Bóg naukowca

Dr Robert Millikan przy pracy

Poniższy tekst przedrukowujemy za książką pt. „Bóg” autorstwa Paula S.L. Johnsona. Jest to fragment artykułu pt. „Bóg naukowca”, opublikowany pierwotnie w czasopiśmie Collier’s „The National Weekly” z dnia 24 października 1925 roku, na podstawie wywiadu z dr. Milikanem.

Robert Andrews Millikan (ur. 22 marca 1868 w Morrison, Illinois, zm. 19 grudnia 1953 w San Marino, Kalifornia) – amerykański fizyk, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki w roku 1923 za wyznaczenie ładunku elementarnego i prace nad zjawiskiem fotoelektrycznym.

„Nie potrafię wyjaśnić, dlaczego żyję i nie jestem martwy. Fizjologowie mogą mi wiele powiedzieć o mechanicznych i chemicznych procesach mojego ciała, lecz nie potrafią powiedzieć, dlaczego żyję. Czy jednak nie byłoby zupełnym absurdem, gdybym zaprzeczył, że żyję? Nasza naukowa wiedza w porównaniu z tym, co wiedzieliśmy sto lat temu, jest bardzo wielka, lecz porównana z tym, co pozostaje do poznania, jest znikoma. Mapa ziemi miała kiedyś na sobie wiele dużych, pustych miejsc oznaczonych „niezbadane”. Obecnie jest ich bardzo niewiele. Mapa nauki wciąż pozostaje wielkim pustym arkuszem z pojedynczymi kropkami tu i tam, by pokazać, co zostało zbadane. Im bardziej badamy, tym bardziej widzimy, jak bardzo daleko jesteśmy od prawdziwego zrozumienia tego wszystkiego i tym wyraźniej widzimy, że w samym fakcie uznania naszej ignorancji i skończoności uznajemy istnienie Czegoś, jakiejś Mocy, Istoty, w której i z powodu której żyjemy, poruszamy się i istniejemy – Stwórcy, bez względu na to jak byśmy Go nie nazwali. Nie interesuje mnie zbytnio to, czy moja idea tego Stwórcy dokładnie zgadza się z waszą; „Izali tajemnice Boże wybadasz?” Zarówno wasze wyobrażenia, jak i moje z natury rzeczy muszą być mgliste i nieokreślone.

„Najmniej jestem skłonny do spierania się z kimś, kto uduchawia naturę i twierdzi, że dla niego Bóg jest duszą wszechświata, ponieważ duch, osobowość i wszystkie te abstrakcyjne pojęcia, jakie mu towarzyszą, takie jak miłość, obowiązek i piękno – istnieją dla was i dla mnie tak samo jak żelazo, drewno i woda. Pod każdym względem są one równie realne dla nas jak przedmioty fizyczne, których dotykamy. A zatem nikt nie może przedstawiać natury jako pozbawionej tych przymiotów, które są częścią waszego i mojego doświadczenia i o których wy i ja wiemy, że są w naturze. Jeśli zatem w waszych wyobrażeniach identyfikujecie Boga z naturą, z konieczności musicie przypisywać Mu świadomość i osobowość, a dokładniej nadświadomość i nadosobowość. Nie można poddawać natury syntezie, a pomijać jej najważniejsze przymioty. Nie można też usunąć tych możliwości z natury, bez względu na to, jak daleko cofniecie się w czasie. Innymi słowy, taki materializm, jaki jest powszechnie rozumiany, jest całkowicie absurdalną i irracjonalną filozofią, i w ten sposób jest traktowany przez większość myślących ludzi.

„Nie usiłując zatem iść dalej w definiowaniu tego, co z natury rzeczy jest niedefiniowalne, pozwólcie, że powtórzę moje przekonanie, że chociaż możecie nie wierzyć w jakieś konkretne wyobrażenie Boga, któremu ja mogę chcieć dać wyraz, i chociaż niewątpliwie prawdą jest, że wiele z naszych pojęć jest niekiedy dziecinnie antropomorficznych, każdy kto na tyle kontroluje swe władze umysłowe, by uznać swą niezdolność do zrozumienia problemu istnienia – pochyli głowę w obecności Natury, jeśli wolicie, Boga, jak ja bym to określił – który stoi za tym wszystkim i którego przymioty są częściowo nam w tym objawione, tak że boli mnie tak samo jak Kelvina, gdy 'słyszę prymitywnie ateistyczne poglądy wyrażane przez ludzi, którzy nigdy nie poznali głębszej strony istnienia’. Pozwólcie więc, że od tej pory będę używał słowa Bóg do opisywania tego, co stoi za tajemnicą istnienia i co nadaje mu znaczenie. Myślę, że nie zrozumiecie mnie zatem źle, kiedy powiem, że nigdy nie spotkałem myślącego człowieka, który nie wierzyłby w Boga.

„To, jak niewiele wiemy o ostatecznej naturze rzeczy, jest znamiennie pokazane w zmianach naszych pogladów, jakie nastąpiły w okresie minionych trzydziestu lat. Gdy w roku 1893 rozpoczynałem moją pracę dyplomową, byliśmy pewni, że fizyczne podstawy świata są zbudowane z około 70 niezmiennych i niezniszczalnych pierwiastków. Czyniliśmy także wyraźne rozróżnienie między fizyką materii a fizyką eteru. Wierzyliśmy w zachowanie energii, zachowanie masy oraz w zachowanie pędu. Dokładnie wiedzieliśmy, w jaki sposób przy pomocy tych zasad poruszał się wszechświat. Teraz jednak jesteśmy tego o wiele mniej pewni niż wtedy. W 1895 roku pojawiły się promienie X jako absolutnie nowe zjawisko, a potem przyszła radioaktywność, która pokazała nam, że 'pierwiastki’ wcale nie są ostatecznymi rzeczami, że atomy stale podlegają zmianom i że nie są niezniszczalne. Teraz wydaje się, że prawa elektromagnetyczne nie mają zastosowania w interakcji elektronów wewnątrz atomów. Einstein doszedł do wniosku, że masa i energia to terminy wymienne, i teraz wszyscy zgadzamy się, że wcześniejsze rozróżnienie między zjawiskami materialnymi, elektrycznymi i eterowymi musi być odrzucone. Jestem zatem bardzo ostrożny w twierdzeniu, że nasze obecne naukowe pojęcia i hipotezy będą trwały wiecznie, a jeszcze bardziej ostrożny jestem w czynieniu dogmatycznych stwierdzeń za lub przeciw na polu religii, polu – które jak się zgodnie uważa – leży poza regionem, w którym możliwa jest wiedza intelektualna.

„Tyle mogę na pewno stwierdzić: mianowicie, że nie ma żadnej naukowej podstawy do odrzucenia religii. W mojej ocenie nie ma też żadnego powodu dla konfliktu między nauką a religią, ponieważ ich pola są całkowicie różne. Ludzie, którzy bardzo niewiele wiedzą o nauce, oraz ludzie, którzy bardzo niewiele wiedzą o religii, rzeczywiście wdają się w kłótnie, a przyglądający się temu sądzą, że między nauką a religią istnieje konflikt, podczas gdy konflikt istnieje tylko między dwoma różnymi rodzajami ignorancji. Pierwszy ważny spór tego rodzaju powstał wokół Kopernika, który prezentował swą teorię, że Ziemia nie jest płaską płaszczyzną ani centrum wszechświata, lecz w rzeczywistości jest tylko jedną z wielu małych planet wirujących raz dziennie wokół osi i krążących raz w roku wokół Słońca. Kopernik był księdzem – kanonikiem katedry – i przede wszystkim był człowiekiem religii, nie nauki. Wiedział, że podstawy prawdziwej religii nie leżą tam, gdzie mogą im zaszkodzić jakiekolwiek odkrycia naukowe. Był prześladowany nie dlatego, że sprzeciwiał się naukom religii, lecz dlatego, że według jego teorii człowiek nie był centrum wszechświata, a wielu egoistom bardzo nie podobała się ta wiadomość. …

„Przez wiele lat twardo wierzyliśmy, że Słońce to jedynie białe z gorąca ciało, które stopniowo się ochładza. Teraz wiemy, że gdyby takim po prostu było, ostygłoby już dawno temu. Szukamy więc źródła jego stałego zapasu ciepła i skłaniamy się ku poglądowi, że jest to wynikiem jakiejś formy zmiany subatomowej. Nasze odkrycia w tej dziedzinie są równie rewolucyjne, jak odkrycia Kopernika, lecz nikt nie myśli o nich jako o antyreligijnych. Niemożliwość jakiegokolwiek konfliktu między prawdziwą nauką a prawdziwą religią staje się oczywista, kiedy przyjrzymy się celom nauki i celom religii. Celem nauki jest rozwijanie bez uprzedzeń i jakichkolwiek założeń wstępnych wiedzy o faktach, prawach i procesach natury. Z drugiej strony, jeszcze ważniejszym zadaniem religii jest rozwijanie sumienia, ideałów i aspiracji ludzkości.

„Wielu z naszych wielkich naukowców było w rzeczywistości ludźmi o głębokich religijnych przekonaniach i życiu. … 'Uważam, że im dokładniej jest badana nauka, tym dalej odwodzi nas ona od czegokolwiek zbliżonego do ateizmu’. A także: 'Jeżeli myślicie wystarczająco mocno, nauka zmusi was do wiary w Boga, która jest podstawą każdej religii. Stwierdzicie, że nie jest ona przeciwna, lecz pomocna dla religii’. Weźmy innych wielkich czołowych naukowców – Sir Isaac Newton, Michael Faraday, James Clerk-Maxwell, Louis Pasteur. Wszyscy ci ludzie byli nie tylko religijni, lecz także wiernymi członkami swych społeczności. Najważniejszą rzeczą na świecie jest bowiem wiara w wartości moralne i duchowe – wiara, że istnienie ma jakieś znaczenie – wiara, że dokądś podążamy! Ludzie ci raczej nie byliby tak wielkimi, gdyby brakowało im tej wiary ….”.

Nie jest czymś nieprawdopodobnym, że kiedyś być może będziemy w stanie robić w naszych laboratoriach to, co Słońce robi w swoim laboratorium. Można zatem wyobrazić sobie, że gdyby nauka otrzymała taką szansę, mogłaby przemienić ten świat za życia jednego pokolenia. Jednak w jakim celu? Bez moralnego wsparcia religii, bez ducha służby, który jest istotą religii – nasze nowe władze byłyby jedynie środkami naszego zniszczenia.

***

Istnieje Bóg, tak mówi cała przyroda,
poprzez ziemię, powietrze, morza i niebiosa.
Patrzcie! Z chmur jawi się Jego chwała,
gdy wstają pierwsze promienie poranka.

Wschodzące słońce, spokojne i jasne,
rozciąga swój krąg po całym szerokim świecie;
literami światła wypisuje
pełne chwały imię potężnego Stwórcy.

O, wy ciekawe umysły, które przemierzacie
i śledzicie cuda stworzenia;
uznajcie ślady waszego Boga
i pokłońcie się Mu, i uwielbiajcie.

Jest oko, które nigdy nie zasypia
pod skrzydłami nocy;
jest ucho, które nigdy się na zamyka,
gdy opadną promienie światła.

Jest ramię, które nigdy się nie męczy,
gdy ludzkiej siły już nie starcza;
jest miłość, która nigdy nie zawodzi,
gdy obumiera ta ziemska.

O, zmęczone dusze, przybite troskami,
ufajcie w Jego pełną miłości moc;
którego oczy śledzą wasze wszystkie drogi,
przez całą ciemną i głuchą noc.

Którego ucho czułe jest na płacz,
którego łaska jest zupełna i darmowa;
którego pociecha jest zawsze blisko,
w waszych wszystkich smutkach.

Przybliżcie się do Niego w modlitwie i uwielbieniu,
polegajcie na Jego pewnym słowie;
uznawajcie Go na waszych wszystkich drogach,
waszego wiernego, miłującego Pana.

***

Proroctwo Izajasza z 35 rozdziału:

Niech się rozweseli pustynia i spieczona ziemia;
niech się rozraduje i zakwitnie step!
Niech jak złotogłów bujnie zakwitnie i weseli się,
niech się raduje i wydaje radosne okrzyki!
Chwała Libanu będzie mu dana,
świetność Karmelu i Saronu;
ujrzą one chwałę Pana, wspaniałość naszego Boga.
Wzmocnijcie opadłe ręce i zasilcie omdlałe kolana!
Mówcie do zaniepokojonych w sercu:
Bądźcie mocni, nie bójcie się!
Oto wasz Bóg! Nadchodzi pomsta, odpłata Boża!
Sam On przychodzi i wybawi was!
Wtedy otworzą się oczy ślepych,
otworzą się też uszy głuchych.
Wtedy chromy będzie skakał jak jeleń
i radośnie odezwie się język niemych,
gdyż wody wytrysną na pustyni i potoki na stepie.
Rozpalona ziemia piaszczysta zmieni się w staw,
a teren bezwodny w ruczaje;
w legowisku szakali będzie miejsce na trzcinę i sitowie.
I będzie tam droga bita, nazwana Drogą Świętą.
Nie będzie nią chodził nieczysty;
będzie ona tylko dla jego pielgrzymów.
Nawet głupi na niej nie zbłądzi.
Nie będzie tam lwa
i zwierz drapieżny nie będzie po niej chodził,
tam się go nie spotka.
Lecz pójdą nią wybawieni.
I wrócą odkupieni przez Pana,
a pójdą na Syjon z radosnym śpiewem.
Wieczna radość owionie ich głowę,
dostąpią wesela i radości, a troska i wzdychanie znikną.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *