Co masz w ręku swoim?

Wykład z Pisma Świętego wypowiedziany 4 listopada 2018 r. w Zborze Chrześcijańskim w Bielawie.

Czasami spotykamy braci i siostry, którzy bardzo dobrze rozpoznali, co dał im Bóg i wiernie używają tego w służbie. Zwykle taka służba jest owocna, bez znaczenia czy jest ona bardziej publiczna czy osobista. Częściej jednak wśród chrześcijan słyszymy o tym, czego nam brakuje. „Tak mi brakuje czasu…”, „Nie mam pieniędzy”, „Nie mam dość wiedzy”,
„Nie mam okazji, by głosić ewangelię”, „Nie mam zdrowia”, „Nie mam siły”, „Nie mam dość wiary”, „Nie mam cierpliwości”, „Nie mam wsparcia bliskich albo zboru”…

A gdyby tak zamiast skupienia na tym, czego nie mamy, skupić się na tym, co Bóg nam dał? Możemy się zdziwić, gdy zobaczymy, jak wiele razy Bóg zachęca różne osoby w Biblii do takiego rozejrzenia się wokół i poszukiwania takich rzeczy. Jeszcze dziwniejsze jest to jak wielkie cuda działy się, gdy te małe rzeczy były użyte z wiarą w Boską pomoc.
Jednym z ludzi, którzy ofiarowali Bogu to, co mieli i doczekali się cudów, był Mojżesz.

WYJŚCIA 3:1-6 [BW]
(1) Gdy Mojżesz pasał trzodę teścia swego Jetry, kapłana Midianitów, pognał raz trzodę poza pustynię i przybył do góry Bożej, do Horebu. (2) Wtem ukazał mu się anioł Pański w płomieniu ognia ze środka krzewu; i spojrzał, a oto krzew płonął ogniem, jednakże krzew nie spłonął. (3) Wtedy rzekł Mojżesz: Podejdę, aby zobaczyć to wielkie zjawisko, dlaczego krzew się nie spala. (4) Gdy Pan widział, że podchodzi, aby zobaczyć, zawołał nań Bóg spośród krzewu i rzekł: Mojżeszu! Mojżeszu! A on odpowiedział: Oto jestem! (5) Wtedy rzekł: Nie zbliżaj się tu! Zdejm z nóg sandały swoje, bo miejsce, na którym stoisz, jest ziemią świętą. (6) Rzekł też: Jam jest Bóg ojca twego, Bóg Abrahama, Bóg Izaaka, i Bóg Jakuba. Wtedy Mojżesz zakrył oblicze swoje, bał się bowiem patrzeć na Boga.

To spotkanie Mojżesza z Bogiem miało miejsce około 40 lat po jego opuszczeniu Egiptu i mieszkaniu w ziemi midiańskiej (ok. 3,5 tys. lat temu). Mojżesz był adoptowanym członkiem rodziny faraona. Na dworze władcy zyskał edukację i wiedzę. Jak mówił później św. Szczepan „Wdrożono też Mojżesza we wszelką mądrość Egipcjan”. A jednak mimo swej pozycji Mojżesz nie zapomniał o swoim izraelskim pochodzeniu i współczuł swoim rodakom, którzy w Egipcie żyli w niewoli. W Dziejach 7, od wersetu 23 Szczepan opowiada dalej jego losy:

„A kiedy skończył czterdzieści lat, stało się potrzebą jego serca odwiedzić braci swoich, synów Izraela. I ujrzawszy jednego, którego krzywdzono, ujął się za nim, pomścił krzywdzonego i zabił Egipcjanina. Sądził zaś, że bracia zrozumieją, iż Bóg przez jego ręce daje im wybawienie, ale oni nie zrozumieli. Następnego dnia zjawił się wśród nich, gdy się bili, i usiłował skłonić ich do zgody, mówiąc: Mężowie, braćmi jesteście, czemu krzywdzicie się wzajemnie? Lecz ten, który krzywdził bliźniego, odepchnął go i rzekł: Któż cię ustanowił przełożonym i sędzią nad nami? Czy chcesz mnie zabić, tak jak wczoraj zabiłeś Egipcjanina? I uciekł Mojżesz z powodu tego słowa, i stał się przychodniem w ziemi midiańskiej(…)”

Faraon chciał zabić Mojżesza i ten musiał uciekać daleko, aż do ziemi Midianitów. Tam zatrzymał się i usiadł przy studni. Przy studni zobaczył on siedem dziewczyn, które przyszły tam, by napoić owce swego ojca. Kiedy dziewczyny napełniały koryto, jacyś pasterze zaczęli im przeszkadzać i odpędzali je. Mojżesz po raz kolejny nie mógł znieść, że ktoś źle traktuje słabszych.

WYJŚCIA 2:17 [BW]
(17) Wtedy Mojżesz powstał i pomógł im, i napoił ich trzodę.

Mojżesz przepędził pasterzy i pomógł szybko napoić owce. Jak mamy zapisane dziewczyny te wróciły do domu nawet wcześniej niż zwykle. Gdy ich ojciec, Jetro, kapłan Midianitów dowiedział się tego wszystkiego, zaprosił Mojżesza do swojego domu jako gościa.
Na prośbę Jetra Mojżesz został u niego na stałe, a z czasem ożenił się z jedną z jego córek, Zeforą i miał z nią dwóch synów. Jak bardzo różna była ta część życia Mojżesza. Z bogatej stolicy Egiptu przeniósł się na biedne pustkowie i zajmował się skromnym zajęciem jakim było pasanie owiec.

Przez 40 lat od tej przymusowej podróży do Midianu, Mojżesz pewnie wiele razy przypominał sobie swój lud, który pozostał w Egipcie. Z Egiptem też wiązały się wszystkie jego wspomnienia z dzieciństwa i młodości. Wiemy na pewno, że nie zapomniał o Bogu.
Te 40 lat zmieniło jednak charakter Mojżesza. Na pewno była to wielka lekcja pokory i okazja do wielu przemyśleń. Mojżesz bardzo dobrze poznał też bliskowschodnie pustynie i surowy tryb życia, co bardzo pomogło mu później prowadzić Izraela.

Bóg pokierował Mojżesza na pustkowie. Czy w naszym życiu też nie pojawiają się doświadczenia takiej pustyni? Czy czasami Bóg nie zostawia nas na chwilę w samotności? Czy nie czujemy się czasami zapomniani? A jednak gdy patrzymy na Mojżesza to widzimy, że Bóg był z nim przez całe te 40 lat. Dobrze by było o tym pamiętać, zwłaszcza gdy nie widzimy jasno kierownictwa Bożego i jego opatrzności. Bóg nie zapomni także o nas.

Wydawało się, że ten kolejny dzień życia Mojżesza będzie taki jak poprzednie. Że nie stanie się nic niezwykłego, po prostu ruszy on do pracy pasania owiec, potem wróci do domu. Wyobraźmy sobie jak idzie ze swoją laską pasterską, w niezbyt pięknym ubraniu. Czy przypominamy sobie jak ważny stanie się ten kawałek drewna w jego życiu? Czy Mojżesz mógł przeczuwać, że od tego dnia wszystko w jego życiu się zmieni?

My też możemy mieć podobne chwile w naszym życiu. Żyjemy pośród ludzi, mija nam dzień za dniem i rok za rokiem, ale przychodzi moment, gdy czytamy fragment Biblii, słuchamy pieśni, rozmawiamy z kimś lub dzieje się coś niezwykłego i słyszymy jak w ten sposób przemawia do nas Bóg. Dla Mojżesza czymś takim było zobaczenie płonącego krzewu.

Bóg powiedział Mojżeszowi, że zmęczył się już patrzeniem na cierpienia swego ludu w Egipcie i chce go wyzwolić i zaprowadzić do pięknej ziemi Kanaan. Wtedy Bóg dodał coś niesamowitego i „po ludzku” niemożliwego dla Mojżesza:

WYJŚCIA 3:10
(10) Przeto teraz idź! Posyłam cię do faraona. Wyprowadź lud mój, synów izraelskich, z Egiptu.

Te słowa zszokowały Mojżesza i sprawiły, że nie tylko dyskutował, ale nawet sprzeczał się z Bogiem. Dyskutował z Bogiem, ale nie z pychy, tylko z pokory. 40 lat spędzonych w Midianie sprawiło, że w Mojżeszu nie było już nic z młodzieńczej pewności siebie.
Nie czuł się gotowy ani do rozmowy z faraonem, ani do spotkania ze swymi rodakami.

WYJŚCIA 3:11
(11) A Mojżesz rzekł do Boga: Kimże jestem, bym miał pójść do faraona i wyprowadzić synów izraelskich z Egiptu?

Czasami tako samo jest z nami. Gdy patrzymy na świętość Boga, a potem na swoją słabość i grzechy… Kim jesteśmy, żeby Stwórca chciał mieć z nami kontakt? W kolejnych wersetach 3. rozdziału Księgi Wyjścia Bóg bardzo cierpliwie tłumaczy Mojżeszowi swój plan.
Mojżesz nie ma jednak pewności.

WYJŚCIA 4:1
(1) Na to odezwał się Mojżesz i rzekł: A jeżeli nie uwierzą mi i nie usłuchają mnie, lecz powiedzą: Pan nie objawił się tobie?

Mojżesz czekał na odpowiedź, a zamiast tego usłyszał inne, bardzo ciekawe pytanie:

WYJŚCIA 4:2
(2) A Pan rzekł do niego: Co masz w ręku swoim?

Mojżesz dobrze wiedział, co miał w ręku. I Bóg też to wiedział. Był to jego znak rozpoznawczy. Pasterska laska. Ta laska była pewnie używana od wielu lat. Pomagała w przyprowadzaniu owiec, które zaklinowany się gdzieś w krzakach. Pomagała w odganianiu węży, które atakowały stado. Była to na pewno przydatna rzecz, ale też nic specjalnego, nic bardzo cennego. A z drugiej strony ta laska przedstawiała wszystko, co Mojżesz miał i czym się zajmował jako pasterz owiec.

WYJŚCIA 4:3-4
(3) I rzekł [Bóg]: Rzuć ją na ziemię. A gdy ją rzucił na ziemię, zamieniła się w węża, Mojżesz zaś uciekał przed nim. (4) I rzekł Pan do Mojżesza: Wyciągnij rękę i chwyć go za ogon; wyciągnął tedy rękę i pochwycił go, a on zamienił się znowu w laskę w jego dłoni.

Mojżesz nie miał już argumentów, by dyskutować z Bogiem. Zdecydował, że przyjmie zaproszenie i pójdzie jako Boży sługa. Uwierzył, że cudowna moc Boga będzie z nim.

W KSIĘDZE WYJŚCIA 4:17 ZNAJDZIEMY POLECENIE BOGA:
[17] A laskę tę weź do ręki swojej, bo nią będziesz dokonywał znaków.

Ta laska to wszystko, co Mojżesz miał w swojej mocy. Bardzo mało. Jednak z mocą Bożą ta laska nie była już czymś małym. Podobnie może być i z nami. To co mamy w ręku to wszystko, co jest w naszej mocy – nasza wiedza, zalety, nasz charakter, stanowisko, czas, talenty, wpływy, środki, zdrowie, życie. Jednym słowem to wszystko, co jest w naszej mocy. I tak jak Bóg wiedział, co Mojżesz miał w ręku, tak samo dobrze wie, kim jest każdy z nas i co posiada. Ale to my często potrzebujemy zastanowić się nad tym, co mamy w swoim ręku.

Jak mogę okazać miłość Bogu i bliźnim. Czy zrobiłem już wszystko? Pytanie  nie powinno brzmieć „jak mało posiadam”, ale co to jest? Co mam w ręku swoim?

Czy nie po to zostało to napisane? Co mam w ręku? Czas, talenty, pieniądze. Wszystko to w przenośni rzeczy, które mamy w ręku. Co ważne, odkąd decydujemy się oddać nasze wszystko Bogu, jesteśmy zarządcami. Z języka staropol. szafarzami, a nie właścicielami tych wszystkich rzeczy. To odpowiedzialność, bo jak słudzy z przypowieści, kiedyś zostaniemy rozliczeni z tego, co zrobiliśmy z naszymi talentami lub możliwościami.
Czy zakopiemy je w ziemi dlatego że są małe? Jak rozliczymy się np. z czasu?

WYJŚCIA  4:20
[20] Wziął tedy Mojżesz swoją żonę i swoich synów, wsadził ich na osła i wrócił do ziemski egipskiej; wziął też Mojżesz laskę Boga do ręki.

Mojżesz wziął laskę Boga w swoją drogę. Zauważmy po pierwsze podkreślenie znaczenia tej laski (bez niej nie można było ruszać). Po drugie: KTO od tej pory był jej właścicielem? Ta laska należała do Boga. Już nie będzie używana w Midianie, bo teraz jest to Boża rzecz, ma nowego właściciela.

Tak samo jest z nami. To co mamy w naszych rękach, gdy oddajemy się Panu, od teraz należy do Boga. Od teraz powinniśmy szukać Bożej woli – co mam kupić, dokąd jechać, co czytać, z kim się spotykać i co robić w życiu. A z drugiej strony to ulga i pokój, bo wszystko zależy od Boga, kiedy jest z nami. Nie musimy już nikogo i niczego się bać, kiedy jesteśmy blisko Pana.

Gedeon zbudował Bożą armię z 300 wojowników. Mieli oni w swoich rękach dzbanki z pochodniami i rogi do trąbienia. Ten oddział pokonał 135 tys. wrogów. Czy Gedeon i „300” pokonali wrogów, bo mieli potłuczone dzbany? Czy pokonali wrogów, dlaczego że
trąbili na rogach?

SĘDZIÓW 7:20-22
[20] Wtem zadęły w trąby trzy hufce i potłukli dzbany, pochwycili w swoje lewe ręce pochodnie a w prawe ręce trąby, aby zatrąbić i zawołali: Miecz dla Pana i dla Gedeona. Lecz zatrzymali się wszyscy tam, gdzie stali wokół obozu [wrogów], w obozie zaś wszyscy biegali wokoło, krzyczeli i uciekali. Gdy zaś zadęło owych trzysta trąb, Pan sprawił, że jeden raził drugiego mieczem w całym obozie i rzucił się obóz do ucieczki (…)

Wrogi obóz na dole był przerażony. Ustawienie armii w tamtych czasach polegało na ustawienie się wojowników wokół żołnierza noszącego pochodnię. Cały silny oddział wojenny gromadził się wokół jednej osoby z pochodnią. Tutaj jednak wszyscy wojownicy mieli z sobą pochodnie. Podobnie z trąbieniem – to jeden z żołnierzy trąbił i gromadził innych wokół siebie. Gedeon zastosował więc element zaskoczenia (u niego każdy żołnierz miał pochodnię i róg), ale Biblia mówi że to Pan sprawił że ten plan się powiódł.

Oddział Gedeona miał w swoich rękach pochodnie, dzbany i trąby, ale to co mieli w sercu było ważniejsze. Mieli pełne oddanie Bogu. Mieli wiarę, że jeśli Bóg będzie z nimi to mogą zwyciężyć. „Pan [to] sprawił”. A tu znowu pojawia się pytanie: co masz w ręku swoim?

Zobaczmy inną historię Izraela. Izrael miał już wtedy armię dobrze wyszkoloną i silną. Trwała wojna z Filistynami. Obie armie zajęły miejsca po dwóch stronach pewnej doliny, ale Izraelici bardzo się bali. Jeden z Filistynów, mierzący około 3 metry wojownik Goliat, gigant, który wydawał się nie do pokonania, wyzwał na pojedynek dowolnego Izraelitę. Goliat był bardzo pewny siebie, a jego słowa zapisane są w 1 Ks. Samuelowej 17:10.

1 SAMUELOWA 17:10-11
[10] Ja zelżyłem dzisiaj szeregi Izraela, powiadając: stawcie mi wojownika, a będziemy walczyć z sobą. [11] Gdy zaś Saul i cały Izrael usłyszeli te słowa Filistyńczyka, upadli na duchu i bali się bardzo.

Jednak młody chłopak Dawid pojawił się w obozie izraelskim. Młody pasterz owiec był w szoku, że Izraelici boją się Filistyna, który obraża armię Boga.

1 SAMUELOWA 17:26
[26] Kimże jest ten Filistyńczyk nieobrzezany, że lży szeregi Boga żywego?

To jedno zdanie Dawida bardzo wiele mówi o jego wierze. On nie patrzył, że jest to armia Izraela ani też, że jest to armia Saula. Dla niego to była armia żyjącego Boga. Ta żywa wiara młodego pasterza Dawida skłoniła go do przyjęcia wyzwania Goliata bez cienia strachu.
Gdy Saul dowiedział się, że jest ktoś chętny do pojedynku, wezwał Dawida do siebie.

1 SAMUELOWA 17:32-33
[32] I rzekł Dawid do Saula: Niech w nikim nie upada serce z powodu tamtego: twój sługa pójdzie i będzie walczył z tym Filistyńczykiem. [33] Saul zaś rzekł do Dawida: Ty nie możesz pójść do tego Filistyńczyka, aby z nim walczyć, gdyż jesteś młodzieńcem, on zaś jest wojownikiem od swej młodości.

Ale młody Dawid nie dał sie odepchnął. Z wielką wiarą opowiedział królowi o tym, jak wcześniej z Bożą pomocą bronił swoich owiec przed drapieżnikami. Zakończył to słowami zapisanymi w 1 Sam. 17:37

[37] I rzekł jeszcze Dawid: Pan, który mnie wyrwał z mocy lwa i niedźwiedzia, wyrwie mnie też z ręki tego Filistyńczyka. Rzekł więc Saul do Dawida: Idź, a Pan będzie z tobą.

To była ważna decyzja króla. Stawką walki miało być pójście do niewoli wszystkich pozostałych. Saul chciał dać Dawidowi swoją zbroję, ale ta zupełnie na niego nie pasowała. Nie wiedział jak ma w niej chodzić. Odmówił więc.

1 SAMUELOWA 17:40
[40] Wziął natomiast do ręki swój kij i wybrał sobie pięć gładkich kamieni z potoku i włożył je do torby pastuszej, którą miał przy sobie, a służyła mu ona jako sajdak na kamienie, i tak z procą w ręku podchodził do Filistyńczyka.

Musiał to być ciekawy moment, gdy tych dwóch wojowników stanęło naprzeciwko siebie. Prawie dwa razy większy Goliat, z włócznią, mieczem i potężną zbroją. A naprzeciwko Dawid z procą i z torbą z kamieniami.

Pięć małych, gładkich kamieni i proca. To wszystko co miał Dawid do walki z filistyńskim gigantem. Wszystko, by ocalić Izraela. Ale w jego sercu była bojaźń Boża. Dawid wiedział, że bitwa należała do Pana. W tym samym czasie Goliat śmiał się z mniejszego przeciwnika:

1 SAMUELOWA 17:43-44
[43] Rzekł tedy Filistyńczyk do Dawida, czy ja jestem psem, że przychodzisz do mnie z kijami?
I Filistyńczyk przeklął Dawida przez swoich bogów. [44] I rzekł Filistyńczyk do Dawida: podejdź do mnie, a dam twoje ciało ptactwu niebieskiemu i zwierzynie polnej.

Wyobrażamy sobie usłyszeć słowa od olbrzyma? Ale Dawid nie bał się, bo położył całą ufność w Bogu. Co ważne, odpowiedział Goliatowi bez obrażania i bez wyzwisk. Dał mu tylko do zrozumienia w czyim imieniu przyszedł:

1 SAMUELOWA 17:45
[45] Wtedy Dawid odpowiedział Filistyńczykowi: Ty wyszedłeś do mnie z mieczem, z oszczepem i z włócznią, a ja wyszedłem do ciebie w imieniu Pana Zastępów, Boga szeregów izraelskich, które zelżyłeś.

Wystarczył jeden kamień z potoku, by ugodzić potężnego Goliata. Ta historia od trzech tysięcy lat podnosi na duchu Bożych sług. Czy pamiętamy dziś, że dołączyliśmy do tej samej wojny między Bogiem a szatanem i że mocniejszy jest ten, który jest po naszej stronie? Nie miejmy zaufania w nasze własne siły, ale nie upadajmy też na duchu z powodu naszych słabości i wad. Nie mamy patrzeć na moc naszych wrogów, ale nie mamy ich też lekceważyć.

Może mamy w naszym ręku tylko kij, może tylko róg do trąbienia (jak Izraelici otaczający Jerycho i jak żołnierze Gedeona) a może mamy tylko procę i kamień? Ale jeśli Pan zauważy, że nasze serce jest gotowe do służby to wiele będzie mogło się zdarzyć.

Czasami wołamy do Boga o pomoc i wydaje nam się, że nie mamy już naprawdę nic.
Ale wtedy też tak nie jest. Przykładem niech będzie jeden z cudów dokonanych przez proroka Elizeusza.

2 KRÓLEWSKA 4:1-7
(1) Żona pewnego ucznia prorockiego użalała się przed Elizeuszem, mówiąc: Sługa twój, a mój mąż, umarł, a ty wiesz, że ten twój sługa należał do czcicieli Pana. Lecz oto przyszedł wierzyciel, aby zabrać sobie dwoje moich dzieci jako niewolników. (2) Elizeusz rzekł do niej: Cóż mogę dla ciebie uczynić? Lecz powiedz mi: Co jeszcze posiadasz w domu? A ona na to: Nic nie ma twoja służebnica w całym swoim domu oprócz bańki oliwy. (3) On rzekł: Idź, napożyczaj sobie naczyń z zewnątrz, od wszystkich swoich sąsiadów, naczyń pustych, byle nie za mało. (4) Potem wejdź do domu i zamknij drzwi za sobą i za swoimi synami, i nalewaj do wszystkich tych naczyń, a pełne odstawiaj. (5) Odeszła więc od niego, zamknęła drzwi za sobą i za swoimi synami; oni jej podawali, a ona nalewała. (6) A gdy naczynia były pełne, rzekła do swego syna: Podaj mi jeszcze naczynie. Lecz on jej odpowiedział: Nie ma już naczyń. I wtedy oliwa przestała się lać. (7) Poszła więc i opowiedziała o tym mężowi Bożemu. A on rzekł: Idź, sprzedaj oliwę i spłać swój dług, ty zaś wraz z synami utrzymujcie się z tego, co zostanie.

Co masz w ręku swoim? Czy naprawdę masz tak mało jak Ci myślisz? Mniej niż ta wdowa?

Zobaczmy na czas ziemskiej wędrówki Jezusa. Wybierzmy się z nim do domu w Betanii. Wskrzeszony z grobu Łazarz też tam był. Jego siostra Maria miała bardzo drogie perfumy w swoich rękach. Rozbiła słoik i wylała wszystko na naszego Pana. Niektórym nie podobało się to, co zrobiła i jak zużyła swój skarb.

Mateusza 26:8
A uczniowie, ujrzawszy to, oburzyli się i mówili: Na cóż ta strata? Przecież można było to drogo sprzedać i rozdać ubogim.

Ale Jezus bronił Marii i powiedział (w. 12):

Ona, wylawszy ten olejek na moje ciało, uczyniła to na mój pogrzeb.

Uczniowie nie byli w stanie zrozumieć tych słów. Nie wiemy ile rozumiała z tego Maria, ale nie o to chodziło. Ona wszystko co posiadała najlepszego wylała na głowę i na nogi Pana, z wielkiej miłości i z wielkiej chęci okazania mu uczuć. Gdy dzban z perfumami został rozbity, zapach szybko napełnił całe pomieszczenie. A do dziś ten zapach unosi się wokół nas, gdy czytamy Słowo Boże.

Jak piękną usługę mógłby wykonać któryś z uczniów, gdyby wyprzedził Pana w wieczerniku. A jednak to Jezus wziął do swoich rąk prześcieradło i miskę z wodą, przepasał się i umył nogi swoim uczniom. To Jezus dał nam wieczny przykład służby i szacunku jeden do drugiego.

Do tego przykładu wystarczył ręcznik i miska z wodą.

Co masz w ręku swoim?

Wydaje się, że na to pytanie każdy może najlepiej odpowiedzieć sam. Jeśli nie dostrzegasz tego, co masz, proś Boga o pomoc, bo on widzi i wie wszystko. Panu podoba się nawet najmniejszy, prosty akt oddania się Jemu i służby jedni drugim.

Pewien człowiek oddał Jezusowi salę na ostatnią wieczerzę. Józef z Arymatei znalazł miejsce, by godnie go pochować. W czasie służby Jezusa bogatsze kobiety usługiwały mu ze swego mienia, inna kobieta – uboga wdowa – oddała swój ostatni grosz na służbę Bogu, tak jak ją rozumiała. Barnaba sprzedał swoją ziemię, a pieniądze przeznaczył na pracę Pańską.

W Ewangelii Jana, rozdział 6, opisany mamy cud nakarmienia kilku tysięcy ludzi. Od czego jednak się zaczęło? Czy ten cud powstał z niczego?

Jana 6:8-12
Rzekł do [Jezusa] jeden z uczniów jego, Andrzej, brat Szymona Piotra: Jest tutaj chłopiec, który ma pięć chlebów jęczmiennych i dwie ryby, lecz cóż to jest na tak wielu? Rzekł Jezus: Każcie ludziom usiąść. A było dużo trawy na tym miejscu. Usiedli więc mężczyźni w liczbie około pięciu tysięcy. Jezus wziął więc chleby i podziękowawszy rozdał uczniom, a uczniowie siedzącym, podobnie i z ryb tyle, ile chcieli.
A kiedy się nasycili, rzekł do uczniów swoich: Pozbierajcie pozostałe okruchy, aby nic nie przepadło!

Wszystko zaczęło się od chłopca, który miał pięć chlebów i dwie ryby. Chłopca, który miał drugie śniadanie i nie zawahał się nim podzielić.

Różne rzeczy mogą być w naszych rękach. Może jesteśmy kierowcami, może znamy się na komputerach, może jesteśmy ogrodnikami, może dobrze gotujemy, może mamy podejście do dzieci, może umiemy kupować tanio ładne ubrania 🙂 , może znamy się na majsterkowaniu, może ładnie śpiewamy. Czy którejś z tych (lub innych) rzeczy nie możemy użyć w dobrym celu?

Kiedy z Ameryki do Bełżca wrócił brat Skowronek (było to po I wojnie światowej), przywiózł on stamtąd maszynkę do strzyżenia włosów. Była to wielka nowość w Polsce. J.Ł: „Mężczyzn strzyżono wtedy tymi samymi nożycami, którymi strzyżono owce”. A tutaj była maszynka do strzyżenia włosów. Mężczyźni z okolicy przychodzili do „pana Skowronka”, żeby ostrzygł im włosy maszynką. A Brat Skowronek wykorzystywał ten czas, żeby głosić im prawdę. W taki sposób prawda zawitała w tamte strony, a potem rozszerzyła się na wiele innych miejsc.

Czy pamiętacie może Tabitę, na którą mówiono Dorka? Przeczytajmy jeszcze o niej.

Dzieje Apostolskie 9:36-42
(36) A w Joppie była pewna uczennica, imieniem Tabita, co w tłumaczeniu znaczy Dorka; życie jej wypełnione było dobrymi i miłosiernymi uczynkami, jakich dokonywała. (37) I stało się, że w tym właśnie czasie zaniemogła i umarła; obmyto ją i złożono w sali na piętrze. (38) Ponieważ zaś Lydda leży blisko Joppy, uczniowie, usłyszawszy, że tam przebywa Piotr, wysłali do niego dwóch mężów z prośbą: Nie zwlekaj z przyjściem do nas. (39) Wybrał się tedy Piotr i poszedł z nimi; a gdy przyszedł, zaprowadzili go do sali na piętrze; i obstąpiły go wszystkie wdowy, płacząc i pokazując suknie i płaszcze, które [im] robiła Dorka, gdy była z nimi. (40) A Piotr, usunąwszy wszystkich, padł na kolana i modlił się; potem zwrócił się do ciała i rzekł: Tabito, wstań! Ona zaś otworzyła oczy swoje i, ujrzawszy Piotra, usiadła. (41) A on podał jej rękę i podniósł ją; przywoławszy zaś świętych  i wdowy, pokazał ją żywą. (42) I rozniosło się to po całej Joppie, i wielu uwierzyło w Pana.

Jeśli przeczytamy uważnie to zauważymy, że Tabita nie tylko była dobrą chrześcijanką, ale służyła też materialnie. Kobiety, które otoczyły Piotra, pokazywały mu ze łzami ubrania, które dla nich zrobiła. Możemy robić setki różnych rzeczy, ale czy traktujemy to jako naszą służbę Bogu? Czy pamiętamy, że wszystkie nasze zdolności należą do Pana? (Paweł i namioty)

Brat Russell komentując nasz podstawowy tekst – „Co masz w ręku swoim?” – w mannie na 26.11 napisał między innymi: „Mądry szafarz zawsze będzie starał się rozwijać wrodzone zdolności i nie będzie oczekiwał od Pana cudu w swym rozwoju – nie będzie marnował cennego czasu na rozwijanie tego, czego z natury nie posiada. Czasami można szukać wielkiej służby, a nie widzieć codziennych, małych rzeczy, które możemy zrobić.

Na zakończenie – pozwólmy Bogu działać w naszych życiu i przekażmy wszystko w Jego ręce, jak Mojżesz oddał Bogu swoją pasterską laskę a z nią cały swój los. (Mendelsohn)

***

Kościelne organy

U naszych zachodnich sąsiadów była świątynia, kościół, w którym były bardzo stare organy. Tymi starymi organami, tym zabytkiem opiekował się również staruszek na emeryturze, kiedyś na nich grający. On opowiadał wycieczkom o tym wspaniałym zabytku klasy zerowej, ale kiedyś przyszła wycieczka i uczestnicy tej wycieczki zaproponowali mu, żeby jeden z uczestników tej wycieczki zagrał na tych organach. Oburzył się. Staruszek mówi: <<Jak to? Absolutnie, to jest niemożliwe.>> On nie mógł sobie wyobrazić, żeby ktoś profanował ten wspaniały zabytek. Ale poparto tę prośbę jeszcze jakimiś materialnymi środkami na remont tych organów i tak nalegano, że staruszek wreszcie zgodził się. Usiadł z boku, ale był niezadowolony z tej swojej decyzji. Nagle usłyszał, że z tych organów popłynęła cudowna melodia, znana mu, ale w takim wykonaniu, jakiego on jeszcze nigdy nie słyszał. Otworzył szeroko oczy i usta. W oczach pojawiły się łzy. Gdy skończył się ten koncert, przysunął się do jednego z uczestników wycieczki i mówi: <<Panie, kto to? Kto to grał?>> <<Mendelsohn>> – padła odpowiedź. Słyszał wiele o nim, słyszał dużo opowiadań o tym sławnym kompozytorze i muzyku, ale przecież nie widział go, nie wiedział wcześniej, że to on. I powiedział wtedy takie słowa: <<To ja, stary głupiec, zabraniałem Mendelsohnowi grać na moich organach?>> Dlaczego o tym mówię? Bo podobnie wielu będzie sobie wyrzucało w przyszłości, że nie oddało swego życia Bogu, który może z tego życia uczynić lepszy, stokrotnie lepszy użytek niż Mendelsohn z tych starych organów.

2 thoughts on “Co masz w ręku swoim?”

  1. Bracie Pawle, piszesz na stronie, że jesteś początkującym internautą (pewnie dość dawno to pisałeś), a już pewne umiejętności techniczne i swoją wiedzę biblijną byłeś w stanie wykorzystać 🙂 Myślę, że dość istotne jest skupienie i dokładne przyjrzenie się naszym możliwościom. W gonitwie codzienności my ich po prostu nie zauważamy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *