Poniższe wspomnienie powstało z okazji 60. rocznicy zboru Pana Jezusa Chrystusa w Janowie (powiat: Chełmno). 28 lutego 2004 r. napisał je brat Józef Montewski – jeden z pierwszych członków i pierwszy starszy tego zboru po II wojnie światowej. Wspomnienie omawia tylko niektóre przebłyski z wczesnej historii zboru i nieco późniejszych losów brata Montewskiego w innych zborach, do których należał.
Wspomnienia
(Nagranie pochodzi z uroczystości 60. rocznicy zboru w Janowie, 10.09.2005 r.)
„W roku 1930 Piotr Montewski dojeżdżał 18 km rowerem do pracy do fabryki kauczuku przy ul. Toruńskiej. Tam jedna z członkin zboru Towarzystwa Biblii i Broszur zaprosiła go na zebranie badaczy Biblii przy ul. Dolina. Na tym zebraniu Piotr Montewski, ojciec Józefa, Zygmunta i Klemensa, zainteresował się tą nauką opartą na Biblii. Kupił sześć tomów „Wykładów Pisma Świętego” C.T. Russella, Biblię, wiele broszur i gazet, „Fotodramę stworzenia”, „Cienie przybytku”. Wśród gazetek było 5 gazetek gedeońskich: „Gdzie są umarli”, „Zmartwychwstanie umarłych”, „Żywot i nieśmiertelność”, „Co to jest dusza” oraz „Spirytyzm jest demonizmem”. To była literatura paruzyjna, bardzo nam potrzeba. Jej wywody były logiczne i rozumne, oparte na Biblii. Ojciec po pracy i całe niedziele studiował tę literaturę, rozmawiał o niej w domu i z różnymi sąsiadami. Ja, Józef, gdy miałem wówczas 6 lat to bardzo mi to odpowiadało. Sam nie lubiłem nieprzyzwoitego towarzystwa i w chwilach wolnych chętnie czytałem to, co czytał ojciec. Gdy czegoś nie rozumiałem, pytałem ojca: „jak to zrozumieć?”.
Przed wojną, tj. pomiędzy rokiem 1930 a wrześniem 1939 r. mieliśmy niektóre rodziny i kilka osób zainteresowanych Prawdą, ale zebrań regularnych jeszcze nie mieliśmy, a tylko nieformalne, od czasu do czasu.
Pamiętam rok 1936, gdy latem jednej niedzieli przyszedł do nas ksiądz proboszcz z Bolumina 6 km i przez kilka godzin rozmawiał z ojcem. Byłem przy tej rozmowie, a na końcu rozmowy powiedział: „Panie Montewski, to co pan czyta jest bardzo piękne, niech pan dalej to czyta, ale niech pan tego nie mówi sąsiadom. Niech pan od czasu do czasu przyjdzie do kościoła, aby sąsiedzi nie mówili, że Montewski nie chodzi do kościoła.” Tak zakończyła się rozmowa z księdzem Promińskim.
Przed wojną, wrzesień 1939 rok, kontakty mieliśmy z kilkoma sąsiadami. Zaufanych było jednak tylko kilku. Zaufani to siostra Gajewska, która była już po symbolu chrztu, a przyszła od adwentystów. Ojciec jej, Chudecki, też godny zaufania i Franciszek Wigienka, który miał już Biblię od baptystów. Sympatycy to rodziny Drążyków, Jędrzejewskich, Wiatrowskich i kilka pojedynczych osób.
Przed drugą fazą wojny, tj. do 1 września 1939 r. zdążyłem częściowo przestudiować broszurę „Cienie przybytku”, „Fotodramę stworzenia”, trzy pierwsze tomy „Wykładów Pisma Świętego” i 4-ty gdzieś do połowy. Wybuchła wojna i musieliśmy całą literaturę biblijną i książki z medycyny bardzo dokładnie i precyzyjnie ukryć przed kontrolą niemiecką. Wszyscy i Niemcy również wiedzieli, że byliśmy badaczami Biblii, po niemiecku: Bibelforscher. Jednej niedzieli niespodziewanie zrobili kontrolę. Przez dwie godziny szukali literatury biblijnej, a ja wyjąłem z ukrycia 4 tom i czytałem. Nie zdążyłem go ukryć i po dwóch godzinach znaleźli ten tom i zabrali. Po dwóch tygodniach ojciec był wezwany na policję. Rozmowa była dość długa, ale tomu nie oddali. To jeden z wielu przykładów trudności wojennych.
Od 10 grudnia 1942 r. znalazłem się poza granicami kraju. We Francji, w Holandii, w Niemczech, w Czechosłowacji, pod Bratysławą. Tam też w jednej rodzinie Husytów spotkałem „Fotodramę stworzenia” w języku słowackim. Historia z tych lat do 20 maja 1945 r. to odrębny rozdział w moim młodym wieku, ale z pełną świadomością oświadczam, że Pan prowadził mnie przez różne koleje życia i to w tak niebezpiecznych warunkach wojennych. Czułem zawsze ochronę Boskiej opatrzności. W ten sposób moja wiara i ufność w Boskie obietnice zawsze się potęgowała tak, że byłem w stanie w pełni mu zaufać w najtrudniejszych sytuacjach życia. Gdyby nie to, to moje losy potoczyłyby się inaczej, ponieważ wplątałbym się w różne organizacje, szukając sprawiedliwości. Pan jednak zapobiegł temu, wskazując mi wcześniej drogę pokuty, wiary i usprawiedliwienia. To dawało mi pokój wewnętrzny i zadowolenie ducha.
W tym okresie od 10 grudnia 1942 r. do 20 maja 1945 r. Pan kilka razy wyrwał mnie z niebezpieczeństwa śmierci i prowadził mnie przez trudne warunki i uczył mnie, jak je znosić. Jak porozumiewać się z ludźmi mówiącymi obcymi językami i jak zachowywać stateczność i posłuszeństwo zasadom sprawiedliwości. Pan przez te różne doświadczenia przygotowywał mnie do znoszenia różnych trudności.
To wszystko przydało mi się do znoszenia różnych trudności na terenach wschodnich, poza granicami Polski, podczas poszukiwania i odwiedzania różnych braci i sióstr szukających Boga. Np. w Ukrainie Zachodniej i Wschodniej, w Mołdawii, w Rumunii, Rosji, Syberii, Litwie, Łotwie i Estonii.
Nie przerażały mnie nigdy dalekie odległości i trudności w podróży. Czułem się zawsze bezpieczny w Boskiej opatrzności powierzając całkowicie swój los w ręce Boga. Największą radością było dla mnie i dla tych, którzy mi nieraz towarzyszyli w tych podróżach, gdy spotykaliśmy braci i siostry i ich radość poznania Prawdy, jaką Pan im udzielił. Było to w czasie od 1 marca 1967 r., aż do końca 2003 roku.
Teraz, wracając do dalszych wydarzeń w Janowie, tj. do okresu powojennego. W dniu 20 maja 1945 r. o godzinie 4:00 rano, a była to niedziela, wróciłem do domu, do Janowa, po niecałych trzech latach pobytu na obczyźnie. W domu zastałem dzięki Bogu wszystko po staremu. Nie było tylko Zygmunta. W poniedziałek 21 maja 1945 r. zameldowałem na komendzie milicji, że wróciłem z obozu. Komendant milicji polecił mi iść do biura meldunkowego w Dąbrowie Chełmińskiej i tam się zameldowałem.
W tygodniu odwiedziłem znajomych braci i siostry w Panu. Od Wiatrowskiej otrzymałem adres Braterstwa Wojtko z Bydgoszczy, tj. dziadków brata Alojzego Wojtko. Była sobota, 26 maja 1945 r., brat Wojtko wieczorem zaprowadził mnie do sąsiada, do brata Milczewskiego.
Był to dzień u brata Wojtko. Tu rozmowa do późnego wieczora, tu też przenocowałem. A w niedzielę 27 maja 1945 r. byłem już na zebraniu w zborze w Bydgoszczy i natychmiast nawiązaliśmy ścisłe kontakty. Przy pomocy brata Milczewskiego i brata Fischera zorganizowaliśmy już regularne zebrania w Janowie. Było przeszło 20 osób. Oficjalnie zebrania to: w niedzielę wykład i badanie, a w tygodniu dwa razy: we wtorki i w piątki badania beriańskie. W czwartki były zebrania beriańskie w Bydgoszczy ul. Kujawskiej 36, w mieszkaniu brata Gorzelnego.
Starałem się być na wszystkich zebraniach w tygodniu, tak w Bydgoszczy, jak i w Janowie. W Janowie z początku wszystkie zebrania prowadziłem sam, a po pewnym czasie wrócił do domu brat Franciszek Wigienka. Była to maleńka pomoc. Pamiątkę wieczerzy w 1946 r. przyjmowały 24 osoby. W tym czasie most na Wisłą był zniszczony przez działania wojenne. Komunikacja odbywała się na rowerze, pieszo lub konno, przez Wisłę przewoził prom oraz motorówka, częstotliwość: co 60 minut.
Nie było tyle literatury co obecne. Po każdym zebraniu przepisywaliśmy wszyscy ręcznie paragraf, dwa lub trzy, tyle ile uważaliśmy, że będzie nam potrzebne na następne badanie. Zebrania były bardzo ożywione, wiele pytań, odpowiedzi, śpiewy i niewymowna radość z tej cudownej prawdy, jaką Pan dał nam poznać. Czas nie wchodził w rachubę, całe wieczory spędzaliśmy w tej cudownej społeczności, a raz w miesiącu przyjeżdżali bracia usługujący.
W czerwcu 1946 r. była konwencja w Bydgoszczy. Przez dwa, przy ul. Pomorskiej, w kaplicy metodystów. Był tam brat Johnson, który kwaterę miał u br. Wituckich przy ul. Warszawskiej 5. Potem była konwencja w Poznaniu. Tam brałem symbol chrztu. W Janowie bracia i siostry wywodzą się z pięciu rodzin: 1/ Montewscy, 2/ Gajewscy, 3/ Wigienka, 4/ Jędrzejewscy, 5/ Drążykowie. Wszyscy rozmawiali z sąsiadami i innymi.
Cała wioska Janowo i jej okolice obserwowały ten żywy ruch badaczy Biblii sprzed wojny i po wojnie, ale nikt głębiej się nie zainteresował. Wiosna, kwiecień 1947 r. przyszedł do zgromadzenia w Janowie brat Jan Sawicz, a rok później jego żona Danka. W grudniu 1950 r. obraliśmy go już na starszego.
17 maja 1947 r. ożeniłem się z siostrą Ireną ze zboru w Zaroślu. Tam też w lipcu 1947 r. odbyła się pierwsza konwencja. W Janowie pierwsza konwencja odbyła się w 1948 r. Druga w 1949 r. i trzecia w 1950 r. A w 1951 r. w pierwszy dzień konwencji przyjechało sześć dużych samochodów i przerwało konwencję, ponieważ nie było pisemnego zezwolenia, a tylko ustne.
Załadowano sześć pełnych samochodów braci i przewieziono do Chełmna. Przez całą noc w urzędzie bezpieczeństwa robiono z każdym wywiad, rano wypuszczano. To miała być pierwsza konwencja Świeckiego Ruchu Misyjnego w Polsce w 1951 roku i tak, jak ona się nie odbyła, tak też inne nie odbyły się w całej Polsce. Z obserwacji wiemy, że ostatni członek klasy Maluczkiego Stadka opuścił ziemię 22 października 1950 roku, toteż siły ciemności chciały zniszczyć wszystko, co jeszcze pozostało.
Dalej, przez 6 lat, tj. od 1951 do 1956 r. w całej Polsce nie odbyła się ani jedna konwencja aż dopiero w 1957 roku przyjechał do Polski brat Jolly i od tego roku aż dotąd każdego roku odbywają się konwencje ŚRM „Epifania” w Polsce.
Brat Jolly był siedem razy w Polsce. W 1957, 1960, 1964, 1972, 1975 i 1978 roku. Brat Gohlke był w Polsce dwa razy: w 1961 i w 1980 roku.
W lipcu 1951 roku z żoną Ireną przeprowadziliśmy się do Zarośla. Zgromadzenie w Zaroślu rozpoczęło się od dwóch braci, którzy w 1937 roku zapoznali prawdę w Grudziądzu. Byli to bracia Antoni i Bernard Rzepkowscy. Były tam zebrania w czasie wojny i wiele lat po wojnie.
W końcu 1956 roku zapoznałem się z braćmi w Warszawie i tam się przeprowadziliśmy. Byliśmy w warszawskim zgromadzeniu prawie 27 lat, tj. do 6 czerwca 1983 roku. Obecnie w bydgoskim zgromadzeniu jesteśmy 21 lat (będzie tak 2 lipca 2004 roku). Z tego powodu nie znam dalszych wydarzeń od 1952 roku, jakie miały miejsce w zgromadzeniu w Janowie, powiat Chełmno. Myślę jednak, że pozostali bracia i siostry, którzy jeszcze żyją mogą wspomnieć niektóre, chociaż te pozytywne wydarzenia w zborze w Janowie i można utrwalić je na piśmie, aby młodzi mieli zachęcające i przykładne wspomnienia o swoich przodkach. Niezależnie od tego, w restytucji, pod Boskim nadzorem, przez doskonałych ludzi, w szczegółach zostanie spisana historia całej ludzkości i dokładna historia ludu Bożego od Abla aż dotąd, i dalej. Plusy i minusy, a to wiemy z Teraźniejszej Prawdy, rok 1987.
Są to tylko niektóre wspomnienia.
Pozostaję Wasz brat w Panu – Józef Montewski
Bydgoszcz, dn. 28 lutego 2004 r.”
______
Zobacz też inne świadectwa.