W domu Piotra, Mt 8, 14-15
„Gdy Jezus przyszedł do domu Piotra, ujrzał jego teściową, leżącą w gorączce. Ujął ją za rękę, a gorączka ją opuściła. Wstała i usługiwała Mu.”
Teściową Piotra zmogła gorączka. Gdy Jezus z uczniami przyszedł do ich domu, zaraz w progu powiedziano Mu o tym zmartwieniu. I sprawił, że opuściła ją gorączka. Wstała i pełna wdzięczności usługiwała im. W rodzinie, którą nawiedził Jezus, nastała znów radość i pokój.
Może wzdychasz wspomniawszy, że i twoją teściową trawi jakaś gorączka – chyba nawet niejedna. Gorączka zazdrości o dziecko, które zabrał ktoś obcy. Gorączka niepokoju, że dziecku temu dzieje się krzywda. Gorączka troski o wasze potomstwo, dla którego ona jest przesadnie troskliwą babcią. Gorączka wtrącania się. Może i w waszym domu konieczny jest cud. Cud uzdrowienia atmosfery, w której wyczuwa się gorączkę niechęci, urazów, zadawnionych żalów.
Pierwsze, co należałoby zrobić, to przerwać natychmiast radykalne leczenie teściowej na własną rękę za pomocą ostrych słów, wątpliwych dowcipów i gorzkich pigułek lekceważenia.
Mądry terapeuta nie leczy na ślepo i na siłę objawów choroby. Szuka cierpliwie jej przyczyn. Dopiero zlikwidowanie źródła cierpień jest prawdziwym uzdrowieniem.
Przyjrzyj się więc dobrze tej kobiecie, która wychowała dla ciebie żonę, albo jest matką twojego męża.
Skąd w niej ta gorączka zazdrości?
Może – jak każda matka – boleśnie odczuła odejście z domu ukochanego dziecka, które już przestało wyłącznie do niej zwracać swe serce, wyłącznie z nią dzielić swe myśli. Może cierpi ona nad rozluźnieniem więzi, która dla niej, matki, znaczyła tak wiele.
Może dotkliwie odczuwa samotność, a dom jej przypomina opustoszałe gniazdo, z którego odfrunęły pisklęta.
Trzeba ją wobec tego przekonać, że wcale nie zabierasz jej dziecka. Że oto wracacie do niej oboje i jest teraz podwójnie bogata w miłość. Zanieście jej kwiaty. Zabierzcie na wycieczkę w niedzielne popołudnie. Zaproście do stołu. Okażcie, że jest wam potrzebna nie tylko wtedy, gdy trzeba się zająć dziećmi, ale we wszystkich waszych radościach i troskach.
Skąd gorączka krytyki?
Może, jak każda matka, skłonna jest przeceniać swoje dziecko.
Podejrzewa, że nie jesteś najgodniejszym partnerem dla tej niezwykłej córki, która mogłaby zdobyć księcia. Sądzi, że tylko królewna mogłaby być godną małżonką jej syna.
Pokaż więc teściowej, że nie obce ci królewskie maniery, że dbasz o jej dziecko i nie zaniedbujesz niczego, co może pomnożyć jego szczęście. Zapytaj o radę, pozwól niech i teściowa nauczy cię czegoś, co pozwoli ci lepiej zrozumieć i goręcej kochać twoją żonę – jej córkę, czy lepiej dbać o syna – twego męża. A gorączka niepokoju, że źle wychowujecie wasze dzieci? Że ukochany wnuczek jest niedożywiony, za lekko ubrany, za mało kochany? Ucałuj ręce teściowej i podziękuj za miłość dla waszych dzieci. Wysłuchaj cierpliwie jej rad i nawet, jeśli z nich nie skorzystasz, uwierz, że płyną one z miłości do wnuczków, których uśmiech rozgrzewa jej serce.
Przede wszystkim jednak o waszej rodzinnej gorączce trzeba natychmiast powiedzieć Chrystusowi. Jak Piotr, zaproście Go do waszego domu. Dać Mu stałe i centralne miejsce w rodzinie. Wraz z Nim wstępuje w progi domu pokój i miłość. Odkryjesz wówczas, że teściowa nie wtrąca się, lecz chce uczestniczyć w waszym życiu. Nie krytykuje, lecz troszczy się o wasze szczęście. Odkryjesz, że nie jest to już ta twoja matka, jak mówisz o niej do żony, lecz – nasza mama.
Cud może nastąpi nie od razu. Długo jeszcze będziesz doznawał dreszczy na wieść o wizycie teściowej, ona zaś jeszcze nie jeden raz twoje głośne zamknięcie drzwi uzna za cios wymierzony w jej godność osobistą. Ale obecność Chrystusa pomnoży waszą cierpliwość, wesprze dobrą wolę, zawstydzi nieprzejednaną nieufność, da wzrost pierwszym przebłyskom życzliwości. Chrystus nauczy was przebaczać, zapominać o urazach, szukać zrozumienia.
Powoli zacznie ustępować ów nerwowy ucisk w żołądku, jaki odczuwasz na widok teściowej. I ona zacznie się życzliwie uśmiechać do zięcia, który w cudowny sposób przybrał postać anioła.
Podobno świat nie pomieściłby ksiąg, gdyby spisać wszystkie skargi i żale rozgoryczonych synowych i zebrać wszystkie dowcipy spreparowane przez złośliwych zięciów. Wznieśmy jednak także głos serdecznej pochwały na cześć tych mądrych i kochających matek – a jest ich wiele – które oddawszy swe dziecko drugiemu człowiekowi potrafiły dokonać w swym sercu trudnej operacji: najpierw podwoiły swą miłość, a następnie podzieliły ją sprawiedliwie między ich dwoje. One to potrafią czasem wbrew własnemu sercu – stanąć bohatersko po stronie tego drugiego, jeśli wymaga tego sprawiedliwość i dobro młodej rodziny.
One cicho i dyskretnie uczestniczą w życiu swoich bliskich, służą swą radą i doświadczeniem, kołyszą wnuki, poprawiają serdecznie krawat zięciowi, potrafią darować synowej niedosoloną zupę i przełamują lody ciepłymi słowami – synku i córeczko…
Módlmy się za wszystkie teściowe. Niech Bóg nagrodzi im wszystko, co dobrego wnoszą w nasze rodziny. Niech je wspomaga w próbach miłości. I niech je strzeże od wszelkiej gorączki.