Wykład przedstawiony na spotkaniu w Velbert, Niemcy (11.10.2020).
Pobierz nagranie w wersji mp3.
Odtwarzacz:
***
Pozwólcie, że coś zacytuję. „W przyszłości będziesz mógł zapisywać i odtwarzać wspomnienia. Możesz w zasadzie przechowywać swoje wspomnienia jako kopię zapasową i ją przywrócić. Możesz potencjalnie pobrać je do nowego ciała lub do ciała robota”. Te słowa powiedział 28 sierpnia 2020 r. Elon Musk, właściciel firmy Tesla i SpaceX. Była to prezentacja implantu mózgowego Neuralink, który ma to wszystko umożliwiać, a także wiele więcej jak np. komunikację telepatyczną między osobami, które używają implantu czy używania w ten sposób innych urządzeń.
Jak na razie Neuralink testowano na zwierzętach, a teraz miliarder i geniusz chciałby rozpocząć testy na ludziach. Jak podaje National Geographic: „Wszczepienie implantu człowiekowi ma trwać zaledwie 30 minut. Po odkryciu płata skóry, wystarczy wywiercić w czaszce odpowiedni otwór, w którym implant zostanie umieszczony. Następnie jest on zakrywany skórą tak, aby nie był widoczny.”
Projekt ma tylu zwolenników, co i przeciwników. Wielu programistów komp. uważa, że podłączanie jakiegokolwiek urządzenia bezpośrednio do mózgu jest bardzo niebezpieczne. Neurobiolog z uniwersytetu w Newcastle Andrew Jackson studzi też entuzjazm producenta i twierdzi, że od strony neurobiologicznej bardzo daleko jest do sukcesu tego pomysłu.
Jakby jednak nie patrzeć, człowiek pragnie zachować swoje wspomnienia i samego siebie. Elon Musk nie ukrywa, że interesuje go wieczność, a jego krokiem w tym kierunku byłoby przeniesienie tożsamości do robota, kiedy ciało okaże się już zbyt słabe i niedołężne. Chciałby w ten sposób oszukać umieranie.
Nie da się jednak ukryć, że póki co umieramy i nic nie wskazuje na to, byśmy jako ludzie mogli to zmienić. Nadzieje większości ludzi religijnych dotyczą więc dalszego istnienia duszy po śmierci ludzkiego ciała. Według nich w momencie śmierci dusza przenosi się do duchowej rzeczywistości lub wg różnych religii reinkarnuje czyli wciela się w inne ciało, być może całkiem innego rodzaju. W poglądach chrześcijańskich dominuje wizja wiecznego nieba z jego błogosławieństwami dla świętych dusz i wiecznego piekła z jego mękami dla grzeszników. W katolicyzmie funkcjonuje jeszcze pojęcia czyśćca jako stanu przejściowego, który zadecyduje dopiero o przyszłym przeznaczeniu duszy.
Pogląd o tym, że umiera tylko ciało, a dusza żyje dalej w innym wymiarze jest bardzo stary. Około 400 lat przed Chrystusem wyznawał go Platon, który w swoim dziele pt. „Fedon” napisał: „Nieodłącznym atrybutem duszy jest życie, które jest przeciwstawne śmierci. Dusza jest więc nieśmiertelna i niezniszczalna. Czy powinniśmy wierzyć, że istnieje śmierć? To jest tylko oddzielenie duszy od ciała. Dusza nadal żyje bez ciała. Śmierć jest tylko oddzieleniem jej od ciała.”
Tyle Platon, a za nim chrześcijańscy neoplatonicy, którzy przejęli ten pogląd.
Pogląd ten jest bardzo grecki, ale mało hebrajski i przez to niebiblijny. Sama biblijna definicja duszy jest zupełnie inna niż pojęcie Platona o duchowej substancji uwięzionej w ciele. Według Księgi Rodzaju 2:7 – „Pan Bóg ukształował człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia. I człowiek stał się żywą duszą.” Ten werset mówi wprost, że istota obdarzona życiem to dusza. Dusza to więc istota, która powstała z połączenia pierwiastków naturalnych i ożywczej siły pochodzącej od Boga. Ani ciało bez tchnienia, ani tchnienie bez ciała nie jest duszą, a tchnienie to ożywcza moc, iskra życia od Boga (dosł. dmuchnął – to kojarzy się z resuscytacją kiedy przez uciski klatki piersiowej i wdechy ratownicze próbujemy kogoś przywrócić do życia). I tę całość wynikającą z tego połączenia nazywamy duszą.
Taka dusza ludzka czyli żywa istota ludzka mogłaby żyć wiecznie na ziemi, gdyby nie grzech. Nie będę rozwijał pojęcia grzechu. Użyję po prostu biblijnej definicji grzechu jako przekroczenie Boskiego prawa. Skutkiem tego miała być śmierć ludzkiej duszy. W ten sposób przedstawia to Księga Ezechiela 18:4, „Dusza, która grzeszy, ta umrze”. Z tego punktu widzenia dalsze rozważania o tym, co robi ludzka dusza po śmierci, nie są biblijne, ponieważ to właśnie życie duszy a nie tylko ciała w tym momencie się kończy. To dlatego Księga Kaznodziei 9:10 mówi wprost: „Bo nie ma żadnego działania ani rozumienia, ani poznania, ani mądrości w Szeolu [inne tłum: w grobie], do którego zdążasz”. „Umarli o niczym nie wiedzą” (Kazn. 9:5) i nie mogą już chwalić Pana (Izaj. 38:18).
Z tej smutnej rzeczywistości dobrze zdawał sobie sprawę Ijob, który w 14. rozdziale swojej księgi porównuje człowieka i drzewo, i zauważa pewną przewagę drzewa, które po ścięciu może się jeszcze odrodzić. Od wersetu 10 skupia się już tylko na człowieku: – „a umarłszy człowiek, gdzie jest? Jak ubywa wód z morza i rzeka opada, i wysycha; tak jest z człowiekiem. Gdy się położy to już nie wstanie; dopóki niebiosa będą trwać, nie ocknie się ani nie będzie obudzony ze swojego snu. Obyś mnie w grobie ukrył i schował, aż twój gniew się uciszy, wyznaczył mi czas i wspomniał na mnie.
Gdy człowiek umrze, czy może ożyć? Przez wszystkie dni wyznaczonego mi czasu będę czekał, aż nadejdzie moja zmiana.” (Inne przekłady: będę czekał „na chwilę, kiedy powstanę”, lub na moją „przyszłą odmianę”)
Mamy tu rozważania o śmierci człowieka cierpiącego. Czy umarły może ożyć? Powrócić do życia? Czy jest podstawa dla takiej nadziei? Ijob widzi taką nadzieję („będę czekał aż nadejdzie moja zmiana.”), ale nie zna czasu, kiedy to się stanie. Przez ten „wyznaczony czas”, hebrajskie ‘tzevai’ – czyli dosłownie czas ciężkiego, przymuszonego położenia – stan niebytu w grobie – Ijob będzie nieświadomie czekał na obudzenie ze snu.
Jeśli ktoś boi się latać samolotem to ‘tzevai może być od zapięcia pasów i startu aż do lądowania.
Ijoba 14:15 – „Wtedy zawołasz, a ja ci odpowiem; zatęsknisz za dziełem swoich rąk.”
Słowa pełne nadziei to: „Zawołasz, a JA Ci ODPOWIEM”. Mówi on bowiem, że po dłuższym czasie niebytu porównanego do przymusowego snu, umarły zachowa swoją tożsamość, nadal będę to „ja”. „ZAWOŁASZ” to oczywiście Bóg lub wyznaczony przez niego Wybawca, który jako jedyny ma moc podniesienia umarłego do życia. Nie znamy naszej przyszłej „zmiany”, może będziemy się jakoś różnić, ale będziemy sobie zdawać sprawę, że to NAS woła Bóg („ja Ci odpowiem”).
Z takiego punktu widzenia śmierć, czyli niebyt duszy, porównać można do snu. Bo tak samo jak rano budzi się ta sama osoba, tak będzie też przy z-martwych-wzbudzeniu. Bóg przywróci do życia te same osoby. Przywróci je z „piekła”, bo tak właśnie tłumaczone jest czasem hebrajskie słowo „szeol”. „Szeol” lub piekło to grób, stan nieistnienia. Trafiają tam zmarli sprawiedliwi i zmarli niesprawiedliwi, święci i grzesznicy. Nie ma ono jednak nic wspólnego z miejscem tortur. To znów różnica w pojmowaniu pewnych słów przez świat grecki i świat żydowski. Dla Greka „Hades” był smutną krainą świadomych umarłych, z których niektórzy przechodzili wielkie męczarnie. Dla wierzącego Biblii hebrajskiej Żyda „hades” to tłumaczenie szeolu – stan niebytu porównany do głębokiego spania bez snów (bez marzeń sennych). Niestety, we wczesnym średniowieczu w chrześcijaństwie zwyciężyła wizja grecka.
A jednak Jezus konsekwentnie porównywał śmierć do snu. Gdy spotkał kobiety opłakujące córkę Jaira, odesłał je do domu mówiąc: „Nie umarła dziewczynka, ale śpi”. A potem ją obudził (ze snu śmierci). Wzbudzenie córki Jaira i wzbudzenie Łazarza to dowody, że Boskie obietnice o przywróceniu zmarłych do życia są możliwe do spełnienia. Wszyscy, którzy śpią w Szeolu, zostaną obudzeni o poranku z-martwych-wstania. Dlatego Dawid w Ps. 30 stwierdza, że „z wieczora zawita płacz, ale z poranku radosne okrzyki”.
W Ewangelii wg Jana 5:28-29 Jezus wyraża to w ten sposób: „Nie dziwcie się temu, gdyż nadchodzi godzina, kiedy wszyscy, którzy są w grobach, usłyszą głos jego (Głos Jezusa); I wyjdą ci, co dobrze czynili, by powstać do życia; a inni, którzy źle czynili, by powstać na sąd.”
Jak widać obietnica przywrócenia z grobu obejmuje wszystkich. Zanim jednak zwrócimy uwagę na życie i sąd, chciałbym jeszcze wrócić do tematu tożsamości. Co to tak naprawdę znaczy, że ”ja” to „ja”. Kim jestem? Czym jest tożsamość lub moje „ja” ? Kto lub co tak naprawdę powróci z Szeolu ? Nie będzie to nasze obecne ciało lub to co z niego zostanie. W 1 Koryntian 15:35-38 apostoł Paweł wyraża to w ten sposób: „Ale powie ktoś: Jak bywają wzbudzeni umarli? I w jakim ciele przychodzą? Niemądry! To, co siejesz, nie ożywa, jeśli nie umrze. A to, co siejesz, nie jest przecież tym ciałem, które ma powstać, lecz gołym ziarnem, może pszenicznym, a może jakimś innym; Ale Bóg daje mu ciało, jakie chce a każdemu z nasion właściwe jemu ciało.”
Tym co jest w Szeolu i tym, co ma być z niego wyzwolone, jest dusza czyli istota, a święty Paweł podkreśla, że to Bóg będzie tym, który dostarczy tej duszy nowego ciała i tchnienia życia. Co więc pochodzi od nas, że nadal będziemy to „my”? To jest to, co zasiejemy, ziarno naszych wspomnień i charakteru. Bo to właśnie nasza tożsamość = wspomnienia i charakter. I jak w innym miejscu dodaje apostoł Paweł – „Co zasiejemy, to też będziemy zbierać”.
Każdy z nas wypisuje w swoim organizmie, a szczególnie w swoim mózgu, swój własny, niepowtarzalny charakter. Każda myśl, a szczególnie każde słowo i czyn, zostawia ślad w organizmie (czasem blizny fiz.-duch.). Myśl zostawia nikły ślad, słowo głębszy, a czyn jeszcze głębszy, ponieważ „czyny mówią głośniej niż słowa”. To wszystko kształtuje charakter, ponieważ po tamtej stronie grobu (czyli po obudzeniu umarłych ) każdy z nas będzie pamiętał swoje przeszłe życie, tak jak pamięta je teraz, a może nawet dokładniej, jeśli ma dziś problemy z pamięcią J Nasze przyzwyczajenia, dobre i złe, będą takie same!
Jak to jednak możliwe, skoro nasz organizm z wiekiem słabnie, a w końcu razem z sercem i mózgiem człowiek zupełnie umiera. „Umarłszy człowiek, gdzie jest?” Z pomocą w zrozumieniu tego tematu przychodzi nieudolny implant Neuralink Elona Muska. A może jeszcze lepszy przykład to chmura obliczeniowa poza komputerem, w której zapisujemy nasze dokumenty, hasła i nagrania. Jeżeli np zapisujemy pliki w Dokumentach Google’a albo filmy na YouTube’ie, to nie ma znaczenia, że nasz fizyczny dysk komputera ulegnie za minutę awarii. Wszystko jest już zapisane w tzw. chmurze. Jeśli chodzi o naszą tożsamość (czyli wspomnienia i charakter) to zapisuje się ona w dwóch miejscach. Po pierwsze w naszej zawodnej pamięci w mózgu. I po drugie w Boskiej pamięci, czyli niebiańskim NeuraLinku lub chmurze obliczeniowej, która jest niezawodna, zapisuje dosłownie wszystko i w miliony razy lepszy sposób niż najlepsza technologia człowieka.
Księga Przypowieści 15:3 – „Oczy Pana są na każdy miejscu i śledzą dobrych i złych.”; Księga Kaznodziei 12:14 – „Bóg bowiem odbędzie sąd nad każdym czynem, nad każdą rzeczą tajną – czy dobrą, czy złą.”; Psalm 139:1-3 – „Jahwe, przenikasz i znasz mnie, Ty wiesz, kiedy siedzę i kiedy wstaję. Z daleka przenikasz moje zamysły, widzisz moje działanie i mój spoczynek i wszystkie moje drogi są Ci znane. Choć jeszcze nie ma słowa na języku: Ty, Jahwe, już znasz je w całości.”
W momencie śmierci kończy się zapisywanie naszego charakteru. Psalm 146:4 „Gdy tchnienie go opuści, wraca do swej ziemi, wówczas przepadają jego zamiary.” My już nic nie będziemy mogli zrobić. Ale Bóg przechowuje w swojej pamięci nasz jedyny dorobek życia, nasz jedyny skarb czyli tożsamość. To znaczy nasz charakter, naszą osobowość, naszą wiarę, naszą pamięć, naszą miłość i nienawiść, nasze rozwinięte zalety i nasze wady.
Słowo charakter to dosłownie ‘odciśnięty znak’ i takim znakiem naszej tożsamości są nasze cechy, nasz sposób myślenia, mówienia i działania.
Dlatego właśnie nie jest aż tak istotny stan naszego ciała, a Bóg nie patrzy na nasze ziemskie braki. Liczy się nawet nie sam mózg, ale zawarte głęboko w nim intencje, nasze pragnienia i motywy działania. Musimy nad nimi pracować, czyli umacniać naszą dobrą wolę, rozwijać się na podobieństwo Chrystusa. Jednak nie powinniśmy się zniechęcać tym, że nasze ciało słabnie i że nie pomaga nam. Zwłaszcza starsze osoby nie powinny się poddawać, bo chociaż organizm może być coraz słabszy to zapisane w nim intencje i myśli są tym, co zostanie i co kiedyś znowu będzie użyte.
To jak w historii pewnego polskiego Brata, który długo był nieprzytomny w szpitalu i po wybudzeniu się nie mógł powiedzieć po polsku ani słowa. Mówił tylko po niemiecku. Kiedyś uczył się w niemieckiej szkole, ale potem przez kilkadziesiąt lat nie używał tego języka… Tylko jedna osoba w szpitalu rozumiała j. niemiecki. Ale potem temu Bratu przeszło i zaczął mówić po polsku (i już nie umiał tak dobrze po niemiecku). Wcześniej jemu nawet przez myśl by nie przeszło, że on może tak mówić po niemiecku. To było w jakimś nieopisanym folderze w mózgu. A w tym stanie nieprzytomności, przy różnych procesach, które zaszły w mózgu, pliki z tego folderu się otworzyły. I takie może też być nasze doświadczenie życiowe – może nie zawsze możemy robić użytek z naszych myśli np. z powodu braków pamięci albo niesprawności ciała. Ale to tam jest. I kiedy Bóg powoła nas do istnienia w nowym ciele to wszystko zostanie przywrócone.
Porównajmy to jeszcze raz z komputerem: tożsamość to bardzo istotne dane, które zapisujemy na starym, zawieszającym się komputerze, który ledwo już daje radę i w końcu ostatecznie się spala lub całkiem się psuje. Bóg jednak ceni sobie zapis naszego życia, ten zapisywany plik, a nie sam komputer, bo jak czytaliśmy: w przyszłości to „Bóg da każdemu ciało, jakie [Bóg] zechce”. W przyszłości otrzymamy nowe ciała, ale to „my” je otrzymamy. Dlatego nasza tożsamość jest tak ważna, bo to niezwykła książka, którą piszę każdy z nas.
Choćby ktoś żył przez chwilę, to skoro żył, to już ma swoją historię, już ma swoją książkę. I tak jak książka ma okładkę, gdzie szukamy tytułu, tak w tym przypadku nasze imię i nazwisko jest tytułem. W polu autora też jest nasze imię i nazwisko oraz imię Boga, jeśli zaprosimy go do pisania naszej historii.
Pytanie brzmi: Jak pisać książkę swojego życia tak, żeby kiedyś się z niej cieszyć i tak żeby ucieszyła ona naszego Stwórcę? (Nie podam dokładnej recepty, poza wskazaniem na Słowo Boże) Na pewno możemy poprosić Jezusa o pomoc, bo Jezus doskonale zapisał swoją historię, a kocha nas tak bardzo, że oddał za nas swoje życie (więc na pewno jest zdolny i chętny nam pomóc). Poza tym: wszystko zależy od codziennych ćwiczeń. W jaki sposób łyżwiarze figurowi nauczyli się nie tylko jeździć szybko na łyżwach, ale też podnosić drugą osobę, skakać, kręcić się w kółko na lodowisku z wielką prędkością? To były codzienne, wielogodzinne ćwiczenia. Tak samo jest z grą na gitarze i z pływaniem. I tak samo jest z rozwojem charakteru. Musimy używać woli i wybierać to, co dobre dla nas i dla naszego życia. Musimy odrzucać to, co złe, a potem trzymać się tych decyzji czyli panować nad sobą. Nasze ciało tego nie chce 🙂 – ciało czuje się wtedy jako niewolnik… Rozwój charakteru to jednak świadoma decyzja, a raczej postanowienie. „Ja” muszę nie tylko chcieć się zmienić, ale postanowić zmianę i zmieniać się.
Nie możemy wybrać doświadczeń, które nas dotykają. Spotykają nas różne przykrości i ograniczenia. Nie wszystkie wydarzenia w życiu są przyjemne, ale prośmy Boga o pomoc i nie pozwólmy, żeby te przykre i straszne wydarzenia zniszczyły nasz charakter, naszą tożsamość. Boska pomoc w duchowym życiu jest pewna dla wszystkich, którzy Go miłują, ufają Bogu i proszą Go o pomoc. Potwierdza to wiele wersetów Biblii i doświadczenia wiernych. To jedank nie oznacza fizycznego powodzenia i braku doświadczeń.
Apostoł Jan nauczał, że Jezus „jest ofiarą przebłagalną za nasze grzechy i nie tylko nasze, lecz również za grzechy całego świata.” (to 1 Jana 2:2) Różnica jest taka, że wspominani tutaj „my” już o tym wiemy, a reszta ludzi dowie się o tym w przyszłości. „Bóg chce [a wł. postanowił – bo to mocne greckie słowo ‘thelo’], by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy” – zapisał to apostoł Paweł w 1 Tym. 2:4. Wiara w to zbawienie już dziś dołącza nas do rodziny wiary, do potomków Abrahama, z których tym szczególnym potomkiem jest Chrystus (tzn. Jezus i wybrana przez niego „mała trzódka” wiernych).
Przeczytajmy List do Galatów 3:8,16,29 – „[8] Pismo zaś przewidując, że Bóg usprawiedliwi pogan dzięki wierze, dało Abrahamowi tę radosną nowinę: „Ty będziesz błogosławieństwem dla wszystkich narodów”. [16] Otóż, obietnice dane były Abrahamowi i potomkowi jego. Pismo nie mówi: I potomkom – jako o wielu, lecz jako o jednym: I potomkowi twemu, a tym jest Chrystus. [29] Jeżeli zaś należycie do Chrystusa, to też jesteście potomstwem Abrahama, dziedzicami zgodnie z obietnicą.”
Ta obietnica błogosławienia wszystkich narodów przez potomstwo Abrahama rzuca więcej światła na temat przyszłego sądu i królowania Chrystusa na ziemi.
Jak czytaliśmy w Ewangelii Jana ci, którzy dobrze czynili, mieli pójść do żywota.
W nawiązaniu do obietnic Abrahama jest tu więc wybrane „potomstwo”, które razem z Jezusem wykona drugi etap tej obietnicy. „Ci, którzy źle czynili, powstaną na sąd”. A to właśnie święci razem z Jezusem będą sądzić świat wg apostoła Pawła [1 Kor. 6:2].
Błogosławienie świata i sądzenie świata zostanie oddane wiernym.
Użyte w Ewangelii Jana 5:29 słowo „sąd” pochodzi z greckiego „krisis” i oznacza próbę, a w tym wyrok na jej końcu, który dla jednych oznaczać będzie życie wieczne, a dla drugich – zniszczenie, w zależności od tego, jak odpowie ktoś na warunki okresu, który Pismo Święte nazywa „dniem sądu”. W Dziejach Apostolskich 17:31 napisane jest, że: „[Bóg] wyznaczył dzień, w którym będzie sądził świat sprawiedliwie przez męża, którego ustanowił, potwierdzając to wszystkim przez wskrzeszenie go z martwych.”
Apostoł Paweł omawia tutaj sąd świata. Często spotykana koncepcja tego sądu jest niezgodna ze sprawiedliwym charakterem Boga i z obietnicami zapisanymi w Jego Słowie. Taką koncepcję znamy choćby z dzieł Dantego czy obrazów Memlinga oraz Hieronima Boscha… Niektórzy tłumacze tak bardzo ulegli tym niebiblijnym koncepcjom, że zaczęli tłumaczyć „sąd” jako „potępienie”. Biblia odwrotnie określa „sąd świata” jako upragniony czas radości, który przyniesie ludziom pokój i sprawiedliwość. A dowód, że ten sąd naprawdę nadejdzie to zmartwychwstanie naszego Pana Jezusa, na które mamy wiele dowodów.
Przede wszystkim, termin „dzień” zarówno w Piśmie Świętym, jak i w zwykłej mowie, często oznacza okres inny niż dwadzieścia cztery godziny. Trwająca 40 lat wędrówka Izraelitów do ziemi obiecanej to w Biblii „dzień próby na pustyni”. Gdy apostoł Piotr pisze o nadchodzącym „dniu sądu”, przypomina nam słowa Mojżesza, że jeden dzień u Pana jest jak tysiąc lat i odwrotnie (to Ps. 90:4). Zobaczmy jednak do 2 Listu Piotra 3:8 – „Niech to jedno, umiłowani, nie uchodzi uwagi waszej, że u Pana jeden dzień jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat jak jeden dzień.”
1000 lat w Biblii pojawia się jeszcze kilka razy i odnosi się też do królowania Chrystusa i wiernych na ziemi (np. Objawienie 20:6). U Jeremiasza królowanie to jest porównanie do czynienia sądu i sprawiedliwości na ziemi. Księga Jeremiasza 23:5 – „Oto idą dni, mówi Pan, kiedy wzbudzę Dawidowi latorośl sprawiedliwą, i będzie królował król, a poszczęści mu się; sąd zaiste i sprawiedliwość będzie czynił na ziemi.” Jeśli możemy postawić znak równości między dniem (czynienia) sądu a królowaniem Chrystusa to mamy też wiele innych biblijnych obietnic, które mówią, że na całej ziemi zapanuje wtedy pokój, że szatan nie będzie mógł szkodzić ludziom, a ludzie będą stopniowo uwalniani od grzechu, błędu, chorób i śmierci.
O to wszystko codziennie modlą się miliony chrześcijan słowami: „Przyjdź Królestwo Twoje! Bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi.” Tak naprawdę jest to modlitwa o „dzień sądu”, bo „dzień sądu” to główna część Królestwa Chrystusa na ziemi. To bardzo ciekawe, że jako chrześcijanie modlimy się o sąd, a jednak dla wielu z nas pierwszą reakcją na słowo „sąd” jest strach. W wyobraźni mamy już sytuację, w której popełniono …
… przestępstwo, za które winny stanął przed sądem i teraz zostanie ukarany.
I rzeczywiście, choć może się to wydawać surowe, u zarania dziejów ludzkości bunt Adama sprowadził na niego karę śmierci i cała rasa ludzka poniosła ten sam wyrok Adama. To, że mądrość i miłość Stwórcy nie przeszkodziły w tym to inny temat. Wystarczy jednak powiedzieć, że wyrok dla Adama posłużył w Boskim planie, bo nauczył wszystkich ludzi strasznych konsekwencji grzechu. Ten zapowiadany
„dzień sądu” nie będzie jednak tylko okazją do kolejnych surowych wyroków.
Dzień Sądu Bożego obejmuje po pierwsze dobre pouczenia czyli prawa i nauki od Boga. Wszyscy ludzie dowiedzą się wtedy o zbawieniu zapewnionym przez Jezusa
i o tym, jaki dobry jest Bóg i jak można osiągnąć życie wieczne na ziemi. Niech przemówi w tej sprawie Pismo Święte. Księga Abakuka 2:14 – „Ziemia bowiem będzie napełniona poznaniem chwały PANA, jak wody napełniają morze.”
Po zdobyciu wiedzy lub pouczeń kolejnym etapem sądu będzie próbowanie lub sprawdzanie, w jaki sposób wiedza zostaje wprowadzona w czyn. Te próby będą łatwiejsze niż ta pierwsza próba Adama w raju, bo proces umierania i długie doświadczenie ludzkości z klątwą grzechu i śmierci dało nam potężną lekcję. Przez okup Jezusa wyrok śmierci odziedziczony po Adamie zostanie uchylony, a każdy człowiek zostanie osądzony jako niezależna jednostka zgodnie z obowiązującym wtedy prawem Nowego Przymierza. Sądzeni będą mieli też za sobą wiele spełnionych obietnic, o których Bóg mówił już Abrahamowi. Przede wszystkim obudzenie ludzi z grobów, jako dowód, że wyrok Adama więcej nie obowiązuje (bo Jezus wziął go na siebie), oświecenie wszystkich prawdą, napełnienie radością (Łuk 2:10), pociągnięcie wszystkich do Chrystusa (J 12:32) i skłonienie wszystkich kolan i wyznanie Chrystusa przez wszystkich ludzi na ziemi. To próbowanie tego czasu będzie z pewnością przeplatane nagradzaniem za dobro i karaniem za zło – przez cały okres 1000-letniego dnia sądu.
Sąd ostateczny – to ostateczna decyzja lub wyrok co do zdobycia życia wiecznego. Ta decyzja będzie miała miejsce przy końcu długiego procesu resocjalizacji ludzkości (lub jak często mówimy: restytucji). Opisana jest w przypowieści Jezusa o owcach i kozłach (Mat. 25:31-46). Istotą tej przypowieści jest stan serca odkupionych miliardów ludzi. Niektórzy mogą na zewnątrz podporządkować się prawu, ale wewnętrznie oburzać się na jego zasady (i stan serca wykaże ostateczna próba na końcu dnia sądu). Ich wyrokiem nie będą wieczne męki, ale śmierć, czyli koniec istnienia. Biblia mówi, że karą za grzech jest śmierć, czyli koniec świadomej egzystencji. Jak czytamy w Psalmie 37:9-11 – „Złoczyńcy bowiem wyginą, a ufający Jahwe posiądą ziemię. Jeszcze chwila, a nie będzie przestępcy; spojrzysz na jego miejsce, a jego już nie będzie. Natomiast pokorni posiądą ziemię i będą się rozkoszować wielkim pokojem.”
Ta sama myśl występuje w przypowieści. Mateusza 25:46 mówi: „I pójdą ci [tzn. kozły, nieposłuszni] na wieczne odcięcie, a sprawiedliwi do życia wieczneg”. Jeżeli w waszych tłumaczeniach Biblii występuje tam zamiast „odcięcia” męka lub cierpienie wieczne to warto poprawić to sobie, bo gr. ‘kolasin’ to dosłownie ‘skrócenie’ lub ‘obcięcie’ jak przy oczyszczaniu gałęzi drzewa…
Wydaje się, że dzień sądu będzie dla większości ludzi szczęśliwy. Psalmy zapowiadają ten czas jako czas pełny radości. Przytoczę tylko Psalm 96:10 – „Głoście wśród narodów: Pan jest królem! On utwierdził świat tak, że się nie chwieje; sprawiedliwie sądzić będzie ludy! Niech radują się niebiosa i weseli się ziemia! (…) Przed obliczem Pana, bo idzie! Zaiste idzie, by sądzić ziemię. Będzie sądził świat sprawiedliwie, a ludy według swej wierności.”
Jak czytaliśmy u Ijoba, czas jego pobytu w grobie ma trwać „dopóki niebiosa będą trwać”. Nie widać jednak w Biblii idei całkowitego zniszczenia naszej planety, a tym bardziej wszechświata, bo to doskonałe Boskie dzieła. Takie spalenie ziemi lub wszechświata to znowu idea pozabiblijna, a nawet pogańska. Według Księgi Kaznodziei 1:4 – „Pokolenie przychodzi i pokolenie odchodzi, a ziemia trwa po wszystkie czasy.” Psalm 148 mówi to samo w odniesieniu do całego nieba czyli do wszechświata.
Z cytowanych wcześniej wersetów wiemy, że Pan Jezus będzie królował i sądził na Ziemi, więc nie spodziewam się zniszczenia naszej planety.
Symboliczne opisy zniszczenia ziemi i nieba w Biblii mówią więc raczej o zniszczeniu obecnego porządku rzeczy na Ziemi (wśród ludzi) porządku z jego duchową i ziemską władzą i niesprawiedliwym systemem społecznym. Dowodzi tego choćby Sof. 3:8 gdy stwierdza, że ziemia będzie pożarta ogniem Bożej gorliwości, a już w wersecie 9 prorok dodaje, że wtedy właśnie Bóg „przywróci narodom czyste wargi [czystą mowę], aby wszyscy wzywali imienia Jahwe i służyli mu jednomyślnie.” Nie będzie to więc czas całkowitej zagłady narodów, ale ich reformy – i wszystko to dokona się na tej samej planecie, na której teraz żyjemy.
„Nowa ziemia i nowe niebo” to dobre określenie czasu królowania Jezusa i dnia sądu. To czas przywracania harmonii między Bogiem a ludźmi. 2 Piotra 3:13 – „my oczekujemy, według obietnicy nowych niebios i nowej ziemi, w których mieszka sprawiedliwość.” Jest to symbol nowej duchowej władzy i nowego porządku społecznego na ziemi. W ten sposób Ijob mówi prawdę, bo jego obudzenie z grobu dokona się dopiero, gdy przeminie „obecny zły świat”, gdy przeminie obecne niebo i obecna ziemia. Umarli będą zbudzeni dopiero, gdy szatan nie będzie już dłużej „bogiem tego świata” i nie będzie mógł zwodzić narodów do błędu i grzechu. (Wyjątek stanowi tutaj zmartwychwstanie w ciałach niebiańskich części wiernych, którzy razem z Jezusem będą ustanawiali nowy porządek…)
Po tamtej stronie grobu, to znaczy po obudzeniu ludzi z grobów, czeka nas nowa rzeczywistość, w której Jezus i jego najwierniejsi będą stanowili „duchowy, niebiański rząd” (niebo), a ich przedstawiciele (jak np. wierni Starego Testamentu – a w tym Abraham czy Ijob) oraz cała ludzkość znajdą się ponownie na ziemi, przywróceni do życia ze swoją dawną tożsamością. Boski Neuralink zadziała niezawodnie i o nikim nie zapomni J Spełnią się wtedy słowa Ijoba: „Zawołasz, a ja Ci odpowiem”. Na koniec sądu spełni się to, co czytamy w Księdze Przypowieści 2:21 – „Prawi zamieszkiwać będą ziemię i doskonali pozostaną na niej.”
Kiedy jednak Bóg zawoła, to jacy my wtedy będziemy? Czy będziemy gotowi na Królestwo i pomożemy jeszcze drugim, żeby na końcu tysiąca lat także byli „doskonali”? Jakie sprawy są najważniejsze w naszym życiu? Czy pamiętamy Marię i Martę w Betanii ? Jedna z nich usiadła u nóg Pana i słuchała, co mówi o Królestwie, a drugą krzątała się wokół spraw tego świata. Duchowość powinna być ważniejsza w naszym życiu niż doczesność, chociaż musimy też starać się o sprawy doczesne. Ważne są jednak priorytety i to jak je ułożymy. Ew. Mat. 6:33 – „Ale szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane.” Po tamtej stronie grobu jedyna rzecz, która z nami pozostanie to nasza tożsamość. I oby to była tożsamość naśladowcy Jezusa i charakter jak najbardziej podobny do charakteru Jezusa. A staranie się o to już teraz może dać nam wiele radości i pełnię szczęścia po tamtej stronie grobu.
***
Zachęcamy też do wysłuchania drugiej części wykładu:
Po tamtej stronie grobu – część 2. Odpowiedź na niektóre argumenty
3 thoughts on “Po tamtej stronie grobu”