Dwa świadectwa o Józefie Prowerze

Cytaty z książki Tadeusza Żądło pt. „Józef Prower. Człowiek rzeczy wielkich, niedocenianych i niezauważanych przez innych”.

Bierzmy przykład z takich wierzących jak Józef Prower. Był to zawodowy muzyk, skrzypek, który nawrócił się i poznał Boga w kościele protestanckim. Są o nim różne świadectwa. Np. „pewnego razu jechał pociągiem ze swoimi skrzypcami. W przedziale siedziało trzech mężczyzn, którzy chcieli grać w karty, lecz brakowało im czwartego gracza. Zaproponowali mu, by do nich dołączył. Józef Prower uśmiechnął się uprzejmie i odpowiedział, że nie może grać w karty, bo nie ma swoich rąk. Towarzysze podróży spojrzeli na niego, na jego ręce i zdziwieni zapytali: „Jak to nie ma Pan swoich rąk? A te są czyje?”. „To nie są moje ręce, tylko Jezusa, bo Mu je oddałem, a On nie życzy sobie, abym ich używał do gry w karty.” Rozmówcy zaintrygowani taką odpowiedzią zaproponowali mu: „Wobec tego zagraj Pana jakiegoś oberka, to się zabawimy”. „Mój Pan nie byłby zadowolony z takiego używana rąk i skrzypiec.” „A co On chciałby, żeby Pan zagrał?” Józef Prower wziął więc skrzypce i śpiewając, świadczył o Jezusie. Jego ręce oddane były Panu.”

Nie było to jednak coś takiego pod publiczkę. Ten charakter powstawał w codzienności, która była poświęcona Bogu. Anna Adamczyk jako 15-latka została przyjęta przez braterstwo Prower i zamieszkała z nimi na 3 lata. Oto jak to wspomina:

Codziennie mieliśmy czas na wspólne czytanie Słowa Bożego, śpiewanie pieśni przy akompaniamencie skrzypiec i modlitwę. Wstawaliśmy z Wujkiem o 4.30 i do 6.00 roznosiliśmy mleko. Każdego dnia, łącznie z niedzielą, od wczesnej godziny aż do godzin wieczornych wujek Prower miał zaplanowaną każdą chwilę. Tłumaczył z angielskiego „Wędrówkę Pielgrzyma” i inne książki. Robił korektę „Śpiewnika Pielgrzyma”. Odwiedzaliśmy starsze osoby, które potrzebowały pomocy, rąbał im drzewo na opał, a ja nosiłam je do domu i zapalałam w piecu.

Wujek Prower udzielał lekcji angielskiego, uczył gry na skrzypcach, prowadził próby chóru w zborach w Bielsku i Żywcu, usługiwał Słowem Bożym, grał na skrzypcach, prowadził chóry i uczył śpiewu. Był również prawdziwie miłującym bratem w Chrystusie i przyjacielem dla wielu. Kochał i rozumiał młodzież i dzieci. Pomagał chorym, nawet z zagranicy sprowadzał dla niektórych leki. Sam niewiele miał, ale tym, co miał, dzielił się z innymi, nawet jedzeniem. Jego rodzinę odwiedzało wiele osób i każdemu poświęcał chociaż chwilkę, by porozmawiać, doradzić, a jeżeli miał możliwość – pomóc.

Pomagał swoim braciom Izraelitom (bo z pochodzenia był Izraelitą), chociaż w tym czasie nie było to takie proste. Często mi powtarzał: „Pamiętaj dziecino, że z każdej chwili naszego życia zdamy przed naszym Panem rachunek!”. (…)  To było nie do pojęcia, jak człowiek tak poważnie chory na serce był w stanie wykonać tyle prac i być tak skutecznym w służbie dla Pana. Prower zmarł, gdy miał 59 lat.

Tu nie chodzi o to, by teraz każdy z nas był jak Józef Prower, wstawał wcześnie rano, miał pełny dom, tłumaczył z angielskiego kazania i prowadził chór zboru. Ale starajmy się być jak Pan Jezus na ile tylko w naszym osobistym życiu i naszym osobistym poświęceniu potrafimy, i starajmy się przyjmować do naszego życia cokolwiek jest dobrego, cokolwiek sprawi, że w tym życiu będzie więcej świeżego powietrza i naturalnego światła – w tym sensie dosłownym i duchowym. Nie pozwólmy się zniszczyć przez kolorowe światła tego świata.

_____
– Fragment wykładu pt. Za dużo świateł.
– Przeczytaj więcej świadectw i historii.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *