Społeczność braterska: jakie nam daje błogosławieństwa?

Interesujący wykład w oparciu o słowa apostoła Pawła z Listu do Hebrajczyków 10:24-25 – „I okazujmy staranie jedni o drugich, by pobudzać się do miłości i dobrych uczynków; nie opuszczając społecznego zgromadzenia naszego, jak to niektórzy mają w zwyczaju, ale zachęcając się nawzajem, i to tym bardziej, im bardziej widzicie, że zbliża się ten dzień.”.

Brat Jan Łagowski przedstawił go w zborze w Rzeszowie w roku 1999:

 

Fragment na zachętę:

„Syn cieśli, dwunastu rybaków. Za kim to było pójść? No właśnie, i taki sposób patrzenia wpływa na nasze życie. Na nasz stosunek do zboru i służbę w tym zborze. Wczoraj mówiliśmy u braterstwa, że w takim wiejskim zborze brat, który był jedynym starszym w zborze, miał usługę w zborze, no ale z soboty na niedzielę deszcz popadał. Może grzyby są w lesie. Miał służbę, poszedł na grzyby. Drodzy braterstwo, to ogromna przeszkoda w naszym właściwym stosunku do zboru. (…)

Wymagamy czasami doskonałości od naszych braci. „Oni powinni”, „oni tego nie zrobili”. Nie mówimy nigdy o sobie. Nie ja, tylko oni. Tak, jak gdyby taki podział na „my”, „wy”, „ja” i „oni”. Nie ma „wy”, bo jeżeli jest jedno ciało: to „my”, a nie: „ja” i „oni”.

Są i takie przykłady: wielu bardzo gorąco przychodzi do zboru. „Bracia, no jak to tu wspaniale!”. Ale po jakimś czasie to się zmienia i to diametralnie się zmienia. To tak jak dziecko z lalką. Wspaniała lalka. Jaka ładna. Jednak kiedyś jak dziewczynka zajrzała tam do środka, podłubała palcami, to mówi: teraz taka gąbka wyłazi. Do kąta, już nigdy na tę lalkę nie spojrzała. Taki stosunek jest wielu do społeczności braterskiej. Wspaniale, uściskali się, ale potem… Bracia mają wady, tam ta gąbka wyłazi. Do kąta z taką społecznością.

Niektórzy znowu myślą tak, a czasami tak się wyrażają, „no jak ja tak pomyślę o tym bracie Y, to taką jakąś niechęć czuję, jakoś mi tak nie pasuje, jakoś mi nie leży ten brat”. No, a pomyślmy, a gdyby tak Pan o nas powiedział?

W Ewangelii wg św. Mateusza 7:2 napisane jest: „Jakim sądem sądzicie, takim sądzeni bywacie”. Jaką miarą mierzycie, taką wam odmierzą.

Oczywiście jedną z główną przeszkód w gorącej społeczności między braćmi jest pycha. Nie no, ktoś powie, nas to chyba nie dotyczy, może gdzieś indziej. Drodzy braterstwo, pycha to brak miłości. W 13. rozdziale 1 Listu do Koryntian w tym wspaniałym hymnie o miłości, w 4 wierszu, apostoł mówi: „miłość nie nadyma się”.

No właśnie, pycha to jest właśnie takie nadymanie, czyli dodawanie sobie wartości. Pokora jest to właściwe sądzenie o sobie, właściwe mniemanie o sobie, a pycha jest to dodawanie sobie wartości w sposób sztuczny, bo jej tak naprawdę tam nie ma. (…)

Dlaczego dziś należałoby na ten temat dużo mówić? Bo okres laodycejski, w którym przyszło nam żyć, to okres pychy. Zauważmy Objawienie 3:17-19. Mówi tu o kościele laodycejskim. „Albowiem mówisz: jestem bogaty i wzbogaciłem się i niczego nie potrzebuję. A nie wiesz, żeś ty biedny, mizerny i ubogi, i ślepi, i nagi. Radzę ci, abyś kupił u mnie złota w ogniu doświadczonego, abyś był bogaty i szaty białe, abyś był obleczony, aby się nie okazywała sromota nagości twojej, a oczy twoje namaść maścią wzrok naprawiającą, abyś widział”. (…)

Bóg dał nam towarzyszy naszego chrześcijańskiego życia. To Boży dar dla nas. Mówiliśmy już, że niektórzy mówią: „ja się muszę wstydzić za braci”, ale apostoł Paweł w Liście do Hebrajczyków 2:15 mówi: „Jezus nie wstydzi się ich braćmi nazywać”. On nie… Ileż pychy musi być w nas, że my się chcemy wstydzić. Wtedy, gdy takie uczucie nas dotyka…”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *