Apostoł Paweł w dramatyczny sposób opisuje niektóre kłopoty, których doświadczali wierni w pierwszym wieku. 2 Koryntian 4:8-9 –
„Zewsząd jesteśmy uciskani, lecz nie przygnębieni, bezradni, lecz nie zrozpaczeni; Prześladowani, lecz nie opuszczeni, powaleni, ale nie zgładzeni.”
To ogólny opis. Na czym jednak polegało to w życiu samego apostoła Pawła?
Nagranie wykładu pt. Doświadczenia (marzec 2019 r., Wola Krzysztoporska):
W 2 Koryntian 11:26-28 podaje on skrótowo swoją autobiografię, a zwłaszcza opis doświadczeń:
„Od Żydów pięciokrotnie otrzymałem czterdzieści razów bez jednego. Trzy razy byłem bity rózgami, raz kamienowany, trzy razy rozbił się ze mną okręt, dzień i noc spędziłem w głębinie morskiej. Często w podróżach, w niebezpieczeństwach na rzekach, w niebezpieczeństwach od bandytów, w niebezpieczeństwach od własnego narodu, w niebezpieczeństwach od pogan, w niebezpieczeństwach
w mieście, w niebezpieczeństwach na pustyni, w niebezpieczeństwach na morzu, w niebezpieczeństwach wśród fałszywych braci; W trudzie i znoju, często w czuwaniu, w głodzie i pragnieniu, często w postach, w zimnie i nagości; A poza tymi sprawami zewnętrznymi,
w tym, co mi codziennie ciąży, w trosce o wszystkie kościoły.”
Tak po ludzku patrząc – nic tylko siąść i płakać. Boże, co się dzieje? Gdzie jesteś? Czy nie widzisz, że lud Boży cierpi? Że apostoł Paweł był ponad siły doświadczany? Czemu tak?
Ale święty Paweł widzi to całkiem inaczej. I w tym cytowanym wcześniej 2 Liście do Koryntian, rozdział 4, wersety 15 do 18 to nasza główna myśl. Tak widzi to apostoł:
„(15) Wszystko to bowiem dzieje się dla was, żeby obfitująca łaska, przez dziękczynienie wielu, rozmnożyła się ku chwale Bożej. (16) Dlatego nie zniechęcamy się, bo chociaż nasz zewnętrzny człowiek niszczeje, to jednak ten wewnętrzny odnawia się z dnia na dzień. (17) Ten bowiem nasz chwilowy i lekki ucisk przynosi nam przeogromną i wieczną wagę chwały; (18) Gdy nie patrzymy na to, co widzialne, lecz na to, co niewidzialne. To bowiem, co widzialne, jest doczesne, to zaś, co niewidzialne, jest wieczne.”
Nasz zewnętrzny człowiek niszczeje… – apostoł Paweł mówi o tym, co każdy z nas doświadcza. Niektórzy tracą wzrok, inni słuch. Pojawiają się problemy ze stawami, cukrzyca, inne choroby i problemy. Na wiele sposobów niszczy się nasz zewnętrzny człowiek. Prawdę mówiąc czy dziś jest lepiej czy gorzej, czy ktoś jest biedny czy bogaty, zdrowy czy chory to w końcu zewnętrzny człowiek „zniszczy się”.
to jednak ten wewnętrzny odnawia się z dnia na dzień – pisze apostoł. „Wewnętrzny człowiek” to nasze serce, nasz charakter, nasza osobowość. To właśnie ma się odnawiać i to właśnie zostanie przywrócone do życia w zmartwychwstaniu.
Łatwo źle to zrozumieć. Nie chodzi o to, żebyśmy nie dbali o nasze ciało, a także o wszystko, co zostało nam powierzone. W swoich listach (np. 1 Kor 6:19) apostoł porównuje „ciało” do „świątyni ducha” i zachęca, by dbać o jego czystość. Pisze też, że jest pewna korzyść w ćwiczeniach fizycznych. Nie powinno się o tym zapominać.
W 1 Koryntian 15:36-38 apostoł Paweł pisze jednak: „Lecz powie ktoś: A jak zmartwychwstają umarli? W jakim ukazują się ciele? O, niemądry! Przecież to, co siejesz, nie ożyje, jeżeli wprzód nie obumrze. To, co zasiewasz, nie jest od razu ciałem, którym ma się stać potem, lecz zwykłym ziarnem, na przykład pszenicznym lub jakimś innym. Bóg zaś takie daje mu ciało, jakie zechciał; każdemu z nasion właściwe.”
Jest tu mowa o „ziarnach” lub „nasionach”. Co jest tym „ziarnem” lub „nasionkiem”, które zasiewamy? To my sami – nasz charakter, nasza dusza [czyli nasza osobowość], nasze serce. To właśnie Bóg przywróci do życia i da każdemu z takich ‘nasion’ odpowiednie ciało. Jak czytamy dalej: są ciała niebiańskie i są ciała ziemskie.
To dlatego, gdy spotykamy się jak dziś to mówimy głównie o tym wewnętrznym. Bo ten zewnętrzny człowiek nie otrzyma życia wiecznego, ale ten wewnętrzny – tak, ten, który odnawia się na podobieństwo Pana Jezusa. Pewien trening jest więc potrzebny dla zachowania ciała w dobrym stanie. Jednak różne życiowe doświadczenia i próby potrzebne są dla człowieka wewnętrznego. I dlatego apostoł Paweł dodaje [2 Kor 4:17]:
Ten bowiem nasz chwilowy i lekki ucisk przynosi nam przeogromną i wieczną wagę chwały – Ktoś może powiedzieć: „Hm… To chyba nie o mnie.” Bo moje próby i doświadczenia wcale nie są lekkie. Są bardzo ciężkie. W dodatku apostoł Paweł mówi, że ten ucisk jest chwilowy, albo jak mówi Biblia Gdańska „króciutki”. Raczej to nie o mnie, skoro moje doświadczenia trwają już tyle lat, a niektóre to chyba całe życie.
Czasami tak widzimy nasze doświadczenia. Jako długie i ciężkie. Brat Jolly opowiedział kiedyś taką historię ze swoich szkolnych lat. Nauczyciel zapytał: „Czy mysz to duże czy małe zwierzę?”. Jedni mówią: małe! Ale reszta klasy woła: Duże! Nauczyciel poprosił ucznia, który uważał, że mysz jest duża, żeby wyjaśnił dlaczego. Ten zaczął uzasadniać: „mysz widać gołym okiem, nie potrzeba mikroskopu. Mysz jest większa od komara, jest większa od muchy, od mrówki i pszczoły. Mysz jest nawet większa niż konik polny, więc jest to dosyć duże zwierzę. Nauczyciel odpowiedział: „Masz rację.”
A wtedy poprosił innego ucznia, który powiedział, że mysz jest mała. Jak on to uzasadni? „No cóż, mysz jest małym zwierzątkiem, bo jest mniejsza od kota, to kot łapie myszy, a nie mysz łapie koty. Mysz jest mniejsza niż pies. Jest mniejsza niż owca i koza. Jest dużo mniejsza niż krowa albo koń. Jest mniejsza niż żyrafa czy słoń. Myślę więc, że jest mysz jest małym zwierzątkiem.” I nauczyciel odpowiedział: „Ty też masz rację.”
To wszystko zależy od punktu widzenia. Apostoł Paweł daje nam Boski punkt widzenia w sprawie doświadczeń. Przecież czytaliśmy o jego własnych cierpieniach i były straszne (te kamienowania, biczowania, fałszywi bracia wokół), a on właśnie je nazywa „lekkim i chwilowym” uciskiem.
Można powiedzieć, że cały świat jest w ucisku i cały świat sądzi, że ten ucisk bardzo przygniata i że trwa bardzo długo. Ale my mamy inni punkt widzenia. Apostoł Paweł pisze: „Ten bowiem nasz chwilowy i lekki ucisk [coś dla nas robi, jakoś dla nas pracuje] [on] przynosi nam przeogromną i wieczną wagę chwały”.
Pomyślmy o wadze z odważnikami. Na jedną szalę kładziemy doświadczenia, a druga szala jest pusta. Wszystkie doświadczenia kładziemy na jedną szalę. Ciężar doświadczeń szybko przechyli tę szalę w dół. Szala opadnie do samego dna. Co apostoł dla nas robi? Pisze on, że te doświadczenia są lekkie, bo na drugiej szali kładzie coś z czym te doświadczenia można porównać. Na tej drugiej szali Paweł kładzie „wagę” czyli „ciężar” chwały. „Przeogromną i wieczną wagę chwały”. I nagle te doświadczenia stają się lekkie.
Apostoł Paweł pisze, że ta chwała ma być „wieczna”. W porównaniu z wiecznością chwały czas doświadczeń jest „króciutki”. Problem w tym, że nikt z nas nie rozumie do końca wieczności, bo wszyscy w tym pokoju są bardzo młodzi. Nikt nie skończył nawet 100 lat. Musimy więc włączyć wyobraźnię, żeby w ogóle pomyśleć o wieczności. Pomyślmy, że zaczyna się dla nas wieczność. Mamy 200 lat i żyjemy. Potem 300 lat. Potem 1000 lat. Minęło tysiąclecie, mamy 2000 lat. 10 000 lat. Mija kilka chwil i każdy z nas ma 100 000 lat, milion lat. Dwa miliony, dziesięć milionów, sto milionów lat… Jak daleko w naszej wyobraźni możemy pójść? Miliard lat? A co jeśli wtedy powiemy, że wieczność dopiero się zaczyna?
Już przy tysiącach lat nasze obecne życie i doświadczenia stają się mikroskopijne. I możemy przyznać ze świętym Pawłem: „Tak, to jest chwilowy i lekki ucisk”. Taki jest Boski punkt widzenia w tej sprawie. Bóg wie lepiej, bo ma o wiele szerszy punkt widzenia. Bóg widzi wieczność lepiej niż my, ale widzi też wieczność lepiej niż aniołowie, a nawet Syn Boży. Tylko Bóg ma pełny punkt widzenia, bo Jego życie nigdy się nie zaczęło, a tego nikt z nas nie jest nawet w stanie pojąć.
Nasze doświadczenia trwają tylko chwilę i są lekkie. Nie mam prawa mówić tego od siebie, bo nie przeżyłem tak wiele. Ale mówi to apostoł Paweł, który przeżył więcej cierpień i doświadczeń niż ktokolwiek z nas. | | | Apostoł pisze, że te doświadczenia „przynoszą nam” lub „sprawują dla nas” chwałę, a więc działają dla naszego dobra. Można powiedzieć, że są sługami naszego „wewnętrznego człowieka”.
Nie mamy w domach służących ani ogrodników. Nie mamy na to pieniędzy, nawet nie mamy często własnego domu ani ogrodu. A jednak, patrząc duchowo, Bóg daje nam wielu różnych sług, którzy nam usługują. I nie mam teraz na myśli braci starszych i diakonów w zborze, ale nasze własne doświadczenia, które pracują na naszą korzyść.
Nawet Słownik Języka Polskiego PWN podaje, że jedno ze znaczeń słowa „doświadczenie” to «wydarzenie, zwłaszcza przykre, które wpłynęło na czyjeś życie». Jeżeli przyjmujemy te wydarzenia jak apostoł Paweł, to one wszystkie dla nas pracują, wpływają na nasze życie. Te doświadczenia są często bardzo nieprzyjemne.
Jednak w 1 Liście Piotra 4:12-13 apostoł radzi: „Umiłowani, nie dziwcie się temu ogniowi, który na was przychodzi, aby was doświadczyć, jakby was coś niezwykłego spotkało; Lecz radujcie się z tego, że jesteście uczestnikami cierpień Chrystusa, abyście i podczas objawienia jego chwały cieszyli się i weselili.”
Takie patrzenie sprawiło, że apostoł Piotr i wierni cieszyli się i dziękowali Bogu, gdy byli bici i więzieni. Paweł i Syla mieli nogi zakute w dyby i o północy śpiewali na chwałę Bogu w więziennej celi. A jak jest ze mną? Nie pytam, żeby nas zawstydzić, ale żeby nas zachęcić.
Apostoł Jakub w swoim liście daje wiele zachęty do cierpliwości.
Rozpoczyna w rozdziale 1, wersety 2-4:
„Poczytujcie to sobie za największą radość, moi bracia, gdy rozmaite próby przechodzicie; Wiedząc, że doświadczenie waszej wiary wyrabia cierpliwość. Cierpliwość zaś niech dopełni swego dzieła, abyście byli doskonali i zupełni, niemający żadnych braków.”
Zawsze, gdy prosimy Boga, by zmienił nas na lepsze, by wzmocnił naszą wiarę, by dał nam pokój, miłość i inne owoce ducha świętego, musimy liczyć się z tym, że wraz z odpowiedzią na tę prośbę spotkają nas pewne doświadczenia. Niektóre błogosławieństwa możemy otrzymać wyłącznie wśród doświadczeń. Doświadczenia wiary wyrabia cierpliwość.
Łatwo byłoby utrzymać spokój gdyby nic się nie działo. Powiedzmy, że wstaję rano i mówię: „tego dnia nie zrobię nic złego”. Wpadam na pomysł – zamknę się w pokoju. Dziś nie będę z nikim się spotykał, nie pójdę do pracy, nie włączę komputera ani telefonu, nie popełnię żadnego zła. Usiądę w fotelu i nie będę nic robił to na pewno nie zgrzeszę. Nie powiem nic, czego mógłbym żałować. Żeby nawet nie pomyśleć nic złego będę liczył barany albo zajmę czymś uwagę. Wieczorem podziękuję Bogu, że pozwolił mi nie zgrzeszyć w myśli, słowie i czynie. Faktycznie nic złego nie zrobię, choć szczerze mówiąc nie wiem czy bym wytrzymał taki dzień. Jeśli ktoś chce, to jak najbardziej może spróbować. Problem jest w tym, że tego dnia nie zrobimy też niczego dobrego. Nasza świętość będzie nieprzydatna i niczego nie zmieni. Będziemy warci tylko tyle, co kamień, który też nie grzeszy, ale nie robi nic dobrego.
Prawdziwy naśladowca Jezusa musi być aktywny. Nie mamy chować się przed światem zewnętrznym i myśleć, że to cudownie nas zmieni. Jeżeli chcemy pozbywać się złego myślenia, złych słów, złych czynów z naszego życia to niestety lub na szczęście przyjdą na nas doświadczenia. Jednak jeśli wśród doświadczeń i prób potrafimy nad sobą zapanować to wtedy wiemy, że nasz charakter się rozwija. To nie jest już charakter nieprzydatny.
Przypuśćmy, że modlimy się do Boga o więcej miłości. Pragniemy, żeby miłość braterska była cieplejsza, mocniejsza w nas i wokół nas, u innych. Jednak przychodzi sytuacja, w której ktoś z braci i sióstr nadepnie nam na odcisk. Co teraz? Najłatwiej byłoby oddać tej osobie i według „zewnętrznego człowieka” wszystko byłoby OK. Człowiek zewnętrzny poczułby małą ulgę. Ale co z tym „wewnętrznym”, o którego nam chodzi?
Wróćmy do tematu jak patrzeć na nasze doświadczenia. W jaki sposób im się przyglądać, pamiętając, że to pracownicy, słudzy, którzy mają nam pomagać.
Czasami w firmie jest tak, że wszyscy pracownicy dobrze pracują, ale do czasu. Do czasu, kiedy przychodzi pracodawca lub kierownik i patrzy czy wszyscy dość szybko i dobrze pracują. Nieraz ludzie tak się wtedy śpieszą i tak martwią, że nagle wszystko zaczyna wypadać im z rąk. Nie powinniśmy na nasze doświadczenia patrzeć w taki sposób. Nie mamy stać przy nich cały czas i oceniać, jak nam dokuczają, jak źle pracują, jakie są głupie. Raczej spójrzmy na wyniki pracy. Jaki pożytek one nam przynoszą w jakimś okresie czasie – np. w latach. Tak jest w próbach, a może szczególnie karach, które przychodzą od Boga. Jak czytamy w Hebrajczyków 12:11 – „Wszelkie karcenie na razie nie wydaje się radosne, ale smutne, potem jednak przynosi tym, którzy go doświadczyli, błogi plon sprawiedliwości.”
Czasami gdy prosimy Boga o cierpliwość, więcej wiary lub miłości, Bóg daje nam w tym celu doświadczenia. Patrzymy na te doświadczenia, a one mówią: „Bóg zesłał nas dla ciebie, bo możemy ci pomóc.” A my na to: „Nie, nie, wynoście się, nie potrzebuję takiej pomocy. Zostawcie mnie! „ Czy w taki sposób powinniśmy przyjmować to, co daje nam Bóg?
Apostoł Paweł w naszym głównym tekście mówi, że wszystko obróci się na nasze wieczne dobro, ale pod jednym warunkiem. 2 Koryntian 4:18 –
Gdy nie patrzymy na to, co widzialne, lecz na to,
co niewidzialne. To bowiem, co widzialne, jest doczesne,
to zaś, co niewidzialne, jest wieczne.
Nie powinniśmy patrzeć na flakonik lub opakowanie prezentu, który daje nam Bóg, lecz na zawartość. Ten piękny skarb od Boga to charakter podobny do charakteru Jezusa i życie wieczne. Ale opakowanie jest brzydkie. Bo nieprzyjemne doświadczenia same w sobie są brzydkie. Nie powinniśmy jednak odrzucać tego najlepszego prezentu tylko dlatego, że nie podoba nam się opakowanie.
1 Ks. Samuelowa 3:18 zapisuje piękną myśl kapłana Heliego. „Pan jest; co dobrego w oczach jego, niech czyni”. Ten werset użyty jest w mannie 2 listopada i bardzo ciekawy jest do niego komentarz brata Russella. Pisze on: „Nie wiemy, co służy naszemu najwyższemu dobru. Czasami rzeczy, których pragniemy i o które zabiegamy, uznając je za dobre, w rzeczywistości mogą być dla nas niekorzystne. Błogosławieni są ci, którzy wiarą potrafią przeniknąć mrok każdej próby, trudności i braku zrozumienia – świadomi, że zna Pan tych, którzy są jego i że sprawa, by wszystkie rzeczy działały wspólnie dla ich dobra. Mamy cierpliwie czekać na Pana i cierpliwie przyjmować te doświadczenia, jakie Jego opatrzność dla nas przewidziała, nie kwestionując mądrości, miłości ani mocy Tego, z kim mamy do czynienia.”
Spójrzmy jeszcze raz na świętego Pawła. Bóg trzy razy odmówił mu usunięcia jego „ciernia w ciele” (może był to bardzo słaby wzrok). Po trzeciej odmowie na jego modlitwę apostoł napisał to, co znajdujemy w 2 Koryntian 12:7-10 –
„Aby zaś nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień, dany mi został oścień dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzkował – żebym się nie unosił pychą. Dlatego trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie, lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski.
Moc bowiem w słabości się doskonali». Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny.”
(inne tłumaczenie: „Albowiem kiedy jestem słaby, wtedy jestem mocny.”)
To bardzo ciekawa historia, bo apostoł Paweł dobrze wiedział, że Boska moc bardzo łatwo i szybko mogła przywrócić mu wzrok. Bóg używał go wiele razy do wypędzania chorób i złych duchów z innych ludzi. On już to widział! Czemu więc teraz Bóg odmawia?
Odpowiedź Pańska brzmiała: Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali.
„Zewnętrzny człowiek” nie był szczęśliwy. Jednak Paweł zrozumiał, że Bóg chce nauczyć go pokory i zaufania, że Boska moc wystarczy mu we wszystkim. Bóg dał do zrozumienia, że wszystko, czego Paweł dokonuje to wynik łaski, a nie jego ludzkiej siły i możliwości.
Ta Boża łaska wyrównuje wszystkie braki ciała i sprawia, że zwycięstwo w poświęceniu jest możliwe. Nie ważne, ile komu brakuje, bo łaska wszystko to wyrównuje.
Kto wie, jak potoczyłyby się losy apostoła, gdyby otrzymał to, co prosił? Może Paweł wpadłby w pychę, gdyby otrzymał lepszy wzrok? Czy bez tego „ciernia” mógłby zwyciężyć? Pewnie nie, bo jeśli Bóg nie usunął „ciernia” to zrobił to dla duchowego dobra apostoła. Czy więc nie było lepiej przeżyć jakiś czas ze słabym wzrokiem, by na wieki cieszyć się życiem w Boskiej naturze? Czy nie lepiej dla nas cierpieć choćby całe życie, by zdobyć życie wieczne w doskonałości? Łatwo o tym mówić, ale trudniej to przeżywać.
To trudne pytania (Czy warto nieść swój krzyż i czy wszystko ma cel?). Jednak odpowiedź, do której doszedł bardzo doświadczony apostoł Paweł zapisana jest w Rzymian 8:28 –
„Wiemy też, że Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra, z tymi, którzy są powołani według [Jego] zamiaru.”
Drodzy Bracia i Siostry, jeśli kochacie Boga, to ostatecznie stanie się tak, że „ten chwilowy i lekki ucisk” przyniesie wam wszystkim doskonałość i życie wieczne. Tym razem mówiliśmy głównie o apostole Pawle, ale wracajmy też do świadectw bardziej nam współczesnych. Ta sama łaska i moc Boża, która prowadziła naśladowców naszego Pana w pierwszym wieku, prowadziła też wiernych przez cały Wiek Ewangelii i działa dziś dla tych i z tymi, którzy ufają Panu.
1 thoughts on “Doświadczenia”