Zdaje się, że słysząc wyrażenie „liderzy ludu Bożego” kierujemy myśli w dość określonym i bardzo wąskim kierunku, który raczej bardziej związany jest z pewnego rodzaju tradycją niż z Biblijną rzeczywistością. A mówiąc o zborze, o organizacji zborowej, o jej współtworzeniu – interesuje nas pogląd Pisma Świętego. I właśnie dlatego pragnę mówić o liderach ludu Bożego. Wierzę, że przy tej okazji pewne nasze utarte skojarzenia będziemy mogli jeszcze raz z uwagą przeanalizować, zauważając ich bardziej realny, i wierzę że biblijny sens.
Wykład wygłoszony przez brata Dawida Stopińskiego; nabożeństwo zboru Pana w Bydgoszczy, 16.10.2022 r.
Wybrałem dwa cytaty na początek:
Łuk. 22:24-27 – z ust samego Jezusa
Powstał między nimi spór [między Apostołami], kto z nich zdaje się być ważniejszym. On zaś powiedział do nich: Królowie narodów dominują nad nimi, a panujący nazywani bywają dobroczyńcami [sarkazm, ironia]. Wy jednak postępujcie inaczej: większy wśród was, niech stanie się jak ten najmniejszy, a lider jak sługa [diakonos].
Kto bowiem jest większy – leżący przy stole czy sługa? Czyż nie ten leżący? Lecz ja, pośród was, jestem jak ten służący [diakonos].
Hebr. 13:17 (właściwe [nieklerykalne] tłumaczenie): Dawajcie się przekonywać liderom waszym i pozwólcie się im prowadzić, (bowiem oni czuwają nad duszami waszymi z czego będą rozliczeni), aby z radością tą [posługę] czynili a nie ze smutkiem, bo wtedy nie będzie to dla was korzystne.
W Biblii Gdańskiej słowo „igu–me-nis” zostało przetłumaczone na „wodzowie” i nie jest to dobre tłumaczenie – przynajmniej w dzisiejszym tego słowa znaczeniu. Lider to nie ten kto rządzi, tylko ten, który pierwszy wykonuje, i przede wszystkim swoją postawą zachęca, mobilizuje innych. Lider to nie jest ktoś, kto stoi na przysłowiowej wieży, wzgórzu i dyryguje, rozkazuje, lecz kto mówi: „chodźcie za mną”. Dlatego o Jezusie mówimy że jest naszym liderem, idziemy za Nim dlatego, że On powiedział: „naśladujcie mnie” „idźcie za mną”, „ja szedłem tą drogą przed Wami”.
Jest oczywistym, że w każdej społeczności (jakiejkolwiek, nie tylko religijnej) poszczególni jej członkowie różnią się od siebie. Ludzie mają inne cechy, zwyczaje, charaktery, zachowania, ale łączy ich w danej społeczności jakiś wspólny cel, jakaś idea, coś co przewyższa każdego z nich. Takie idee mogą być lepsze lub gorsze.
No i wśród takich społeczności w sposób naturalny pewne osoby są wyróżniane spośród innych, bo posiadają jakiś zestaw cech, zdolności, umiejętności, które w tej społeczności, uznawane są za najbardziej wartościowe, mocno powiązane z ideą tworzącą, spajającą daną społeczność. W ten naturalny sposób ludzie rozpoznają w owych społecznościach swoich liderów (a dokładnie liderów idei jaka ich łączy), i nadają im pewne przywileje, prawa, i obowiązki. Tych liderów czynią filarami wzmacniającymi łączącą ich ideę, tą sprawę, dla której weszli razem w tą społeczność, (np. zawodową) w to wspólne przebywanie. Są to liderzy z powołania. Czy ktoś z Was spotkał w swoim życiu np. nauczyciela z powołania?
Ale w społecznościach występują również jeszcze inni liderzy. Być może ich zestaw cech, zdolności, umiejętności również jest nieprzeciętny, jednak nie są tak szybko identyfikowani, rozpoznawani jak inni liderzy (a przynajmniej takie posiadają wewnętrzne odczucia). W swoich niezdrowych ambicjach podejmują więc różne – najpierw dość niewinne, a z czasem coraz bardziej nieczyste działania prowadzące do ich zauważenia, wyróżnienia, wywyższenia w danej społeczności, w danej grupie społecznej. (np. Lucyfer, Judasz)
Czasami dobrzy liderzy, z tej pierwszej grupy, mogą nabrać o sobie zbyt wysokiego mniemania, (ja to dopiero jestem dobrym pracownikiem, nikt by tego nie zrobił tak jak to ja to robię), i wówczas mogą mieć skłonność sięgania po różne nieczyste działania, aby np. pozbywać się innych liderów (widząc w nich konkurencję a nie współpracowników danej sprawy) itp. (Początkowo Apostołowie chcieli prześladować innych, którzy działają w imieniu Jezusa a „nie chodzą z nami”).
Bardzo naturalnym zatem jest, że w każdej społeczności, w każdej grupie społecznej, połączonej jakąś wspólną ideą, rodzą się liderzy, i to dwie grupy liderów: liderzy z powołania i liderzy z wyrachowania.
Bardzo jednak rzadko udaje się w tym niesprawiedliwym świecie, napełnionym grzechem, samolubstwem, światowością, aby liderzy z powołania wygrywali z liderami z wyrachowania. Dlaczego? Bo ci pierwsi chcą walczyć, postępować, spierać się – uczciwie, fair, a ci drudzy – nieuczciwie. Sięgają po nieczyste metody, nieczyste gierki, podchody, sugestie, intrygi, kłamstwa, fałszywe oskarżenia, przekupstwa i inne podobne kroki, i w ten sposób zdobywają godności, stanowiska, wpływy, przywileje, wywyższenie i władzę.
Jedynym wyjątkiem, odstępstwem od reguł tego świata, miała być społeczność chrześcijan.
I taką była w czasach Apostolskich. Kiedy jednak Apostołów zabrakło, chrześcijańscy liderzy z wyrachowania zaczęli zdobywać coraz większy wpływ na lokalne zbory, usiłując odebrać zborowi jego zwierzchnią władzę nad swoimi liderami, oraz usiłując liderów z powołania przeciągnąć na swoją stronę, przekupić, bądź ośmieszyć, usunąć ich wpływ, wygnać, czy nawet zabić. I niestety bardzo szybko liderom z wyrachowania udało się tego dokonać, szczególnie gdy po stronie wspierającej ich autorytet stanęła władza polityczna, ze swoją zbrojną siłą przymusu. Chrześcijańskie zbory utraciły swoją niezależność, zostały podporządkowane różnym liderom z wyrachowania, którzy z kolei wprowadzili ogrom błędów do chrześcijańskich nauk i praktyk. Prawdziwi chrześcijanie byli w odwrocie, musieli uciekać, kryć się – po lasach, po górach, w innych krajach, i tak błąkali się na pograniczu historii przez wiele wieków. Dopiero czasy reformacji przyniosły pewną ulgę, choć niedługo znowu nastąpiła powtórka z historii. W reformacyjnym środowisku zaczęły powstawać te same struktury, które po raz kolejny premiowały liderów z wyrachowania. Liderzy z wyrachowania, posługując się chwytami „poniżej pasa”, niszczą każdą, nawet najlepszą społeczność.
W XIX wieku nastąpiła szczególna odwilż, gdy Pismo Święte zostało wydobyte z niewoli zapomnienia, i stało się powszechnie dostępne wraz z jej argumentami. Czytelnicy Pisma Świętego zaczęli je badać jak nigdy wcześniej, i w ten sposób powstał ruch wyczekiwania na ponowne przyjście Jezusa, a następnie ruch rozpoznający i rozgłaszający owo przyjście. Ponownie obecny na ziemi Jezus – choć niewidzialny – dokonuje wielkich dzieł kończąc wybór swojej Oblubienicy, i niszcząc struktury tego złego świata, jakie zbudowali liderzy z wyrachowania.
W tym to właśnie czasie, nauki apostolskie zostały odzyskane w całości, zharmonizowane, i zabłysły swoim niezrównanym pięknem. Jednakże historia się powtórzyła… Ten wspaniały ruch Prawdy, po niemal 40letniej dynamicznej i ogólnoświatowej działalności, ponownie napotkał walec prowadzony przez liderów z wyrachowania, którzy m.in. nie chcieli pogodzić się z zakończeniem wyboru „Oblubienicy Chrystusowej”. Jedynie niewielkiej części z tego ruchu Prawdy, udało się uchronić przed wpływem liderów z wyrachowania. Ale ta niewielka część topnieje, mimo, że przetrwała we względnej jedności przez niemal 90 lat. W naszej skromnej, epifanicznej społeczności również mieliśmy podobne doświadczenia gdy ok 15 lat temu liderzy z wyrachowania uruchomili swój walec, a liderzy z powołania znaleźli się w odwrocie, na pustyni, w przysłowiowej Sarepcie.
Kochani braterstwo, społeczność chrześcijańska została przez Pana działającego przez Apostołów tak zbudowana, aby mogła skutecznie rozpoznawać pomiędzy tymi dwoma rodzajami liderów – liderami z powołania i liderami z wyrachowania. Na czym polega ten mechanizm obronny? Na połączeniu kliku ważnych elementów.
Nie wiem czy wymienię wszystkie ale wymienię cztery, które w moim odczuciu są najważniejsze.
Pierwszym jego elementem jest to, że decydentami w sprawach zborowych, mogą być (1) jedynie osoby poświęcone (czyli tacy chrześcijanie, którzy publicznie zadeklarowali, że rezygnują z pełnienia własnej woli chcąc pełnić wolę Bożą), które (2) są w tym wierne (czyli utrzymują ten standard owej ofiary w swym życiu), oraz są (3) uznane za członków danego zboru. Czyli :
- okaż, że wierzysz w Jezusa jako swojego Zbawiciela,
- okaż że jesteś poświęconym Bogu (czyli że szukasz Jego woli a nie własnej),
- zachowuj w swoich życiu pewne standardy moralne,
- bądź zainteresowany badaniem Słowa Bożego w sposób otwarty, i nieuprzedzony,
- miłuj i szanuj wszystkich tak, jak byś chciał aby i Ciebie miłowano, szanowano
– a wtedy z chęcią będziemy Ciebie traktować jako współczłonka zboru, z równymi prawami i przywilejami.
Tak rozumiemy że była nauka apostolska w tym zakresie.
Nie oczekujemy od siebie, abyśmy posiadali takie samo zdanie w każdej sprawie. Stąd, mogą być członkami społeczności zborowej osoby mające mniejsze lub nawet większe różnice w przekonaniach czy w praktyce. Jeśli jesteśmy szczerzy w naszych intencjach, i tak będziemy mogli wspólnie rozwijać się w naszym coraz lepszym zrozumieniu co jest Prawdą, a co Prawdą nie jest, oraz praktykowaniu tego co podoba się Bogu, i niepraktykowania tego co się Jemu nie podoba. (jak należy postępować, a jak nie należy)
Nawiasem mówiąc, to właśnie przyjmowanie na współzborowników (decydentów) osoby nieodrodzone, doprowadziło do tego, że takie nieodrodzone osoby ostatecznie przewyższyły liczebnie tych odrodzonych, i zaczęły posiadać taki duży wpływ na zbór, że ich głos – nie wyrażający woli Bożej, bo nie uczynili Jezusa swoją własną głową – ten ich głos zaczął przeważać. I z takiego miejsca jest już bardzo krótka droga do tego, aby liderzy z wyrachowania zostali wywyższeni, co ostatecznie deprawuje (a nawet niszczy) pierwotną społeczność, i skaża ideę jaka tą społeczność spoiła.
Drugi element wynika z pierwszego – tylko Pan jest Głową zboru. Dlaczego? Bo jeśli zbór jest zbiorem ludzi pragnących pełnić jedynie wolę Bożą, każdy z nich będzie tej woli Bożej szukał i ją wyrażał. Dla takiej osoby pokrewieństwo cielesne nie będzie miało znaczenia, zależność jakaś (np. finansowa – praca u innego brata)
nie będzie miała znaczenia, własne sympatie lub antypatie nie będą miały znaczenia – jedynie znaczenie będzie miało odszukanie woli Bożej, i jej czytelne wyrażenie. W ten sposób decyzje zboru mogą wyrażać wolę Pana, głowy tego zboru.
Nikt spoza zboru nie ma prawa mieszać się w sprawy zboru, wejść pomiędzy zbór a jego Głowę podając się za jakiegoś pośrednika, wywierać wpływ na zborowe decyzje czy działania bez wyraźnego zaproszenia owego zboru. Jest chyba tylko jeden wyjątek, gdy ktokolwiek „z zewnątrz” może wtrącić się w sprawy zboru. Otóż gdy chodzi o jakieś jawne grzechy (np. niemoralność, cudzołóstwo, kradzież, pedofilię itp.). Apostoł Paweł tak właśnie zareagował wobec zboru w Koryncie, dowiadując się, że akceptują jako współzborownika brata oficjalnie żyjącego w związku ze swoją macochą.
Trzeci element polega na zwierzchności woli zboru nad wolą jednostki (w sprawach zborowych).
Nie jesteśmy doskonałymi, więc ja mogę źle rozpoznać wolę Bożą w jednej sprawie, a ktoś inny w innej sprawie. Wspólne rozważenie może doprowadzić do lepszego zrozumienia rzeczywistej woli Bożej w danej kwestii.
Dlatego, aby jak najbardziej zwiększyć prawdopodobieństwo, że rozpoznamy i wyrazimy wolę Bożą, dobrze jest unikać decydowania jako zbór zwykłą większością głosów (bo wtedy to głos jednej osoby jest decydującym – 50% + jeden głos daje większość). Trudno byłoby w takiej sytuacji zachować na dłuższą metę jedność zgromadzenia.
A z drugiej strony, gdybyśmy wszyscy byli doskonali, z pewnością rozpoznawalibyśmy wolę Bożą tak samo, i każde głosowanie, decydowanie byłoby w 100% jednomyślne. Lecz póki nie jesteśmy doskonali, nie jest dobrze przyjmować również 100% progu głosów do podjęcia jakichś decyzji (bo prawdopodobnie nie podjęlibyśmy żadnej). Dobrze jest zatem przyjmować, że około 3/4 głosów jest wyrazem rozsądku, czyli że decyzja podjęta z wagą około 70-80% głosów jest najprawdopodobniej zbieżna z wolą Pana.
Jest również jednak możliwym, że niemal cały zbór może nie rozpoznać właściwie woli Bożej. Jeśli jestem w tej mniejszości, która uważa, że zbór się pomylił w jakiejś sprawie, czy powinienem buntować się i próbować rozbić społeczność? Oczywiście, że nie. Raczej powinienem to jeszcze raz przemyśleć (bo może sam jestem w błędzie), no i podporządkować się decyzji zboru, czekając na to, co przyniesie przyszłość, jakie będą skutki. Wydarzenia mogą być bardziej skuteczną wskazówką potwierdzającą, gdzie ta wola Boża jest.
Czwarty element polega właśnie na tym, że zbór może swoje decyzje zmieniać. Jeśli rozpozna, że nie wyraził woli Pana, że z tego powodu przyszły różne skutki błędnej decyzji, w każdej chwili może ponownie w danej kwestii dokonać zmiany. A nowa wspólna decyzja znowu będzie nadrzędną dla całego zboru.
I te elementy połączone razem dają piękny mechanizm pozwalającym każdemu zborowi zachować pełną niezależność od innych osób i społeczności, a jednocześnie pełną zależność od Pana. Tym samym taki zbór może skutecznie uchronić się przez wpływem liderów z wyrachowania, a rozpoznać i współpracować z liderami z powołania. Odejmijmy jednak któryś z tych elementów, i bardzo szybko utracimy zdolność rozróżniania pomiędzy „dobrymi i złymi” pracownikami, a wkrótce potem ci źli pracownicy, liderzy z wyrachowania przejmą kontrolę nad zborem. I historia wiele razy tego dowiodła, niejednokrotnie.
Kim są owi liderzy z powołania?
Tak jak wspominałem, posiadają pewien zasób cech, umiejętności, zdolności, który ich wyróżnia.
W pewien sposób są uosobieniem idei, która nas wspólnie łączy. A co jest tą ideą? Chrystus, nasz Zbawiciel i Zbawca całego świata. To nas zespoiło przede wszystkim. Im bardziej ktoś jest podobnym, zbliżonym w swojej charakterystyce do Jezusa, tym łatwiej rozpoznajemy, że stał się takim dzięki swojej wewnętrznej współpracy
z Jezusem. Rozpoznajemy go jako zdolnego do wykonywania różnego rodzaju służby, pracy w zborze, czyli po prostu jako tego, którego Bóg uzdalnia, powołuje i wskazuje jako odpowiedniego do danej pracy. Możemy również rozpoznawać takich liderów z powołania spoza zboru, i dawać im przywileje służby w zborze.
Tych liderów z powołania (Bożego) możemy podzielić na dwie grupy: liderów lokalnych (czyli będących członkami naszego zboru), jak i liderów globalnych (czyli działających w szerszym, globalnym zakresie, będących lub nie będących członkami naszego zboru). Lud Boży zawsze miał (i ma) za zadanie samodzielnie rozpoznawać liderów uzdolnionych i wysyłanych przez Boga, tak tych lokalnych, jak i globalnych (których my czasem nazywamy powszechnymi, generalnymi).
Pozwólcie, że choć kilka słów powiem najpierw o globalnych liderach z powołania. Oni – podobnie jak lokalni – różnią się między sobą, mają mniej lub więcej zrozumienia Prawdy, mniej lub więcej Ducha Prawdy, mniej lub więcej zdolności, umiejętności, mniej lub bardziej rozwinięte charaktery – a jednak wszyscy są używani przez Boga, choć nie wszyscy są używani tak samo.
Z pewnością nie ma chrześcijanina, który nie zna 12 Apostołów – najwybitniejszych (po Jezusie) globalnych liderach z powołania Bożego. Oni wszyscy już nie żyją, lecz ich praca, oddziaływanie, wpływ – trwa aż do dziś (vide: modlitwa Arcykapłańska Jezusa). Obserwując historię chrześcijaństwa, możemy dostrzec kolejne bardzo podobne do nich jednostki, które nagle, jakby znikąd pojawiały się na arenie świata, i stawały w nierównym boju w obronie prawd apostolskich, zaciemnianych ogromną ilością błędów wytworzonych przez liderów
z wyrachowania. Ich wpływ znowu był ponadczasowy, oświecający, pobudzał do pokuty, poświęcenia i uświęcania.
Bronili Prawdy, nawoływali błądzących do reformy, podtrzymywali słabych, głosili Ewangelię.
Byli orędownikami sprawy Bożej, usługiwali ludowi Bożemu jak tylko potrafili, w sposób szczególny śpiewali i uczyli śpiewać symbolicznych dwóch pieśni o zbawieniu: „pieśni Baranka” i „pieśni Mojżesza”. Napotykali się jednak bardzo często z wykluczeniem, prześladowaniem, ostracyzmem, i to płynącym głównie ze strony tych, którzy sami uważali się za lud Boży lub rzeczników Boga. A jednak, pomimo tych utrudnień, wokół nich i tak gromadził i gromadzi się lud Boży, pomagając im w ich służbie. Pismo Święte przyrównuje ich do gwiazd, które znajdują się w prawym ręku Pana. Ireneusz, Jan Hus, Michał Serwet, Ariusz, Klaudiusz z Turynu, Savonarola, Marcin Luter, Jan Wesley, Tomasz Campbell, Hubmaier, William Miller, Russell, Johnson, 12 Apostołów – to tylko niektóre nazwiska takich osób. Trwale wpłynęli na kształt i historię chrześcijaństwa. Gdyby nie oni, prawdopodobnie nikt z nas nie byłby w takim miejscu w jakim obecnie się znajduje. Byli pędzlem w ręku Boga, i dobrze wykonali swoją służbę. Mieli również wspaniałych pomocników oraz naśladowców, choć mniej uzdolnionych, i mniej używanych przez Boga, którzy odważnie wspomagali ich i sprawę Bożą w różnym pomniejszym – choć wciąż globalnym – zakresie, głosząc Ewangelię, wzmacniając współbraci itp.
A teraz coś o lokalnych liderach z powołania. I oni różnią się między sobą, tak jak globalni. Lecz sumarycznie, wykonują to samo co liderzy globalni – ale na skalę lokalną, na skalę zboru do którego należą, i miejsca, terenu na którym mieszkają i działają. Pismo Święte dzieli ich na dwie części: na „służących stołom”, i na „służących Słowem Bożym”. Ci pierwsi „służący stołom” są niezwykle czuli na potrzeby innych sióstr i braci, niezwykle szybcy, uczynni, ofiarni i wytrwali w pomaganiu. Ich grecka nazwa „diakonos” (po polsku diakon) oznacza po prostu sługę, pomocnika. Nasz Pan chętnie określał samego siebie słowem „diakonos”, „przyszedłem służyć, nie aby mi służono”, i wskazywał, że największych sług Bożych, można poznać po jakości ich diakoństwa. Często posiadają wiele bardzo dobrych pomysłów w rozwiązywaniu rozmaitych trudności i problemów dnia codziennego. Praca diakońska jest bardzo ważną, i potrzebną w każdym zgromadzeniu.
Drugim rodzajem lokalnych liderów z powołania są ci, którzy usługują Słowem Bożym.
Są oni przede wszystkim diakonami, sługami, mają posiadać tego samego ducha ofiarnej służby i gotowości pomagania innym, lecz ponadto, powinni się w sposób szczególniejszy charakteryzować wiernością, roztropnością, sprawiedliwością, pobożnością, powściągliwością, odwagą, pokorą, oraz umiejętnościami jasnego rozbierania i wyjaśniania słowa Prawdy. Powinni dbać i pomagać, żeby to Jezus w każdej sprawie pozostawał głową zboru. Biblia opisuje ich kilkoma słowami: pasterze, biskupi, starsi, nauczyciele – i wszystkie dotyczą tych samych osób, ale z różnego punktu widzenia charakterystyki ich pracy.
Wszyscy lokalni liderzy z powołania są używani przez Boga, choć w różnym stopniu, dla dobra całego zboru. Opowiadałem niektórym z Was tą historię, ale chyba nie z tego miejsca, więc chętnie ją przytoczę. Ponad 7 lat temu, w pewną sobotę okazało się, że nie mogę na drugi dzień usłużyć w zborze – a miałem mówić wykład.
Awaryjna, niespodziewana sytuacja, i poprosiłem brata Andrzeja, aby mnie zastąpił. W niedzielę, dzięki telefonicznemu nadawaniu wykładów jaki praktykujemy w naszym zborze, usłyszałem piękny wykład Andrzeja z Psalmu 23. Część słuchałem w samochodzie, w drodze do szpitala. Ten szpital znajduje się obok ul. Żabia Ścieżka. Ja byłem tylko kierowcą, więc razem z Jeremiaszem (który wtedy był jeszcze wożony w wózku) spacerowałem po okolicy. Była mniej więcej 11.30 i nagle usłyszałem jakieś kazanie. Szybko się zorientowałem, że dobiega z sali jakiegoś zboru, później okazało się że Zboru Pięćdziesiątników. I wiecie o czym było to kazanie? Na temat Psalmu 23. Treść kazania, była w 90% zbieżna z tym, co słyszałem godzinę wcześniej w wykładzie brata Andrzeja. Powiem Wam, że byłem tym ogromnie poruszony, bo chyba po raz pierwszy tak realnie doświadczyłem, że Bóg ma swoje sposoby, aby używać swych lokalnych liderów z powołania znajdujących się w tak różnych społecznościach chrześcijańskich, aby przekazać dokładnie tą samą lekcję, te same wzmocnienie, te same wytyczne dla Swojego ludu, i to w tym samym czasie.
Z pewnością również zauważacie, że w różnych zborach chrześcijańskich znajdują się rozmaici diakoni (niekoniecznie tak nazywani) – mężczyźni i kobiety, którzy ofiarnie „służą stołom”, są księgarzami, bibliotekarzami, szykują posiłki, prowadzą kawiarnię, dbają o pomoc dla wdów i sierot, zajmują się dziećmi, śpiewem, instrumentami, nagłośnieniem, i wieloma innych rodzajami służby. Chcę również powiedzieć, że i siostry są przez Biblię zachęcane, aby angażowały się w pracę szczególnie pomiędzy kobietami. Wśród sióstr są przysłowiowe Debory, Joanny, Marie, Zuzanny czy córki Filipowe. I one bywają liderami z powołania, choć ich służba z jakichś słusznych powodów podlega większej ilości ograniczeń, co nie znaczy, że jest mniej błogosławiona przez Boga. I ona również powinna być wspierana przez zbór.
Jak już wspomniałem, władzą nadrzędną w chrześcijańskim zborze sprawuje zbór, a w istocie Chrystus, bo ta władza pochodzi od Niego jako głowy każdego chrześcijańskiego zboru. W księdze Apokalipsy dwukrotnie możemy przeczytać, że Jezus nienawidzi wszelkich uczynków, które niszczą ten porządek, które odbierają zborowi tą zwierzchnią władzę nad własnymi sprawami, bo w istocie są zaatakowaniem samego Jezusa jako Głowy zboru.
Jednym z zadań zborowników, jest obserwacja i poznawanie się wzajemne, swoich charakterów, zdolności, ograniczeń, i na tej podstawie każdy powinien rozpoznawać tych, których wskazuje (powołuje) Bóg do jakiegoś rodzaju pracy, służby dla zboru. Co więcej, każdy powinien rozpoznawać też i tych, którzy usiłują być liderami, ale w rzeczywistości są liderami z wyrachowania.
I teraz przeczytam kilka rad Pawła z jego listu do pierwszego europejskiego zboru znajdującego się w Filippi.
Filp. 3:2,3 Uważajcie na te psy, uważajcie na owych złych pracowników, uważajcie na fałszywych poświęconych.
To my właśnie jesteśmy [a nie oni] ludem prawdziwie poświęconym, usługujący duchem Bożym, chlubiąc się stanowieniem części Jezusa Chrystusa, nie pokładającym ufności w sprawach cielesnych.
Filip. 3:16-19 Wszyscy duchowo dojrzali w ten sposób myślimy. A jeśli coś inaczej myślicie – i to Bóg da Wam zrozumieć, tylko – jak ja przed wami – postępujcie w tym samym kierunku, według tych samych standardów.
Bądźcie naśladowcami moimi bracia, i zauważajcie postępujących podobnie, według przykładu mojego.
Jest bowiem wielu – o czym częstokroć wam mówiłem, i teraz ze łzami powtarzam – którzy swoim życiem pokazują,
że są nieprzyjaciółmi krzyża Chrystusowego, których końcem jest zagłada, bogiem brzuch, a chlubą to, czego powinni się wstydzić, stale rozmyślający o osiąganiu korzyści ziemskich.
Jakże ważna jest sprawa, o której mówi wielokrotnie, i to aż ze łzami! O czym Paweł pisze zborowi w Filippi? Aby rozpoznawali liderów z powołania (takich jak ja, Paweł) i liderów z wyrachowania. Ci ostatni są złymi pracownikami, przyrównanymi wręcz do psów, które gryzą, szarpią, rozrywają, są samolubni, nieustannie dążą do osiągania przyziemnych korzyści, sławy, chluby. Pan Jezus w Mat. 23 rozdziale (zachęcam do spokojnej lektury) opisał mocnymi słowami współczesnych mu liderów z wyrachowania, zachęcam do przeanalizowania. Takich należy się chronić a premiować liderów z powołania. I o tym „premiowaniu” mówi drugi z wersetów jaki cytowałem na początku:
Hebr. 13:17 (właściwe tłumaczenie): Dawajcie się przekonywać liderom waszym i pozwólcie się im prowadzić, (bowiem oni czuwają nad duszami waszymi z czego będą rozliczeni), aby z radością tą [posługę] czynili a nie ze smutkiem, bo wtedy nie będzie to dla was korzystne.
1 Tes. 5:12-13 A prosimy was, bracia! abyście poznali tych, którzy pracują między wami i którzy są przełożonymi waszymi w Panu, i napominają was; Abyście ich jak najbardziej miłowali dla ich pracy. Pokój też zachowajcie między sobą.
Niewątpliwie każdy lider z powołania podlega także większym, bardziej wyrafinowanym próbom, pokusom i doświadczeniom, dlatego powinniśmy się wzajemnie wspierać, „wzajemnie swoje brzemiona nosząc”. Stąd zachęta Pawła, aby miłować rozpoznawanych liderów dla pracy jaką wykonują.
Kochani braterstwo, czas kończyć. Wiem że wy, podobnie jak i my, stanowiąc zbór, staracie się w sposób cykliczny potwierdzać kogo w naszej zborowej społeczności rozpoznajecie jako liderów z powołania Bożego, i w jakim zakresie powinni pracować dla wspólnej korzyści i dobra zborowników, i dla chwały Bożej. Owe rozpoznanie i wybór trzeba wykonać ze szczególną modlitwą i czujnością. Każdy poświęcony w indywidualnej rozmowie z Panem Bogiem rozważa kto jest „liderem z powołania Bożego” a kto jest „liderem z wyrachowania”, a następnie – w jawnym głosowaniu, przez podniesienie ręki, (podobnie jak w czasach apostolskich) – wyraża wolę Pana, tak jak ją rozumie. Po dokonanym wyborze, zapewne – podobnie jak i w czasach pierwotnego kościoła – dobrze jest prosić Pana Boga o pobłogosławienie owego wyboru, wierząc że jest Jego wyborem, wyborem który przyniesie korzyść
dla całego zboru. I właśnie tego chciałbym Wam i sobie życzyć.
Wierzę, że nie odbierzecie tego tematu jako jakiejś uwagi do Waszych zborowych praktyk. Pragnąłem omówić jednak ową sprawę „liderów ludu Bożego”, gdyż obrosła pewną dozą niezrozumienia. Abyśmy rozumieli, że pojawianie się liderów jest naturalne mechanizmem każdej społeczności. A także dlatego, abyśmy nigdy nie żywili ducha zazdrości, sekciarstwa, i niezrozumienia, jakiego przejawiali niedojrzali duchowo Apostołowie, gdy mówili do Jezusa: „dlaczego tamci coś robią w Twoim imieniu, przecież nie chodzą z nami”.
Niechaj dobry Pan pobłogosławi te myśli i nas wszystkich.