Nagranie wykładu ze zboru Pana w Chełmie. Wykład poprzedza uwielbienie prowadzone przez siostrę Ulę i brata Jonatana (sam wykład rozpoczyna się od 15 minuty 35 sekundy). Miasto Meroz – miejscowość wspomniana w Biblii tylko raz. Jednak zrozumienie czemu zostało przeklęte może zmienić życie, zadecydować o zwycięstwie lub porażce chrześcijanina. Dowiemy się z tej historii za co i jak oceni nas Pan Jezus w swoim Królestwie i o co może nas zapytać.
Główny werset: Księga Sędziów 5:23 – „Przeklinajcie Meroz! – rzekł anioł Jahwe – bardzo przeklinajcie jego obywateli, bo nie przybyli na pomoc Jahwe, na pomoc Jahwe wśród bohaterów.”
Chełm, 27.02.2022 r.
Kilka słów o Księdze Sędziów. Myślę, że nie zaszkodzi przeczytać kilku ciekawych fragmentów ze wstępu do tej księgi z Biblii Tysiąclecia. Jak się tam dowiadujemy:
Od wejścia Izraelitów do Ziemi Obiecanej aż do powstania monarchii sędziowie pełnili ‘urząd rozjemczy nad pokoleniami’, ‘w chwilach krytycznych zdobywali nadto sędziowie prerogatywy wodzów’ … 'powagę swoją zawdzięczali oni swoim wyjątkowym własciwościom charakteru i uzdolnieniom, zwłaszcza zaś odwadze i sile fizycznej, ale tajemnica ich powodzenia tkwiła w otrzymanych od Boga charyzmatach. To duch Pański zstępował na nich i działając w nich kierował ich czynami aż do osiągnięcia zamierzonego celu.’
’Księga Sędziów jest wiernym odbiciem panujących wówczas stosunków w Palestynie. Nie był on pocieszający. W społeczeństwie izraelskim występował często rozkład moralny i zabobon religijny, nieraz też przychodziło do starć międzyplemiennych.’
’Teologia księgi jest przejrzysta. Powodzenie Izraela zależało wyłącznie od jego wierności wobec Pana. Jeden jest bowiem Bóg Izraela – Jahwe, który dał mu ziemię Kanaan jako wieczne dziedzictwo, i dlatego jego obowiązkiem było bronić tych posiadłości za wszelką cenę, a bronić nie tylko przed wrogami ościennymi, ale i przed największym wrogiem wewnętrznym – bałwochwalstwem, gdyż tolerowanie kultu cudzych bogów na Ziemi Jahwe było bluźnierstwem.’
Bóg powoływał więc sędziów, którzy wyrywali Izraelitów z rąk nieprzyjaciół. Jednak Izraelici żyli niegodziwie, jak czytamy w Ks. Sędziów 2:17 – „i sedziów swych nie słuchali, gdyż cudzołożyli z innymi bogami, kłaniali się im i zbaczali szybko z drogi…”
To postępowanie bardzo nie podobało się Bogu. Czytamy od wersetu 20 – „Zapłonął więc gniew Jahwe przeciwko Izraelitom. I rzekł: Ponieważ lud ten przekroczył przymierze, które zawarłem z ich ojcami, i ponieważ nie usłuchał głosu mego, także i ja nie wyrzucę spośród nich żadnego z narodów, które pozostawił Jozue, gdy umierał, [a to dlatego], żeby przez nie poddać Izraelitów próbie, by zbadać czy pójdą drogami Jahwe, po których kroczyli ich ojcowie. Oto dlaczego Jahwe pozostawił te narody, nie wypędzając ich szybko ani nie wydając ich w ręce Jozuego.”
Piękny jest ten dobroczynny cel ukryty w karaniu Żydów przez Boga. Jakby dla podkreślenia tej myśli, mamy jeszcze w Księdze Sędziów 3:2 dopisane: „… a stało się to jedynie ze względu na dobro pokoleń izraelskich, aby je nauczyć sztuki wojennej – te zwłaszcza, które jej przedem nie poznały.” Przywilej walki dla Pana miał służyć samym Żydom, dla ich nauki i wypróbowania.
Moglibyśmy jeszcze dodać do tego słowa apostoła Pawła z Rzym. 15:4, że zostało to zapisane dla naszego pouczenia. Przeczytajmy – Rz. 15:4 – „To zaś, co niegdyś zostało napisane, napisane zostało i dla naszego pouczenia, abyśmy dzięki cierpliwości i pociesze, jaką niosą Pisma, podtrzymywali nadzieję.”
W rozdziale czwartym Księdzi Sędziów czytamy dalej, od wersetu 1., że „po śmierci [sędziego] Ehuda Izraelici znów zaczęli czynić to, co złe w oczach Pana, i Pan wydał ich w ręce Jabina, króla Kanaanu, który panował w Chasor. Wodzem jego wojsk był Sisera, który mieszkał w Charoszet-Haggoim. Wówczas Izraelici wołali do Pana. Jabin bowiem miał dziewięćset żelaznych rydwanów i nielitościwie uciskał Izraelitów przez dwadzieścia lat.”
Bóg odpowiedział na to wołanie i wzbudził jako sędziego kobietę, Deborę, która wspólnie z Barakiem, wjownikiem z pokolenia Neftalego, wyzwoliła Izrael i pokonała Jabina. Debora była nauczycielką, rozjemcą i prorokinią. Barak miał był głównym wyzwolicielem Izraela i to on miał pokonać potężnego Siserę.
Barak miał jednak nieco zbyt słabą wiarę i zaufanie do Boga. Nie chciał iść do walki bez Debory u swojego boku; i zgodnie z proroctwem Debory Pan wydał później Siserę w ręce kobiety, Jael. Wódz Kananejczyków nie zginął w walce z siłami Baraka, lecz został przechytrzony i zabity przez odważną kobietę w jej namiocie.
Nie będziemy czytać całego 4 rozdziału Ks. Sędziów, ale możemy zwrócić uwagę na wersety 6-10. Kolejne wersety opisują ogólnie przebieg wydarzeń, zwycięstwo Żydów i śmierć Sisery z ręki żony Chebera Kenity. Rozdział 5 zawiera pieśń Debory, która opowiada o wielkim zwycięstwie. Ta pieśń zawiera wielkie uznanie Debory dla tych, którzy odważnie przyszli walczyć z potężnym Siserą, który miał do dyspozycji prawie tysiąc żelaznych rydwanów.
Werset 2 – „Skoro wodzowie w Izraelu stanęli na czele, a lud dobrowolnie się ofiarował do walki, błogosławcie Pana!” w. 9 – „Moje serce zwraca się do wodzów izraelskich i do tych z ludu, co dobrowolnie ofiarowali się do walki: błogosławcie Pana!”
W tej pieśni Debora wysławia tych, którzy dobrowolnie się stawili. Inni Izraelici zostali jednak skarceni za ich brak ducha i rezygnację z walki o wspólną sprawę.
Sędz. 5:15 – fragment pieśni – „Z Deborą są możni z Issaszara, a jak Issaszar, tak i Barak jest w dolinie, idąc w jego ślady. A nad strumieniami Rubena zastanawiają się długo. Czemuż to siedzisz między stajniami, słuchając ryku trzód? Nad strumieniami Rubena zastanawiają się długo; Gilead za Jordanem spoczywa, a czemu Dan przebywa na okrętach? Aser pozostaje nad brzegiem morza, mieszkając w swych portach bezpiecznie”.
Ten fragment to piękna, ale smutna poezja. Gdy część Izraela walczy, Ruben odmawia i siedzi między dwiema oborami, słuchając głosu trzody. Wybiera ciepłe, bezpieczne miejsce, nie wybiera obozu wojskowego (komentujący piszą, że może te dwie obory to symbol dwóch skłóconych stronnictw, frakcji w pokoleniu Rubena). Tereny Dana i Asera leżały na wybrzeżu Morza Sródziemnego. Dan tłumaczy się tym, ze nie mogli zostawić okrętów bez opieki i że nie mogli zaprzestać handlu morskiego. Aser tłumaczy, że musi zostać w domu i naprawiać wyrwy, które morze zrobiło w kilku miejscach na brzegu.
Przypomina się tutaj kilka fragmentów Nowego Testamentu, bo przecież szukamy w tej historii lekcji dla nas. Jest przypowieść naszego Pana o zaproszeniu na ucztę, kiedy wszyscy zaproszeni „zaczęli się jednomyślnie wymawiać” (Łuk. 14:18). Może przeczytajmy Łuk. 14, od w. 18: „Wtedy zaczęli się wszyscy jednomyślnie wymawiać. Pierwszy kazał mu powiedzieć: Kupiłem pole, muszę wyjść, aby je obejrzeć; proszę cię, uważaj mnie za usprawiedliwionego! Drugi rzekł: Kupiłem pięć par wołów i idę je wypróbować; proszę cię, uważaj mnie za usprawiedliwionego! Jeszcze inny rzekł: Poślubiłem żonę i dlatego nie mogę przyjść.” Później podobnie gorzko napisał apostoł Paweł w Liście do Filipian 2:21 – „Bo wszyscy swoich rzeczy szukają, a nie tych, które są Jezusa Chrystusa.” (BG) Inne tłumaczenia: „Wszyscy myślą tylko o swoich własnych interesach” (BW-P) „Krzątają się wokół własnych spraw” (EIB-LIT).
Najbardziej jednak w całej pieśni Debory potępione zostało miasto Meroz, a na jego mieszkańców anioł rzuca klątwę. Sędz. 5:23 – „Przeklinajcie Meroz! – rzekł anioł Jahwe – bardzo przeklinajcie jego obywateli, bo nie przybyli na pomoc Jahwe, na pomoc Jahwe wśród bohaterów.”
Co wiemy o Meroz? To miasto leżało blisko miejsca, gdzie rozgrywała się bitwa. Dokładne położenie jest nieznane. Jego mieszkańcy mieli pewnie dobrą okazję, by w szczególny sposób przysłużyć się wspólnej sprawie Izraela. Mogli pomóc, ale odrzucili tę możliwość. Może bali się rydwanów Jabina; może woleli bezpiecznie spać; może chcieli, żeby to inni walczyli w ich interesie. Bóg nie potrzebował ich pomocy, wygrał bitwę bez nich, ale oni odrzucili ofertę.
Gdyby przyjęli tę możliwość, mogliby pomóc Bogu i pomóc swoim braciom w zdobyciu zwycięstwa dla całego Izraela. Byli jednak samolubni, tchórzliwi, obojętni i nie dbali o Pana, Jego sprawę i całego Izraela. Mieli ducha o nazwie: „niech zrobią to inni”, a Bóg i Chrystus patrzą na takie osoby, jakby były one przeciwko, nawet jeśli nie walczą przeciw Bogu. Mat. 12:30 – „Kto nie jest ze mną, jest przeciwko mnie [mówi Jezus], i kto nie zbiera ze mną, rozprasza.”
Z pieśni Debory dowiadujemy się jakich metod Bóg użył w tej bitwie. Z łaski Bożej była ulewa i potok Kiszon wystąpił z brzegów. Ten potok ma długość ok. 37 km, licząc od źródeł na wzgórzach Gilboa, biegnie przez wąskie wąwozy aż do morza. Zwykle w porze letniej jest suchy i korytem rzeki mogły poruszać się rydwany. Kiedy jednak popłynęła woda, rydwany zostały zmiecione, a w innych miejscach ugrzęzły w błocie. Cała siła Sisery: 900 rydwanów przepadło.
Sprzyjało to Izraelitom, którzy doszczętnie zniszczyli Kananejczyków. Sisera uciekał pieszo, a Meroz mogło leżeć na drodze jego ucieczki; być może mieszkańcy Meroz nie chcieli go złapać, bo następny werset mówi, że dopiero odważna Jael, żona Chebera Kenity (a więc nie-Żyda) podstępem uśpiła czujność Sisery, a potem zabiła wodza Kananejczyków.
W artykule pt. „Pierwsza bitwa Armagieddonu” (R-5604) brat Russell po opisaniu tej historii napisał: „Jael nie była chrześcijanką, nie była spłodzona z Ducha Świętego, nie była pouczona w szkole Chrystusowej, i przeto, cokolwiek mogłoby być o niej mówione, nie miałoby żadnego związku z chrześcijanami, którzy postępują według prawa Ducha Chrystusowego, prawa miłości.
Nadmieniamy też, że żaden z Żydów nie był w takim samym stosunku z Bogiem i Jego zamiarami, jakie mają prawdziwi chrześcijanie. Ich walka cielesna wyobraża [jednak] naszą walkę … przeciwko słabościom i pożądliwościom ciała. Pamiętajmy także, że śmierć Sysary i jego armii nie pogrążyła ich w miejscu wiecznych mąk, lecz była jedynie przejściem, przez które „przyłączeni byli do ojców swoich” – „zasnęli z przodkami swymi”. Od tego czasu oni nie wiedzieli o niczym, i nie będą wiedzieć aż nastanie czas przebudzenia; i to przebudzenie Bóg łaskawie uplanował, aby nastąpiło po objęciu przez Mesjasza panowania nad światem, i przez ustanowienie Jego królestwa, gdy zburzone będzie królestwo szatana i panowanie grzechu i śmierci.”
Spójrzmy więc na tę historię jako symbol naszej duchowej walki. Wiemy, że jako chrześcijanie posiadamy wielu przeciwników, tak jak wiele było narodów w ziemi Kanaan. Poza walką z szatanem i światem, główna walka toczy się w naszych umysłach i sercach, z wadami, które w cudzysłowie „mieszkają w tej ziemi”.
Walka toczy się też za prawdą i przeciwko błędowi. Za czystością i przeciwko brudowi. Za wolnością Chrystusa, przeciwko niewoli szatana.
Dlaczego więc czasami odmawiamy walczyć? Czemu miasto Meroz nie stanęło do bitwy lub czemu nie złapało wodza Kananejczyków? Jest kilka możliwości, co mogliby powiedzieć mieszkańcy Meroz i co my czasami mówimy.
Mieszkańcy Meroz mogli powiedzieć (i my czasami mówimy):
– że „walka jest za trudna…”; to nie zgadza ze Słowem Bożym, bo w 1 Jana 5:3 czytamy: „albowiem miłość względem Boga polega na spełnianiu Jego przykazań, a przykazania Jego nie są ciężkie”; ale nam czasami wydają się BARDZO trudne…
– że „walka nie leży w ich naturze, że to zbyt negatywne”; ale jak napisał ap. Paweł do Tymoteusza bez walki w dobrych zawodach o wiarę, nie można zdobyć życia
– że „boją się walki”; ale przecież Bóg byłby z nimi w tej walce, jest to więc brak wiary; sytuacja podobna do Elizeusza i jego sługi. Tylko Elizeusz widział, że po ich stronie jest niewidzialna armia aniołów; to z tej historii mamy piękny werset „Nie bój się, bo więcej jest tych, którzy są z nami, niż tych, którzy są z nimi.” i wysłuchana modlitwa: „Panie, otwórz jego oczy, aby przejrzał.” (2 Król. 6:16-17)
– że „po prostu teraz nas to nie obchodzi, mamy inne sprawy”
– że „zrobimy to, co będziemy chcieli zrobić”; taka myśl pokazuje już, że ktoś nie podąża za Panem, bo nasz Pan w Ew. Jana 8:29 powiedział: „A Ten, który mnie posłał, Ojciec, jest ze mną: nie pozostawił mnie samego, bo Ja zawsze czynię to, co się Jemu podoba”. Chrześcijanin powinien szukać woli Pana, nie swojej.
– że „nie powiedziano nam wprost…”, jednak List do Rzym. 16:2 mówi, by wspierać siostry i braci „w każdej [dobrej] sprawie”; a to na pewno dobra sprawa, gdy wierni walczą o prawdę i jej ducha
– mogli dalej powiedzieć że „lud Boży nie potrzebuje ich pomocy”, że inni dobrze sobie radzą, ale to nie prawda i nie jest to Boskie myślenie, bo według Listu do Efezjan 4:16 pod jedną Głową – Chrystusem – każdy członek ciała ma się przyczyniać do budowania siebie i drugich w miłości i prawdzie; każdy
– że „jesteśmy tacy mali i słabi, że nie będzie nas brakowało na polu bitwy”, ale apostoł Paweł w 1 Kor. 12:22 mówi: „Przeciwnie: Niezbędne są dla ciała [właśnie] te członki, które uważamy za słabsze”
– a może mogli powiedzieć, że „jesteśmy przyjaciółmi wroga” i dlatego nie będziemy z nim walczyć? List Jakuba 4:4 – „Cudzołożnicy, czy nie wiecie, że przyjaźń ze światem jest nieprzyjaźnią z Bogiem? Jeżeli więc ktoś zamierzałby być przyjacielem świata, staje się nieprzyjacielem Boga.”
We Francji pewnemu królowi, a był to Ludwik XII przypisuje się takie powiedzenie: „Niech George to zrobi”. Wspomniany George czyli [żorż] to Georges d’Amboise [żorż dombłaz], który był zarządcą i pierwszym ministrem króla, a ten we wszystkim się nim wyręczał. Później było to takie powiedzonko na dworze, gdy ktoś czegoś nie chciał zrobić. „Niech George to zrobi”.
A może czasami my też mówimy: „Niech George to zrobi”? Może jesteśmy czasami jak pokolenie Rubena, które woli zostać przy oborze lub jak pokolenie Dana, które miało swoje własne interesy na morzu? Nie zarzucam tego nikomu, przeciwnie widzę wiele przykładów, że często jest inaczej. Czy jednak ten duch wymówek jest dobry? I czy my jesteśmy aż tak nic nie warci albo z drugiej strony czy te nasze „interesy na morzach” są aż takie ważne? Nikt z nas nie jest doskonały, ale z drugiej strony każdy jest potrzebny i każdy może coś zrobić dla Pana, Prawdy i braci.
Wielu z ludu Bożego posiada dosyć dużo talentów i możliwości służby, ale nie korzysta z nich. A to niestety nie wystarcza, żeby być naśladowcą Jezusa.
Bo wiara bez uczynków okazuje się martwa.
Nie będziemy tutaj czytać długich fragmentów, ale jest ciekawy reprint 1255 po angielsku i mocny podtytuł: „KTO JEST PO STRONIE PANA?”. Brat Russell pisze w nim – cytuję: „Bierne zainteresowanie tym pytaniem nie jest wystarczające (…) To nie jest czas, by wymigać się od pytania lub bez przekonania przyglądać się walce między prawdą a błędem, zadowalając się tym, że sam widzisz prawdę jasno”; „W obecnym konflikcie: ci, którzy nie podniosą serca, pióra, głosu i każdego posiadanego talentu, po stronie Pana, nie będą zaliczeni do zwycięzców, którzy osiągną zwycięstwo pod kierownictwem Pana.”; „Przebudzeni, nałóżcie całą zbroję Bożą i podążajcie za Barankiem, gdziekolwiek idzie.”
Jest wiele wezwań, które Bóg wysyła do ludu Bożego, wymieńmy niektóre:
– pierwsze i główne to wezwanie do posłuszeństwa Ewangelii; czyli do świętości i do rozwijania podobieństwa Chrystusowego. Nie ma niczego ważniejszego niż to. Apostoł Paweł zarzuca braciom w Liście do Hebrajczyków 12:4 – „Wy nie opieraliście się jeszcze aż do krwi w walce przeciw grzechowi”.
– drugie wezwanie dotyczy głoszenia Ewangelii. Dla apostoła Pawła życie było mniej ważne niż wydanie świadectwa o dobrej nowinie. Czy my tak patrzymy na Słowo Boże? Czy mamy takie poczucie, taką gorliwość, o których mówił nasz Pan, gdy napominał uczniów: „Nikogo w drodze nie pozdrawiajcie!” (Łuk. 10:4). Ten werset, by nikogo w drodze nie pozdrawiać, znaczy by nie dać komukolwiek wokół zatrzymać nas w prowadzonej pracy dla Pana. (Odnosi się to bardziej do pewnego wschodniego zwyczaju długiego goszczenia pielgrzymów… Nie chodzi o dobre słowo, lecz jest to pytanie: na co przeznaczam swój czas?)
– ale jest też wezwanie trzecie, do dobroci dla drugich (musimy uczyć się to właściwie godzić, korzystać z Biblii i z naszego sumienia), Gal. 6:10 – „A zatem dopóki mamy czas, czyńmy dobrze wszystkim, a zwłaszcza naszym braciom w wierze”. To proste wezwanie mówi wszystko. Nie trzeba mieć dużo, żeby być dobrym i czynić dobro.
Pytanie: czy my z serca mamy takie poczucie, że ludzie wokół to bliźni? Bo przecież czy są dziś naszymi braćmi w Panu Jezusie i w Prawdzie Bożej czy też nie, to są nasi bracia i siostry jako ludzie. Czy po drodze na zebranie jesteśmy gotowi się zatrzymać i komuś pomóc? Czy może czekamy aż George to zrobi…?
– wezwanie czwarte, do pracy lokalnej, można powiedzieć, do „pracy u podstaw”. Jaka może być nasza praca? Może to wychowanie dziecka, kochanie żony, szanowanie męża; życie nie zawsze jest takie jak sobie wyobrażaliśmy; ale dobry uczynek w trudnym, biednym, prostym życiu błyszczy czasami jak diament.
To światło, które świeci z życia wierzacego, stanie się kiedyś strzałą w ręku Boga, w jego kołczanie jak czytamy w Ps. 127:5. Kto żyje dla Boga w małych sprawach, będzie żył dla Boga w wielkich rzeczach. Jedną z zasad Johna Wesleya było: „Napraw swoje ubranie, inaczej nigdy nie doczekam się, żebyś naprawił swoje życie. Oby nikt nigdy nie widział obdartego metodysty.” Małe sprawy są ważne.
– wezwanie piąte, to wezwanie do modlitwy. 1 Tes. 5:17 – „Nieustannie się módlcie”. Drodzy Bracia i Siostry, czasami słyszymy o różnycach Epafrasach, wojownikach w modlitwie, ale może w jakimś stopniu my też możemy dołączyć do tej armii modlitewnej?
Tych wezwań jest więcej, ale my dobrze je znamy. To, co ważne, to że bezczynność i obojętność, które zgubiły miasto Meroz, to grzechy także dzisiaj, i będą to największe grzechy w tysiącleciu. Symboliczne kozły tysiąclecia zostaną osądzone z tego, czego nie zrobili. List Jakuba 4:17 – „Kto zaś umie dobrze czynić, a nie czyni, grzeszy.”
Nie trzeba zdradzać Pana, żeby został przeklętym. Wystarczy tylko neutralność w sporze, który się toczy.
Mat. 12:30 – „Kto nie jest ze mną, jest przeciwko mnie [mówi Jezus], i kto nie zbiera ze mną, rozprasza.” Wielu pragnie błogosławieństw Pana, ale nie chcą zapłacić żadnej ceny. A prawda jest taka, że jeśli nie zaryzykujesz tego, co masz, to i tak to stracisz. Mat. 16:25 – „Bo kto chce zachować swe życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je.”
Jeden z mocniejszych fragmentów jakie znam z literatury biblijnej pochodzi z „Teraźniejszej Prawdy” nr 495, s. 63:
Myślę, że można ten fragment określić jako poruszający (tak naprawdę ten tekst pojawił się już w roku 1960 w angielskim „Sztandarze Biblijnym”) –
„[PODTYTUŁ:] GDZIE BYŁEŚ? Obojętność, opieszałość i unikanie odpowiedzialności za Prawdę i jej służenie to wrogowie uzyskania przez nas celu jakim jest Królestwo. Naprawdę jest to pytanie, które każdy żołnierz Krzyża powinien sobie zadać. Gdzie byłeś, gdy Wódz twojego zbawienia zwoływał ochotników, a inni stawiali się do walki? Gdzie byłeś, gdy inny żołnierz upadł pokonany lub ranny w bitwie? Czy byłeś przy nim, by udzielić mu potrzebnej pomocy? Gdzie byłeś, kiedy towarzysz zmęczył się i osłabł w odpowiednim rozbieraniu Słowa Prawdy (2 Tym. 2:15)? Czy byłeś przy nim, by podnieść jego dłonie i wzmocnić jego omdlałe kolana (Żyd. 12:12)? Gdzie byłeś, gdy toczyły się zacięte walki i były potrzebne wszelkie zasoby? Czy byłeś zajęty głównie sprawami osobistymi, rodzinnymi i nieistotnymi, czy niestrudzenie zaangażowany w „dobry bój wiary” (1 Tym. 6:12)?
W obecnym wielkim czasie ucisku, który rozpoczął się w 1914 r. (Dan. 12:1, Mat. 24:21 zob. Nadszedł czas, s.101,104), rozgrywa się „walka wielkiego dnia Bożego” (Obj.16:14). Gdzie stoisz, po stronie grzechu i błędu, czy po stronie sprawiedliwości i prawdy? Czy walczysz mądrze i rzetelnie po stronie Prawdy, odkupując czas i sprawiając, by liczył się każdy cios, czy walczysz dla Pana tylko częściowo, jako ten, co „wiatr bije” (Ef. 5:16,17, 1 Kor. 9:26)? Czy jesteś uwikłany w ziemskie troski i powaby, czy „cierpisz złe jako dobry żołnierz Jezusa Chrystusa” (2 Tym. 2:3,4)? Może nużysz się czynieniem dobra, zapominając iż będziemy żąć w słusznym czasie, jeśli nie osłabniemy (Gal. 6:9)? Gdzie będziesz, gdy zwycięscy żołnierze Krzyża zbiorą się z radością przybywając do swojego domu i śpiewając pieśni triumfu? Czy będziesz tam?”
Nie ma chyba nikogo, kto nie chciałbym tam być. Tylko jak się tam znaleźć? Jedna z prostych zasad jest taka: „Zrób, co możesz, z tym, co już masz”. Jako ludzie szukamy wielkich rzeczy i patrzymy, czego nam brakuje, a co gdyby patrzeć raczej na to, co mamy w rękach?
Mojżesz miał tylko pasterską laskę, Dawid miał procę i pięć kamyków, Maria miała perfumy, Tabita umiała szyć ubrania, nasz Pan miał miskę z wodą i dał niesamowity przykład służby. Kiedy Mojżesz chodził ze stadami jako pasterz trzód Jetra, Bóg nie zapytał go: Mojżeszu, czego ci brakuje? Ale: Mojżeszu, co masz w ręku swoim?
Nie bądźmy jak mieszkańcy Meroz. Stańmy do walki, gdziekolwiek jesteśmy. A na końcu, w Królestwie Bożym, dołączymy do chóru Debory i Baraka, będzie to pieśń zwycięstwa, w którym mieliśmy swój udział.
1 thoughts on “Przeklęte miasto Meroz”