Bóg, który jest blisko: w poszukiwaniu prawdziwej bliskości z Bogiem

Rozpocznijmy od pojęcia, które na pierwszy rzut oka wydaje się czysto fizyczne – odległości. Gdy mówimy, że coś jest daleko lub blisko, szybko dostrzegamy, że są to pojęcia względne. Weźmy przykład: gdybym powiedział, że mieszkam 400 km od Bydgoszczy, czy jest to blisko, czy daleko? Dla moich rodziców, którzy mieszkają zaledwie 15 km od tego miasta, może to wydawać się odległe. Z kolei dla kogoś, kto mieszka w Nowym Jorku, odległość ta może uchodzić za niewielką. Określenie, czy coś jest blisko, czy daleko, jest zatem umowne i zależy od kontekstu oraz punktu odniesienia.

Wykłady wygłoszony przez Bogdana Kwaśniewskiego na spotkaniu zboru w Bydgoszczy, 28 września 2025 r. 

Bóg, który jest niedaleko

Właśnie dlatego temat naszych rozważań brzmi: Bóg, który jest blisko. Punktem wyjścia niech będą słowa z Dziejów Apostolskich 17:26-27„On to również z jednego człowieka powołał do istnienia cały rodzaj ludzki, dając mu do zamieszkania całą powierzchnię ziemi z wyznaczeniem czasu i granic owego przebywania na ziemi, a wszystko po to, aby Go ciągle szukali i usiłowali wejść z Nim w bezpośredni kontakt. W rzeczy samej zaś jest On niedaleko od każdego z nas”.

Słowa te wypowiedział Apostoł Paweł w Atenach, gdzie został zaproszony przez filozofów, by wyjaśnić im swoją naukę o „nowym Bogu”. W swojej mowie odwołał się do ich religijności, wspominając o ołtarzu poświęconym „Nieznanemu Bogu”, a następnie wyjaśnił, że prawdziwy Bóg jest Stwórcą nieba, ziemi i wszystkiego, co na niej żyje. Podkreślił również, że Bóg nie mieszka w świątyniach zbudowanych ludzką ręką. Co istotne, Paweł wyraźnie zaznaczył, że Bóg pragnie, aby ludzie Go szukali, ponieważ… jest niedaleko od każdego z nas.

Blisko, czy tylko niedaleko? Fundamentalna różnica

Można tu dostrzec pewien dysonans. Temat naszych rozważań mówi o Bogu, który jest blisko, podczas gdy Apostoł Paweł stwierdza, że Bóg jest niedaleko. Czy te określenia są równoznaczne? Gdy odczytamy ten fragment w kontekście całej Biblii, logiczny wniosek prowadzi nas do stwierdzenia, że „blisko” i „niedaleko” oznaczają różne stopnie bliskości. Gdy mówimy, że dom jest „niedaleko”, a szkoła „blisko”, sugerujemy, że szkoła jest bliżej. Jednak w przypadku Boga fakt, czy jest On blisko, czy tylko niedaleko, ma fundamentalne znaczenie dla naszego życia.

W cytowanym wersecie (Dz.Ap. 17:27) greckie słowo ἐγγὺς (engys), przetłumaczone jako „niedaleko”, oznacza również „dostępny” lub „w zasięgu”. Oznacza to, że Bóg, choć fizycznie nieosiągalny, duchowo jest w zasięgu każdego człowieka. Jest On dostępny, gotowy, by odpowiedzieć na nasze poszukiwania. Jednak Biblia wskazuje również, że Bóg nie jest przyjacielem wszystkich – nie wszyscy doświadczają Jego bliskości w takim samym stopniu.

Pytanie, które zmienia wszystko

Warto zadać sobie pytanie: Czy Bóg jest blisko Ciebie, czy tylko niedaleko? Chociaż nie musisz publicznie odpowiadać na to pytanie, myślę, że wyrażę pragnienie wielu wierzących: najgłębszym pragnieniem człowieka wierzącego jest, by Bóg był mu naprawdę bliski. Dlatego też sztuka życia duchowego polega na tym, by Bóg, który jest „niedaleko”, stał się w naszym życiu Bogiem, który jest naprawdę blisko. Bliskość ta oznacza doświadczanie Jego obecności tuż obok, budowanie z Nim głębokich, autentycznych relacji – nie tylko teoretycznych, ale realnych i przeżywanych na co dzień.

Człowiek stworzony do bliskości

Aby lepiej zrozumieć, czym jest bliskość, spójrzmy na relacje międzyludzkie. Relacje nie są jedynie dodatkiem do naszego życia – one stanowią jego istotę. Można śmiało powiedzieć, że relacje nadają sens naszemu istnieniu. Bez zdrowych, głębokich więzi nasze życie traci swój blask. Dotyczy to nie tylko relacji z Bogiem, które są fundamentem, ale również relacji z innymi ludźmi. Nie stworzeni jesteśmy do życia w samotności, ani do egzystencji skoncentrowanej wyłącznie na sobie.

Nawet gdybyśmy mieli wszystkie materialne bogactwa, osiągali sukcesy i byli wybitni w wielu dziedzinach, brak prawdziwych relacji sprawia, że w naszym życiu pojawia się pustka. Człowiek, który nie ma przy sobie kogoś bliskiego, usycha w samotności, a jego osiągnięcia tracą znaczenie. Gdy jednak w życiu pojawia się ktoś, kto nas rozumie, z kim możemy się dzielić radościami i trudnościami – wszystko nabiera sensu.

Czy nie po to przyjeżdżamy na spotkania takie jak to? Szukamy w tłumie twarzy, które zatrzymają się na dłużej, wymienią z nami spojrzenie, wypowiedzą słowo, które trafi wprost do serca. Szukamy więzi, bratniej duszy, przyjaciela. Czasem, jak to bywa, ta przyjaźń przeradza się w jeszcze głębszą relację – związek małżeński, w którym dwie osoby pragną dzielić ze sobą życie. Bez szczęśliwych relacji nie potrafimy żyć pełnią życia.

Człowiek został stworzony nie do bycia „obok”, ale do bycia „blisko”. Nie wystarczy, że ktoś jest niedaleko – potrzebujemy kogoś, kto będzie naprawdę blisko. To właśnie bliskość daje nam poczucie, że żyjemy naprawdę.

Bliskość w piosence i w życiu

Wartość relacji doceniają nawet ludzie niewierzący. Znany piosenkarz Bruno Mars w poruszającej piosence Count on me śpiewa:

Gdybyś kiedyś znalazł się samotny pośród morza,
Przepłynę świat, by cię odnaleźć.
A gdybyś zgubił się w ciemności i nic nie widział,
Będę światłem, które cię poprowadzi.
Możesz na mnie liczyć – będę tam.
I wiem, że gdy sam tego potrzebuję,
Mogę liczyć na ciebie – i ty też tam będziesz.
Bo od tego właśnie są przyjaciele.

Piękna wizja, prawda? Mieć kogoś, kto naprawdę stoi przy tobie – nie tylko fizycznie, ale i emocjonalnie; kogoś, kto nie ucieknie w chwili próby. To skarb cenniejszy niż złoto, czegoś takiego nie da się kupić za żadne pieniądze.

Tajemnica prawdziwych więzi

Jednak w relacjach kryje się pewna tajemnica, której wiele osób nigdy nie odkrywa. Otóż prawdziwe więzi – te, które niosą ze sobą pokój, szczęście i autentyczną radość – nie wyrastają same. Nie dzieją się automatycznie ani przypadkiem. Są jak ogród: trzeba go najpierw z sercem zaplanować, a potem codziennie pielęgnować. Podlewać zainteresowaniem i uwagą. Przycinać gałęzie egoizmu. Chronić przed chwastami obojętności i pychy. Zostawiony sam sobie, taki ogród szybko dziczeje, traci swój kształt i piękno. Gdy więc podziwiasz czyjąś wspaniałą relację, pamiętaj: nie stała się taka sama z siebie – ktoś o nią dbał.

Gdy słyszymy te słowa, o czym myślimy? O tym, jak wspaniale byłoby, gdyby ktoś taki znalazł się w naszym życiu? Gdyby ktoś obiecał, że zawsze przy nas zostanie, że będzie się troszczył, wspierał, dzielił z nami zarówno radości, jak i smutki?

Tymczasem sekret udanych relacji nie polega na biernym oczekiwaniu, ale na aktywnym dawaniu. Jak mądrze mówi stare przysłowie: „Chcesz mieć przyjaciela, sam bądź przyjacielem”. Gdy wyciągniesz do kogoś rękę, być może on odpowie tym samym. A jeśli tak się stanie, razem możecie zbudować coś naprawdę pięknego i trwałego.

Taka relacja jest jak most między dwojgiem ludzi – jego budowa wymaga czasu, cierpliwości i wysiłku, ale w ten właśnie sposób powstaje konstrukcja na tyle mocna, że uniesie ciężar całego życia.

Najgłębsza potrzeba serca: relacja z Bogiem

Jednak nawet najpiękniejsze ludzkie więzy – choć tak potrzebne i cenne – mają swoje ograniczenia. Mogą dodać otuchy, mogą podnieść na duchu, ale nie wypełnią do końca tej szczególnej przestrzeni w sercu, którą każdy z nas nosi. To miejsce zarezerwowane jest wyłącznie dla jednej Relacji – tej między człowiekiem a Bogiem.

I to właśnie od tej fundamentalnej relacji zależy wszystko inne. Gdy Bóg jest naprawdę blisko, gdy stoi tuż obok, całe życie układa się inaczej – zmieniają się nawet nasze relacje z ludźmi. To nie oznacza, że znikają wszystkie trudności, ale że obok nas stoi Ktoś, kto nie ma sobie równych. Ktoś, kto nie odejdzie, nawet gdy wszyscy inni zawiodą. Ktoś, kto widzi dalej niż my, zna przyszłość i trzyma w ręku to, czego my sami nie jesteśmy w stanie utrzymać.

Relacje z ludźmi są jak światło lamp – rozświetlają naszą drogę. Ale relacja z Bogiem jest jak słońce – daje nie tylko światło i ciepło, ale przede wszystkim życie. Staje się naszym źródłem istnienia. Żadna lampa nie zastąpi słońca.

Dlatego tak istotne jest, czy Bóg jest naprawdę blisko ciebie. Nie jako abstrakcyjna koncepcja, nie jako teologia czy sucha wiedza, ale jako żywa Obecność, która idzie krok w krok przez życie – Obecność, której jesteśmy w pełni świadomi.

Dlaczego tak często to nie działa?

I tu pojawia się chyba najważniejsze pytanie: dlaczego tak często to nie działa? Czy zdarzyło wam się wypełniać wszystkie religijne obowiązki, a mimo to czuć wewnętrzną pustkę? Wielu ludzi regularnie się modli, czyta Pismo Święte, uczestniczy w nabożeństwach, a jednak brakuje im tego wewnętrznego ognia, który radykalnie przemienia codzienność.

Pytanie „Jak być bliżej Boga?” pojawia się w sercach wielu wierzących. Często jednak pozostaje jedynie pytaniem – nic za nim nie idzie, nic się nie zmienia. W praktyce Bóg, który przecież jest „niedaleko”, który jest „w zasięgu”, nie staje się Bogiem „bliskim”. Trzeba wyraźnie powiedzieć: takie doświadczenie nie jest niczym nowym. Wielu wierzących na przestrzeni dziejów – i myślę, że dziś jest podobnie – zmagało się z tym napięciem między wiedzą o Bogu a prawdziwą bliskością z Nim.

  • Albo nie zbliżamy się do Niego, ponieważ biernie czekamy, że to On wykona pierwszy, drugi i kolejny krok;

  • Albo – jeśli próbujemy to robić – czynimy to na swój własny sposób, a nie sposób Boży.

Droga do autentycznej bliskości z Bogiem wymaga zarówno naszego aktywnego dążenia, jak i poddania się Jego metodom – nie naszym własnym pomysłom. To podwójne wyzwanie stanowi klucz do przejścia od teoretycznej wiedzy o Bogu do żywej, transformującej relacji z Nim.

Mapa do bliskości: aktywne szukanie

W naszych duchowych poszukiwaniach nie jesteśmy skazani na błądzenie po omacku. Bóg w swojej łaskawości nie pozostawia nas bez konkretnych wskazówek – wyraźnie pokazuje, która droga prowadzi bezpośrednio do Niego i w jaki sposób pragnie, abyśmy się do Niego zbliżyli. To tak, jakby wręczył nam mapę z dokładnie zaznaczoną trasą, pozostawiając jedynie decyzję, czy z niej skorzystamy.

Pierwszą i fundamentalną wskazówkę znajdujemy już w naszym podstawowym wersecie, gdzie Bóg nie tylko zachęca do relacji z Sobą, ale precyzyjnie instruuje, jak to uczynić. Czy zwróciliście na to uwagę, bracia i siostry, kiedy odczytywaliśmy te słowa na początku?

Przypomnijmy je sobie raz jeszcze, pozwalając, by wybrzmiały z nową siłą: „A wszystko po to, aby Go ciągle szukali i usiłowali wejść z Nim w bezpośredni kontakt. W rzeczy samej zaś jest On niedaleko od każdego z nas” (Dz.Ap. 17:27).

Apostoł Paweł wyjaśnia tutaj fundamentalną prawdę: Bóg jest „niedaleko” w sensie ogólnym – każdy człowiek, niezależnie od geograficznego czy kulturowego kontekstu, ma potencjalną możliwość Go poznać, oczywiście w ramach Bożego suwerennego działania, gdy Bóg go do siebie pociąga. Jednak Bóg staje się naprawdę „bliski” w wymiarze osobistym i doświadczalnym dopiero wtedy, gdy człowiek zaczyna Go aktywnie szukać. Zwróćmy szczególną uwagę na słowo „usiłuje” – nie chodzi o pobożne życzenia czy sporadyczne westchnienia, ale o świadomy, pełny zaangażowania wysiłek, podejmowany z całych sił.

Ta sama tonalność brzmi w wielu innych fragmentach Pisma Świętego, tworząc spójny i nieprzypadkowy chór Bożych zaproszeń:

  • 5 Mojżeszowa 4:29„Ale jeśli stamtąd będziesz szukał Pana, swego Boga, znajdziesz Go, jeśli będziesz Go szukał całym swoim sercem i całą swoją duszą.” Warunek jest jasny: całkowitość zaangażowania.

  • Psalm 24:3, 6„Któż może wstąpić na górę Pana? I kto stanie na jego świętym miejscu? (…) Oto ludzie, którzy Go szukają, to ci, co Twego oblicza szukają, Boże Jakuba.” Dostęp do Bożej obecności mają ci, którzy Go szukają.

  • 2 Kronik 20:3-4: Postawa króla Jozafata w obliczu zagrożenia jest wymowna: „Jozafat uląkł się, ale zwrócił swoje serce ku szukaniu Pana. I ogłosił post w całej Judei. I Juda zgromadziła się, aby szukać Pana.” W chwili kryzysu król nie szukał przede wszystkim sojuszy wojskowych, lecz Bożego oblicza.

Szukanie, które daje życie

Dlaczego ten akt szukania jest tak kluczowy w procesie przejścia od Boga „niedaleko” do Boga „blisko”? Odpowiedź niesie ze sobą wagę życia i śmierci:

  • Amosa 5:4 ogłasza: „Tak bowiem mówi Pan do domu Izraela: Szukajcie Mnie, a żyć będziecie!”

  • Amosa 5:6 powtarza z naciskiem: „Szukajcie Pana, a żyć będziecie!”

  • List do Hebrajczyków 11:6 precyzuje: „Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu. Kto bowiem przystępuje do Boga, musi uwierzyć, że On istnieje i że nagradza tych, którzy Go szukają.”

Co możemy wyciągnąć z tych natchnionych słów? Przede wszystkim myśl, że „szukanie Boga” nie jest tożsame z gromadzeniem o Nim informacji. To proces wykraczający daleko poza zdobywanie wiedzy teologicznej czy poznawanie szczegółów Jego planu. Można bowiem zgromadzić imponujący zasób wiedzy o Bogu, a mimo to nigdy nie wejść z Nim w autentyczną, żywą relację. To jak studiowanie biografii ukochanej osoby zamiast spotykania się z nią i rozmawiania.

Przypomina to nieco dziecięcą zabawę w chowanego. Należałem do pokolenia, które swoją młodość spędzało na podwórkach, a nie przed monitorami – nie znaliśmy Minecrafta, ale doskonale znaliśmy emocje związane z zabawa w chowanego. Sednem tej zabawy było to, że ktoś się ukrywał, a ja musiałem go odnaleźć. Aby to było możliwe, musiały zaistnieć dwa warunki. Po pierwsze, osoba szukana musiała ukryć się w zasięgu moich poszukiwań. Gdyby mój kolega, zamiast schować się za drzewem w parku, poszedł do swojego domu i tam się ukrył – nigdy bym go nie znalazł, ponieważ znajdowałby się poza moim zasięgiem. Po drugie, musiałem wiedzieć, kogo szukam. Nie interesował mnie przypadkowy przechodzień; szukałem konkretnej osoby, którą znałem. Ta wiedza nie była celem samym w sobie – była narzędziem koniecznym do odnalezienia przyjaciela.

Podobnie jest w relacji z Bogiem. Poznanie Jego charakteru, zrozumienie Jego woli, zgłębienie Jego zasad – to wszystko jest niezwykle ważne. Lecz stanowi środek, a nie cel. Szukamy Boga po to, aby się z Nim spotkać, aby zbudować z Nim trwałą więź, która – jak mówi Amos – staje się źródłem naszego prawdziwego życia.

Odnalezienie Boga, jak się okazuje, nie jest zadaniem przekraczającym nasze siły. On, z jednej strony, zachęca nas do szukania, a z drugiej – tym, którzy zaczynają Go szukać, obiecuje, że pozwoli się im znaleźć. Dlaczego? Ponieważ, jak zapewnia, jest od nich „całkiem niedaleko”.

Księga Jeremiasza 29:13 wyraża to w sposób doskonały: „Będziecie Mnie szukać i znajdziecie Mnie, gdy będziecie Mnie szukać całym swoim sercem.”

Pięć filarów bliskiej relacji z Bogiem

W praktyce zatem budowanie relacji z Bogiem nie wymaga od nas nadludzkich wysiłków ani duchowych akrobacji. On nie zawiesza poprzeczki na nieosiągalnej wysokości, nie zmusza nas do wspinania się na palcach, by ledwie dosięgnąć podnóża Jego tronu. Fundamenty relacji z Nim opierają się na tych samych, uniwersalnych i prostych zasadach, które stosujemy, budując głębokie więzi z drugim człowiekiem.

Zastanówmy się: co jest niezbędne, by zbudować autentyczną relację z drugą osobą?

  1. Musisz jej pragnąć, musi Ci na niej zależeć. Relacja nie rodzi się z obojętności.

  2. Musisz ją szanować. Szacunek jest podstawą każdej trwałej więzi.

  3. Musisz z nią rozmawiać. A rozmowa to nie tylko mówienie, ale i uważne słuchanie.

  4. Musisz się z nią regularnie spotykać. Obecność jest wyrazem zaangażowania.

  5. Musisz być jej wierny. Wierność buduje zaufanie, które jest spoiwem relacji.

Te pięć elementów – świadomie czy nie – musimy spełnić, jeśli chcemy stworzyć głęboką więź z drugim człowiekiem. Ta sama, prosta ludzka logika odnosi się w zdumiewający sposób do sfery duchowej. Te pięć warunków stanowi również klucz do budowania lub pogłębiania relacji z Bogiem.

Przyjrzyjmy się zatem wspólnie tym punktom, przenosząc je na grunt naszej relacji z Bogiem.

1. Pierwsza miłość: fundament, od którego wszystko się zaczyna

Jeśli pragniesz, by Bóg był naprawdę blisko, musi Ci na Nim zależeć. To punkt wyjścia, od którego wszystko się zaczyna. Sam Bóg wyraźnie określa to oczekiwanie, gdy wzywa nas, byśmy szukali Go „całym sercem”„usilnie”. W ten sposób pokazujemy, jak bardzo zależy nam na Nim i na relacji z Nim. Bóg nie zgadza się być jednym z wielu elementów naszej duchowości; rezerwuje dla siebie prawo do całego naszego serca. Pragnie być w naszym życiu Najważniejszy.

W praktyce oznacza to, że jeśli w naszym sercu rezydują inne „bożki” – czy to pieniądze, kariera, własne ego, rozrywka, czy opinia innych ludzi – nasza relacja z Bogiem zawsze będzie płytka, chwiejna i nietrwała. Albo w ogóle nie zaistnieje, bo nie szukamy Go całym sercem, lecz jedynie jego fragmentem.

Aby zilustrować tę zasadę, spójrzmy na ludzkie relacje. Gdy dziewczyna spodoba się chłopakowi, w jego sercu rodzi się wyjątkowe uczucie. To właśnie moment, w którym zaczyna mu na niej zależeć. Jego serce jest przy niej na sto procent; nie stara się o jej uwagę „przy okazji” czy „jak znajdzie wolny czas”. Ona staje się najważniejsza, dlatego chłopak aktywnie szuka okazji, by nawiązać kontakt i zbudować wyjątkową więź. Wszystko zaczyna się od serca, od uczucia miłości, sympatii lub podziwu. To ono inicjuje cały proces i demonstruje, że nam zależy.

Podobnie opisuje to Słowo Boże, nazywając to inicjującym uczuciem „pierwszą miłością”. Człowiek, którego Bóg pociągnął, nie może przestać o Nim myśleć. Psalmista wyraża to dosadnie: „Jak jeleń pragnie wody ze strumieni, tak dusza moja pragnie Ciebie, Boże” (Psalm 42:2). To właśnie ta pierwsza miłość nadaje sens i kierunek wszystkim późniejszym działaniom.

Co się jednak dzieje, gdy ta iskra gaśnie? Odpowiedź jest bolesna, ale prawdziwa: jeśli pierwsza miłość wygasa, gasi wszystko, co z niej wyniknęło. Apostoł Jan, pisząc do zboru w Efezie, dotyka właśnie tej smutnej rzeczywistości: „Mam przeciw tobie to, że porzuciłeś pierwszą swoją miłość”. Inne tłumaczenie oddaje to jeszcze dobitniej: „nie miłujesz Mnie już tak jak dawniej”. Na początku był zachwyt, entuzjazm, emocje, obietnice i plany. Z czasem okazało się, że uczucie, które miało trwać wiecznie, po prostu zgasło.

Co zrobić w takiej sytuacji? Należy zadbać o to, by ogień nie wygasł. To oczywiste, że jeśli do ogniska nie dokładasz drewna, po pewnym czasie samo zgaśnie. Pytanie brzmi: gdy masz wolną chwilę, co wybierasz? Spotkanie z Bogiem, które roznieci płomień pierwszej miłości, czy kolejne bezmyślne przeglądanie Internetu? Gdy nadarza się okazja, by spotkać sympatię, przyjaciela czy bratnią duszę, czy powiesz: „Nie mam czasu, bo surfuję po internecie”? Brzmi absurdalnie. A jednak, czy nie zdarza nam się mówić tak Bogu? Czy potrafimy powiedzieć: „Panie, to Ty jesteś moim wyborem ponad wszystko – ponad rozrywkę, ponad chwilowe, bezwartościowe przyjemności, ponad to, co krzykliwie oferuje mi ten świat”?

Pytanie o pierwszą miłość znajduje odpowiedź w bardzo prostej obserwacji: jak spędzamy swój wolny czas. To, co robisz, gdy nikt niczego od ciebie nie wymaga, gdy nie gonią cię terminy, wskazuje na to, co naprawdę kochasz i co jest dla ciebie ważne. Relacja z Bogiem nie jest dodatkiem do życia – jest jego sensem i istotą.

2. Szacunek, który nosi imię: Bojaźń Pańska

Drugim filarem jest szacunek. Bez niego każda ludzka relacja degeneruje się w instrumentalne używanie drugiego człowieka. W relacji z Bogiem ten szacunek ma swoją specyficzną nazwę – bojaźń Boża.

Zobaczmy, jak wysoko Bóg wynosi właściwą postawę szacunku w kontekście relacji z sobą:

  • ” Ps 25:14: „Ci, którzy boją się Pana, mogą liczyć na Jego przyjaźń, On ich uczyni częścią swojego przymierza.”

  • Ps 33:18: „Oto oko Pana jest nad tymi, którzy się go boją,

Wynika z tego jasno, że Bóg nie jest naszym „kolegą” ani „świętym Mikołajem”. W relację z Nim nie wchodzi się lekkomyślnie, z nonszalancją i nadmierną pewnością siebie. Postawa „luz, spoko, wchodzę w to” jest tu całkowicie nie na miejscu.

Przypomnijmy sobie reakcję Apostoła Piotra, gdy Jezus stanął na jego drodze. To nie był entuzjastyczny okrzyk: „Wow, super, że jesteś!”. Piotr był zdruzgotany: „Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny” (Łk 5:8). W tych słowach ukryta jest właściwa bojaźń, płynąca z dwojakiej świadomości.

  • Po pierwsze, z świadomości tego, kim my jesteśmy – że jesteśmy grzesznikami, ludźmi pustymi, którzy nie mają niczego, co mogliby Bogu wartościowego zaoferować.

  • Po drugie, z świadomości tego, kim jest Bóg – że to Władca całego wszechświata, istota święta, wszechpotężna, pełna dobroci i absolutnie sprawiedliwa.

Gdy te dwie świadomości spotykają się – nasza grzeszność i Jego chwała – rodzi się właściwy fundament relacji. Dopiero wtedy naprawdę widzimy, jak niepojętą łaskę okazuje nam Bóg, pochylając się nad naszym życiem. To wydarzenie donioślejsze niż spotkanie z najpotężniejszym władcą czy najsławniejszym artystą. Dlatego podchodzimy do niego nie byle jak, ale z najwyższą starannością, jak do skarbu, którego nie chcemy utracić przez własną lekkomyślność.

Księga Izajasza 66:2 potwierdza tę postawę: „Lecz Ja patrzę na tego, który jest pokorny i skruszonego ducha, i który z drżeniem odnosi się do mojego słowa”„Skruszony duchem” to ten, który jest świadom, jak bardzo odstaje od Bożej świętości. A „drżenie” wobec Jego słowa to właśnie ów szacunek i powaga, z jaką traktujemy to, co Bóg mówi.

3. Słuchanie, które prowadzi do zażyłości

Aby zbudować z kimś relację, musisz go słuchać. Rozmowa z Bogiem to w pierwszej kolejności słuchanie tego, co On chce nam powiedzieć. A zatem, kluczowa jest bardzo dobra, systematyczna znajomość Jego Słowa – regularne czytanie Biblii, która jest podstawowym sposobem aby Go poznać.

Wielu chrześcijan po prostu nie zna Biblii, ponieważ jej nie czyta. Tym samym pozbawiają się głównego źródła siły dla swojego życia duchowego. Podczas czterdziestoletniej wędrówki po pustyni Bóg dał Izraelitom mannę. Jest ona symbolem Słowa Bożego – pokarmu, który Bóg daje nam, byśmy mieli siłę na pustyni życia, byśmy mogli stawić czoła wrogom i nieść pomoc innym.

Słowo Boże nie jest więc ozdobnym rekwizytem w naszym domu, kolejną książką na półce. Jest pokarmem. Pokarmem, który musi być przez nas codziennie spożywany i przyswajany. Nie chodzi o odhaczenie planu: „wczoraj przeczytałem pięć rozdziałów”. Pytanie brzmi: Czy się tymi rozdziałami nasyciłeś? Czy zobaczyłeś siebie i swoje życie w nowym świetle? Czy zaspokoiłeś duchowy głód? Czy treść Biblii przybliżyła cię do jej Autora?

Biblia to głos Boga, którym On do nas mówi. Czy więc słyszysz ten głos? Czy wychwytujesz, że właśnie w danej historii, w konkretnym wersecie, Bóg zwraca się do ciebie? I czy to słyszenie skłania cię do odpowiedzi, do rozmowy z Nim?

Jeśli tak się nie dzieje, przypomina to posiadanie książki kucharskiej. Możesz ją mieć w centralnym miejscu domu, intensywnie studiować, znać ulubione przepisy na pamięć i być przekonanym, że dania z niej smakują wybornie. Możesz nawet dyskutować o nich z innymi. Lecz co z tego, jeśli nigdy żadnej z tych potraw nie spożyłeś?

Nie dziwmy się zatem, że czujemy się słabi, sfrustrowani, że nie radzimy sobie z własnymi słabościami, problemami, lękiem czy zazdrością. Jeśli Słowo Boże nie przedostanie się do naszego serca, do naszego duchowego organizmu, z każdym dniem będziemy słabnąć, usychać i obumierać, bo nie karmimy duchowego człowieka.

4. Modlitwa: rozmowa, która zbliża

W budowaniu relacji z Bogiem kluczowe jest nie tylko słuchanie tego, co On do nas mówi, ale również mówienie do Niego – czyli modlitwa. Jednak modlitwa to nie sucha lista próśb ani dyktowanie Bogu, co powinien zrobić w danej sprawie. Jak wskazuje nasz Pan w Ewangelii Mateusza 6:6, modlitwa to sekretne, zaciszne miejsce„gdy się modlisz, wejdź do swego pokoju, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu”.

Modlitwa jest zatem jak prywatny pokój, w którym spotykają się dwie osoby – ty i Bóg. Zamykasz drzwi, by być tylko z Nim. I nagle odkrywasz, że w tej przestrzeni możesz mówić wszystko, możesz przynieść Bogu wszystko, co cię obciąża, wszystko, czego się boisz. Możesz Mu powierzyć swoje wątpliwości – te, o których nie odważasz się powiedzieć żadnemu człowiekowi, nawet najbliższemu. Możesz położyć przed Nim swoje niepewności, niejasności i sprawy, których sam nie rozumiesz.

W tym pokoju dzieje się jednak coś więcej niż tylko wyznanie – zaczyna się konfrontacja z samym sobą. Światło Bożej obecności oświetla zakamarki twojego serca, które dotąd pozostawały w cieniu. Zaczynasz widzieć prawdę o sobie: swoje ograniczenia, błędy w osądach, kruchość tego, co uważałeś za swoją siłę. W Bożej obecności możesz wreszcie być autentyczny. Stajesz twarzą w twarz z Panem i, świadomy tego, kim jesteś, wyznajesz: „Panie, nie rozumiem, nie radzę sobie, nie kontroluję swojego życia. Ale Ty, Panie, masz kontrolę. To Ty liczysz moje dni. To Ty podtrzymujesz mój oddech. To Ty kierujesz ścieżkami, których często nie pojmuję – dlatego potrzebuję Ciebie”.

Bóg nie tylko słucha – On odpowiada. Czyni to, gdy pozwalasz, by Pismo Święte przenikało twój umysł i napełniało serce. Mówi do ciebie przez ludzi, którzy stają na twojej drodze. Jego słowa nie zawsze są łatwe, ale zawsze są potrzebne.

5. Spotkania w społeczności: gdzie Bóg przebywa

Kolejnym krokiem w budowaniu relacji jest regularne spotykanie się. Aby zbudować więź z Bogiem, musisz się z Nim spotykać. Gdzie? W wielu miejscach, ale jedno z nich nasz Pan wskazuje szczególnie: „gdzie są dwaj lub trzej zgromadzeni w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18:20).

Dawniej uczestnictwo w społeczności wierzących wymagało fizycznego wysiłku – podróży niezależnie od pogody. Dziś, jak pokazała pandemia, gdy fizyczna obecność jest utrudniona, możemy łączyć się wirtualnie. Bóg zaprasza cię na spotkanie z Sobą właśnie w społeczności braci i sióstr. Pytanie brzmi: czy ty również tego pragniesz? To miejsce owocnego spotkania z Bogiem, gdzie możemy wzajemnie dzielić się tym, co nas do Pana zbliża, i gdzie Bóg do nas mówi, dając cenne duchowe lekcje. Idąc do społeczności, pamiętajmy: oprócz braci i sióstr, czeka tam na nas jeszcze jedna osoba – ta najważniejsza w naszym życiu.

Pokonywanie duchowych odległości

Aby sprawić, żeby Bóg, który jest „niedaleko” stał się Bogiem, który jest „blisko”, musimy pokonać pięć kluczowych odległości:

  • Odległość w sercu – jak blisko w twoim sercu jest Bóg? Jak bardzo pragniesz Jego bliskości?

  • Odległość kolan od podłogi – przez postawę modlitwy wyrażasz szacunek i bojaźń Pańską.

  • Odległość od Pisma Świętego – czy Słowo Boże jest w zasięgu twojej ręki? Czy jest tobie bliskie?

  • Odległość do zacisznego pokoju – czy znajdujesz czas i przestrzeń na szczerą rozmowę z Bogiem?

  • Odległość od Zboru – czy podejmujesz wysiłek, by spotykać się z Bogiem w społeczności wierzących?

Pokonując te dystanse, zmniejszasz przestrzeń między tobą a Bogiem. Zbliżasz się do Niego.

Apostoł Jakub wyraża tę piękną zasadę: „Zbliżcie się do Boga, a zbliży się do was” (Jak 4:8). Zwróćmy uwagę: Apostoł nie mówi „dryfuj w stronę Boga”, ale „zbliż się” – zachęca do świadomego, celowego działania. Dryfowanie to bierne poddawanie się prądom życia; zbliżanie to aktywna żegluga z wyraźnie obranym kursem. Musimy przejść od dryfowania do zbliżania – od postawy „jakoś to będzie” do świadomego dążenia do celu.

Ten fragment ukazuje również Bożą zasadę wzajemności, obecną w Piśmie: jakim sądem sądzisz, takim osądzonym będziesz; w jakiej mierze przebaczasz, w takiej dostąpisz przebaczenia. Podobnie jest ze zbliżaniem się do Boga: gdy czynisz krok w Jego stronę, On odpowiada krokiem w twoją. Im bardziej się do Niego zbliżasz, tym bardziej On zbliża się do ciebie. To dobra nowina – nie musimy pokonywać całej dystansu sami. Bóg, jak dobry przyjaciel, spotyka się z nami w połowie drogi.

Niestety, zasada działa również w odwrotnym kierunku: jeśli oddalasz się od Boga, On również się oddala.

6. Wierność: gdy relacja jest wystawiana na próbę

Ostatnim filarem jest wierność. Każda relacja prędzej czy później przechodzi próbę. Wierność umacnia więź; niewierność – osłabia lub niszczy.

Jako grzeszni ludzie nie jesteśmy zdolni do absolutnej wierności Bogu. Możemy jedynie starać się być wierni na miarę naszych możliwości. Upadki są nieuniknione. Gdy są mimowolne, wynikające ze słabości, nie stanowią największego problemu – Bóg, pamiętając, że jesteśmy prochem, postrzega je przez prymat słabości, a nie niewierności.

Problem pojawia się, gdy upadki wynikają z naszych zaniedbań i świadomych wyborów. Najlepszym przykładem są tu pierwsi rodzice – Adam i Ewa, którzy cieszyli się doskonałą relacją z Bogiem, aż do momentu, gdy stanęli pod drzewem, którego owocu mieli nie jeść.

Następuje radykalna zmiana: uświadamiają sobie nagość, wstyd, poczucie winy. Co szczególne – gdy dotąd mieli doskonałą więź z Bogiem, teraz ukrywają się przed Nim i zaczynają się Go bać.

Grzech oddala nas od Boga. Jednak nawet wtedy Bóg nie pozostawia nas samych. W tej historii padają pierwsze pytania w Biblii: „Gdzie jesteś?” (1 Mojż. 3:9). Czy Bóg pyta, bo nie wie? Nie – pyta, by Adam uświadomił sobie swoje położenie.

Czy my, grzeszni ludzie, znamy ten stan ukrywania się przed Bogiem? Znamy aż nadto. Pytanie „Gdzie jesteś?” Bóg kieruje również do każdego z nas. Nie dlatego, że nie wie, ale dlatego, że my często nie wiemy lub nie chcemy wiedzieć. Chce nam uświadomić: zastanów się nad sobą, zobacz co robisz, jak znalazłeś się w tym miejscu, gdzie są twoje myśli i twoje serce.

Jeśli znalazłeś się w sytuacji podobnej do naszych prarodziców, nie postępuj tak jak oni – nie szukaj „figowych liści”, nie ukrywaj się w „zaroślach”. To daje tylko złudzenie bezpieczeństwa. Zamiast tego, sięgnij do Słowa Bożego i usłysz głos Boga, który pyta: „Gdzie jesteś?” Dlaczego tu jestem? Dlaczego wciąż w tym trwam?

Naszym największym problemem nie są upadki i grzechy – choć stanowią poważny problem. Największym problemem jest brak żywej relacji z Tym, od którego zależy całe nasze życie. Bez bliskości z Bogiem każdy grzech, problem i słabość staje się ciężarem nie do uniesienia.

Gdzie jesteś? Ostatnie wezwanie

Kochani bracia i siostry, pytanie do każdego z nas: gdzie w tym wszystkim jesteś? Bóg uczynił wszystko, by otworzyć ci drogę do relacji z Sobą. Zapłacił najwyższą cenę, byś mógł z Nim przebywać. Pytanie: czy ty również czynisz wszystko, co w twojej mocy?

Jeśli zależy ci na Nim, szukaj Go usilnie, całym sercem, aż Go naprawdę znajdziesz. Uczyń wszystko, by Bóg, który jest „niedaleko” stał się w twoim życiu Bogiem, który jest „blisko” – codziennym towarzyszem, obrońcą i przyjacielem. Wtedy będziesz mógł wyznać jak Dawid: „Stawiam Pana zawsze przed sobą, jest po mojej prawicy, przeto się nie zachwieję” (Ps 16:8). Gdy świat będzie wskazywał ci miejsca rzekomego szczęścia, odpowiesz: „Lecz moim szczęściem jest być blisko Boga. W Panu, Bogu, położyłem swą ufność” (Ps 73:28).

Lekarstwem na wszystko i sensem naszego życia są głębokie relacje z Panem – budowane przez Jego Słowo, modlitwę i autentyczną zażyłość. To miłość, która rozgrzewa serca i która nigdy nie powinna zgasnąć.

Przed nami trudne czasy. Ucisk, który zniszczy obecny porządek, przyniesie doświadczenia przekraczające ludzkie siły. Choćbyśmy mieli utracić wszystko, jednej rzeczy nikt nam nie odbierze – bliskiej więzi ze Stwórcą i Panem. Jak trzej młodzieńcy w ognistym piecu, ta relacja będzie naszym kołem ratunkowym, twierdzą, obroną i ratunkiem. Tylko dzięki niej będziemy zdolni przetrwać.

Jak powiedział Charles Spurgeon: „Jak pewne jest to, że Bóg dozwala na ognisty piec w życiu swoich dzieci, tak pewne jest, że będzie tam razem z nimi”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *