Przed II wojną światową wydatną posługę w propagowaniu prawd żniwa i o restytucji na wsiach Lubelszczyzny wykonywał Piotr Daczko. Wprawdzie nie związał się z ruchem Epifanii, ale wniósł znaczący wkład w powstanie zboru w Dominowie. Na jego przykładzie można pełniej zrozumieć, w jaki sposób i przez kogo pobudzał Bóg do duchowego życia swe dzieci. Przed wojną rzesze bezrobotnych przemierzały kraj, otrzymując od sołtysów kartkę na nocleg u gospodarzy i skromną strawę. Piotr jako zegarmistrz, w czasie wędrówek po wsiach, przy okazji naprawy zegarów głosił, pozyskując współwyznawców na Lubelszczyźnie. Zainteresowane przez niego osoby jak Kwiatosze, Mazurowie, Włodarczyk i inni oraz zbory jak w Izdebnie, Borówku itp. pozostały przy Towarzystwie.
Do śmierci nie należał do żadnego zboru ani ugrupowania Badaczy. W związku z tym nie posiadał od nich ordynacji do głoszenia Ewangelii. Przed i po II wojnie światowej, utrzymywał społeczność z członkami zborów Zrzeszenia. Wykorzystywał każdą sposobność, by dzielić się z wszystkimi radością, jaką wniosła do jego życia prawda o obecnym Panu i restytucji w Królestwie Bożym na ziemi. Na życzenie usługiwał w zborach i jednostkom, które miały otwarte uszy na prawdę. Swą dostojną postawą, skromnością i pobożnością, wzbudzał szacunek. Ze skórzaną torbą, w której mieścił się jego majątek, oprócz rzeczy osobistych, niezbędnych części i narzędzi, przemieszczał się z jednego do drugiego miejsca, od jednego do drugiego zboru. Ostatnimi czasy, dwa lata mieszkał u Majewskich w Tomaszowicach a potem u Jakubowskich w Zemborzycach, gdzie w 1959 zakończył tułacze życie.
Jego ojciec, gajowy, pochodził z Radomskiego i ukrywał się przed carską ochraną w majątku Woli Gałęzowskiej. Tam ożenił się z córką czy siostrą dziedzica, więc rodzice byli ludźmi światłymi. Za caratu, w jego młodości nie było powszechnego nauczania i zwykle kto chciał mógł po polsku elementarną wiedzę w zimie zdobyć od patriotycznych nauczycieli. Trudno wprost pojąć jakim sposobem w zakresie wyznawanych i głoszonych nauk niepiśmienny Daczko Biblię znał na pamięć. Na kartce miał spisane rozdziały i wersety, które na jego życzenie odczytywano, tak że mało kto mógł się zorientować, z jakiego powodu sam nie czyta. Takiego formatu ordynowani przez Pana słudzy przekazali następcom dziedzictwo Prawdy i poselstwo jej zwiastowania. Pieczęcią jego posługiwania stały się pozyskane dla prawdy osoby, dla których był duchowym ojcem.
Na szczególne podkreślenie i uznanie zasługują ci, którzy przez wiele lat w wiejskich warunkach, na wzór gmin pierwotnego kościoła, bezinteresownie (bo żadnej emerytury nie pobierał) aż do śmierci w 1959 roku opiekowali się Piotrem Daczką jako bratem, zostawiając przykład do naśladowania.
– wynotowane z „Historii badaczy Pisma Świętego”, tom V (Juliana Grzesika).
_____
Zobacz inne świadectwa.