Nie martw się

Jerzy Szpunar | kącik poezji

NIE MARTW SIĘ

Nie martw się, wszak jest Bóg na niebie,
On ci pomoże w każdej potrzebie.
Wspomnij na Niego w swojej zadumie,
On cię na pewno dobrze zrozumie.

Kiedy twe serce z żalu się ściska,
A ból,  łzy z twych oczu wyciska.
Nie martw się, lecz wspomnij na Pana,
Uklęknij na swoje zbolałe kolana.

Wyznaj Mu swoje żale i troski,
Gdy będą szczere, dotrą przed tron Boski.
A On na pewno ulży w cierpieniu,
Gdy Ty się wesprzesz na Jego ramieniu.

Nie martw się, niech wiara twa nie ustaje,
Choć czasem opatrzność smutek ci zadaje.
Wiedz, że Bóg nie da cierpień ponad siły,
Przyjm je cierpliwie, będziesz Bogu miły.

Fot. Seyed Mostafa Zamani (flickr.com/seyyed_mostafa_zamani)

2 thoughts on “Nie martw się”

  1. Mamy tyle w sobie pokładów siły, wytrwania i innych pozytywnych emocji w czasie doświadczeń, ile jesteśmy w stanie z siebie wydobyć. Mamy ich od Boga dużo, czasem nawet nie wiemy jak bardzo dużo, ale najczęściej nie chce nam się ich wydobywać, gdyż jesteśmy wtedy zgaszeni. Wolimy zaszyć się w swoich przeżyciach i zasmuceniu. I nikt nie jest w stanie tego zmienić. Nikt, oprócz nas samych. Bóg oczywiście nie zostawia nas samych sobie, ale w tym czasie potrzebujemy zobaczyć, że zawsze jesteśmy dziećmi Bożymi. Zdaje się, że Bóg się schował, wycofał z naszego pola widzenia. Ale to nam oczy zachodzą mgłą. A zły, jak nie potrafi wejść w nasze życie jednymi drzwiami, to próbuje drugimi. On ma zawsze siłę i pomysły żeby nas osaczyć i rozlać w naszym sercu zwątpienie w nasze życie w Bogu. Jaka jest wtedy nasza odpowiedź? Czy zdajemy sobie sprawę z tego, co się wtedy z nami dzieje? Dobrze jest zastanowić się czy warto chwytać się stanu, jaki zostaje w nas wywołany w czasie jakiejś niemiłej, trudnej i przykrej sytuacji? Im bardziej przestajemy widzieć w sobie więź z Bogiem (bo tak pokazuje nam szatan), im bardziej widzimy naszą niemoc i bezradność (najbardziej w problemach ciała), tym bardziej musimy pamiętać o tym kim jesteśmy, tym bardziej musimy starać się wydobyć z siebie pokłady siły nieulegania naszym słabościom i beznadziejności. Sami siebie osobiście musimy pobudzać do wyprostowania się, a nie zwijania w kłębek. Nikt za nas tego nie zrobi, to w naszej gestii jest to, jaka będzie nasza postawa. Bóg daje nam wszystko, co jest potrzebne, ale jeśli tego nie weźmiemy i nie zastosujemy, to będziemy stawiać siebie na nieciekawej pozycji. Dobrze jest pobudzać siebie słowami z Psalmu 42 i 43, szczególnie 42:2-6; 43:3-5, gdzie chyba Dawid powtarzał: „Czemu rozpaczasz, duszo moja, i czemu drżysz we mnie? Ufaj Bogu, gdyż jeszcze sławić go będę: On jest zbawieniem moim i Bogiem moim!”. Nie jest tu powiedziane jaki będzie wynik danej sytuacji, przez którą rozpaczamy i trwożymy się, ale mamy ufać w to, że jesteśmy w Bogu i On jest ostatecznie naszym Ratownikiem, czy to dziś, czy to w czasie Jego zupełnego panowania, uzdrawiania i wybawiania. Jesteśmy stale na jakiejś trudnej ścieżce, czasem sami na taką wchodzimy lub tworzymy, ale nie możemy dopuścić by ona przysłoniła nam drogę, jaką jest Jezus. Jakakolwiek byłaby nasza ścieżka, dbajmy byśmy patrzyli na Jezusa. Dbajmy o siebie samych. Nie jesteśmy w stanie sprawić by nasza ścieżka była bezpieczna czy wygodna, nie wszystko od nas zależy, ale możemy mieć wpływ na nasze postawy, na to czy lgniemy do Pana, niezależnie jaki jest stan naszego życia. Damy sobie radę ze wszystkim, na co możemy mieć wpływ, jeśli właściwie podejdziemy do danej sprawy, a jeśli nie mamy na coś wpływu, to w Bogu jest nasze oparcie i wytrwanie. Kiedyś zrozumiałam, że duchowo stoimy przed Bogiem i gdy stale jesteśmy tylko w Niego wpatrzeni (czyli żyjemy wg Jego Ducha, z nastawieniem do życia, jakie uczy Jezus), to nawet jak dookoła nas są jakieś przykre, smutne, nieprzyjemne, niedobre, czy też tragiczne rzeczy, to nie będą one nas tak bardzo dotykać. Wystarczy, że trochę zerkniemy na te rzeczy, zajmiemy się złymi rzeczami, lub ciężkie rzeczy staną się naszymi okularami i stracimy kontakt z Bogiem, a już dogłębnie odczujemy wpływ tych rzeczy na nasze życie (przykład z apostołem Piotrem idącym po wodzie). Starajmy się z całych sił nie pozwolić, aby cokolwiek nas ogarnęło w taki sposób, żeby oddaliło od nas wszystko to, co mamy w Bogu. Przede wszystkim do siebie kieruję te wszystkie słowa, szczególnie w chwilach, kiedy tracę pragnienie, aby czynić, jak wskazuje ten wiersz, który jest jakby wyciągniętym w naszą stronę ramieniem od Boga.

  2. Chcę jeszcze dodać pewne rzeczy, o których zapomniałam. Chodząc za i w Chrystusie (a przynajmniej starając się tak żyć) poznajemy rzeczy, które sprawiają nam radość. O radości jest też na tej stronie artykuł, ale w tym tutaj, ta radość jest bardzo ważna. Chcę o niej przypomnieć, że w chwilach smutku mamy powody do radości. Jest ona jedną z największych naszych broni. Jest czasem ciężko się nią posłużyć w walce o nasz duchowy stan, dlatego że o niej zapominamy, zapominamy o powodach do radości. Polecam tu słowa z 5 Mojż. (Powt. Prawa) 8:2-18. Może niestosowny dam przykład na ukojenie swojego żalu, czy też innych emocji, ale czasem warto chyba w swojej wyobraźni postawić siebie w miejsce pierwszych chrześcijan na arenie, na którą zostajemy wprowadzeni, a za chwilę wbiegają zgłodniałe lwy, jak napadające nas przeciwności. Wiemy dokładnie co się z nami stanie i jesteśmy przerażeni, załamani. Owi chrześcijanie dali nam dobry przykład. Pomimo tych emocji wydobyli z siebie broń, o której mówił Jezus – pokój. Uczynili to przez śpiew, który jest formą radości. Radość podnosi nas ponad nasze problemy. Nie rozwiązuje ich, ale przynosi pokój, który jest nam bardzo potrzebny.

    Na społeczności niedzielnej usłyszałam m.in. o dbaniu o zdrowie. Dodam tutaj, że często zdaje nam się, że skoro jesteśmy dziećmi Bożymi, to nie może nam nic dolegać i nie dotknie nas żadna choroba. Kiedyś podpowiedziałam mojej chrześcijańskiej przyjaciółce, że deszcz pada na sprawiedliwego i niesprawiedliwego (Mat. 5:45), więc nie możemy się dziwić, czy też szokować tym, że i my możemy przechodzić to, z czym zmaga się świat. Dlatego w myśl głoszonego na tym nabożeństwie słowa, również polecam dbanie o siebie całych, o naszego ducha i ciało, gdyż Bóg stworzył nas jako ludzi duchowych i cielesnych i nie możemy lekceważyć również ciała, bo ono też wpływa na naszą duchowość.

    W każdym czasie, pamiętając kim jesteśmy i kim dla nas jest Pan Jezus oraz Bóg Ojciec, zwracajmy się do Boga, jak podpowiada nam ten wiersz, bo Bóg nas miłuje i w Nim mamy wszystko, czego potrzebujemy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *