Zdobywcy miast

Wybraźmy sobie, że nasz chrześcijański charakter to miasto. Są tu różne domy czyli zalety, które chcemy budować. Są też żołnierze, którzy bronią miasta. Mogą to być nasze dobre myśli. A ten mur otaczający miasto to panowanie nad sobą czyli samokontrola. (autor obrazu: Alex Levin)

Drodzy Bracia! Drogie Siostry! Nasz temat na dziś to „Zdobywcy miast”. Pozwólcie, że zacznę od słów, którymi rozpoczyna się artykuł pt. „Żywopłoty”. Sztandar Biblijny nr 150, s.57. „Wszystko jest sprawą perspektywy. A [perspektywy] są dwie: nasza i Boga. Ta pierwsza jest łatwa do zrozumienia – jest w nas, rodzimy się z nią. Trudno ją także zmienić. Jeszcze trudniej jest uzyskać tę drugą – Boską perspektywę.”

Pomyślmy dziś o naszym życiu z tych dwóch perspektyw – naszej ludzkiej i tej Bożej.

Każde z nas jako dziecko miało różne marzenia. Może niektórzy chcieli być wodzami, którzy toczą wielkie bitwy. Może super-bohaterami, którzy mają wielkie moce. Mocarzami, którzy pokonują zło i stają w obronie słabych. Może lekarzami, strażakami. Z czasem dorastamy i widzimy, że wiele z marzeń oddala się.

NAGRANIE AUDIO WYKŁADU:

Życie czasami jawi się szare. A życie chrześcijańskie może się wydawać podwójnie szare. Słowo Boże radzi nam aby nie szukać dla siebie wielkich rzeczy (Jer. 45:5). Wystarczy przeczytać kilka wersetów z Listów apostoła Pawła, by ujrzeć dosyć trudne i mało ekscytujące życie. Jeśli patrzymy na to ludzkim okiem. Zobaczmy na List do Efezjan, od początku 4 rozdziału. Jak apostoł widział życie naśladowcy Jezusa? „Znoście jedni drugich – z wszelką pokorą, łagodnością i cierpliwością” (4:2) Rozpoznawajcie błędną doktrynę i wzrastajcie w dojrzałości (4:15) Zewleczcie z siebie starego człowieka wraz z jego poprzednim postępowaniem i żądzami (4:22) Przestańcie kraść i ciężko pracujcie, aby się dzielić z tymi, którzy są w potrzebie (4:28), „mówcie tylko prawdę i tylko budujące rzeczy” (4:29-31) „Bądźcie uprzejmi względem siebie i przebaczajcie sobie” (4:32) „Nie bądźcie rozwiąźli seksualnie” (5:3), „Rozmawiajcie ze sobą poprzez pieśni i psalmy duchowe” (5:19), „Zawsze bądźcie wdzięczni” (5:20), „Żony – bądźcie uległe mężom” (5:22), „Mężowie – kochajcie żony” (5:25), „Dzieci – bądźcie posłuszne rodzicom” (6:1), „Ojcowie – wychowujcie swoje dzieci w łagodności i w wierze” (6:4) „Ciężko i uczciwie pracujcie dla tych, którzy są waszymi pracodawcami” (6:6) Módlcie się w każdym czasie (6:18)

Po ludzku widząc tylko to niektórzy się zniechęcają. Nie widzą sensu takiego życia. Chcieliby czegoś więcej. Jakiejś przygody, życia na maxa, na 100%. I tak, wielu ostyga w życiu duchowym, jeśli nawet na początku mieli chęci w tym kierunku. Niektórzy stają się zimni i ruszają swoją drogą, daleko od Boga. Większość staje się wierzącymi „tylko z nazwy”. Ich modlitwy stygną, zaangażowanie słabnie, zdrowe życie rodzinne nie istnieje, badanie i głoszenie Słowa Bożego nie istnieje. Ludzka wizja przygniata do ziemi.

„Włóżcie na siebie pełną zbroję Bożą!” (Efezjan 6:10-18)

Jest jednak ta druga wizja. Boskie spojrzenie na wszystko co powyżej czytaliśmy z Listu do Efezjan. Boskie myśli na ten temat znajdujemy w Przyp. Salomona 16:32 – „Lepszy jest nieskory do gniewu niż mocarz, a kto panuje nad swym duchem, jest lepszy niż ten, kto zdobywa miasto.”; [BW:] „Więcej wart jest cierpliwy niż bohater, a ten, kto opanowuje siebie samego, więcej znaczy niż zdobywca miasta.”

To więcej niż tylko porównanie. Cały Nowy Testament przepełniony jest nawiązaniami do duchowej walki. Czytamy by założyć pełną zbroję Bożą, mieć przy sobie tarczę wiary i miecz ducha świętego czyli słowo Boże. Mamy nosić pancerz sprawiedliwości. Nasza walka jest duchowa, zdobywamy duchowe twierdze.

Ta walka jest trudniejsza i wymaga większej siły i lepszej strategii niż największe podboje w historii wojennej. To co z ludzkiego punktu widzenia to czasem szare monotonne życie, to tak naprawdę święta wojna, którą prowadzimy, a nasze umysły i serca to pola bitew. Umysł i serce każdego z nas to miasto, o które toczy się wojna.

W tej wojnie po jednej stronie jest Szatan (jako wódz) i jego komendanci – ciało i świat. Żołnierze to różne myśli, zamiary, słowa i czyny, podzielone na różne oddziały. Można je różnie podzielić, ale ogólnie istnieją cztery sztandary, pod którymi zbierają się złe myśli. Pierwszy to BŁĄD, drugi – GRZECH, trzeci to nasza własna osoba lub SAMOLUBSTWO, a czwarty to ŚWIATOWOŚĆ. To potężna armia.

Po drugiej stronie wodzem jest Chrystus, a jego komendanci to duch święty i Słowo Boże. To oni mają prowadzić Boże myśli w nas. I tak, jak Bóg ma cztery główne cechy charakteru, tak te Boskie myśli występują pod różnymi sztandarami takimi jak MĄDROŚĆ, SPRAWIEDLIWOŚĆ, MIŁOŚĆ i MOC. Możemy sobie nawet wyobrazić orła na sztandarze mądrości, cielca na sztandarze sprawiedliwości, ludzką twarz na sztandarze miłości i lwa na sztandarze mocy. To potężniejsza armia (z powodu wodza)

Gdy Izrael podbijał Kanaan wodzem był Jozue, a naszym wodzem jest Jezus. W rzeczywistości jest to jedno imię hebrajskie „Jehoszua” lub „Jeszua”, co znaczy „Jahwe jest wybawieniem”. Nasz Jozue albo Jezus, to wielki wódz. I dlatego w każdej walce życia pamiętajmy, że Jezus jest po naszej stronie.

Musimy uważać, żeby przez ducha świętego i Słowo Boże poddawać nasze myśli pod dowództwo Jezusa, bo tylko wtedy zwyciężymy. Jak czytamy w opisie jednej z bitew Izraela „Przez wiarę upadły mury Jerycha”. Usprawiedliwienie z wiary, które pokrywa nasze braki, sprawia, że Chrystus staje przed nami i przykrywa je w oczach Boga. BÓG NIE PRZYJĄŁ NAS JEDNAK W NIECZYSTYM STANIE PO TO, BYŚMY W TAKIM STANIE POZOSTAWALI, LECZ PO TO BYŚMY SIĘ Z TEGO STANU PODNIEŚLI. JEST TO DUCHOWY PODBÓJ.

Gdyby przyrównać to do podboju Jerycha to wiara rozbija mury tego miasta, ale mieszkańcy miasta nadal żyją. A każdy żywy mieszkaniec Jerycha oznacza jakiś żywy wpływ lub myśl szatana, świata i „starego człowieka”. Te myśli nie zginęły, gdy uwierzyliśmy i nie zginęły, gdy podjęliśmy decyzję poświęcenia. Nasze grzeszne, błędne lub tylko samolubne pragnienia ciągle tu są. I dlatego św. Paweł w L. do Kolosan 3:5 stwierdza bardzo mocno: „Umartwiajcie [czyli: zabijajcie] to, co jest w was przyziemnego”. Wymienia tam później: nieczystość, złą pożądliwość, łakomstwo i chciwość.

To jest niestety najtrudniejsze. Pewien rabin z XIX wieku, Izrael Salanter, powiedział: „Trudniej jest zmienić jedną cechę swojego charakteru niż przestudiować cały Talmud”

Trzeba przyznać, że rabin Salanter wyraził prawdziwą myśl. To wielka wojna, która dzieli się na dwie części. Obalanie miast przeciwnika (czyli pozbywanie się zła) oraz budowa i odbudowa własnych miast (czyli uczenie się dobrych, Bożych myśli, wzmacnianie ich i układanie ich między sobą czyli harmonizowanie tego co ważne, a co ważniejsze). W tej walce jesteśmy o tyle silni, o ile trzymamy się naszego wodza – Jezusa i jego komendantów: Słowa Bożego i Ducha Świętego.

Tę walkę o miasto naszej duszy opisują też Przyp. Salomona 25:28. „Mąż, który nie ma mocy nad swoim duchem, jest jak miasto rozwalone bez muru.” BW: „Człowiek nieopanowany jest jak miasto z rozwalonym murem.” Duch w tym wersecie to nasze usposobienie czyli umysł i serce, nasz charakter.

Można budować piękne domy wewnątrz miasta, ładnie je ozdobić, ale jak w starożytności miasto bez muru jest rozwalone i praktycznie nie ma znaczenia, tak w duchowej walce charakter bez opanowania czyli samokontroli nie ma większego znaczenia. Bez samokontroli jest to jak budowanie na piasku lub jak domek z kart. Wystarczy lekki powiew wiatru (jakieś doświadczenie lub zbieg okoliczności) i cała budowla upada. Można mieć dużo dobrych chęci, ale te chęci trzeba umacniać. W jednym z wykładów brat Łotysz przedstawił to tak:

„Pytamy: jak zdobyć mocny charakter? Rano wstajemy, szczęśliwi, modlimy się, mówimy: dziś będę 2 godziny badał prawdę. Ale poprzednio żeśmy nie praktykowali tylko od razu dajemy sobie tak wysoką stawkę. Diabeł mówi: ‘zobaczysz co to wyjdzie’. [Taki człowiek] siada za stół, rozstawia literaturę, a po paru minutach smacznie zasnął. Śpi na siedząco, budzi się i mówi: boli mnie głowa i idę spać. Ale w łóżku przewraca się, nie może spać – bo niewygodnie. (Dziwne, na siedząco wygodnie, a teraz niewygodnie) [Szatan i ciało triumfują] nie będziesz czytał, nie będziesz badał, będziesz spał. Ale co teraz ten chrześcijanin by zrobił gdyby miał siłę woli – samokontrolę. Spałem? To teraz będę czytał na stojąco. Nie pomaga? To pod prysznic [ciało] – zimnej wody, wykąpię cię i wrócisz tu, i będziesz czytać. I ciało mówi: O, to nie przelewki! Mówi: pozwól mi na siedząco, to już nie będę spać. Trzeba zdyscyplinować ciało, a nie, że to ono rządzi naszym duchem. Ono ma być sługą prawdy. Ale nie od razu takie stawki, że 2 godziny. Na początek 15 minut. 15 minut to nie tak dużo, zmobilizujesz się, a jutro zwiększysz stawkę do 20 i tak dalej, a później dalej i dalej, aż dojdziesz do tych 2 godzin. I tak jak z głodem cielesnym tak będzie z głodem duchowym. Ciało nie pójdzie jeszcze spać, bo duch jest głodny, bo jeszcze nie karmił się Słowem Bożym.”

List do Rzymian 12:1 (fragment): „Stawiajcie ciała wasze ofiarą żywą.”; to oznacza walkę, bo ciało nie chce być ofiarowane.

To tylko taki przykład, ale pokazuje, że poświęcone życie to nie szare dni, ale poważne zmagania. Apostoł Paweł przyrównuje te zmagania do treningu sportowca i do zawodów. 1 Kor. 9:25 – „Każdy, kto staje do zapasów, wszystkiego sobie odmawia; oni, aby zdobyć przemijającą nagrodę, my zaś nieprzemijającą. Ja przeto biegnę nie jakby na oślep; walczę nie tak, jakbym zadawał ciosy w próżnię, lecz poskramiam moje ciało i biorę je w niewolę, abym innym głosząc naukę, sam przypadkiem nie został uznany za niezdatnego.” (BG: „abym sam nie był odrzucony”)

Nasza wola to energia w umyśle, która rodzi się z informacji, które wpuszczamy. Możemy mieć złe źródło informacji: diabeł, upadli aniołowie, grzeszny światło, internet, telewizja, grzeszne ciało (często sobie sami wybieramy, że to nie aż takie duże zło, więc to sobie zobaczę, bo to ciekawe itd.). Ale możemy mieć dobre źródło: Bóg, Chrystus, dobrzy aniołowie, prawda, bracia, nasz nowy duch (ale to się nie podoba ciału). Każda informacja w umyśle rodzi pewną energię, jakieś chcenie. W przypadku dobrych informacji chcenie to jednak za mało, bo ciało jest upadłe i słabe. Wielu ludzi chce być lepszymi, ale twierdzi, że ma słabą wolę, bo chcą być dobrzy, ale nie potrafią. Chcemy dużo dobrego zrobić, ale jeśli nie mamy samokontroli to i tak nic nie zrobimy. To stan miasta bez murów. Mocna wola to taka, która do chcenia dodaje decyzję, postanowienie, a potem tę decyzję spełnia aż do końca.

Aby jednak przyjąć postanowienie i potem je spełnić trzeba MOCY CHARAKTERU czyli w sumie dwóch zalet: samokontroli i cierpliwości. Samokontrola ma coś wspólnego ze stanowczością, która mówi, że biorę się za coś i zaczyna działać. Cierpliwość kojarzy się ze stałością, ona mówi: jak już zacząłeś, to rób, nieważne, że są jakieś problemy, idę naprzód mimo tego. To jak w samochodzie: czasem napęd na dwa koła wystarczy, ale czasem przydałby się napęd na cztery koła – kiedy teren jest trudny. Apostoł Piotr podkreśla znaczenie tych dwóch zalet w swoim dodawaniu (czyli matematyce Piotrowej) z 2 Listu Piotra 1:5-7 – „Dlatego też wkładając całą gorliwość, dodajcie do wiary waszej cnotę [lub męstwo – element nadziei], do cnoty poznanie [wiedzę], do poznania powściągliwość [czyli samokontrolę], a do powściągliwości – cierpliwość…..” (I dalej dopiero: do cierpliwość – braterską miłość, a do miłości braterskiej – łaskę czyli najwyższy rodzaj miłości – agape)

Jak widać nie ma dalszego rozwoju charakteru bez samokontroli i cierpliwości, ponieważ te dwie zalety kierują i wzmacniają rozwój każdej innej zalety. W normalnym trybie, kiedy wszystko idzie spokojnie, samokontrola powinna panować nad naszym sercem i umysłem. Samokontrola ma ważne miejsce w charakterze, bo w zwykłe dni mobilizuje nas do dobrych działań (jak sama nazwa mówi: kontroluje inne nasze cechy charakteru, sprawdza i wymusza na nich dobre działania). Z punktu widzenia muru miasta samokontrola blokuje też zewnętrzne wpływy (pozwala czynić dobro mimo drobnych przeciwności). Ale czasami pojawiają się większe przeszkody i mocniejsi przeciwnicy. Nasilają się nasze słabości i słabości drugich, spotykają nas przykre doświadczenia, cierpienia ze strony świata, szatana i ciała, czasem nawet ze strony braci. Wtedy potrzebna jest cierpliwość. Cierpliwość czyli radosne i niezachwiane postępowanie w dobrym kierunku pomimo silnych przeszkód. „Uznani za odstępców, a jednak wierni… Uznani za bojaźliwych a jednak odważni… Uznani za upartych, a jednak cisi…”  Wtedy na pewno potrzebujemy cierpliwości. (Ale też np. kiedy stale i stale atakują nas nasze wady, kiedy pojawiają się mocne pokusy itd.)

W 2 Księdze Kronik 32:5 opisane mamy, że najlepszy król w historii Judy – Ezechiasz – poza licznymi swoimi sukcesami: „nabrawszy odwagi, naprawił wszystkie zburzone mury, wzniósł na nich wieże, a na zewnątrz drugi mur”. Jeden mur to za mało, matematyka Piotra, „dodajcie do samokontroli – cierpliwość”. Architektura Ezechiasza: Samokontrola to pierwszy, a cierpliwość to drugi mur charakteru ucznia Jezusa.

Budowa tych murów to dodawanie cegły do cegły. Każdego dnia gdy idziemy według dobrego planu, umacniamy mur. Małe sprawy jak wstanie o określonej godzinie rano;  udanie się na czas do miejsca, do którego zaplanowaliśmy pójść; trzymanie się określonej zdrowej dla nas diety. Wszystko to umacnia naszą wolę, budujemy w ten sposób potężny mur samokontroli. Nie powinniśmy jednak narzucać sobie nierealnych planów, których potem nie wykonamy, bo to sprawi tylko zniechęcenie i przerwę w naszym rozwoju; smutek, że znowu i znowu się nie udało. Z drugiej strony nie powinniśmy rezygnować z podejmowania planów i wyzwań. Richard Simpson napisał kiedyś taki krótki wierszyk: „Nasz Tom to niezdecydowany i bardzo słaby jest chłopczyna, / więc, żeby nie popełnić błędu, nigdy niczego nie zaczyna.” („O człowieku słabej woli”, tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)

Pewien brat wspominał jak przed wielu laty odwiedził zakład, w którym opiekowano się ludźmi niepełnosprawnymi, niedorozwiniętymi fizycznie i umysłowo. Spotkał tam m.in. 40-letniego mężczyznę o rozmiarach, a częściowo wyglądzie 2-letniego dziecka. Mężczyzna ten nie rozwijał się fizycznie. Na pewno jest to tragedia dla rodziców, gdy ich dziecko nie rośnie. Pomyślmy o rodzicach, którzy cieszą się z pierwszych słów dziecka, ale z jakichś przyczyn dziecko to zostaje tylko na tych pojedynczych słowach, gdy inne dzieci w jego wieku mówią już pełnymi zdaniami. Jak z każdym miesiącem i rokiem narasta niepokój „co dalej”. Dosyć rzadko spotykamy ludzi, którzy nie rozwijają się fizycznie. Częstszy i także smutny stan to brak rozwoju duchowego u ludzi wierzących, mimo że mijają kolejne lata. Dla dziecka Bożego takie umieranie duchowe i duchowa śmierć to prawdziwa tragedia.

Może być tak, że modlimy się, czytamy Słowo Boże, przychodzimy na nabożeństwa, jedziemy na konwencje i spotkania… ale nie rozwijamy się duchowo. Jeżeli na początku taki rozwój był to pewnie chcielibyśmy do niego wrócić. I Pismo Święte obiecuje, że jest to możliwe. Chciałbym podkreślić tę historię:

Syn wielkiego króla Ezechiasza, Manases, był niestety bardzo złym królem. Oddawał cześć pogańskim bożkom i wprowadził w bałwochwalstwo całe Królestwo Judy. Bóg dozwolił by Asyryjczycy pojmali go i uprowadzili do Babilonu. W 2 Księdze Kronik 33:12-15 czytamy jednak: „W ucisku przebłagał on Pana, Boga swego, i upokorzył się bardzo przed Bogiem swych przodków. Prosił Go, a on go wysłuchał. Usłyszał jego prośbę i pozwolił mu wrócić do Jerozolimy, do swego królestwa. W ten sposób Manasses zrozumiał, że tylko sam Pan jest Bogiem. Wybudował potem mur zewnętrzny Miasta Dawidowego, na zachód od Gichonu, w dolinie aż do wejścia Bramy Rybnej i naokoło Ofelu, następnie bardzo go podwyższył. Ustanowił też dowódców wojskowych we wszystkich miastach warownych Judy. Usunął obcych bogów i (…) ich ołtarze. Wyrzucił je poza miasto.”

Bóg daje nam w Piśmie Świętym nową perspektywę: perspektywę zdobywców miast naszej duszy. To my musimy usuwać bożki z naszego serca czyli wszystkie rzeczy, które odbierają Bogu jego pierwsze miejsce w naszym życiu. Kiedy czytamy ST, wszystkie te wojny Izraela to nasza codzienność. Nasza rzeczywistość opisana jest w symbolach i typach. I tylko od nas zależy czy będziemy w niej Dawidem, Ezechiaszem, Manasesem czy może grzesznym królem Izraela – Achabem. Tylko od nas zależy czy z Bożą pomocą umocnimy nasze miasta i świątynie naszych serc, czy zniszczymy miasta wrogów, czy może pójdziemy na układy z szatanem i sami zburzymy to, co wcześniej udało nam się zbudować.

Wiele zależy od tego czy spojrzymy na sprawę z Boskiego punktu widzenia. Boża pomoc jest na zawsze obiecana wszystkim tym, którzy miłują Boga. Rzymian 8:28 – „A wiemy, iż tym, którzy miłują Boga, wszystkie rzeczy dopomagają ku dobremu”. Czasem jednak możemy być jak sługa Elizeusza, który nie dostrzegał duchowej rzeczywistości i dlatego był pełny obaw i bardzo słaby. Widział tylko liczną ziemską armię wroga, ale nie widział aniołów po jego stronie (widział tylko po ludzku). 2 Księga Królewska 6:15-17 – „Kiedy sługa męża Bożego wstał rano i wyszedł, oto wojsko [Syryjczyków] razem z końmi i rydwanami otaczało miasto. Wtedy sługa jego powiedział do niego: „Ach, panie! Jakże postąpimy?” Odpowiedział [Elizeusz]: „Nie lękaj się, bo liczniejsi są ci, co są z nami, aniżeli ci, co są z nimi”. Potem Elizeusz modlił się tymi słowami: „Jahwe! Racz otworzyć jego oczy, aby widział”; i Jahwe otworzył oczy sługi, a on zobaczył: oto góra pełna była ognistych rumaków i rydwanów otaczających Elizeusza.”

Według chińskiego przysłowia: „Kto potrafi rządzić sobą, nadaje się do rządzenia światem.” Zgadza się to z Biblią. Najbardziej wyćwiczeni w samokontroli i cierpliwości to ci, którzy w przyszłości okażą się dobrymi królami dla ludzkości. Weźmy przykład cierpliwego wojownika w modlitwie – Epafrasa. Człowiek, o którym wiemy niewiele poza tym, że dzień po dniu walczył za innych braci w modlitwie (mimo, że sam miał słabości). Epafras widział duchową rzeczywistość. A jak jest z nami i naszą modlitwą. W jaki sposób zaczynamy i kończymy dzień? Czy nie niszczy nas materializm? Na obozie chrześcijańskim (protestanckim) w Polsce zapytano dzieci „W jaki sposób kończysz dzień?” i w ankiecie tylko dwoje z dwustu dzieci odpowiedziało, że modlitwą, przez rozmowy biblijne, pieśni. Jak to porównać z Afryką, gdzie konferencje biblijne trwały czasami przez sześć dni pod rząd od 8 do 21 z krótkimi przerwami (opowiadał o tym pastor Czesław Bassara po pobycie w Burkina Faso). Jak mówiliśmy nie możemy narzucać sobie przesadnych, niewykonalnych zadań, ale z drugiej strony nie może to znaczyć, że nie zrobimy nic. Boję się, żeby nie być jak Tom z wierszyka, którzy żeby nie ponieść porażki nigdy niczego nie zaczynał.

Dobre mury naszego duchowego miasta pozwolą nam rozwinąć każdą dobrą cechę i ograniczyć każdy zły wpływ. Spójrzmy na chwilę na tabelkę zalet charakteru. Jest oparta na książce br. Johnsona „Rozwój podobieństwa Chrystusowego w teorii i praktyce”.

W chrześcijańskim charakterze są cechy najważniejsze. Takie, z którymi nie można przesadzić i które zawsze powinny być na pierwszym miejscu; należą do nich:
1 – WIARA                                         5 – POBOŻNOŚĆ
2 – NADZIEJA                                    6 – MIŁOŚĆ BRATERSKA / gr. filadelfia /
3 – SAMOKONTROLA                      7 – MIŁOŚĆ OFIARNICZA, BEZINTERESOWNA
4 – CIERPLIWOŚĆ                                        / gr. agape /

(w podziale pastora Johnsona są to także łaski wyższe pierwszorzędne)

Są też jednak zalety ważne, dobre cechy, które w rozsądnym zakresie są bardzo potrzebne; jest ich więcej, ale wymienię tylko siedem jako przykład:
1 – SZACUNEK DO SAMEGO SIEBIE                         5 – SKRYTOŚĆ
2 – POTRZEBA DOBREJ OPINII U DRUGICH            6 – PRZEZORNOŚĆ
3 – UMIŁOWANIE SPOKOJU                                      7 – WOJOWNICZOŚĆ
4 – OSTROŻNOŚĆ

(to są tzw. łaski niższe pierwszorzędne)

Jeśli zalety, które określamy jako ważne, nie są rozwijanie, to ostatecznie – w ich miejsce – mamy wady. (JEŻELI NIE ROZWIJASZ SZACUNKU DO SIEBIE SAMEGO TO MASZ BRAK WIARY W SIEBIE)
Jeśli zalety, które określamy jako ważne, są rozwijane przesadnie, wypaczone aż do krańcowości, to też stają się wadami. (JEŻELI ROZWIJASZ SZACUNEK DO SIEBIE ZA BARDZO TO MASZ PYCHĘ)

Najlepiej kiedy zalety ważne są rozwijane, ale i odpowiednio tłumione przez zalety najważniejsze, wtedy powstają inne dobre cechy charakteru. (Jeśli wiara, miłość i samokontrolą zapanują szacunkiem do samego siebie to powstanie pokora czy łaska drugorzędna). Np. takie UMIŁOWANIE SPOKOJU (To bardzo dobra cecha, bo bez niej człowiek się ciągle zamartwia, nie ma pokoju ducha). Co jednak robić, żeby nie zmieniło się w LENISTWO? Jak wypracować zamiast niego PRACOWITOŚĆ? Trzeba użyć MIŁOŚCI i WIARY, które rozkażą nam pewne działania (pomimo umiłowania spokoju), a potem SAMOKONTROLI i CIERPLIWOŚCI by nie zrezygnować z decyzji o tym działaniu i wykonać je. (Wolimy po pracy odpocząć, ale brat czy siostra albo sąsiad potrzebują pilnej pomocy; miłość powie, żeby iść)

Ciekawy jest przykład WOJOWNICZOŚCI. Jest ona bardzo potrzebna, ale nieograniczana prowadzi do wielkiego zła. Brak wojowniczości to tchórzostwo, albo „pokój za wszelką cenę”. Jednak nadmiar wojowniczości to kłótliwość, gniew i złośliwość. Jedyny sposób na tę cechę to rozwijać i ograniczać wojowniczość przez wiarę, nadzieję, samokontrolę, cierpliwość, pobożność, miłość braterską i miłość bezinteresowną. Wtedy poza zdrową wojowniczością, pojawi się jeszcze SPOKÓJ i WYZBYCIE SIĘ URAZY. A główna energia wojowniczości uderzy w nasze własne wady i w błąd, a nie w braci i siostry.

Apostoł Paweł wyjaśnia, że nasza wojna toczy się w dwóch kierunkach. Jak już czytaliśmy 1 Kor. 9:27 – „poskramiam moje ciało i biorę je w niewolę”. Poskramiam czyli zwalczam i ograniczam w sobie zło. Biorę w niewolę czyli używam ciała w dobrym kierunku, rozwijam to co we mnie dobre. Trzeba do tego samokontroli i cierpliwości.

Ktoś może powie, że to trochę takie dziecinne patrzenie. To całe porównanie do murów miasta. Może więc dajmy przykład, że to działa, i to przykład dziecka. Mary Jones, dziewczynka żyjąca na początku XIX wieku. Znacie jej historię, więc tylko krótko. W tym czasie Biblie były bardzo mało dostępne i bardzo drogie. Ta dziewczynka jednak kochała Słowo Boże i postanowiła, że uzbiera sobie na taką Biblię i kupi ją. By móc kupić Biblię, w wieku 10 lat zaczęła oszczędzać pieniądze, które otrzymywała lub zarabiała, a które inne dzieci wydałyby na słodycze. Przez sześć lat pracowała i oszczędzała te małe grosze na swoje marzenie – własną Biblię. Czy rozumiemy jakiej trzeba było samokontroli, żeby to zrobić? Ale to nie wszystko, pastor, który sprzedawał Biblię, Thomas Charles mieszkał ponad 40 kilometrów od niej. I ta dziewczynka przez walijskie wzgórza szła boso, żeby tę Biblię kupić. Ale kiedy Mary Jones dotarła do pastora Charlesa okazało się, że Biblie się akurat wyczerpały, ostatnie egzemplarze były już komuś obiecane. Ale Mary Jones nie poddała się. Płakała tam rozczarowana, ale nie chciała odejść; cytowała pastorowi z pamięci wersety Biblii, których się nauczyła. I pastor dał jej jedną z Biblii, którą komuś wcześniej sprzedał. Mary Jones zdobyła swój skarb, bo była cierpliwa.

A pastor Thomas Charles nie poprzestał na tym; to go bardzo wzruszyło. Stał się wkrótce jednym z pionierów Towarzystwa Biblijnego, które przez kolejne dziesięciolecia napełniło świat Bibliami w różnych językach, za cenę, która była przystępna dla każdego. Ta praca też oznaczała lata samokontroli i cierpliwej pracy. Gdyby tylko zaczął to zrobiłby jedną akcję, a tymczasem zaczęta przez niego praca trwała przez cały XIX wiek i trwa do dziś.

Oczywiście są bardzo różne metody zwalczania zła i metody rozwijania dobra w nas. Można powiedzieć, że brat Johnson był w tym kierunku bliski do reformatora Johna Wesleya, który także stawiał na bardzo określone metody rozwoju charakteru. I stąd określenie „metodyzm” czyli pewien rygor i skrupulatność w rozwoju charakteru. Mamy tu taką tabelkę opartą na pismach brata Johnsona, gdzie wypisane są te metody. Niektóre są bardzo ciekawe np. niektóre metody zwalczania zła.

Popatrzmy na punkt 13 – „Ograniczanie zła każdym innym dobrem”. Niby to oczywiste, ale często chcemy czuwać przeciw jakiemuś grzechowi, odrywać od niego uczucia, unikać go i się nie udaje. Ale może się udać, jeśli zajmiemy ten czas na jakieś dobro. Jeśli podejmiemy jakąś służbę, przez samokontrolę przymusimy ciało do pewnej dobrej aktywności. Na te złe myśli nawet nie starczy nam czasu.

Ogólnie my wszyscy gdy przychodzimy do Pana mamy skłonności albo do grubej przesady albo do grubych braków. Upadły człowiek jest zwykle:
– albo tchórzliwy albo wojowniczy (ale rzadko spokojny)
– albo rozrzutny albo chciwy (ale rzadko rozsądnie szczodry)
– albo szorstki albo fałszywy (a rzadko szczery)

Z tego powodu często palimy za sobą mosty, bo albo przesadnie reagujemy na słabości drugich, albo lekceważymy wiele rzeczy i źle traktujemy tych, którzy walczą o dobre zasady. Oby te myśli zachęciły nas do duchowego rozsądzania naszego życia, wpływów które na nas działają i nas samych. Do duchowego podboju i duchowego budownictwa. Aby kiedyś w Królestwie Bożym nasz Pan mógł ocenić nas jako lepszych niż zdobywcy miast. Do tego potrzebna nam będzie wytrwałość, o której ciekawie wypowiedział się prezydent USA Calvin Coolidge: „Nic na świecie nie zastąpi wytrwałości. Nie zastąpi jej talent – nie ma nic powszechniejszego niż ludzie utalentowani, którzy nie odnoszą sukcesów. Nie uczyni niczego sam geniusz – nienagradzany geniusz to już prawie przysłowie. Nie uczyni czego także samo wykształcenie – świat jest pełen ludzi wykształconych, o których zapomniano. Tylko wytrwałość i determinacja są wszechmocne.” Dodałbym, że wszechmocne, gdy połączą się z wiarą, pobożnością i miłością. I takiej wytrwałości wszystkim nam życzę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *