Pryska i Akwila – współpracownicy apostoła Pawła

Ludzie, którzy wybrali służbę Bogu jako swój sposób na szczęśliwe życie. Pryska i Akwila. Podaję w takiej w kolejności i w takiej formie, w jakiej lubił to robić apostoł Paweł. Pryska to zdrobnienie od Pryscylla, a Akwila to imię jej męża. Ich oboje apostoł Paweł nazywa swoimi „synergos”. To zwrot, który stosował tylko do bliskich współpracowników, jak do Łukasza, Tymoteusza i Filemona. Rzym. 16:3-4 – „Pozdrówcie Pryskę i Akwilę, moich współpracowników w Chrystusie Jezusie – którzy za moją duszę własnego karku nadstawili [inne tłum. narażali swoje własne życie dla mnie], którym nie tylko ja dziękuję, ale i wszystkie zgromadzenia z pogan – a także zgromadzenie w ich domu”.

Nagranie wykładu z Zooma 10.10.2022 r. 

„i [Paweł] zbliżył się do nich; a ponieważ uprawiał to samo rzemiosło, zamieszkał u nich i pracował…”

Jak ap. Paweł poznał się z Pryską i Akwilą? Była to II podróż misyjna Pawła. Okolice 50 roku n.e. Miał ciekawą podróż: Filippi, Tesalonika, Berea, Ateny. W Dziejach Ap. 17 mamy ciekawy opis pobytu apostoła Pawła w Atenach, jego mowę na Areopagu. My jednak spojrzymy na Dzieje 18:1-2 – „Potem opuścił Ateny i przyszedł do Koryntu. I znalazł pewnego żyda imieniem Akwila, rodem z Pontu, który świeżo przybył z Italii, oraz Pryscyllę, jego żonę, dlatego, że Klaudiusz zarządził, aby wszyscy Żydzi opuścili Rzym … ”

Akwila i Pryscylla są uchodźcami, zostali wypędzeni z Rzymu przez cesarza Klaudiusza. Swetoniusz, rzymski pisarz i historyk, zapisał w „Żywocie Klaudiusza”, że cesarz: „Żydów wypędził z Rzymu, bo bezustannie wichrzyli, podżegani przez jakiegoś Chrestosa”. Tak więc małżeństwo to z Rzymu musiało wyjechać do Koryntu.

Dalej – Dzieje 18:2-4 – „i [Paweł] zbliżył się do nich; a ponieważ uprawiał to samo rzemiosło, zamieszkał u nich i pracował; byli bowiem z zawodu wytwórcami namiotów. A w każdy szabat rozprawiał w synagodze i przekonywał zarówno Żydów, jak i Greków.”

To ciekawe, że Paweł jest tu przedstawiony jako wytwórca namiotów. Wiemy, że apostoł Paweł kształcił się w nieco innym kierunku. Jak wspomina o sobie (Dzieje 22:3) – „Ja jestem mężem, Żydem, urodzonym w Tarsie w Cylicji, lecz wychowanym w tym mieście [w Jerozolimie] u stóp Gamaliela, wykształconym zgodnie z rygoryzmem ojczystego Prawa, jako gorliwy względem Boga”.

Skąd więc te namioty u faryzeusza uczonego przez znawcę prawa? Jest tu pewna lekcja od Żydów, która może się nam przydać. Jest u Żydów takie powiedzenie: „Zanim będziesz rabinem, najpierw naucz się rzemiosła”. I nie są to tylko puste słowa. Żyjący w II wieku n.e. rabbi Juda ha-Nasi głosił, że kto nie uczy chłopca zawodu, uczy go kraść i naprawdę faryzeusze uczyli się dodatkowego zawodu, po to by w razie czego mogli sobie poradzić w życiu.
Przy czym trudno powiedzieć, co dokładnie robił Paweł przy tych namiotach…

Może było to przygotowywanie skór, może zszywanie ich w większe całości, może jedno i drugie. Paweł mógł więc posiadać spore umiejętności, na nasz język może był trochę szewcem, trochę krawcem; ogólnie mówiąc: rzemieślnikiem.

Wydaje się, że ta współpraca z Pryską i Akwilą dobrze się układała. Oni też zakwaterowali Pawła i pozwolili mu pracować i mieszkać w ich domu.

Tutaj Apostoł Paweł daje dobry przykład dla wszystkich, którzy chcieliby służyć Bogu. Tym, którzy mają różne górnolotne plany, jak to chcieliby głosić ewangelię i więcej nic nie robić. … Nie ma chyba większego ewangelisty niż apostoł Paweł, ale jak wyglądało jego życie? On sam to opowiada: 2 Tes. 3:7-9 – „Sami wiecie, jak trzeba nas naśladować, ponieważ nie żyliśmy wśród was nieporządnie ani też u nikogo nie jedliśmy darmo chleba, ale w trudzie i znoju pracowaliśmy nocami i dniami, po to, by dla nikogo z was nie być ciężarem; nie dlatego, że nie mamy do tego prawa, ale dlatego, żeby dać wam siebie samych za przykład do naśladowania.” …Sługa nie ma być ciężarem…

W którymś momencie do Koryntu przyjeżdżają Syla i Tymoteusz. Paweł głosi Chrystusa, Syla i Tymoteusz pomagają w pracy i w głoszeniu, a Pryska i Akwila dają gościnę i wspierają tak, jak mogą. Paweł pozyskuje tam wielu pogan i Żydów, ale ma też duże problemy z Żydami, którzy nie uwierzyli. I po pewnym czasie musi wyjechać do Efezu, a Pryska i Akwila też stają przed pytaniem: „co dalej?” i decydują: ruszamy z Pawłem (do Azji Mniejszej/do Turcji).

Akwila i Pryscylla stają się kolebką zborów. m.in. zboru w Koryncie, dokąd ap. Paweł napisał potem dwa listy. Można to tak ująć, że Paweł był ewangelistą, a Pryska i Akwila byli bazą socjalną, punktem oparcia. Dawali mieszkanie, posilenie duchowe i materialne. Możemy zobaczyć to w 1 Kor. 16:19 – „Pozdrawiają was zgromadzenia Azji. Pozdrawiają was w Panu bardzo Akwila i Pryska ze zgromadzeniem, które jest w ich domu.” Ten list do Koryntian był pisany z Efezu, gdzie zbór był w domu Akwili i Pryscylli. Tam się zbierali bracia i siostry w Panu.

Z Efezu apostoł Paweł jedzie dalej. Jednak Pryska i Akwila zostają w tym mieście i zakładają zbór w swoim domu. Oni nie są mówcami, nie są apostołami, ale wszędzie tam, gdzie zajechali, gdzie zamieszkali, wszędzie tam ich dom staje się miejscem ludu Bożego, centrum, gdzie można dowiedzieć się o Jezusie nie tylko w teorii, ale w praktyce. To był wielki wysiłek, wielki koszt i niebezpieczeństwo. Mogło się to skończyć prześladowaniem, oznaczało to wielkie problemy.

To ciekawe. Mamy piękny List do Efezów. Ale dlaczego powstał? Bo powstał tam zbór. A dlaczego powstał tam zbór? Bo małżeństwo uchodźców z Rzymu osiadło tam i wiodło skromne, pobożne życie; a wokół nich pojawili się kolejni ludzie.

Mieli oni wspaniałe podejście do Słowa Bożego. Czytamy o tym w Dziejach 18:24-28 – „Do Efezu zaś przybył pewien Żyd, imieniem Apollos, rodem z Aleksandrii, człowiek wymowny, biegły w Pismach. Był on obeznany z drogą Pana, a żarliwy w duchu mówił i nauczał dokładnie tego, co dotyczyło Jezusa, zaznajomiony jednak tylko z chrztem Jana. Zaczął on z ufną odwagą przemawiać w synagodze. A gdy Pryscylla i Akwila go usłyszeli, zajęli się nim i wyłożyli mu dokładniej drogę Bożą. Gdy zaś zapragnął przejść do Achai, bracia zachęcili [go] i napisali do uczniów, aby go przyjęli; a on, gdy się tam zjawił, bardzo pomagał tym, którzy przez łaskę uwierzyli, gdyż skutecznie zbijał twierdzenia Żydów, wykazując publicznie z Pism, że Jezus jest Chrystusem [Mesjaszem].”

Popatrzmy jakie tutaj są przykłady. Pierwszy to Akwila i Pryscylla, oni bardzo uważnie słuchają tych wykładów; bardzo się cieszą, że ewangelista przyjechał i co robią dalej? Zapraszają go do domu, napisane jest: „to oni się nim zajęli”, dali mu gościnę, odpoczynek, ale napisane jest więcej: oni uczą go pełnej Drogi Bożej. Jacy musieli być pełni ducha Bożego i pełni prawdy… ale też jaki Apollos musiał być? No bo tak: jedzie, głosi. Wymowny, biegły w Pismach, ale tutaj nie on uczy, tylko jego nauczają. Taki Apollos mógłby powiedzieć: „Ludzie, wy mnie chcecie uczyć? Ja tu przyjechałem, to raczej ja wam mogę coś powiedzieć”. Apollos był innego ducha. Był otwarty na argumenty, gotowy, żeby się czegoś dowiedzieć.

Pryska i Akwila. Rzemieślnicy, ludzie nieuczeni teologicznie, ale w ich domu były proste wykłady o Bogu i o Chrystusie. Zrozumiałe treści, których słuchano i które przyjmowano, bo ludzi coraz bardziej przybywało. Sprawy duchowe w życiu tych ludzi były na pierwszym miejscu. Pamiętajmy o tym, że oni mieli pracę zawodową. To nie byli ludzie, którzy mieli cały czas przeznaczony na sprawy duchowe. Oni musieli się utrzymać i to w nowych miejscach, do których trafiali. Dobrze ich postawę opisują słowa apostoła Pawła, bo postępowali dokładnie tak samo jak on – 1 Tes. 2:8-9: „Tak przywiązaliśmy się do was [bracia i s.], że gotowi byliśmy nie tylko przekazać wam ewangelię Bożą, ale i własne dusze, dlatego że staliście się dla nas tak ukochani. Pamiętacie bowiem, bracia, trud nasz i mozół; pracując nocą i dniem, żeby nie obciążać kogokolwiek z was, tak głosiliśmy wam ewangelię Bożą.”

Wiemy, że Akwila i Pryscylla narażali swoje życie, żeby pomóc ewangelii, żeby pomóc Pawłowi. W ogóle było trochę takich domów w tamtych czasach. Jeden z przykładów to miasto Kolosy. W tym mieście był taki domowy zbór.

Mieszkał tam Filemon. Na początku listu do Filemona (1:1-3) apostoł Paweł napisał: „Paweł, więzień Chrystusa Jezusa, i Tymoteusz, brat, do Filemona, ukochanego naszego współpracownika oraz do Apfii, siostry, do Archipposa, naszego współbojownika, a także do zgromadzeniu w twoim domu [w domu Filemona]: Łaska wam i pokój od Boga, naszego Ojca i [od] Pana Jezusa Chrystusa.” Podobnie było w Laodycei i w innych miastach.

Lekcja jest taka, że dom może być małym kościołem, małym zborem, w którym lud Boży się buduje i krzepi. Są różne warunki, nie wszędzie jest to tak samo możliwe. Bardzo się różnimy pod względem możliwości, temperamentu, sposobu bycia, są ludzie bardziej i mniej towarzyscy, bardziej i mniej gotowi do różnych rodzajów służby. Ale ważne to z serca robić to, co rozumiemy, że jest Bożą wolą. Ważne jest to, żeby swoje serce i swoją osobę uczynić przystanią dla ludu Bożego i dla ludzi wokół nas. Żeby ktoś mógł ze spokojem podejść do nas; ze spokojem, bo z pewnością, że nasze serce będzie otwarte, że będziemy gotowi wysłuchać tę osobę, zrobić coś dla drugiej osoby jeśli będzie to możliwe.

Druga lekcja jest taka, że służyć prawdzie to nie tylko teologia, to nie tylko głowa, ale służyć można tym, co mamy, kim jesteśmy i co robimy. Akwila i Pryscylla nie mieli takiego podejścia w życiu, że teraz to się ustawimy, teraz zapuścimy korzenie. Nie. Oni musieli się przeprowadzać, zmieniać miejsce, oni nie mieli pewności czy to, co mają dzisiaj, będą mieli za rok. Ale tam gdzie byli, tam zbierali dzieci Boże do Słowa Bożego.

Jako małżeństwo mieli zasadę, że wszystko oddali dla Boga i Chrystusa. Swój czas, swój dom, swoje możliwości, zdolności, czym tylko mogli usłużyć, to tym służyli dla Pana, dla Prawdy i dla braci. Z Nowego Testamentu możemy poznać ich znajomych. Z pozdrowień ap. Pawła dowiadujemy się między innymi, że odwiedzał ich w domu Stefanas z rodzinąpierwsi chrześcijanie z Achai, przychodziła do nich Febawierna siostra diakonisa w Kenchrach, która dostarczyła z Koryntu „List do Rzymian”; bywał u nich Fortunat i Achaik.

Nie było też z nimi tak, że posłuchali Apollosa, a potem powiedzieli: „A dobra tam… ciekawie mówił, ale idziemy do domu, mamy swoją robotę. Namioty się same nie uszyją”. Oni byli z tych, którzy zadają pytania i są ciekawi prawdy. To ważne, bo tylko jeśli dobrze coś zrozumiemy, sami możemy dobrze nauczać drugich. Warto więc dopytywać i rozmawiać o Słowie Bożym. Nigdy nie wiadomo kto i komu będzie mógł pomóc w lepszym zrozumieniu drogi Bożej. Pytajmy więc: o co chodzi w tej drodze Bożej? Co to znaczy iść za Jezusem?

Kiedy Apollos jedzie dalej do braci w Achai, to Akwila, Pryscylla i reszta zboru piszą list polecający, by bracia w Achai go przyjęli i tak się też stało. To mówi coś ciekawego o organizacji ludu Bożego w tamtym czasie. Nie było wśród pierwszych wierzących w Pana Jezusa jakiejś „centrali”, centralnej organizacji, która powiedziałaby, czy ten człowiek może usłużyć czy nie. To bracia oceniali takie sprawy. Był człowiek chętny do głoszenia ewangelii, a bracia i siostry dzielili się tym, że jest ktoś taki; że głosi zdrową naukę Chrystusa i że warto go przyjąć i mu pomóc. Decyzja należała jednak do braci z lokalnego zgromadzenia czy chcą go przyjąć i wspierać czy też nie.

Kiedy apostoł Paweł wrócił do Efezu to wtedy mogło mieć miejsce to wydarzenie, gdy Pryska i Akwila ryzykowali dla niego swoje życie. W tym mieście była grupa rzemieślników, którzy tworzyli figury bożków. Ta grupa nie była zadowolona, że ewangelia się rozszerza, bo chrześcijanie wtedy byli przeciwni czczeniu posągów, przeciwni bałwochwalstwu. W 2 Kor. 1:8 apostoł Paweł wspomina to wydarzenie: „Nie chcemy bowiem, abyście byli nieświadomi, bracia, co do naszego ucisku, do którego doszło w Azji, że do niemożliwości, ponad naszą moc, byliśmy obciążeni, tak że byliśmy całkowicie niepewni nawet, czy przeżyjemy.”

Ważne dla nas jest to, że Akwila i Pryscylla byli tam wtedy z Pawłem. Apostoł podkreśla to jednym zdaniem, że oni swoje życie ryzykowali po to, by on mógł przeżyć. Wiemy, że jakiś czas później Pryska i Akwila mieszkali w Rzymie, bo był już możliwy powrót i zobaczmy jakie to ich życie było trudne. Co się dzieje z opatrznością Bożą? Wrócili do Rzymu, a tu znowu po dziesięciu latach musieli uciekać, tym razem za czasu prześladowań przez Nerona. Znowu pojechali do Efezu.

Wygląda to trochę dziwne. Ktoś planuje: „teraz jadę tu”, a tu znowu prześladowania. „To jedziemy dalej”, a tam znowu prześladowania. Po ludzku nie jest to za bardzo zrozumiałe, ale może właśnie „po Bożemu” ta opatrzność działała. Bo czy ktoś inny w tych miejscach mógłby zrobić coś takiego, co oni zrobili? Czy ktoś inny mógłby zbudować tam nowy zbór, który tam powstał?

My też może dopiero w Królestwie się dowiemy o pewnych rzeczach w naszym życiu, dlaczego stały się tak, a nie inaczej. Bo może akurat my w tym miejscu, tego dnia mieliśmy być. Drobne szczegóły składają się na wielkie sprawy. Coś się wydarzy, albo się nie wydarzy, zależy czy jesteśmy tu czy tam. Boska opatrzność to coś innego niż nasze zrozumienie tego, co jest najlepsze. Nawet w najgorszych sytuacjach życia można dopatrywać się tego, że może akurat z jakiegoś powodu znalazłem się w tej sytuacji i coś mogę tutaj zdziałać.

Popatrzmy na Pryscyllę. Dla tej Siostry Apostoł Paweł miał taką szczególną przyjaźń. Można powiedzieć, że była to jego przyjaciółka. Mówi o niej zdrobniale: „Pryska”. Lubi umieścić ją w liście na pierwszym miejscu: „pozdrawiam Pryskę i Akwilę”. Nie obniża to pozycji jej męża. Widać raczej z opisów Biblii, że Pryska i Akwila byli dla siebie takimi przyjaciółmi i partnerami we wszystkim. W pracy, w życiu, w tej służbie dla Pana. Apostoł Paweł zawsze wymienia ich razem.

Imię „Pryscylla” znaczy „dostojna” albo „godna”, ale spotkałem się też z wersją, że imię to znaczy: „róża”. Róże w ogrodzie też czasami wyglądają tak dostojnie i godnie. Może to być jednak pomyłka, bo imię „Rode” znaczy „róża” i jest też w Nowym Testamencie opisana taka dziewczyna „Rode”. Być może ktoś spojrzał w słowniku imion biblijnych o jednym imię niżej i dlatego takie zobaczył znaczenie. Jednak ta Pryska na pewno była duchową „różą”. Biblia porównuje czasami charakter do pięknego zapachu. I na pewno taki symboliczny piękny zapach róży roznosił się wszędzie tam, gdzie była. Skąd to wiemy? Bo właśnie wokół Pryski i wokół ich domu zbierały się dzieci Boże, to było takie miejsce, gdzie chciałoby się  mieć gościnę, ludzie pragnęli tam przebywać.

Jest taka bardziej współczesna historia o pewnym chłopcu. Kiedy pastor przyszedł do pewnej rodziny do domu w gości, to ten chłopiec zaczął tak chodził wokół pastora. Przyglądał mu się uważnie. I w końcu ten pastor nie wytrzymał i pyta: „no co Ty mi się tak przyglądasz?”. A ten chłopiec mówi: „bo mama mówiła, że znowu ten diabeł do nas idzie i chciałem zobaczyć, gdzie masz rogi i ogon”. Tu chyba brakowało zapachu tej róży, ale na pewno były ciernie.

Można więc powiedzieć: Oby wszystkie duchowe Pryscylle zwracały na siebie uwagę nie tylko z powodu swojej pięknej urody, wyglądu, nie tylko przez wiedzę, ale przez to jak są kochające dla Boga, dla prawdy, dla ludzi, bo to jest wielkie piękno, które Bóg docenia. Kiedy przyjmujemy gości w naszym domu to jest to wysiłek, ale też pewna Łaska, bo Biblia mówi, że czasami nie wiemy kiedy gościmy Bożych aniołów. Myślałem trochę nad tym wersetem (Hebr. 13:2) i chyba odnoszenie tego tylko do aniołów jako istot duchowych to za mało. Raczej zobaczmy, że nieraz tak jest w życiu, że to goście, którzy nas odwiedzają, przynoszą nam jakąś dobrą myśl albo rozwiązanie jakiegoś problemu. A czasami jest trochę inaczej. Bo może czasami Bóg chce, żebyśmy to my się stali aniołami dla kogoś, żebyśmy byli tymi, którzy wniosą pewne światło do życia drugiej osoby. Czy ktoś by nie chciał być Bożym aniołem? A można być Bożym aniołem nie będąc w niebie, bo Bóg jako aniołów, posłańców, może używać ludzi.

Apostoł Paweł miał wielkie pragnienie społeczności z braćmi. U nas to bywa różnie, bo jesteśmy różni. Ale on w Liście do Rzym. 1:10-12 napisał: „Zawsze w moich modlitwach proszę, aby jakoś wreszcie kiedyś udało mi się, z woli Boga, do was przybyć. Pragnę bowiem was zobaczyć, by udzielić wam nieco duchowego daru łaski dla utwierdzenia was, to znaczy, aby wspólnie doznać zachęty pośród was dzięki wzajemnej wierze – waszej i mojej.”

To też jest piękne. Apostoł Paweł też nie jedzie z myślą: „jadę tylko im coś zawieźć”, ale spodziewa się, że wszyscy doznają zachęty; że wiara braci i jego wiara wzmocni się. Ta społeczność nas buduje, a Pryscylla była taką siostrą, która była pracowita, gorliwa i oddana Bogu. I może być wiecznym przykładem dla każdej siostry, ale też dla każdego brata w jej dobrych cechach.

Teraz coś szczególnie dla braci, choć siostry też skorzystają.

Akwila – czyli mąż Pryscylli. To imię Akwila znaczy orzeł. To piękne znaczenie. Orzeł ma swoje szczególne cechy i jedna z tych cech jest taka, że jak przychodzi wichura i silny podmuch wiatru to wróble i gołębie się chowają, ale orzeł wtedy leci w górę i unosi się na prądach wiatru bardzo wysoko w niebo… I tutaj jest dla nas rada, bo duchowy „Orzeł” ma patrzeć z Boskiej perspektywy. Ten orzeł duchowy musi latać i patrzeć na świat z wysokiej perspektywy.

My jako bracia może czasami byśmy chcieli „dostojnej”, „godnej” „róży” obok (albo byśmy chcieli, żeby takie były wierzące siostry zborach), ale pytanie czy my jesteśmy takimi „orłami”, czy jesteśmy takimi Akwilami dla nich, dla tych sióstr i dla braci obok? Kiedy przychodzą jakieś próby i problemy to czy my się czasami nie chowamy? Czy nie narzekamy na te wichury i przeciwności? Bo może czasem lepiej byłoby rozwinąć skrzydła i polecieć w górę… ale na kolanach, w modlitwie, by spojrzeć na te wszystkie sprawy z Boskiej perspektywy.

Kolejna cecha: „Orzeł” na śniadanie nie zjada płatków z mlekiem. Dla duchowego „orła” potrzebny jest twardy pokarm. Tylko ten twardy pokarm to coś innego niż często myślimy. Nam się twardy pokarm kojarzy z proroctwami, typami, trudną nauką Biblii, ale wydaje mi się, że taki najtwardszy pokarm to dowiedzieć się coś ze słowa Bożego na swój własny temat, coś co, mi się nie podoba, w czym jestem słaby i znaczy to, że muszę zareagować i muszę się zmienić. To jest twardy pokarm.

Trzeba się na to nastawić, że przyjdą pewne napięcia, przyjdą doświadczenia, ale ważne, żeby te doświadczenia nie przygniotły nas całkiem do ziemi. Niech to, co nas podnosi, to będzie modlitwa. Przychodzą w życiu bardzo trudne doświadczenia, ale przez modlitwę możemy latać jak Boże orły. Bo doświadczenia to też jest szansa, myślę, że jeśli przychodzą to mają nas przybliżyć do Boga.

Tylko, że jeśli duchowo mało latamy – mało czytamy Biblię, mało żyjemy Słowem Bożym, mało szukamy Boga, mało szukamy Jego opatrzności, to też coraz trudniej jest lecieć i jako te „orły” stajemy się dosyć ciężcy i dosyć leniwi. I może przyjść taki czas, że już nie polecimy. Dlatego ważne jest to powiedzenie, że albo grzech odłączy nas od modlitwy, albo modlitwa odłączy nas od grzechu. Albo grzech odłączy nas od Słowa Bożego, albo Słowo Boże odłączy nas od grzechu.

W różnych wersjach jest powtarzana historia o tym, jak to pewien góral przyniósł do swojego domu małego orła i trzymał go z kurczakami. Ten orzeł patrzył na te kurczaki i próbował robić to co one. Kurczaki grzebały w oborniku, wyciągały sobie jakieś robaczki z ziemi, a on tak patrzył i próbował też tak grzebać. Ale kiedyś przechodził tam pewien leśnik i zapytał tego orła: co Ty tutaj szukasz? Co ty robisz na tym śmietniku, to nie Twoje miejsce, Twoje miejsce jest wysoko na skale. Twoje miejsce jest tam w górze, co ty tu robisz?

Leśnik wziął na ręce tego orła i podrzucał go kilka razy, i najpierw orzeł lekko tylko rozwinął skrzydła, żeby złapać równowagę, ale ten człowiek kilka razy to powtórzył, aż w końcu podrzucił tego orła mocno w górę. I kiedy orzeł poczuł prądy wiatru pod swoimi skrzydłami, zaczął machać skrzydłami i odleciał. Ta przypowieść mówi, że my też nie musimy grzebać na śmietniku tego świata, ale możemy lecieć na wysoką skałę, a skałą naszego życia jest Chrystus.

Akwila i Pryscylla pięknie duchowo latali i budowali orle gniazda dla dzieci Bożych. Jeśli na koniec dla sióstr, dla tych Pryscylli, chcielibyśmy znaleźć jakiś fragment Słowa, to na pewno byłyby to Przyp. Sal. 31:10,30 – „Dzielna kobieta – kto taką znajdzie? Jej wartość daleko przewyższa perły! … Złudny jest wdzięk i zwiewna uroda, lecz kobieta [żyjąca w] bojaźni Jahwe – ta godna jest chwały! Dajcie jej [korzystać] z owocu jej rąk, a jej czyny niech sławią ją w bramach!”

Dla braci, dla „Orłów”, możemy odczytać z Księgi Izaj. 40:30-31 – „Chłopcy się męczą i nużą, chwieją się i słabną młodzieńcy, lecz ci, co zaufali Panu, odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły: biegną bez zmęczenia, bez znużenia idą.

Obyśmy wszyscy uczyli się duchowo latać i roztaczać wokół nas chrześcijańską atmosferę. Nie w sposób sztuczny, ale z głębi naszych serc. Jest Ktoś, kto obiecuje nam pomóc w tym trudnym lataniu. 5 Moj. 32:11 – „Jak orzeł podrywa swe młode i jak szybuje nad nimi, podkłada im wyciągnięte lotki i niesie na swoich skrzydłach, tak PAN prowadzi swój lud”. Życzę nam wszystkich, żeby to Pan nas prowadził i niósł, uczył nas latać, bo wtedy będzie mogli dolecieć aż do Królestwa!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *