 marca 2023 r.

Nasze rozważania mają dotyczyć wiary zdefiniowanej jako umysłowe ocenienie i poleganie sercem na osobach, zasadach i rzeczach oraz łatwowierności. Tę ostatnią już na wstępie możemy nazwać zaprzeczeniem prawdziwej wiary, fałszywie pojętą wiarą lub jej wypaczeniem.. Człowiekiem łatwowiernym nazywa się tego, kto łatwo we wszystko wierzy, bez względu na to kto i co mówi. Człowieka łatwowiernego, posługując się wyrazem bliskoznacznym, nazwać można również naiwnym.

Jeżeli wiara wymaga zaangażowania całej naszej osobowości: umysłu, uczuć i woli, to łatwowierność jest pozbawiona udziału rozumu, zdrowego rozsądku; to jedynie emocjonalne przyjmowanie czegoś za prawdę, bez niepodważalnych dowodów, to wyciąganie pochopnych wniosków bez właściwego zbadania sprawy.

Nie wszyscy jednak podzielają wygłoszony przed chwilą pogląd. Nie dla wszystkich wiara jest umysłowym ocenieniem i poleganiem sercem na osobach, zasadach lub rzeczach. Jeden z pisarzy chrześcijańskich, żyjący na przełomie II i III w.n.e., Tertulian (w encyklopediach określany jako rzecznik prymatu wiary nad rozumem) napisał: „Credo, quia absurdum est…” Dla niego i wielu innych aż do naszych czasów przedmiotem wiary jest to, co absurdalne, irracjonalne, co się wymyka spod kontroli rozumu. Niewątpliwie teza ta stoi w sprzeczności z tym, co do tej pory było tu powiedziane, z podaną tu definicją wiary. Dla nas człowiek zwany przez Tertuliana wierzącym jest jedynie łatwowiernym, naiwnym, nierozsądnym.

Wierzyć można w kogoś lub w coś, komuś lub czemuś. Przedmiotem wiary religijnej (takie rozróżnienie jest nieodzowne) jest Bóg. I to w Niego i Jemu wierzymy. Jeżeli w sprawach religijnych będziemy ufać więcej ludziom niż Bogu, to nasza wiara przerodzi się w łatwowierność, będzie na kruchych podstawach. A tymczasem Pismo Święte mówi, że „Lepiej mieć nadzieję w Panu niżeli ufać w człowieku” (Ps.118:8)

Jest w Starym Testamencie historia, która dobrze ilustruje działanie łatwowierności. Jej zapis znajduje się w 1 Król.13:1-24:

Jak pamiętamy król Jeroboam panował nad dziesięcioma pokoleniami Izraela. Za jego rządów i z jego przyczyny ten naród popadał w bałwochwalstwo. Pewnego razu Pan posłał swego proroka do króla Jeroboama, aby mu przypomnieć, komu powinien służyć. Ów prorok wypełnił swą misję. Kiedy miał wracać spotkał się z propozycją ze strony króla, o czym czytamy w w.7: „tedy rzekł król do męża Bożego: Pójdź ze mną do domy, abyś się posilił, a dam ci podarunek”. Prorok musiał jednak odmówić w. 8-9 „Ale rzekł mąż Boży do króla: Byśmi dał połowę domu twego, nie pójdę z tobą, ani będę jadł chleba, ani będę pił wody na tem miejscu. Bo mi tak Pan rozkazał słowem swojem, mówiąc: Nie będziesz jadł chleba, ani będziesz pił wody, ani się wrócisz tą drogą, którąś przyszedł”. I w w. 10 czytamy: „ Odszedł tedy inszą drogą, a nie wrócił się tą, którą przyszedł do Betel”. Sprawa by się na tym zakończyła, gdyby nie wmieszał się w nią mieszkający w tamtych stronach  prorok, który zaprosił naszego bohatera do siebie. Prorok Pański odmówił i jemu tłumacząc się zakazem ze strony Pana, ale jego rozmówca argumentował następująco w. 18 : „Któremu on odpowiedział: I jam prorok jako i ty; anioł też rzekł do mnie słowem Pańskim, mówiąc: Wróć go z sobą do domu twego, aby jadł chleb i pił wodę. I tak skłamał przed nim”. Dalej w.19 czytamy: „I wrócił się z nim, a jadł chleb w domu jego i pił wodę”. A wersety 20-22 ukazują finał tej historii: „A gdy siedzieli u stołu, stało się słowo Pańskie do proroka. Który go był wrócił. I zawołał na męża Bożego, który był przyszedł z Judztwa, mówiąc: Tak mówi Pan: Przeto żeś był odpornym ustom Pańskim, a nie strzegłeś rozkazania, któreć przykazał Pan, Bóg twój: Aleś się wrócił i jadłeś chleb, a piłeś wodę na miejscu, o które mci był rzekł: Nie będziesz tam jadł chleba, ani pił wody: Nie będzie pochowany trup twój w grobie ojców twoich”. Dalsze wersety pokazują, że te słowa wypełniły się w zupełności, nie były rzucone na wiatr.

Na czym polegał błąd męża Bożego, o którym mowa w tej historii? Otóż czy z powodu głody lub pragnienia, czy też a całkiem innego powodu, zignorował on słowa, które powiedział bezpośrednio do niego, i usłuchał człowieka, uwierzył człowiekowi, który co prawda powoływał się na Boga, lecz mówił słowa przeczące Bożym. Łatwowierność proroka spotkała kara, ponieważ bardziej zaufał człowiekowi niż Bogu, uległ on złudzeniu.

Skutki złudzeń są różne – w zależności od ważności sprawy, której dotyczą.

Jeżeli ktoś zaufa jakiejś partii lub jakiemuś politykowi, uwierzy w jej lub jego program działania i partia ta lub człowiek nie wywiążą się z danej obietnicy, to dozna on jeszcze jednego zawodu, które w życiu się zdarzają, nauczy się ostrożności, ale świat się nie zawali.

Jeżeli zaufamy komuś, kto oferuje nam zyski finansowe i z takich lub innych powodów zamiast zyskać stracimy, to staniemy się ubożsi w pieniądze i bogatsi w doświadczenie. Czasem to może przybrać drastyczną formę, ale nie jest to największe zło, jakie nas może spotkać.

Jeżeli jednak zaufamy ludzkim naukom w sprawach religijnych, jeżeli w tej dziedzinie zostaniemy zwiedzeni, to możemy ponieść  szkodę dotyczącą naszego wiecznego zbawienia. Jeżeli, np. uwierzymy, że przepustkę do  zbawienia daje przynależność do jakiejś ludzkiej organizacji, która nawet się mieni Bożą, a zapominamy, że jest tylko jedno imię pod niebem, przez które możemy być zbawieni (Jezus), to doznamy wielkiego zawodu. Jego przyczyną będzie nasza łatwowierność, ufność pokładana w naukach ludzkich, zamiast Bożych.

Łatwowierną była nasza pramatka Ewa, przyjmując za prawdę kłamstwo szatana „żadną miarą nie pomrzecie” stojące w jawnej sprzeczności z prawem Bożym, mówiącym, że karą za grzech będzie śmierć, unicestwienie.

Na przestrzeni wielu wieków ludzie doznawali zawodu ulegając złudzeniom. Bóg dozwalał na to jako na formę próby. (2 Tes.2:11,12) „A przetoż pośle im Bóg skutek błędów, aby wierzyli kłamstwu, Aby byli osądzeni wszyscy, którzy nie uwierzyli prawdzie, ale sobie upodobali niesprawiedliwość”.

W momencie ulegania złudzeniom, kiedy bywamy zwodzeni, nie zdajemy sobie z tego sprawy. W Przy. Sal. 16:25 czytamy: „Zda się podczas droga być prosta człowiekowi: wszakże dokończenie jej pewna droga na śmierć”.

Dość żartobliwie odnosi się do tego zagadnienia Jan Sztaudynger w jednej ze swych fraszek: „Nikt mnie nie nabierze/sam we wszystko wierzę”.

Słowa jego fraszki  sugerują jakoby ludzie akceptowali swą łatwowierność, dawali jej  miejsce w swym życiu, świadomie ulegali złudzeniom. Zapewne w życiu niejednokrotnie godzimy się na to i my, szczególnie gdy chodzi o sprawy małej wagi. Jednak gdy chodzi o naszą egzystencję, o nasze być albo nie być nie możemy opierać się na niepewnych podstawach.

Rozum wskazuje na potrzebę istnienia Boga, nasze serce lgnie do Niego, wola nakazuje by Mu służyć, oddawać cześć. Człowiek jest więc istotą religijną. Bóg, który nas stworzył, wie jakie są nasze możliwości poznawcze, wie iż nie może być przez nas poznany pełniej ani przy pomocy naszych zmysłów ani rozumu. Dlatego musiał dopełnić naszą wiedzę o Nim przy pomocy Objawienia. Jest to logiczna konsekwencja różnic, jakie istnieją pomiędzy światem istot niebiańskich – duchowych a światem istot ludzkich, ziemskich. Wierzymy, że Biblia, że Pismo Święte jest takim właśnie objawieniem.  Czy wierzymy w to bezkrytycznie? Czy wierzylibyśmy , gdyby ta księga mówiła, iż czerń jest biała a biel czarna, wbrew temu, co mówią nasze oczy? Nie!  Wierzymy dlatego, iż pisarze tej księgi budzą nasze zaufanie; dlatego, że obraz świata ukazany w tej księdze  zgadza się z obrazem świata stworzonym przez nasze zmysły i rozum; dlatego, że pozwala nam ona ten obraz dopełnić w oparciu o dane, których ani nasze zmysły, ani nasz rozum nie byłyby zdolne posiąść ze względu na swe ograniczenia; dlatego wreszcie, że wiedza podawana jest w tej księdze w sposób logiczny, spójny, harmonijny. Mamy więc podstawy, by wierzyć, że jest ona słowem Bożym. Fakt, iż stała się ona dla nas wyrocznią we wszystkich sprawach nie dowodzi łatwowierności, ale wiary rozumianej jako umysłowe ocenienie i  spoleganie sercem na Bogu.

Pismo Święte ostrzega nas przed przyjmowaniem za prawdę każdego przekazu. W Liście Kol. 2:8 czytamy: „Patrzcie, żeby was kto sobie w korzyść nie obrócił przez filozofię i przez próżne oszukanie, ucząc według ustawy ludzkie, według  żywiołów świata a nie według Chrystusa”. W 1 Jana 4:1 znajdujemy takie słowa: „ Najmilsi! Nie każdemu duchowi wierzcie, ale doświadczajcie duchów, jeśli z Boga są. Bo wiele fałszywych proroków wyszło na świat”.

Próbkę takiego ulegania filozofii  i przyznania się do tego znalazłem w książce Zenona Ziółkowskiego Najtrudniejsze stronnice Biblii. Oto fragment (ss. 383,384): „Na tych właśnie pojęciach opiera się Paweł, kiedy stara się wniknąć w tajemnice ciała Jezusa, a ponadto wyraża za ich pomocą inne pojęcie człowieka niż to, które wypracowała teologia, korzystająca – zwłaszcza w okresie scholastycznym – z filozofii greckiej, głównie Arystotelesa (św. Tomasz z Akwinu). Pod wpływem tej teologii dokonało się z jednej strony niezwykłe wprost pogłębienie i uszeregowanie pojęć  oraz prawd zawartych w Objawieniu, z drugiej zaś odejście od takiego pojęcia człowieka, jakie to Objawienie przekazuje. Zarówno bowiem dla Starego Testamentu, jak i Nowego człowiek nie jest bytem złożonym z dwóch różnych elementów, z których jednym byłaby materia, czyli ciało, a drugim ożywiająca tę materię forma, czyli dusza. Zgodnie z prawdą biblijną człowiek w swym osobowym bycie stanowi jedność… W pojęciu biblijnym człowiek stanowi istotę, w której ciało i dusza tworzą nierozerwalną całość konieczną do tego by określić go mianem człowieka. Trup nie jest człowiekiem… Dlatego to w Starym Testamencie śmierć uważano za całkowity koniec konkretnej osoby na ziemi… To przekonanie było argumentem w stosunku do Boga, by pozostawił człowieka przy życiu na ziemi, co wyraża Ezechiasz w swej pieśni, dziękując Jahwe za uzdrowienie: Zaiste, nie szeol Cię sławi ani śmierć wychwala Ciebie; nie ci oglądają się na Twoją wierność, którzy w dół zstępują. Żywy, żywy Cię tylko wysławia, tak jak ja dzisiaj (Iz. 38:18-19). To samo przekonanie wyraża Psalmista: Wołam do Ciebie, Panie, błagam Boga mego o miłosierdzie: Jaki będzie pożytek z krwi mojej, z mojego zejścia do grobu? Czyż proch Cię będzie wysławiał albo rozgłaszał Twą wierność… Myśl ta przewija się jak nić nadziei w księgach Starego Testamentu, a można ją oddać słowami innego psalmisty: Dlatego się cieszy moje serce, dusza się raduje, a ciało moje będzie spoczywać z ufnością, bo nie pozostawisz mojej duszy w Szeolu i nie dozwolisz, by wierny Tobie zaznał grobu (Ps.16:9-10). W tej rozmowie z Bogiem wyrażenie dusza nie oznacza wyłącznie, wyróżnionego w teologii scholastycznej, elementu składowego człowieka, lecz jest po prostu synonimem człowieka”. DO CZEGO DOPROWADZIŁO ULEGANIE FILOZOFII ŚWIECKIEJ!!!

W 1Król. 10 rozdział opisana jest wizyta królowej z Saby u króla Salomona. W w. 6 i 7 czytamy: „ I rzekła do króla : Prawdziwać to mowa, którąm słyszała w ziemi mojej o sprawach twoich, i o mądrości twojej. Alem nie wierzyła powieściom onym, ażem sama przyjechawszy oglądała to oczami swoimi”.  Nie przyjmowała ona łatwowiernie wszystkiego, co mówiono jej na temat Salomona, ale postanowiła sprawdzić, jak się sprawy mają. Jest to postawa zalecana przez Pismo Święte. W 1 Tes.5:21 czytamy: „Wszystkiego doświadczajcie, a co jest dobrego, tego się trzymajcie”. Powinno to być domeną każdego chrześcijanina, każdego człowieka, który nie chce ulec złudzeniu i doznać zawodu.

Zdarza się, iż niektórzy przypisują wierze odpowiedzialność za śmierć milionów ludzi, którzy polegli w wojnach religijnych, na stosach inkwizycji, czy w innych okolicznościach. Czy Bóg oczekiwał tego od ludzi? Czy Pismo Święte nawoływało do tego? Czynili to ludzie, którzy chcieli realizować przy okazji swoje cele. W jaki sposób udawało się im to osiągnąć? Otóż znajdowali ludzi, którzy bezkrytycznie przyjmowali ich nauki, okazywali się łatwowierni, wykluczali element racjonalizmu i empiryzmu ze swego duchowego życia. Czy to można nazwać prawdziwą wiarą? Nie! To jest łatwowierność prowadząca do uprzedzeń, do przesądów, do złego lub tylko nierozsądnego postępowania.

Pismo Święte mówi, że nasza wiara ma przypominać Wiarę dziecka. Czy to oznacza łatwowierność? Dziecko nie każdego darzy jednaką ufnością, nie każdemu wierzy. Zaufaniem i wiarą darzy przede wszystkim rodziców. Później inni stają się dla niego autorytetami. Dla nas , dzieci Bożych, nasza wiara i zaufanie , jakim darzymy Boga, są uzasadnione. Bóg jest naszym Ojcem. Jednak, gdybyśmy wiarą darzyli każdego, byłaby to naiwność, łatwowierność. Nie możemy więc wykazywać dziecięcej wiary w zetknięciu z tym złym światem, tak jak możemy to czynić względem Boga. Ta sama myśl zawarta jest w Ef.6:14: „Abyśmy więcej nie byli dziećmi, chwiejącymi się i unoszącymi się każdym wiatrem nauki przez fortel ludzki i przez chytrość podejścia błędem”.

Ostatnie lata obfitują w okazje do sprawdzenia czy mamy silną, prawdziwą wiarę. Niektórzy, czując się skrępowani i ograniczani w swych prawach do pojmowania prawdy, poniekąd słusznie, postanowili głosić swoje poglądy, podkopywać autorytety (rzekomo w ich obronie). Mało tego zaczynają oni zmuszać do przyjęcia tego, co głoszą, odbierając prawo do zbawienia, tym którzy odrzucą ich poglądy. Historia potrafi się powtarzać, a my nie możemy być łatwowierni.

Starajmy się więc rozwijać naszą wiarę w Boga i ufność w Jego Słowo, ponieważ Psalmista mówi, że ci „Którzy ufają Panu, są jako góra Syon,  która się nie poruszy, ale na wieki zostaje”.

Owych wiecznych i pewnych błogosławieństw, jako owoców prawdziwej wiary, życzę Wam wszystkim i sobie. Amen!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *